sobota, 20 grudnia 2014

Two Roads rozdział 27.

NA WSTĘPIE bardzooo przepraszam że tak długo nic nie pisałam ale nie miałam w ogóle weny i nie było kiedy :)

Jason POV

Znowu to samo. W najlepszych chwilach ktoś musi nam przerwać. W tym momencie musieliśmy natychmiast coś wymyślić. Kate zerwała się z łóżka, gorączkowo poszukując resztek swoich ubrań. Chodziła po domu bez celu, próbując na siłę wymyślić jakąś wymówkę, jednak nic nie przychodziło jej do głowy.
- Myśl- rozkazała po raz tysięczny- Ona nie może tu przyjechać!
- Wyłącz telefon- zaproponowałem- skąd miałaby wiedzieć, gdzie jesteś?
Westchnęła.
- Kiedyś wymknęłam się z domu na imprezę. To był mój pierwszy raz. Od tamtej pory zainstalowała mi jakieś gówno w komórce, coś jak nawigator, aby wiedziała gdzie jestem.
- Nieźle- odparłem z podziwem- Jak to wytrzymujesz?
- Jason! To nie jest teraz ważne!
Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Dziewczyna nie wiedziała co zrobić. Ukryć się? Nie otwierać? Powiedzieć prawdę?
- Kate! Otwieraj!- drzwi zza drzwi nie dawały nam spokoju.
- Idź- powiedziałem, poddając się. Dalsze ukrywanie się nie miałoby najmniejszego sensu. Szkoda tylko, że mieliśmy się ujawnić w momencie, gdy byłem cały połamany.
- Jesteś pewien?- zapytała nieśmiało. Kiwnąłem głową na znak "tak", Kate pocałowała mnie, i wykonała polecenie.
Jej matka wdarła się do domu, rozglądając się.
- Co się dzieje?- krzyknęła.
- Nic- odpowiedziała blondynka leniwie, z wyraźnym poddaniem się w głosie- Co chciałaś?
- Jak to co!? Od dwóch tygodni nie odbierasz ode mnie telefonów, nie przychodzisz do domu i nie dajesz znaków życia! Gdzie Jason?
Znów westchnęła. Próbowałem usiąść, jednak dalsze próby również nie miałyby sensu, iż bez pomocy dodatkowych rąk nie zdołam się nawet przewrócić na inny bok. Matka dziewczyny powędrowała do pokoju w którym się znajdowałem. Ze dziwienia zatrzymała się w pół kroku, nie wiedząc co teraz począć. Chciałem teraz przytulić moją dziewczynę, ponieważ jej mina była przerażona. Zakryła usta ręką, jakby to miało pomóc w powstrzymaniu łez. Zamknąłem oczy w celu uspokojenia się, kilka razy próbując coś powiedzieć.
- Okłamałaś mnie- głos kobiety delikatnie dobił do naszych uszu, powodując ogromne echo w moim mózgu. Żadna matka nie chciałaby, aby jej córka spotykała się z gangsterem. Mimo iż wiem o tym, zabolało to mocniej, niż te wszystkie połamane kości, siniaki czy kulki celowane w pierś.
- Kocham go- Kate bezsilnie parsknęła, wycierając rękawem ciecz spływającą z jej oczu niczym strumienie.
- Kocham Pani córkę. Potwornie ją kocham. Może się to pani wydawać nie do przyjęcia, że Kate pokochała takiego kogoś tak ja- Potwora. Chciałem tylko prosić, aby nie gniewać się na nią. To wszystko moja wina. Ale proszę też o wyrozumienie, kocham ją i nie wyobrażam sobie życia bez niej! To, że leżę teraz połamany to z miłości do niej! Musiałem ją... obronić. Mam wrogów, i być może jestem samolubny, ale chcę ją trzymać przy sobie, bo tylko ona daję mi motywację do życia.

Kobieta nie odzywała się. Cały czas będąc w tej samej pozycji, wpatrywała się we mnie niczym największe zło na świecie. Nie dziwiłem się.
- Mamo...- próbowała bronić nastolatka, jednak ta wysunęła palec w geście uciszenia jej.
- Dawałam ci dach nad głową. Próbowałam spędzać z tobą jak najwięcej czasu pomimo tego, że muszę być w pracy 24h, SPECJALNIE zmieniłam zlecenie na Kanadę, abyś była szczęśliwa, a Ty... Ty mnie tak po prostu oszukałaś...
- W życiu byś się nie zgodziła, abym z nim była! Myślisz że tak właśnie chciałam!? Nie! Chciałam, abyś zaakceptowała choć raz to, co ja wybiorę! Moją decyzję! Nie twoją! Jason narobił wiele złego, ale się zmienił! Te wszystkie miesiące dały mi nowy powód do szczęścia mamo, zobacz, On leży teraz połamany, bo próbował NAS bronić! W przeszłości narobił sobie dużo wrogów, z którymi teraz musi walczyć o życie. Błagam zro...
- Przestań!- przerwała jej- Ten człowiek jest potworem! Jesteś przy nim niebezpieczna, marnujesz sobie życie! Nic z nim nie osiągniesz, a ja na pewno nie pozwolę żebyś marnowała się wraz z nim! Zakochasz się jeszcze dużo razy, idziemy- szarpnęła ją za rękę, jednak Kate wyrwała się, patrząc się na nią z oszołomieniem.
- Nie zostawię go! On jest moim wszystkim! Jak możesz tak na niego mówić!? Przecież ludzie się zmieniają! Powinnaś bardzo dobrze o tym wiedzieć, w końcu po śmierci taty zmieniłaś się w jedną wielką wredotę!
- Kate!- krzyknąłem, próbując cofnąć padnięte słowa. To dla tej kobiety było za dużo. Pomimo tego że przed chwilą niezmiernie mnie obraziła, nie chciałem aby stała się jej taka krzywda jaką mi zadała.
- Zamknij się mała idiotko!- krzyknęła bezmyślnie- Nikt mi nie będzie wypominać jaka jestem!
- To niech jej pani nie wypomina kim ona ma być!
- Nie wtrącaj się! Wiesz co, córeczko? Bądź sobie z nim, ale jeżeli zostawi cię na pastwę losu, to nie przychodź do mnie. Nie potrzebuję cię! Życzę miłej przyszłości.
Wyszła.
- Nie słuchaj jej, chodź do mnie- wyciągnąłem ramiona do przodu w celu przytulenia jej. Dziewczyna głośno płacząc rzuciła się w nie.
- Przepraszam- dusiłem w sobie łzy.
____________________________________________________________________________

I PRZEPRASZAM ŻE TAKI KRÓTKI :(

sobota, 1 listopada 2014

Two Roads rozdział 26.

INFORMACJA! Przestaję informować o nowych rozdziałach na facebooku, śledźcie bloga lub twittera (@biebzzzh), a dowiecie sie o nowych rozdziałach ;)
( jeżeli chodzi o fb, nie informuje na grupach, jeżeli spytacie na priv, to jak najbardziej odpowiem)

Jason POV

Czułem ból. Widziałem czarność. Nie mogłem nic zrobić. Cierpienie przerosło mnie całego, moje ciało topiło się w krwi. Nagle zauważyłem światło. Byłem świadomy tego, co się dzieje. Budziłem się.
- Dzień dobry, panie Mccann. Jak się pan czuje?- pielęgniarka pochylała się nade mną. Próbując otworzyć oczy, ponownie je zamknąłem, zbierając siłę na ponowne otwarcie.
- Źle- narzuciłem- gdzie ja jestem?
- Spokojnie, to szpital, pamięta pan co się stało?
Przypominając sobie całą sytuacje, poczułem wściekłość, którą od razu musiałem poskromić.
- Tak.
- Dobrze, niech pan o tym nie myśli. Policja zajmie się całą sprawą...
- NIE!- wykrzyknąłem, wyrywając się z miejsca, od razu tego pożałowałem. Ból w klatce piersiowej był tak silny, jakby ktoś rozrywał mi skórę.
- Niech pan się uspokoi! Proszę się natychmiast położyć, nie może pan tak reagować! Zabronione jest panu w takim stanie się denerwować, ani nic z tych rodzaju uczuć, gdzie przyspieszałoby panu serce. Znajdzie się pan wtedy w wielkim niebezpieczeństwie.
- Dobrze, gdzie jest Kate?- pytałem rozdrażniony i trochę zaniepokojony.
- Kate?- spytała, niepewnie.
- Ugh, długie włosy, ciemny blond, mała...
- Ach tak. Czeka na pana. Biedactwo nieźle się napłakało- po tych słowach zabolało mnie serce.
- Mogłaby ja pani zawołać?
- Oczywiście.

Biorąc głęboki oddech, spojrzałem na moją prawą, zabandażowaną rękę. W tym samym momencie weszła Kate. Rozszerzając oczy, od razu do mnie podbiegła, składając na moich ustach głęboki pocałunek.
- Jezu, nigdy więcej mi tego nie rób- jej głos drżał
- Kocham cię- narzuciłem, ponownie ją całując- przepraszam.
- Nie przepraszaj mnie, lepiej mów kto cię tak urządził- ocierając łzy, usiadła na skrawku łóżka.
- A jak myślisz- zakpiłem- Frank. Pamiętam, jak naładowałem pistolet. Szykowaliśmy się do... ataku- przyciszając ton, postanowiłem kontynuować- skurwiel przejrzał mnie i jak taka ostatnia ciota zaatakował  od tyłu. Nie chcę o tym rozmawiać.


