TEN ROZDZIAŁ BĘDZIE DŁUGI ;)________________________________________________________________________________
Kate POV
Minęły dwa dni, odkąd ostatni raz widziałam Jasona. Niedługo muszę wracać do domu. Zostało mi pięć dni. Tylko pięć. Dowiedziałam się wszelkich szczegółów od Jamesa dotyczących imprezy. Niestety, mimo tego jak Jason bardzo prosił, abym przyszła, nie mogłam tego zrobić. No bo co, powiem Rose że idę na imprezę na całą noc do ludzi, których nie znam!? Przecież nie mam tutaj znajomych, knuła by.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Rose!- krzyki z dołu nie pozwalały mi na odpoczynek- Rose! Zejdź na dół! Musimy pogadać!
-Idę, idę spokojnie!
Uchylając drzwi, sprawdziłam, co robią- Gadali. Postanowiłam się nie wtrącać i dalej użalać się nad tym, jak mnie los pokrzywdził. Bardzo chciałabym tam być, na tej imprezie, z Jasonem, widzieć jak się śmieje, tańczy, cieszy. Westchnęłam. Zrobiłabym dosłownie wszystko! Zaczęłam płakać. Łzy spływały mi po policzkach, a ja cicho łkając wtuliłam się w poduszkę. Nie chcę go zostawiać! Na wakacje mama z pewnością zaplanowała miliony podróży, w których moja obecność będzie niezbędna. Czy na prawdę nie mogę być szczęśliwa w pełni? Zawsze coś lub ktoś staję mi na drodze. To okropne!
Naglę z dołu wyrwał się krzyczący ton Rosalie
- Co!? Jak to!? Nie możliwe! Dlaczego mi nic nie powiedziałeś wcześniej?- krzyczała nie panując nad nerwami, a mnie cała ta sytuacja zainteresowała. Ocierając policzki i oczy postanowiłam podsłuchiwać.
- To nie moja wina! Przecież to oni się z nim zadają!
- Ale przed chwilą powiedziałeś, że też się z nim trzymasz!- najwyraźniej próbowali siebie przekrzyczeć
- Nie powiedziałem tak! Chodziło mi o to, że to oni się z nimi trzymają, a ja byłem tylko na kilku spotkaniach w jego towarzystwie.
jego? Kto to !?
Westchnęli.
- No dobra, zgoda. Ale co zrobimy z Kate? Nie zabierzemy jej tam!
- Spokojnie, możemy zabrać. Posłuchaj, on nie jest zły, hah, nawet na nią nie spojrzy! Powiedzieli, że możemy zabrać kogo chcemy, więc ja zabieram ciebie, a ty ją. Masz inny plan? Pewnie będzie siedzieć przy ognisku i czekać aż oznajmimy, że wracamy!
Przestali się odzywać. Nie miałam pojęcia, o co chodziło. Ale interesowało mnie to.
- Dobra. Niech ci będzie, ale ty odpowiadasz za jej bezpieczeństwo!- odpowiedziała po chwili namysłu, wchodząc na górę. Zerwałam się z miejsca podsłuchu wracając do mojego pokoju. Dziewczyna najwyraźniej szła do mnie.
- Kate? Jesteś tu?
- tak, tutaj- parsknęłam, udając ze czytam gazetę, a co?
- Um, no bo widzisz, jest sprawa.- usiadła obok mnie.- Jake.. on... znaczy jego koledzy.. Kumplują się z pewnym gangsterem. No i okazało się, że Jake również ma z nim dosyć dużo wspólnego. Teraz ten koleś ma urodziny, a my idziemy i nie wiemy co z tobą zrobić, więc zabieramy cię ze sobą. Jednak posłuchaj, jest kilka spraw, które musimy przerobić. Mianowicie, chodzi o to że ten ktoś to... Taki Jason no i nie masz się do niego zbliżać. Nie masz z nikim chodzić, trzymać się blisko nas i nie ufać nikomu.
Usta mi zdrętwiały, musiałam się napić. Nie mogłam również złapać oddechu, bo czułam że jestem najszczęśliwszą osobą na ziemi! Na pewno chodziło o mojego Jasona! Miałam ochotę piszczeć, ale udałam głupią.