Kate POV


Siedziałam z nim kilka godzin. Lekarz kilkukrotnie powtarzał, że Jason'owi przyda się spokój i cisza, ale ten go uciszał i powiadamiał, że nie będzie spokojny kiedy nie będzie mnie obok. Chłopak czuł się już dobrze. Łóżko było dość duże, aby pomieścić dwie osoby. Blondyn nalegał, abym położyła się obok niego. Wtuliłam się w jego ramie. Nagle powiedział coś, co kompletnie wywróciło mnie z równowagi.
- Mam na ciebie ochotę.
- Słucham?- gwałtownie odwróciłam głowę w jego stronę, próbując się nie śmiać. Czy on kompletnie zwariował?
- To, co słyszałaś. Chyba dość się nacierpiałem- zażartował sobie, chichocząc.
- I co, chciałbyś to zrobić tu? Tutaj, w szpitalu? Na tym łóżku? Jason! Przecież ledwo co żyjesz!
- Kochanie...- zamruczał mi seksownie do ucha. Zaczęłam myśleć. W sumie miał rację, powinien zaznać odrobiny przyjemności z tej przykrej sytuacji.
Wzięłam głęboki oddech. Położyłam dłoń na jego brzuchu, powoli zjeżdżając w dół. Jason bezruchu obserwował całą sytuację. Patrząc w dół, lekko się uśmiechał, dlatego że bardzo dobrze wiedział co mam zamiar zrobić. Delikatnie wsunęłam dłoń pod  spodnie piżamowe. Dotykając jego strefy, chłopak lekko się napiął, chwilę potem rozluźniając. Chwyciłam za przyrodzenie i powoli zaczęłam ciągnąć. Nie chciałam, aby krzyczał z rozkoszy, chciałam, aby sprawiło mu to przyjemność.
Nastolatek zamknął oczy, co jakiś czas wzdychając z przyjemności, ale mimo to leżał spokojnie. Obserwowałam jego ciśnienie na monitorze. W pewnym momencie zaczęłam ruszać troszkę szybciej, co dawało mu więcej rozkoszy. Fale ciśnieniowe gwałtownie podskoczyły, co znaczyło w jego przypadku źle.
- Spokojnie- szepnęłam cicho. Dostał gęsiej skórki.
- Jesteś taka cudowna- wymruczał, chcąc więcej.
- ciśnienie ci skacze- oznajmiłam- nie powinniśmy tego robić.
- Mam to gdzieś.
Nagle do pokoju weszła pielęgniarka. gwałtownie wyciągawszy rękę, modliłam się, aby nic nie zobaczyła.
- Ciśnienie mu skacze- oznajmiła
- Wiem, własnie chciałam po panią iść- skłamałam. Jason wywrócił oczami.
- Nic mi nie jest- odwrócił się na drugi bok, udając że zasypia.
- Proszę, aby pani opuściła pokój. Musimy jechać na badania- Pomogła mu usiąść na wózek inwalidzki, i ruszyła.


Dwa tygodnie później wypisano chłopaka ze szpitala. Cieszyłam się. Nareszcie mogłam się porządnie wyspać, przynajmniej w myślach.

- Kochanie- wołał Jason z góry. Męczył mnie fakt, że nie może się zbytnio ruszać, ponieważ ma nogę i prawdą rękę w gipsie, a klatkę piersiową zabandażowaną. Leżąc na łóżku szeroko się uśmiechnął, pokazując na pilota. Chciał, abym mu podała.
- Jesteś bardzo spięta, dlaczego mnie nawet nie pocałujesz?
- W tym momencie jesteś zbyt "kruchy". Boje się ciebie dotknąć- zaczęłam się śmiać, na co on wywrócił oczami.
- W szpitalu dałaś mi tylko troszkę przyjemności, tutaj nikt nam nie przeszkodzi- uśmiechnął się łobuzersko, próbując się podnieść, jednak nie udawało mu się to, co doprowadziło mnie do kolejnej dawki śmiechu.
- Próbuj dalej, teraz ja tu jestem silniejsza!
- Zobaczymy- oparł się o krawędzie materaca, licząc do trzech, a po odliczeniu gwałtownie odbił się, usiłując wstać, ale ku jego zaskoczeniu stając na chwilę na nogi, od razu przewalił się na podłogę, jęcząc.
- Cokolwiek- zachichotałam, pomagając mu wstać, kładąc się obok niego. Ostrożnie przejechałam opuszkami palców po linii szczęki, delikatnie szarpiąc zębami jego dolną wargę. Jason chwycił moje leżące udo, podnosząc je lekko w górę, aby mieć więcej miejsca na wsadzenie swojego kolana pomiędzy moje nogi. Szczerze mówiąc, bałam się cokolwiek zrobić, aby go nie skrzywdzić. Nagle jego wargi zaczęły intensywnie napierać na moje, tworząc drugi najromantyczniejszy pocałunek, jaki przeżyliśmy. Pierwszy to ten, który wykonaliśmy na jego urodzinach. Nasz pierwszy.Odwzajemniając uczucie, przekręciliśmy się w taką pozycję, w której on leżał, a ja siedziałam na jego kroczu.
- Tylko błagam cię, uważaj na moją nogę i tors- zaczął się śmiać, powoli ściągając moją bluzkę.
- Nie mam pojęcia, jak mnie do tego przekonałeś, ale gratulację, udało ci się
- Może tym, że jestem niebywale pociągający nawet w takim stanie- zaczął się śmiać, a ja wywracając oczami cmoknęłam go w usta. Po zdjęciu zbędnych ciuchów, zostaliśmy w samej bieliźnie. Zaczęłam lekko ruszać biodrami w przód i w tył, na co chłopak przymknął oczy z podniecenia. Gdy mieliśmy właśnie przejść do tej intymniejszej części, przerwał nam telefon.
- Cholera jasna- parsknął, podając urządzenie

- mama?- zdziwiłam się, czekając na jakiekolwiek potwierdzenie- coś się stało?
- Chciałam się spytać, dlaczego nie dajesz mi żadnych znaków życia od ponad dwóch tygodni, Kate.
- Przepraszam, po prostu miałam ciężki okres w życiu i...
- Słucham?- przerwała mi- co się stało?
-Jason wylądował w szpitalu.
- jak to!? Co mu się stało? Dlaczego ja nic o tym nie wiedziałam?- wyrywała się do odpowiedzi
- Nie miałam kiedy ci powiedzieć. Po prostu... Pomagał przy rusztowaniu, i spadł. Połamał sobie nogę i rękę, ale spokojnie, wraca do zdrowia.- skłamałam.
- Podaj mi adres, zaraz będę- zatwierdziła, a ja przerażona nie wiedziałam co odpowiedzieć. Przecież nie mogła zobaczyć, kim jest na prawdę!
- NIE! Poradzimy sobie!
- W takim razie sama cię znajdę. Za chwilę będę- odłączyła się. Moja mama znała mnóstwo sposobów na namierzenie mnie, i właśnie chciała to zrobić.

poniedziałek, 20 października 2014

Two Road rozdział 25.

Cześć! To ważne, więc przeczytajcie. Chciałabym was zaprosić na mojego nowego bloga. Jest o dziewczynie Julie i chłopaku, który zmarł, lecz jego duch szuka pomocy u jej progu. Bardzo mi na tym zależy, aby miał dużo wyświetleń, więc serdecznie zapraszam :)
(link do 5rozdziału)

 http://betweenworldss.blogspot.com/2014/10/5-wyznanie.html


Kate POV

Poczułam, jak nogi mi miękną. Stały się zwyczajną watą. Nie mogłam przez chwilę w to uwierzyć, to do mnie nie docierało. Stałam bez ruchu, a na mojej twarzy nie było żadnych emocji. Po mojej kamiennej minie przeleciała łza, a już za chwilę moje zaszklone oczy zaczęły łzawić coraz bardziej... i nawet nie wiem kiedy wybuchłam płaczem. Upadłam na kolana, szlochając, a następnie położyłam się na podłogę, turlając się, próbując jakoś w ten sposób ukoić ból. Nie udało się. Nie mogłam nawet wydusić z siebie pytania, co się z nim dzieje, ani co się stało, ponieważ z mojej buzi wydobył się głośny jęk. Dusiłam się łzami. Michael podniósł mnie, próbując uspokoić. Moje ciało było niczym flak. Chłopak chwycił mnie mocno za ramiona, potrząsając mną, abym na niego spojrzała i wysłuchała, ale nie byłam w stanie tego zrobić. Otarł słoną substancję z moich polików, i próbował przemówić mi do głowy.
- Musimy czym prędzej jechać do szpitala- przekrzyczał mnie. Był tak samo przerażony jak ja. Wziął mnie na ręcę (dobrze wiedział, że nie miałam siły samodzielnie iść) i pobiegliśmy do auta. Odpalając pojazd, gwałtownie odjechaliśmy.

W szpitalu czekał na nas James. Jego ręka była w bandażu, oraz dostrzegłam wielką śliwę na prawym oku. Oprócz tego mnóstwo zadrapań, siniaków. Ten widok doprowadził mnie do kolejnego ataku płaczu. Przytuliłam go mocno, i już wolałam nie myśleć jak wygląda Jason.
- Nic się nie stało- szepnął mi do ucha- Jason musi przeżyć. To moja wina. Moja cholerna wina. Ja powinienem tam leżeć, nie on.
- C.. Co z nim- wyłkałam, nadal dusząc się własnymi łzami. Czarnowłosy tylko pokręcił głową, odtrącając myśli.
Ujrzałam pielęgniarkę. Wstając na ostatnich siłach pobiegłam  w jej stronę.
- Przepraszam, szukam Jasona Mccanna- głos mi drżał- w której sali jest?
- W ósemce. Proszę tam nie wchodzić. Kim pani jest?- zapytała młoda kobieta.
- Jestem jego dziewczyną, czy z nim wszystko w porządku?- wyłkałam
- Cóż... Jego stan jest bardzo zły. Gdyby nie czarnowłosy chłopak, który tam siedzi- wskazała palcem na Jamesa- chłopak dawno by nie żył. Został wielokrotnie dźgnięty nożem, a później postrzelony. Przykro mi.
Po jej słowach po raz kolejny zebrało mi się na płacz. Zamknęłam oczy i głośno przełknęłam ślinę.
- Czy... Czy on będzie żyć?
- Proszę pani, tamten pan reanimował pana Mccanna, prędzej go przenosząc w inne miejsce. Do ran wdała się infekcja. Skaleczenia za późno zostały owinięte czymś, co hamowałoby wylew krwi. Chłopak godzinę temu został przywieziony. Nasi lekarze cały czas robią co w ich mocy, aby go obudzić. Serce pana Jasona przestało chwilowo pracować, i przez wiele minut próbowaliśmy przywrócić go do życia. Tym razem się udało. Następnym razem możemy nie mieć takiego szczęścia, bowiem chłopak nie ma tyle siły, aby zawalczyć o życie. Utrudniają mu to również infekcję, głębokie rany oraz mała ilość krwi w organizmie. Serce może w każdej chwili przestać pracować, a to dlatego że skaleczenia składano niedaleko tego organu. Proszę czekać w nadziei.
Podziękowałam, i oddaliłam się, usiadłam na krześle, chowając twarz w dłonie. Powstrzymywałam się od płaczu. Słyszałam pikanie sprzętów z sali numer osiem. Po jakimś czasie z tego pomieszczenia wybiegł lekarz. Jego strój był biały, i było widać na nim kropelki krwi. Ten widok mnie sparaliżował. Prosił kilka pielęgniarek o pomoc. Mówił coś, że "chłopak znowu nam odszedł". Nie wytrzymałam.
- Jason!!! Kochanie, proszę, wróć, nie zostawiaj mnie, nie zostawiaj!!!- krzyczałam na cały korytarz. Ksztusiłam się łzami, upadłam na podłogę, i poczułam jak zamykają mi się oczy. Zemdlałam.


Otwierając oczy, poczułam specyficzny lekarski zapach. gwałtownie wstałam, i rozglądnęłam się. Leżałam na łóżku lekarskim, a jakaś kobieta lekko się do mnie uśmiechnęła.
- Witam panno Kate, wie pani co się dzieje?
- Gdzie jest Jason- pytałam od razu
- Jason Mccann?
- tak, gdzie on jest, co się z nim dzieje!?
- Spokojnie. żyję.
- Spokojnie!? Niech pomoże go pani ratować, a nie, siedzi tu pani ze mną, pytając o moje cholerne zdrowie!
- Panno Kate- zaczeła, ale jej przerwałam
- Nie. Chce go zobaczyć.
- To nie jest możliwe- uciszyła mnie- Pan Mccann jest w trakcie ratunku...
 Natychmiast wstałam i wybiegłam z sali. gwałtownie otworzyłam drzwi od sali numer osiem. Ujrzałam mnóstwo pielęgniarek, dwóch lekarzy i Jasona na łóżku. Chłopak był strasznie blady, a jego rozcięcia na ciele przyprawiały mnie o ciarki. Jeden z facetów trzymał maszynę, którą próbował przywrócić blondyna do życia. Jedyne co słyszałam, to dźwięk pochodzący z monitora, do którego podłączony był siedemnastolatek. Linia wskazująca puls była prosta. Piszczący, jednolity, nie przerywający się odgłos przyprawił mnie o kolejną porcję płaczu. Podbiegłam do niego, Mocno go tuląc. Łzy ciekły mi po policzkach, spadając na jego usta. Pocałowałam go bardzo uczuciowo, głaskała po głowie, próbowałam wydusić z niego choć jedno słowo.
- Nie rób mi tego- szeptałam- wróć do mnie, przecież cię kocham, nie zostawiaj mnie!
- Przykro mi- usłyszałam z tyłu- robiliśmy wszystko, co w naszej mocy.
Dostałam ataku nerwicy. 
- Wam przykro? To nie wy właśnie tracicie miłość! To nie wy musicie to przeżywać! To nie wy musicie oglądać, jak wasza miłość ucieka wam do innego świata, to nie wy! Więc się kurwa zamknijcie, i go ratujcie!- łkałam, krzycząc ile wlezie, ale oni jedynie spuścili głowy w dół.
- Kochanie, błagam cię, otwórz te swoje śliczne oczka, i powiedz coś do mnie, wiem, że mnie słyszysz, wiem to. Wiem, że masz gdzieś tam siłę na powrót, zrób to dla mnie, proszę cię, nie możesz mnie zostawić- cicho szeptałam do niego. łapiąc go za rękę, chwilę popatrzyłam w jego zamknięte oczy, po czym odwróciłam się do lekarzy obserwujący całe zdarzenie.
- On żyję.
- Panno Kate...
- Niech pan lekarz łapię za te elektryczne cegły, czy co to jest, i niech go pan ratuję. ja wiem, ze on żyję, czuję to.
Westchnął. Wykonał moje polecenie. Nie udało się.
- jeszcze raz- rozkazałam
Nie udało się
- jeszcze raz
Również się nie udało. Podeszłam do Jasona, całując go w nos, łapiąc go za rękę.
- Ostatni raz, proszę.
Wykonawszy mój rozkaz, usłyszałam puls. z monitoru wydobywał się powolny, przerywający się dźwięk. Serce prawie wyskoczyło mi z ciała. Udało się!
- Pielęgniarki natychmiast pobiegły po kartę zdrowia. Wszyscy wykonali swoją dalszą pracę, Wygoniono mnie z sali.
- To jest cud- powiedział facet, kiedy skończył robić badania- Panie James, szkoda że nie był pan światkiem tego wzruszającego zdarzenia. ta młoda panna uratowała go, przywróciła do życia!
Czarnowłosy popatrzył na mnie, jakbym miała co najmniej pięć głów.

poniedziałek, 13 października 2014

Two Roads rozdział 24.

Dziękuję że czytanie <3 Proszę, zostawcie komentarz, to serio motywuję.

Jason POV

- Powiedz mi- nalegała Kate, ale ja na prawdę nie chciałem jej martwić.
- Nikt ważny. Po prostu uciekinier z więzienia- narzuciłem obojętnie
- Chcę się dowiedzieć, czy to prawda. Zadzwoń do Jamesa, może on coś wie- wywracając oczami, leniwie wyciągnąłem komórkę, wybierając numer chłopaka. Odebrał błyskawicznie.
- Czytasz mi w myślach- rzucił nerwowo- uciekaj z domu!
- Co się stało?- spytałem niepewny tego, co przed chwilą usłyszałem
- Uciekaj z domu kurwa! Zabieraj wszystkie cenne rzeczy, i idź do cholery gdziekolwiek. Nie kieruj się na wschód.
- O co chodzi?- krzyknąłem rozdrażniony, wstając.
- Frank- po tych słowach się rozłączył. Moje oczy się rozszerzyły. Czyli jednak to była prawda.

Gwałtownie chwyciłem dziewczynę za rękę, ciągnąc ją do mojego pokoju. Wyciągnąłem torbę, w którą wrzuciłem moje ubrania, laptopa, i sprzęt namierzający. Następnie chwyciłem kolejną z toreb, udając się do mojej pracowni w piwnicy. Szybkim ruchem zabezpieczałem bomby, które leżały na półkach, przyszykowane dla klientów, pakując je. Wyciągnąłem ze skrytki dwa pistolety, i wziąłem zapasowe naboje. Chwyciłem za rzeczy Kate, które szwędały się po całym domu. Dziewczyna zadawała miliony pytań, jednak nie miałem czasu odpowiedzieć. Zapakowałem nabytki do bagażnika, wsadziłem Kate do samochodu, i gwałtownie odjechałem.

- Co się dzieje!?- krzyknęła blondynka, kiedy byliśmy wystarczająco daleko od domu.
- Miałaś rację. Przepraszam- głos mi drżał. facet wybrał najgorszy moment-moment, w którym byłem szczęśliwy.
- Co!? Czyli ten facet serio cię ściga? Jak to? Przecież jakąś godzinę temu mnie wyśmiałeś!- oburzyła się
- Kochanie, zamknij się proszę, myślę co z tobą zrobić- uciszyłem ją. Wykonała moje polecenie, zdenerwowana.
- jak to co, odwieź mnie- zasugerowała nerwowo. Spojrzałem na nią jakby miała osiem głów. Ona kompletnie nie myśli!- Jesteś głupia czy taką udajesz!? Przecież nie mogę cię zostawić samą! On cię namierzy, a to byłby  dla mnie cios prosto w serce.
Dalej jechaliśmy w ciszy.

Dostałem sms'a.

Od; James

Do Michael'a, natychmiast.

Po jakimś czasie dojechaliśmy na ustalone miejsce. Przywitano nas już w samym wejściu.
- Nareszcie jesteście! Cali? Żadnych niespodzianek po drodze?- pytał nas facet,
- Cześć stary. Spokojnie, jesteśmy w jednym kawałku- zaśmiałem się
- Nareszcie mam szansę cię poznać- spojrzał na dziewczynę- Ty jesteś Kate, prawda?
- Tak, dzień dobry...- odpowiedziała niepewnie. Zaczęliśmy się wszyscy śmiać
- Mam dopiero dwadzieścia jeden lat! Mów mi po imieniu- złożył na jej dłoni pocałunek- Michael.
- Dobra, wchodźmy do środka- zasugerował James.


Kate POV

Nie wiedziałam gdzie jesteśmy. Bałam się o Jasona. Rozsiedliśmy się wszyscy na kanapie, ale oni natychmiast zaczęli planować co robić z Frankiem. Za pozwoleniem chłopaków, przeszłam się po domu. Ten facet miał strasznie dużo kwiatów. Usłyszałam moje imię.

- Słucham?- zeszłam na dół, siadając koło mojego chłopaka, przytulając jego rękę.
- W jakich godzinach pracuję twoja mama?- zapytali
- Um... W sumie od rana do wieczora, a co?
- Będziemy musieli coś z wami zrobić- Odezwał się Jason. Od razu zaprzeczyłam.
- Wara od mojej mamy. Nie może się o niczym dowiedzieć!
- Chodź na słówko- pociągnął mnie blondyn. Wyszliśmy na zewnątrz.