- Um.. okej, nie ma sprawy. Chodzi o tego Jasona.... Mccana czy jak on tam ma?
- Tak, o niego.
Los się do mnie uśmiechnął, Pokiwałam głową na znak "okej" i się usmiechnęłam. gdy wyszła z pokoju, zaczęłam piszczeć ze szczęścia.
Chwyciłam telefon, i napisałam do niego.
Do; Anne
Zgadnij kto wbija na twoją imprezkę
Po chwili dostałam odpowiedź
Od; Anne
No wiesz, mam nadzieje że powiesz jakimś cudem, że ty. Bo bez ciebie to nie to samo.
Zarumieniłam się, czytając jego odpowiedź. Postanowiłam nic nie odpisywać, i zrobić mu niespodziankę.
________________________________________________________________________________
*Dzień imprezy*
Obudziłam się. Byłam dobrze wyspana. To juz jest już ten dzień. Energicznie wstałam, i poszłam zjeść śniadanie. Następnie wykonałam parę moich codziennych ćwiczeń, i poszłam pod prysznic. Umyłam się porządnie i nałożyłam na włosy truskawkowy szampon, a następnie spłukałam. Miałam cały dzień przed sobą, dlatego że przyjęcie zaczynało się o 18;00. Postanowiłam wybrać już ciuch, który założę. Było to niezmiernie trudne. Musi być wyjątkowy, żeby pasował do tego wyjątkowego dnia. Uśmiechnęłam się na samą myśl o nim. Postanowiłam założyć to . Wyglądałam w niej bardzo ładnie. Do tego wyprostowałam włosy, ale tak, żeby były wzdłuż lekkie fale. Znalazłam średnią torbę, w którą mogłabym włożyć kilka niezbędnych rzeczy. Zanim się obejrzałam, był już wieczór, miałam niecałe półtorej godziny na wyszykowanie się. A więc zaczynamy.
Weszłam do łazienki i włączyłam prostownicę, aby się nagrzała. W między czasie porządnie umyłam zęby, odświeżyłam oddech, i przepłukałam twarz. Zrobiłam nie mocny makijaż, który pięknie podkreślał moje rysy twarzy i przy okazji pasował do kreacji. Gdy skończyłam, zabrałam się za włosy. Zrobiłam je po moim wcześniejszym namyślę, i gdy góra była gotowa, mogłam się już ubrać. Ostrożnie założyłam sukienkę oraz buty, i dopasowałam kolczyki. Wypryskałam się perfumem i wyglądałam pięknie. Do torby spakowałam parę wygodnych, czarnych rurek, i luźny, granatowy sweter w malutkie, białe gwiazdeczki. Wezmę to, bo wiem że nie przechodzę w tym całej nocy, a to jest o wiele wygodniejsze. Byłam gotowa.
- Kate! Chodź! Idziemy!
Zbiegłam na dół biorąc telefon, i wsiadłam do auta. Bylismy na miejscu po ok. dwudziestu minutach. Było mnóstwo samochodów, i różnych ludzi. Było to w środku lasu. Znajdował się tam niewielki pensjonat. Ruszyliśmy do celu. Czekała tam pani.
- Dzień dobry, państwo nazwisko to...
- Johanson. Zabrałem ze sobą dziewczynę, Rosalie Prescot, oraz jej kuzynkę, Kate Loretty.
Pani miło się do nas usmiechnęła, po czym wpuściła.
Była to niewielka sala. Dostrzegłam Jamesa w tłumie ludzi. Postanowiłam podejść
- hej!- krzyknęłam, na co on chwycił mnie za ręke, i zaprowadził w mniej zatłoczone miejsce.
-Cześć Kate! Myślałem że nie przyjdziesz! Mccann też tak myślał. Dobrze że jesteś.
- tak wiem. Nie mów nic Jasonowi, chce mu zrobić niespodziankę. A w razie co nie znam go ani ciebie. Okej?
- Okej, spoko.
Odeszłam, rozejrzając się za blondynem. Zgubiłam moich opiekunów, więc było dobrze. Zauważyłam chłopaka samego, kilkanaście metrów od budynku. Siedział na kłodzie, gapiąc się w telefon. Po cichu zaczaiłam się od tyłu. Byłam tuż za nim. Ujrzałam ekran jego telefonu, i zobaczyłam, że wgapia się w moje zdjęcie. westchnął. Powstrzymałam smiech, i kucnęłam. Szybko położyłam moje dłonie na jego plecach, delikatnie je masując, po czym przybliżyłam twarz do jego ucha, szepcząc mu.