- Dlaczego kurwa mi to utrudniasz?- zapytał, rozdrażniony.
- Ale co? Nie chcę, żeby moja mama dowiedziała się, że ściga cię jakiś psychopata. Zabroniłaby mi się z tobą spotykać.
- Nie chcę cię stracić- od razu zmienił temat, zamykając oczy w cichym bólu. Spuścił głowę na dół.
Chwilę pomyślałam, jak zareagować.
- Ja ciebie też nie chcę..
- Jak czegoś nie wymyślę, to znowu zostaniemy rozdzieleni. Będziesz musiała jechać do Atlanty.
- Co? Nie zostawię cię!- wykrzyknęłam, rzucając mu się na szyję. Otulił mnie mocno w pasie.
- tak byłoby najbezpieczniej.
- Nie obchodzi mnie to, drugi raz nie mogłabym tu przyjechać... Wszystko się sypie, dlaczego akurat nam nie może Bóg dać spokoju?
- Ponieważ moje całe życie toczy się w takich sprawach- odpowiedział, ukrywając smutek- Jesteśmy dwie i pół godziny od mojego domu. Zostaniesz tu na kilka dni, dobrze? On nie będzie na razie miał czego tu szukać, a z Michaelem i jego ludźmi będziesz bezpieczna.


Jason POV

- A co z tobą?- nie ulegała
- Spokojnie. Ten facet jest naszą dobrą ręką od wieków. James załatwił z nim parę spraw, i kilku ludzi z jego gangu. Nie masz się czego obawiać, Frank nie ma szans... No chyba że również ma plan, co nie jest wykluczone.
- A jaki on by mógł mieć plan? Przecież dopiero uciekł z więzienia! Nic nie mógłby załatwić w tak krótkim czasie, prawda?- spytała Kate. Chciała wiedzieć jak najwięcej. Zacząłem się śmiać.
- Ten facet ma kontakty na wszystkich kontynentach. Alibi, broń czy też ludzi może załatwić w mgnieniu oka. Zapewne ma już ustaloną grupę chłopaków, którzy planują szczegóły ataku.  Nie możemy czekać.

Obejmując dziewczynę ramieniem, przysunąłem ją bliżej do siebie. Wtuliła głowę w zagłębienie mojego ramienia. Wyciągawszy papierosa, odpaliłem go i wziąłem dwa głębokie wdechnięcia, trzymając chwilę substancję w płucach, a później powoli wypuściłem. Nastolatka obserwowała moje ruchy z fascynacją.
- Dasz mi spróbować?- zapytała. Nie zwróciłem na nią uwagi, nie pozwolę jej palić.
- Jason-zaczęła- dasz mi spróbować?
Nie odpowiedziałem. Wziąłem kolejnego bucha, powoli go wypuszczając.
- Jaso...
Rzuciłem papierosa na ziemię, dokładnie go zdeptując.
- Nie.- powiedziałem stanowczo.

Wchodząc do środka, od razu napadły mnie propozycję chłopaków o ataku.
- Spokojnie, usiądźmy i przemyślmy wszystko na spokojnie- zasugerowałem.

Godzina dwudziesta trzecia piędziesiąt. Dyskutowaliśmy bardzo długi czas. Kate już dawno poszła spać. Ustaliliśmy, ze jutro ich namierzymy. Wiedząc, gdzie dokładnie się znajdują, będziemy wiedzieć, ile czasu nam zostało. Dziesiątka ludzi plus ja i James to dobra kompozycja. Obmyśleliśmy, że trójka ludzi pojedzie jutro w miejsce, gdzie znajduje się Frank, Znaczy w pobliżu, i obserwować jego postępowania. Za dwa dni, będziemy w pełni przyszykowani. Dwójka kolejnych mężczyzn pojedzie na miejsce. Michael ma niedaleko magazyn, w którym moglibyśmy się zagospodarować na czas pobytu. Wszystko jest ustalone.


Kate POV

Obudziłam się następnego ranka, jednak chłopcy nadal rozmawiali. Namierzali Franka w komputerze. Słyszałam pochwały ze strony ich gangu, typu "grzeczni chłopcy są w pułapce". Gdy wyszłam z łazienki, Jasona z Jamesem już nie było.
- Pojechali po parę niezbędnych rzeczy- uspokajał mnie chłopak
- Dobrze, um, mam nadzieje, że Jasonowi nic się nie stanie
- Nic a nic! Gwarantuję ci to. Dobrze, jesteś może głodna? Robię świetne naleśniki- zaśmiał się- miałabyś może ochotę na nie?
- Tak, poproszę- zgodziłam się.
Po zjedzeniu smacznego posiłku,  Michael dostał telefon. Dyskutował przez chwilę.

- Coś się stało?- spytałam
- Nie. Po prostu chłopaki poinformowali mnie, że już tu nie wrócą. Postanowili od razu ruszyć na "wojnę".
- Och... Ale są gotowi?- pytałam bez zastanowienia
- oczywiście- zaśmiał się- chodź, usiądziemy na kanapie, bo widzę że jesteś zestresowana

- A więc... Jak ci się żyję z naszym chłopakiem?- zadał pierwszy pytanie, rozsiadając się.
- Jest okay. Kilka dni temu przyjechałam do Kanady, i chcieliśmy spędzić ten czas jak najlepiej. Widocznie zawsze ktoś musi nam przerywać- parsknęłam zdenerwowana, na samą myśl o tym psychopacie.
- Nie jesteś z Kanady?
- Nie
- Skąd przyjechałaś?- jego twarz była zdziwiona
- Z Atlanty- oczy Michaela od razu się powiększyły
- Ale... Ale to kilka tysięcy kilometrów! Przepraszam że to powiem, ale zwykle związki na odległość nie wypalają.
Przemyślałam chwilę jego słowa. Miał rację, jednak nie chciałam tego okazywać. 
- Jakoś sobie poradzimy.
- Wiesz że młody ciągle o tobie gada? Odkąd pojechałaś do domu, przy każdym naszym spotkaniu opowiadał o tobie- zarumieniłam się
- A co mówił?
- Że w życiu nie poznał tak poukładanej dziewczyny, jak ty. Nie mogę wszystkiego powiedzieć, bo czułabyś się skrępowana- zaczął się śmiać. Mogłam się domyślić, co Jason mu naopowiadał.
- Nie ważne- odpowiedziałam szybko.


Następny dzień. Chłopcy powinni szykować się do ataku. Jest godzina dwudziesta pierwsza. O dwudziestej drugiej planowany jest napad. Siedziałam zestresowana w ciszy, chciałam usłyszeć jego głos, jednak nie mogłam. Mimo pocieszeń dwudziestolatka, moje myśli błagały, aby mojemu chłopakowi nic się nie stało. Chciała, aby już wrócił, aby było już po wszystkim. Na zegarze wybiła prawie północ. Michael wbiegł do pokoju z wymalowanym przerażeniem. Coś poszło nie tak.
- Kate, Jason umiera.

środa, 1 października 2014

Two Roads rozdział 23.


Jason POV

Leżeliśmy, wsłuchując się w cichą muzykę dochodzącą z głośników. Bawiłem się naszymi splątanymi palcami. Kate cały czas trzymała się za brzuch, zamyślona. Położyłem dłoń na jej podbrzuszu, lekko głaszcząc, i głęboko patrząc się w jej oczy.
- Przyjemne uczucie, co nie?- zapytałem, troskliwie się uśmiechając
- Bardzo- odpowiedziała- nie wiedziałam, że to aż takie cudowne. Czułam takie motylki...
- Ale to jeszcze nie wszystko! Jeżeli dla ciebie to jest wystarczająco cudowne, to nie wiem jak zareagujesz, gdy serio pójdziemy do łóżka- uśmiechnąłem się łobuzersko, a w zamian dostałem cios w klatkę piersiową.
Nagle zadzwonił telefon. Dziewczyna spojrzała na ekran, a jej przyjemny wyraz twarzy zbladł.
- To mama- powiedziała leniwie. Po chwili rozmowy odłączyła się, i oznajmiła, że musi wracać.
- Jak to?- spytałem- nie zostaniesz na noc?
- Chciałabym, ale nie mogę. Przepraszam- pocałowała mnie w nos, i wstała.
- Twoja mama zawsze musi psuć takie piękne chwile!?- krzyknąłem rozdrażniony, na co Kate się zaśmiała
- Niestety- nadal chichocząc, ubrała się. Chwyciłem ją za biodra, i gwałtownie przysunąłem do siebie, całując. Dziewczyna złapała moją szyję, przysuwając głowę bliżej. W ostatniej chwili oderwaliśmy się od siebie, bo jeszcze chwila i przerodziłoby się to w coś więcej. Odprowadziłem ją do drzwi, ale w progu ostatni raz ją zaczepiłem.
- Ale jutro jesteś u mnie, okej?- zapytałem stanowczo
- pojutrze- próbowała negocjować
- za jeden i pół dnia- drażniłem się z nią
- Ugh, to w takim razie do za "jeden i pół dnia"- zaczęła się śmiać, całując mnie w usta, i wychodząc.

Postanowiłem zadzwonić do Jamesa. Siadając na wygodnej sofie, wyciągnąłem telefon i wbijając dziewięć cyfr, które znam na pamięć, czekałem na moment, w którym odbierze.

- Hej stary
- Cześć- przywitałem się- gdzie jesteś?
- Załatwiam robotę- oznajmił- Kate już przyjechała?
- tak, ale musiała iść.
- Serio?- parsknął śmiechem- chyba czegoś innego się spodziewałeś, co?
- Ważne że jest. Na noc zostanie za "półtora" dnia- zacząłem się śmiać- skończyłeś czy mam czekać na ciebie?
- W zasadzie, to już skończyłem. Zaraz wpadnę
- dobra, czekam- odłączyłem się.