- Zostaw już ten telefon
przeszły go dreszcze i gwałltownie spojrzał się na mnie. Wstał, i był strasznie ucieszony.
- Co? Jak to? Co ty tu robisz?
- Hmm, mi też miło cię widzieć- parsknęłam sarkastycznie. Chłopak przytulił mnie mocno, i zadał jeszcze kilka pytań.
- W razie co, nie znamy się. Rose i Jake nic nie wiedzą o tym... no wiesz.. Wszystkim.
Chłopak przytaknął i ponownie mnie przytulił. Poszlismy w stronę wynajętej sali. wszyscy byli ubrani w stroje eleganckie, ale idealne do zabawy. usłyszałam muzykę. Wszyscy tańczyli, bawili się, a ja tylko czekałam, aż przyniosą alkochol. Znam moją kuzynkę z odpowiedniej strony. Wiem, że na imprezach jak się wkręci to jest na maksa pijana, i pozwala mi na wszystko. Tak samo jest z jej chłopakiem. Cudownie. Minęła godzina, zobaczyłam kelnera przynoszącego szampany, piwa i wódki na tacy. Wszyscy nalali sobię po kieliszków, bez wyjątków. Czekałam, aż moi opiekunowie się rozkręcą. Po kolejnych dwóch godzinach, tak się stało. Byli na tyle pijani, żeby mogli zapomnieć o mnie. Znalazłam w tłumie Jasona. tańczylismy, śmialiśmy się, podskakiwalismy. Nie brakowało nam nic innego. Nie oszczędzaliśmy sobie również czułości. przytulał mnie ciągle, i nie odrywał na krok. Była 23;00. Towarzystwo przeniosło się na chłodny dwór, i usiedli w koło ogniska. Śmiali się, i pili. Typowe.
Postanowiłam iść się przebrać. Zrobiło tak dużo ludzi, w tym Jason.
siedziałam, ocieplając sie płomieniami ognia, i zaczęły się nieprzyjemne żarty ze strony Jamesa, który także był pijany.
- Ej, młoda, ile razy się już z naszym jubilatem lizałaś?- wszyscy zaczęli się śmiać, a żart był skierowany do mnie. Nikt nie wiedział, co mówi. Pytania podobne do tego zostały zadane wielokrotnie w moją stronę, a ja miałam dosyć. Wstałam, i pobiegłam w głąb lasu. Usiadłam na trawie, a z daleka widziałam ognisko, kilka domków letniskowych i śmiechy. Oparłam się na drzewo, i siedziałam z grymasem na twarzy.
Usłyszałam szelest z krzaków, wystraszyłam się, i automatycznie wyciągnęłam telefon, w razie aby była konieczność zadzwonienia do Jasona. Jednak okazało się, że to był on. Pomógł mi wstać, po czym mocno przytulił.
- On nie mówił tego na poważnie.- usłyszałam jego cichy, przyjemny głos.
- wiem. Zdaję sobie sprawę z tego, że tam wszyscy są pijani. Ale to boli.
Patrzył mi głęboko w oczy. Stałam w jego objęciach. Postanowiłam się o coś zapytać.
- Um, jakim cudem ty nie jesteś pijany? No bo wiesz, na pewno nie opusciłbyś takiej okazji...
- To prawda, zwykle nie opuszczam, ale dziś mam wyjątek
- Dlaczego? - zapytałam zakłopotana. Chłopak zbliżył swoja twarz do mojej, a ja poczułam motyle w brzuchu
- No a kto by cię pilnował? Ty i twoje bezpieczeństwo są o wiele ważniejsze, niż jakieś tam piwa.
Blondyn przymknął oczy, a ja po chwili zrobiłam to samo. To była nasza chwila.
- Nie słuchaj go, on bredzi głupoty, jak będzie trzeźwy, to wypluję to. Nie martw się.
Poczułam pień, ocierający się o moje plecy. Opierałam się o drzewo. Chłopak przycisnął mnie delikatnie do niego, jeszcze bardziej zblizając twarz, oczy nadal miał zamknięte. Powstrzymywał się od wybuchem, widac było, że się kontroluję. Położyłam ramiona na jego szyi, i przyciągnęłam dłońmi jego głowę bliżej mnie. dzieliły nas milimetry. Po chwili ponownie usłyszałam jego głos. Słowa, które wypowiedział, przyprawiły mnie o dreszcze, ale strasznie przyjemne. Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek usłyszę to od niego.
- Kocham cię- wyszeptał mi kusząco do ucha
po chwili wpatrywałam się w jego oczy i postanowiłam odpowiedzieć. Gdybym nic do niego nie czuła, odsunęłabym się i zahamowała sytuację.
- ja ciebie te..- przerwały mi jego wargi leżące na moich. Byłam w szoku. Ruszał nimi powoli, ale intensywnie. Oddając pocałunek chwyciłam go za tył głowy i całym ciałem przysunęłam się do niego. Powoli pogłębialiśmy nasze uczucie, dodając nieco tępa i do akcji wkroczyły nasze języki. Jason chwycił mnie za uda i podsadził, a ja oplotłam nogi wokół jego tłowia. Czułam się niesamowicie. Los nareszcie się do mnie usmiechnął!
- Kate? Kate, gdzie jesteś?- usłyszałam wołanie znanej mi osoby. To był Jake.
natychmiast przerwaliśmy pocałunek, a ja schodząc z niego złapałam go za rękę i pociagnęłam w stronę szukającego mnie chłopaka.
- tutaj jestem! Poszłam się, um, przejść
- Ach, to dobrze, bądź grzeczna- odpowiedział wahając się na nogach, kompletnie nietrzeźwy. Nie zauważył nawet chłopaka, który koło mnie stał. Poszedł do swojej paczki kontynuować to, co robił. Odwróciłam się w stronę Jasona i zaczęłam się śmiać.
- Co cię tak śmieszy? - zapytał rozbawiony
- Nie wiem- odpowiedziałam szczerze
- Hmm, może to, co robiliśmy przed chwilą- poruszał znacząco brwiami szczerząc się do mnie, powoli szykując się do przytulenia, ale go odepchnełam
- Dupek! - krzyknęłam w smiechu.
- Powiedziałaś, że tez mnie kochasz
- Ugh, bo tak jest- zarumieniłam się.- po prostu...
- Shh- przerwał mi- po prostu mnie jeszcze raz pocałuj
Nie rozważając nad jego słowami od razu to zrobiłam. Całowalismy się około minutę, i to na wszystkie sposoby.
- Jesteś nieziemska- powiedział Jason, zdyszany.
- Wiem- drocząc się z nim, specjalnie machnęłam włosami do tyłu, na co on zaczął się śmiać.
Przypomniało mi się najwazniejsze, co miałam zrobić. Teraz albo nigdy.
- ja pierdole- tak. bardzo mądrze zaczęłam.- Jason, posluchaj mnie.... jest sprawa, dość ważna.
Serce mi się krajało na samą myśl o tym, że dałam zajść temu do tego stopnia- No bo... za pięć dni muszę jechać.
- Co? Jak to za pięć...- jego twarz momentalnie stała się kamienna.
- Normalnie. Jade do Atlanty. Do domu. - chciało mi się płakać.
- Ale... ale masz... znaczy mamy niedługo wakacje. Przyjedz!
- No nie wiem. Przepraszam cię tak bardzo, bo nawet nie wiesz jak bardzo mnie to boli. Nie chce jechać, ale muszę. Postaram się wrócić na wakacje. Ale nie wiem co dalej... - łzy spływały mi po policzkach, a on je wycierał.
- Poradzimy sobie. Nie myślmy teraz o tym. Kocham cię tak bardzo- pocałował mnie w nos- a teraz choćmy cieszyć się chwilą i dołączmy do nich- wskazał głową jego gości. Przytaknełam, i podążylismy w ich stronę.
ooo jak słodko *..* czekam na nn! :D
OdpowiedzUsuńŚwietny i słodki <3 Czekam na nowy rozdział :) <3
OdpowiedzUsuńZapraszam także do siebie: labrer.blogspot.com
Super rozdział :D
OdpowiedzUsuńZajebisty *o*
OdpowiedzUsuń