Napawając się ciszą, przetrawiałem w głowie słowo "praca". Ostatnio zaniedbałem moje obowiązki, i muszę czym prędzej zabrać się za robotę. Wstałem, i zszedłem do piwnicy, która służyła mi za pracownię.

Rozejrzałem się dookoła, widząc same podpisane pudła, narzędzia, niedokończone konstrukcję, i papiery. Podchodząc do jednego z kartonów, przeczytałem napis, który był napisany czarnym flamastrem na środku. "Frank". Z tym imieniem mam złe wspomnienia. Na sam widok tej nazwy, dostałem ciarek, i narosła we mnie złość.
Frank jest krajowym bandziorem. Raczej był. Pamiętam, gdy miałem czternaście lat, i zaczynałem rozwijać mój biznes. James przybiegł do mnie uradowany wiadomością, którą dostał. Frank chciał zamówić u mnie bombę. Świetny, tajny, nieprzewidywalny krajowy gangster chciał coś ode mnie. Był dla mnie wzorem. Starałem się jak nikt, chciałem, aby ta bomba była wyjątkowa. I taka była. Posiadała przeróżne kombinację, mnóstwo zabezpieczeń, dokładny czasomierz, stabilny pilot do sterowania wybuchem urządzenia, i wiele innych.
Ten facet jest jest grubo po trzydziestce, ma około czterdzieści parę lat. Muskularny, ozdobiony tatuażami i zarostem mężczyzna, który kondycje ma lepszą niż większość dzieciaków. O tym biznesie wie dosłownie wszystko. Trzy lata temu, podczas całego zdarzenia, byłem nim zafascynowany. Wręczając mu moje dzieło, polecałem się na przyszłość. Facet był surowy, jak zwykle, i to mnie w nim imponowało. Potrafił zachować powagę sytuacji, nawet podczas żartów. Kilka dni później, dowiedziałem się szokującej rzeczy: Frank mnie wykorzystał. Nie byłem wtedy w domu przez ten czas, ale kiedy postanowiłem odwiedzić mój dom, zszokowało mnie. Cała moja pracownia została obrabowana. Dowiedziałem się również, przez kogo. Nie podejrzewałem go, jednak kiedy był wystarczająco daleko, przyznał się ze śmiechem, że kiedy się spotkaliśmy, ukradł mi kluczę do domu. Byłem wściekły. W dodatku planował wielki atak na moich ludzi. Przegięcie. Nie zamierzałem odpuścić. Miałem plan.
Poinformowałem moich pracowników, aby pojechali na miejsce, w które miał dojść wypadek, i udawali, że nic nie wiedzą. Wraz z Jamesem dołączyliśmy do nich, przygotowani, czekając na atak. Tej nocy jego ludzie byli zdziwieni, lecz on najbardziej. Toczyła się ostra "wojna" miedzy naszą dwójką. Mimo że jest większy, silniejszy i starszy, nie zabił mnie. Wiedział, że zbyt dużo by tym ryzykował, a jednak próbował. Ostatecznie powaliłem go na ziemie, i trzymając spluwę przy jego skroni, obserwowałem jego każdy ruch podczas gdy James wraz z chłopakami zabierali niezbędne rzeczy, które należały do mnie. Okradłem go również z jego własnych skarbów. Jego dziewczyna próbowała go bronić, nie kochała go, nie lubiła, tak samo jak on jej, jednak próbowała. Frank uważał, że ta laska jest nieźle wkurwiająca. Traktował ją jak szmatę. Nie wiedziałem nawet, kiedy wyciągnął pistolet i kiedy wymierzał go w moją stronę, w ostatniej chwili wykręciłem mu rękę kierując kulę w stronę jego dziewczyny. Zabiliśmy ją. Mimo wszystkich złych chwil, załamał się. Później zgarnęła go policja. Siedzi na dożywocie, jednak groził, że ucieknie z pudła, i wtedy się zemści. Słyszałem, że udało mu się kilka razy wybrnąć, ale nie na długo. Jednak informację twierdzą, że zmierzał w moją stronę.

James nie przyszedł. trudno, przecież zawsze się spóźnia, a ja byłem śpiący. Wziąłem szybki prysznic i położyłem się spać.

Obudził mnie telefon. To Kate.

- Co kochanie- powiedziałem ochryple, ziewając.
- Spójrz w internet!!- krzyknęła, przerażona
- Co się stało? Znowu coś o mnie?-spytałem
- Tak! Boże Jason, jakiś facet planuje na ciebie zamach!
- Co?- spytałem, chcąc się dowiedzieć, czy dobrze zrozumiałem
- Zaraz u ciebie będę
- Kate, jest 6:00- stwierdziłem
- Nie obchodzi mnie to- odłączyła się.

W sumie ta wiadomość mnie mocno zaniepokoiła, chociaż wiem, że w internecie krąży miliony takich plotek. Nie wiem dlaczego, ale nie przejął bym się aż tak, gdyby nie powiedziała tego Kate.
Usłyszałem nerwowe pukanie do drzwi. Ledwo co otworzyłem, a dziewczyna rzuciła mi się w ramiona. Pocałowałem ją, zamykając drzwi, a ona pociągnęła mnie w stronę mojego pokoju.

- Patrz- dotknęła parę razy ekran komórki, i pokazała mi artykuł o całej tej sprawie. Przeczytałem, i zacząłem się śmiać.
- To cię tak śmieszy!?- krzyknęła oburzona
- tak- stwierdziłem, nadal się śmiejąc. Dziewczyna popatrzyła na mnie dziwnie, próbując rozszyfrować moje zachowanie.
- Poczekaj tu- wstałem, wyciągając laptopa
- Ale...
- Czekaj- przerwałem jej

Włączając urządzenie, usadziłem się wygodnie koło dziewczyny, a ona bacznie obserwowała każde oddziaływanie komputera. Wpisałem w wyszukiwarkę "Jason Mccann". Ukazały się różne strony plotkarskie, wypowiadające się na mój temat, informacje o mnie itd.
Kliknąłem byle jaki link.

"Jason Mccann złapany za zabójstwo!"

Oczy Kate gwałtownie się otworzyły, a ja przytulając ją, zachichotałem.
- Nigdy nie złapali mnie za zabójstwo. Nigdy też nie zrobiłem tego specjalnie, bez konieczności.

"Jason Mccann porywa dziewczynę!"

Czytając te zdanie, uśmiechnąłem się. Chodziło tu o Kate, jednak nikt nie wiedział, że to stało się na prawdę.
- To o mnie, tak?- uśmiechnęła się
- mhm- potwierdziłem, całując ją

"Jason Mccann wchodzi do nowego gangu!"
"Jason Mccann planuję napad na "California States"!"
" W rękach policji- czyli kilka słów o Jasonie Mccannie"
" Jason Mccann w rękach policji! Wymierzą dzieciakowi odpowiednią karę"

- Już rozumiesz?- zapytałem- Takich plotek jest tysiące, jednak żadne się nie sprawdziły.
- Nie możliwe! Jason, daj mi laptopa- wyrywając mi, wpisała swoje znalezione wcześniej informację.

"Krajowy gangster Frank, uciekł z więzienia! Czy niebezpieczny mężczyzna szykuję napad na Jasona Mccanna?

Trzy dni temu [data] krajowy gangster skazany na dożywocie zwany Frank (44l.), uciekł z więzienia! Mężczyzna po raz kolejny przyczynił się do tego czynu. Ostatnimi razy, tak jak podają świadkowie, kierował się w stronę Jasona Mccanna (17l.)
Jak wszyscy wiedzą, przed wejściem za kratki Frank groził Mccann'owi, że zemści się na nim z powodu śmierci jego ukochanej. Sprawa dotycząca zabicia kobiety nie wyjaśniła się. Jason twierdzi, że Frank kierował w niego pistolet, a on w geście samoobrony uniknął wypadku, przez co Frank strzelił w swoją dziewczynę. Czy tym razem niebezpieczny gangster znowu zacznie poszukiwania Mccann'a? Obawiamy się, że tak, ponieważ krążą plotki, że widziano czterdziesto cztero latka kierującego się w stronę Kanady."

- Znasz tego całego Franka?- zapytała.
Zamarłem. ten artykuł brzmiał dość przekonująco, ale postanowiłem sam to sprawdzić.
- Znam, nie chce o nim rozmawiać.

poniedziałek, 22 września 2014

Two Roads rozdział 22.

zapraszam na mojego nowego bloga [link]  http://betweenworldss.blogspot.com/2014/09/1-kim-jestes.html Jest o pewnej dziewczynie, i chłopaku, który okazuje się kimś więcej, niż człowiekiem. Zachęcam do komentowania, zrobiłam opcję komentowania anonimowo, więc tym bardziej mile widziane komentarze <3

Kate POV

Mama powiadomiła mnie, że jutro wyjeżdżamy. Ucieszona wyciągnęłam dużą walizkę, do której wpakowałam wszystkie zbędne rzeczy potrzebne do normalnego funkcjonowania. Godzina, dwie, byłyśmy gotowe do wyjazdu. Postanowiłam spędzić ten dzień z Carą, która była zawiedziona faktem, że znowu ją zostawiam.


*następny dzień*
To już dziś! Jest rano, godzina 9:50. Moja mama wciąż mnie pospieszała, bo samolot, na który nas pokierowano zwykle się nie spóźnia, a my możemy nie zdążyć. Po jakimś czasie, spojrzałyśmy na godzinę, i praktycznie wybiegłyśmy z domu, wzywając taksówkę.

- Na lotnisko, poproszę- mówiła pospiesznie kobieta do starszego faceta za kierownicą.

Siedziałam w samolocie, obserwując ludzi, którzy kiwają swoim bliskim siedzącym w samolocie. Pasażerowie przygotowywali się do startu. Trochę się obawiałam, bo nigdy nie lubiłam latać takimi maszynami, niestety to było niezbędne. Samolot był prywatny, jednak ludzie są przypadkowi. Dziwne.
- Witam. Nazywam się John Steven i jestem dzisiejszym pilotem. Stewardessy z chęcią pomogą państwu odpowiednio ustabilnić miejsca, oraz przygotować na ewentualne sytuację. W razie pytań proszę również zwracać się do tych ślicznych pań. Dziękuję, i miłej podróży! - głos mężczyzny w około średnim wieku zabrzmiał z głośników- Proszę zapiąć pasy, startujemy.
Po chwili usłyszałam włączające się silniki, oraz gwałtowny ruch. Ruszamy. 

Minęło kilka godzin, a ja wpatrując się w chmury, nad którymi lecieliśmy, myślałam nad tą chwilą, kiedy spotkam Jasona. Tęskniłam za nim, chciałam go już przytulić. Nagle poczułam mocne szturchanie krzesła. Cały samolot zaczął się trząść, niczym trzęsienie ziemi, no ale przecież byliśmy nad tą powierzchnią. Stewardessy uspokajały ludzi, którzy dostawali ataków histerii. Głos pilota znowu zabrzmiał w głośnikach:
- Proszę zachować spokój! Mamy małe problemy techniczne. To zwykłe turbulencje. Nie ma się czego bać, zaraz wszystko wróci do normy.
W prawdzie mówiąc jego głos wcale mnie nie uspokoił, wręcz przeciwnie. Dla własnego odpoczynku psychicznego postanowiłam zaufać facetowi, i zgodnie z jego zapewnieniami, uważałam że to tylko zwykłe turbulencję. Ale przecież chyba każdy oglądał filmy katastroficzne, zawsze tak mówią, a kończy się to śmiercią!
Odciągając te myśli, odblokowałam ekran komórki, przeglądając aplikację.
- Przepraszam, ale w czasie lotu nie wolno używać sprzętów elektronicznych- odezwała się jakaś pani. W zasadzie to dziewczyna. Miała na sobie spódniczkę w kolorze morskiej piany, koszulę w tym samym odcieniu i marynatkę bez rękawów w czerwono-granatowe paski. Posiadała na głowie również małą czapeczkę, przypominającą papierowy statek.
- Och, przepraszam- parsknęłam- już chowam.
Trzęsienie minęło. Wszystko już chyba było w porządku. Moja mama cały czas spała. W mgnieniu oka znaleźliśmy się na miejscu. Obudziwszy moją rodzicielkę, zabrałyśmy nasz bagaż, i wysiadłyśmy. Czekała na nas taksówka. Zawiozła nas do specjalnego apartamentu należącego do firmy, w której pracowała mama. Dostałyśmy pokój na trzecim piętrze. Co za pech.
 
Po rozgoszczeniu się, natychmiast zadzwoniłam do mojego chłopaka informując go, że już jestem i że ma po mnie przyjechać na przystanek.

Czekałam, i czekałam, a jego czarnego samochodu nadal nie widziałam. Postanowiłam się przejść w stronę, z której miał nadjechać. Doszłam do miejsca, w którym kończyła się droga, i zaczynała piaszczysta ścieżka. Za mną znajdował się gęsty las. Przestraszyłam się dźwięku pędzącego samochodu, i patrząc w górę ujrzałam zatrzymujące się audi, a z niego wysiadającego Jasona. Podbiegłam do niego, rzucając się mu w ramiona, a on natomiast mocno otulił mnie w talii, podniósł do góry i kręciliśmy się w kółko.
- Tęskniłem!- krzyknął ucieszony
- Ja też, boże, stęskniłam się!- chłopak upuścił mnie na ziemię, i mocno przytulił. Podniosłam głowę do góry, i dałam mu słodkiego całusa. Chłopak pogłębił pocałunek, dodając język. Łapiąc go za policzki, przybliżyłam jego twarz do siebie, nie mogąc wyżej stanąć na palcach. Jason łobuzersko się zaśmiał i chwyciwszy mnie za tyłek, podniósł do góry tak, abym oplotła wokół niego nogi.
- Jedźmy już do domu, bo zaraz się tu coś wydarzy- powiedział blondyn, ukazując szereg swoich białych zębów. Wywróciłam oczami, wsiadając do auta.
- Okej, opowiedz mi, jak minęła ci podróż- zaczął.
- Dobrze, były turbulencje w samolocie, ale to nic takiego- machnęłam ręką w geście olania tej sprawy, i zrobiłam dumną minę aby pokazać, że to nic takiego dla mnie, jednak w tamtym momencie prawie sikałam ze strachu.
- Jasne- parsknął
- Czyżbyś we mnie zwątpił?- zaczęłam się z nim drażnić
- Nie, oczywiście że nie, nie śmiał bym- jego każde słowo przesiąkał sarkazm. Oboje się zaśmialiśmy.

Dojeżdżając do domu Jasona, złapałam go za rękę, jednak jego mina zdradzała coś tajemniczego.
- Coś się stało?- zapytałam. Siedemnastolatek stanął za mną, łapiąc mnie od tyłu za biodra, zatapiając swoją twarz w moje włosy.
- Zobaczysz- odpowiedział pociągająco- chodź, spodoba ci się. Teraz się będziesz dobrze czuć.
Weszłam do środka. Moim oczom ukazało się piękne wnętrze. Na początku ciągnął się jak zwykle długi, wąski korytarz, który wcześniej bym w kolorach ciemnych, natomiast teraz był to krwisto czerwony. Podłoga była z pięknego, ciemno brązowego, śliskiego drewna. Kręte schody były pięknie ozdobione. Jego pokój znajdujący się na dole wyglądał niebywale. Czarne ściany zastąpił piękny, ciemny fiolet, idealnie łączący się z również ciemnym drewnem jako podłoga. Wszystko było idealne.
- Wow- wydukałam z siebie, nie mogąc wyjść z podziwu- tu jest tak... pięknie!
- Podoba ci się?- chłopak był uszczęśliwiony- starałem się dobrać kolory, w których czułabyś się dobrze...
- Jest idealnie- stwierdziłam- zobaczysz, twój nastrój w takim cudownym miejscu nie będzie już negatywny!- zachichotałam
- Tylko, jeżeli ty będziesz- uniósł kciukiem mój podbródek, całując mnie z ogromnym uczuciem. Cały czas pogłębialiśmy pocałunek. Zrobiliśmy kilka kroczków w tył, nadal się całując. Jason jednym ruchem biodra popchnął drzwi w celu otworzenia ich, i rzucił nas na łóżko. Kładąc się nade mną, przejeżdżał rękoma z pożądaniem wzdłuż mojego ciała. Chwyciwszy go za ramiona, przyciągnęłam go do siebie bliżej. Nastolatek ssał moją szyję, robiąc malinkę, tymczasem ja powstrzymywałam się od głośnego jękania.
- Nie ma nikogo w domu, nie powstrzymuj się, chce się usłyszeć- powiedział, jednak nie posłuchałam się go. Nagle poczułam, jak wcisnął kolano miedzy moje nogi, trochę nim bujając na wszystkie strony, tak aby ocierało się o moje krocze. Wtedy z mojej buzi wydobyły się głośne jęki. Chłopak przyssał się mocniej. Czułam się jak w niebie. Jego usta wygięły się w łuk, łobuzersko się uśmiechając.


Jason POV

Chciałem, aby czuła się dobrze, i w prawdzie mówiąc sam był to uczynił, ale wtedy cały dom byłby zapełniony naszymi jękami. Włożyłem dłonie pod jej bluzkę, i bawiłem się zapinką od stanika. Dziewczyna była tak podniecona, że nie kontrolowała siebie, chociaż wiedziała, czym to się może skończyć. Kate jest rozsądną dziewczyną, wie co robi, ale najwidoczniej brakowało jej mnie. Z mojej twarzy nie schodził szeroki uśmiech, który powiększał się przy każdym jej jęknięciu. Usadziłem się tak, że leżałem na dziewczynie, będąc między jej nogami. Pragnąłem jej, ale nie mogę tego zrobić.
- Jason...- zaczęła łkać, prosząc mnie o to, o czym oboje myśleliśmy
- Nie, Kate... Nie.
- Proszę
- Kate- prosiłem, .żeby się hamowała, bo w końcu nie wytrzymam.
- Dlaczego mi to robisz?- gwałtownie wstając, krzyknęła do mnie zdenerwowana. Byłem zaskoczony jej nagłą zmianą nastroju.
- Ale co!?
- To wszystko!- odkrzyknęła- dobrze wiesz, do czego takie zachowanie doprowadzi, ale i tak to robisz! Jeżeli nie chcesz tego ze mną robić, to po prostu powiedz, ale mnie nie wykorzystuj!- jej mina nabrała smutku i zdenerwowania. Gwałtownie jej przerywając, złożyłem na jej usta długi, namiętny pocałunek, doprowadzając do tego, że na siłę znów ją położyłem.
- Zamknij się, bo chyba z podniecenia nie wiesz co gadasz- stwierdziłem- kocham cię, i cholernie chce to zrobić! Ale nie mogę, bo ten pieprzony czas leci za krótko, i ten pieprzony wiek określa, że jesteś za młoda!- wykrzyczałem
- Nie jestem za młoda, okej, może nie jestem wiekowo gotowa, ale psychicznie tak!
- Zawsze każdy tak mówi, Kate- powiedziałem- a później żałują.
Dziewczyna znowu usiadła, zamyślona, z nie do wierzeniem.
- Sugerujesz, ze będę żałować tego, że się z tobą prześpię?- zapytała, nadal nie dowierzając
- Nie, to znaczy... Będziesz z pewnością żałować tego, ze nastąpiło takie coś w tak młodym wieku.
- Nie, obiecuję, ze nie.- zapewniła mnie.
Pomyślałem chwilę nad jej słowami. Zbliżał się wieczór. Za oknami robiło się ciemno. Patrząc specyficznie na Kate, miałem pomysł.
- Idź się wykąp, ta podróż z pewnością cię zmęczyła, a ja mam nową wannę z masażem. Zrelaksuj się, muszę coś zrobić- tajemniczy uśmiech nie schodził mi z ust
- Ale co?- zapytała
- Nic, idź już- dając jej moją najmniejszą bluzkę, która i tak była na nią o wiele za duża, poszła wykonać moje polecenie. Przetarłem twarz, i próbowałem utworzyć romantyczną atmosferę. Włączyłem cicho muzykę, wyciągnąłem dużo poduszek, i przebierając się w jedynie dresy, po cichu wszedłem jej do łazienki. Nie usłyszała mnie. Leżała w wannie zapełnionej wodą i pianą, zasypiając. Musiała być wykończona.  uklęknąłem przy wannie, i przypatrywałem się jej zamkniętym oczom. Podziwiałem jej nagie ciało, przykryte grubą warstwą mydlanej substancji. Delikatnie dotknąłem ją w jej mokry brzuch, a ona dostając ciarek prawie się utopiła ze strachu.
- Boże!- wykrzyknęła- ale mnie wystraszyłeś!
- Spokojnie- zachichotałem, patrząc na jej piersi. Szesnastolatka zorientowała się, że leży nago, dlatego natychmiast uporczywie próbowała zakryć się rękoma.
- Nie zakrywaj się, jesteś piękna. Po za tym chcesz się ze mną przespać, a takie rzeczy to bez ubrań, kotku- zamruczałem delikatnie w jej ucho. Powiedziała coś niezrozumianego pod nosem, a ja- pozwalając sobie na więcej- chwyciłem powolnymi ruchami za ręce, ukazując mi jej ciało. Podniosłem się lekko do góry, aby mieć do niej lepszy dostęp. Przy okazji byłem cały mokry. Wyciągnąłem ją z wanny, spuszczając wodę, i pomagałem się wytrzeć. Chwyciwszy ręcznik, ocierałem ją po ramionach, brzuchu, piersiach- na co się zarumieniła- i nogach.
-W miejscach poniżej też mogę?- zaśmiałem się pociągająco, a ona oblała się rumieńcem
- Nie- stwierdziła zawstydzona, robiąc to sama. Zaniosłem ją do pokoju, rzucając na łóżko. Dziewczyna przykryła się ręcznikiem. leżałem nad nią, patrząc się prosto w oczy, z figlanym uśmieszkiem. Dotykałem jej ud, wzrokiem prosząc o dostęp, ale ona była zbyt zagubiona i zawstydzona.
- Kochanie- zacząłem- rozłóż nogi- chciałem, żeby to zabrzmiało jak najbardziej naturalnie, jednak to się nie udało- proszę...- łkałem
- Co ci się nagle stało?- spytała
- Ty się stałaś- wsuwałem coraz niżej moją dłoń, tak, aby dotknąć jej części intymnej. Kate zamknęła oczy z przyjemności, ale i z obawy.
- Będzie okej, pokochasz to- zapewniałem ją cicho.
Przybliżyłem twarz w to miejsce, ostatni raz patrząc, czy jej to odpowiada. Uznając uśmiech za tak, delikatnie przyssałem się do niej. Nastolatka gwałtownie zaczerpnęła powietrza, łapiąc mnie za rękę, głośno jęcząc. Nie spodziewała się takiej przyjemności. Ruszałem ustami bardziej intensywniej, wylizując jej soki, i przy okazji drażniąc językiem jej strefę prywatną. Wyginała się na wszystkie sposoby, krzyczała tak głośno, jak potrafiła, a mnie to bardziej motywowało. Uświadomiłem sobie, że kocham jej to robić.

poniedziałek, 15 września 2014

Two Roads rozdział 21.

przepraszam za opóźnienie, ale nie miałam laptopa, siedziałam tylko na komórce i tablecie, a tam nie mam polskich znaków.. pomożecie promować bloga? dawajcie RT na twitterze (@Biebzzzh) i polecajcie w google! dzięki, kocham was!! ps; chce zacząć nowe ff, więc chciałabym wiedzieć, czy zechcielibyście czytać :) Będzie z pewnością ciekawy, i żeby nie było, to też będę kontynuować. 

Kate POV

Wstałam i wyszykowałam się na zakończenie roku. O godzinie 9:00 pod mój dom przyjechała Cara. Po powrocie zastałam lekko zmartwioną mamę.
- Musimy pogadać- zaczęła
- Um.. Okej, co się stało?- zapytałam, mając nadzieję że to nie jest nic związanego z moim wyjazdem. Najwidoczniej mam pecha.
- Rose wyjeżdża. Powiedziała, że nie miałaby nic przeciwko temu, abyś przyjechała. Po prostu nie będzie jej.. W sumie to już jej nie ma. Wyjechała na trzy tygodnie ze swoim chłopakiem.- Wszystko mi się zawaliło.
- Co? Nie! Mamo, posłuchaj mnie, muszę tam jechać, mogę pojechać do wujka- przerywając na chwilę, spojrzałam na mamę, jednak ona popatrzyła się na mnie wzrokiem mówiącym "Serio? Pomyśl chwilę" i domyśliłam się, że przecież on podróżuje, i tylko czekał na nadejście wakacji. Zawiesiłam myśli na tym, żeby przenocować mój pobyt w Kanadzie u Jasona, ale moja rodzicielka zwariowałaby na samą wspominkę o tym. Ona go nie znała, nie wiedziała jaki jest, kim jest, czym się zajmuję i czy można mu ufać. Cholera jasna.
- Kochanie, wiem, że zależy ci na tym, bo wakacje to jedyny okres w roku, w którym mogłabyś go odwiedzić, ale na prawdę nie wiem jak ci pomóc. Nie mogłabym jechać z tobą, bo mam wyjazdy z pracy. Samej cię nie puszczę.
- Dlaczego?- krzyknęłam troszkę rozdrażniona
- Dlaczego!?- powtórzyła ze mną w niedowierzaniu- może dlatego że masz dopiero szesnaście lat, a Kanada jest pięć tysięcy kilometrów od domu! Po za tym, nie mamy pieniędzy na samolot.
Miała rację, to był głupi pomysł, ale warto próbować. Naglę wpadłam na genialny plan, który powinien się sprawdzić.
- Mamo! Mam świetną myśl! W Kanadzie jest jeden z tych zakładów podróżniczych, w których pracujesz...
- Pracuję w firmie- poprawiła mnie- Zakłady z tej firmy są praktycznie w każdym mieście, Kate. Na całym świecie, musi tak być. To jest robota podróżnicza.
- Och, no wiem, nie ważne, posłuchaj- postanowiłam kontynuować- Jeden z tych zakładów, jest w mieście gdzie mieszka Rose. poproś szefa, żeby twoje pierwsze przeniesienie było tam! Byłybyśmy tam razem!
Kobieta chwilę pomyślała nad moimi słowami, i po minię można było uznać, że pomysł przypadł jej do gustu. Jej było bez różnicy, gdzie będzie przeniesiona, a mi taki układ pasował w grafik.
- To nie jest takie łatwe, jak uważasz. Ci ludzie mają już ułożony plan, kto gdzie jedzie, więc wątpię żeby to wypaliło.
- Ale spróbować warto!- zachęcałam ją.
- Spróbuję, ale nic nie obiecuję. Kończę jutro pracę wyjątkowo o siedemnastej. Przyjdź po mnie.- zaproponowała- no okej, opowiadaj jak było na zakończeniu, i pokaż świadectwo!- Zaczęłam się śmiać, podając papier. Kobieta była zachwycona moimi ocenami. Przytuliła mnie, i wtedy udałam się do mojego pokoju. Przebrałam się, i zajęłam swoimi sprawami. Ten dzień szybko minął.

*następny dzień*
Szykowała się pora obiadowa. W prawdzie nie lubiłam nigdy chodzić po mamę do pracy, ale auto nam się zepsuło, a ona ma mnóstwo zakupów. Muszę jej pomóc. Zbliżała się godzina 17;00. Ubrałam buty, i podążyłam na autobus. Kierunek: zakład podróżniczy.
Moja mama zajmuję się sprawami papierkowymi. Siedzi w biurze, i ciągle piszę. Ręce ma pełne roboty. Jesteście ciekawi, dlaczego ją przenoszą, albo może dlaczego nie mamy wystarczająco pieniędzy, żeby pozwalać sobie na dużo więcej? Już mówię. Jeżeli chodzi o pracę, to wszystko jest na takiej podstawię, że zajmują się papierami, i utrzymaniem swoich stanowisk, oraz dobrej opinii pracodawcy. Firma ta jest bardzo znana na całym świecie, dlatego zakłady od niej, są w praktycznie każdym mieście, w każdym kraju. Przenoszą pracowników bardzo często, z tego względu że miesięcznie zbiera się gromada dokumentów, których ludzie nie są w stanie wypełnić w kraju, w którym się znajdują. Dlatego na koszt firmy (oczywiście mają wszystko prywatne, więc to praktycznie darmowe) przenoszą pracowników przeznaczonych do transportacji do danego kraju/miasta. My- abyśmy mieli wystarczająco pieniędzy na te wszystkie duperelę, musimy na tym ucierpieć. Moja mama zgłosiła się na kandydata do tych transakcji. W sumie nie narzeka, bo zwiedza różne miejsca. Natomiast jeżeli chodzi o przyczynę wiecznego braku tych pieniędzy, to chodzi o tatę. Mój... Mój ojciec umarł, gdy miałam sześć lat. Przed tragedią wziął wraz z mamą duży kredyt. Gdyby żył, byłoby nam lżej, dlatego doszłaby dodatkowa pomoc finansowa.

Ujrzałam drzwi od budynku. Powoli weszłam. Zrobiłam parę kroków w przód, po czym rozglądnęłam się. Przed oczami mignął mi napis "dyrekcja". Postanowiłam tam podążyć. Trzykrotnie pukając, czekałam na jakiekolwiek słowa zapraszające do środka. "Proszę!" zawołała jakaś kobieta. Weszłam. Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam moją mamę, a obok niej chyba posiadaczkę głosu, którego przed chwilą usłyszałam.
- Dzień dobry- powiedziałam, podając rękę nieznajomej
- Witam, nazywam się Merlyn Countery, i jestem dyrektorką tego zakładu- miło się uśmiechnęła- a ty jesteś...?
- To moja córka, Kate. - odpowiedziała za mnie mama- możemy wrócić do rozmowy?
- Naturalnie! A więc co pani miała do powiedzenia?
- Chciałabym się spytać, czy istniałaby możliwość zmienienia mojego grafiku wyjazdu. Chodzi mi o dosłownie jedno miejsce. Bardzo mi na tym zależy.
- Och, no nie wiem, Pani Loretty. Wszystko jest już ustalone, i niezmiernie trudno będzie zmienić plany. Musiałabym wtedy przełożyć kilka wyjazdów innego pracownika, oraz pani. Nie sądzę, abym zdołała przekonać resztę dyrekcji na takie zmiany. Przykro mi
- Mi również- odpowiedziała. Nie mogłam tak tego zostawić! Musiałam coś zrobić!
- Zaraz!- krzyknęłam- Proszę pani, ja wiem, ze to będzie trudne, ale błagam panią, niech coś pani zrobi! Chodzi nam o Kanadę! Jeden, jedyny wyjazd do Kanady, proszę bardzo.
- Dlaczego akurat tam? -spytała lekko rozdrażniona kobieta
- Bo...- spojrzałam na mamę, a ona zamilkła- Bo mamy bardzo ciężką sytuację rodzinną. Moja babcia, matka mojej mamy, jest ciężko chora, bardzo ciężko, Potrzebuję wsparcia, a nikt z rodziny nie pozostał w tym mieście. Jesteśmy jej jedynym ratunkiem! Błagam panią, niech coś pani zrobi! Dzięki temu wyjazdowi pani pracownica- wskazałam palcem na matkę- na pewno będzie się starać w pracy, a ja zajęłabym się babcią. Bardzo nam na tym zależy, proszę- prosiłam, udając że zaraz się rozryczę. Moja mama strzelała we mnie piorującymi spojrzeniami, które w rzeczywistości zabijałyby. Kobieta spojrzała się w jej stronę, z widocznym na twarzy pytaniem "czy to prawda?", natomiast ona przykro przytaknęła, udając bardzo zatroskaną.
- To prawda, dałoby się coś zrobić?- spytała po chwili
- Och, to mają panie ciężko. Cóż, zważając na tą sytuację, myślę, że przeniesienie na inny rejon byłoby słuszne. Współczuję. Miałam kiedyś podobnie, więc wiem jak to jest, i jak się czujecie w takiej sprawie. A więc dobrze, przemyślę to, spróbuję przekonać resztę dyrekcji, i zmienię grafik.- podskoczyłam z radości, i obie dziękowałyśmy.

- Czyś ty oszalała!? Rozumiem, żeby dojść do porozumienia, ale żeby kłamać?- krzyczała na mnie rodzicielka, gdy byłyśmy po za posesją.
- No co! Nie dałaś rady, widziałam. Postanowiłam, że wezmę sprawy w swoje ręce. Podziałało? Tak!
- Kosztem kłamstwa, Kate! Lepiej, żeby ten chłopak był tego wart- zaczęła się śmiać, a ja razem z nią.

_________________________________________________________________________________
Jason POV

Na zakończeniu roku postanowiłem się nie wysilać, więc założyłem zwykłą białą koszulę, i czarne dżinsy, nic specjalnego. Prawie leżałem na krześle, podczas gdy nasza wychowawczyni wygłaszała przemowę. Skarciła mnie za moją postawę. Po zebraniu miałem się już udać do samochodu, jednak zatrzymała mnie Clara- dziewczyna uważana za "najpiękniejszą ze szkoły". Jest również bardzo popularna wśród swoich rówieśników ( i wzwyż). Kręcę ją od długiego czasu, ale ja wiem, że chodzi jej tylko o to, żeby umawiać się ze "złym chłopcem". Ta laska jest dokładnym przeciwieństwem Kate: ona nosi wyzywające ciuchy, a Kate woli wygodne swetry, Clara jest arogancka, i obchodzi ją tylko kasa oraz dobra opinia, a Kate skupia się na nauce i angażuję w związek..

- Cześć Jason- krzyknęła Clara zza moich pleców, prawie przewracając się na swoich wysokich szpilkach. U jej boku towarzyszyły dwie dziewczyny.
- Co chcesz- spytałem oschle, zmęczony. Nie chciało mi się z nią gadać. 
- Woah, spokojnie tygrysie. zachowaj takie zachowanie na sprawy łóżkowe- wkurzyłem się
- czego chcesz- powtórzyłem, zdenerwowany, z o wiele straszniejszym głosem.
- Chciałam się tylko zapytać, co będziesz robić w wakacje, i czy znajdziesz czas dla mnie...- przejechała palcem po moim torsie. Bezsens, przecież ona nie wie że mam dziewczynę. 
- hah, co, chłopacy już uciekli od ciebie?- spytałem ironicznie
- Nie, ale myślę, że znajdę czas dla ciebie...- postanowiłem się z nią podrażnić
- Um, w sumie to nie wiem, przyjeżdża do mnie ktoś ważny w te wakacje...
- A kto?- zainteresowało ją to- Mogłabym też wpaść?
- Uch, no nie wiem, chcesz wiedzieć kto to będzie?
- tak!- miałem z tego niezły ubaw.
- Ten ważny ktoś to moja dziewczyna. Przez większość nocy podejrzewam że będzie słychać jedynie jęki, i proszenie o więcej, więc chyba będziemy się czuć lekko skrępowani w twojej obecności- uśmiechnąłem się łobuzersko. Jej mina była bezcenna. Zgniewana, odwróciła się na szpilkach, machnęła włosami i zachowując resztki godności podążyła dumnie w przeciwną stronę. Zacząłem się śmiać, i podszedłem do auta.

Postanowiłem zadzwonić do mojej księżniczki
- Cześć kochanie- powiedziałem
- Jason! Myślałam akurat o tobie- powiedziała
- No a jak inaczej- mruknąłem pociągająco- o mnie nie da się nie myśleć
- zabawne- powiedziała wcale nie rozśmieszona, natomiast ja wybuchnąłem śmiechem.
- Co tam u ciebie? Kiedy przyjeżdżasz?- spytałem
- Nawet nie wiesz, ile mnie to wysiłku kosztowało, musiałam załatwić u mamy w pracy przeniesienie do Kanady!
- Aw, jak słodko, tak bardzo się starasz, uwierz mi, że sam bym do ciebie przyjechał, ale no wiesz... Twoja mama i w ogóle..
- No dobra dobra, nie słodź już tak. - zaczęła się śmiać
- Kocham cię, nie mogę się doczekać kiedy przyjedziesz tutaj do mnie!
- Ja też, myślę, że jeszcze w tym tygodniu mnie zobaczysz.
- To super!- ucieszyłem się
- Wiem- odparła, podekscytowana
- Mam na ciebie ochotę- powiedziałem, po długiej ciszy, a ona się roześmiała
- Co? - wyksztusiła
- To, co słyszałaś, kochanie- odparłem
- Ale mówiłeś że...
- To nie będzie seks- przerwałem jej. Mogłem wyczuć jak się rumieni, przez to słowo. Podniecała mnie jej reakcja, chociaż w prawdzie nie wiem do końca czy tak zrobiła.
- Jason- skarciła mnie, chcąc zmienić temat
- Okej, okej, spoko, jak chcesz, pogadajmy o czymś innym- zacząłem się ponownie śmiać.
Rozmawialiśmy krótko. Musiała kończyć. Postanowiłem powiadomić Jamesa o jej przyjeździe.

- Stary, ty to masz dobrze- powiedział mój przyjaciel
- Mam prośbę- westchnąłem- zostaw nas samych na jedną noc, obojętnie kiedy...
- Woah- zachichotał- Mówiłeś, że jest za młoda
- Bo jest. Ale to nie będzie to. Czy wy serio nie umiecie rozróżniać na przykład minetki od seksu?- wykrzyknąłem rozdrażniony. James wybuchł śmiechem
- Będzie się działo, będzie show, oj będzie- wydusił przez śmiech, na co ja też się zacząłem śmiać
- Zamknij się, po prostu nas zostaw.
- Okej, jak chcesz. Chodź, napijemy się gdzieś.- polecił
- Nie, jak chcesz to idź do sklepu. Ja zostaję.
-Stary
- Idź kup piwo.- rozkazałem
- A może tym razem ty pójdziesz, co!?- wykrzyknął- a, no tak. Ty jeszcze nie możesz- specjalnie podkreślił ostatnie słowa, żeby mnie wkurzyć.
- Po prostu kurwa idź- poleciłem, a chłopak wymamrotał coś pod nosem z czego się śmiał, i podążył w stronę drzwi.

sobota, 6 września 2014

Two Roads rozdział 20.

czytasz= komentujesz

Minęły dwa miesiące i osiem dni, odkąd Kate wyjechała z Kanady. Opisane będą teraz ostatnie dwa dni przed wakacjami.


Kate POV

Czy tęsknie? Oczywiście. Podróż minęła mi dobrze, beż żadnych przeszkód. Panie w samolocie były bardzo miłe, i ogółem wszystko poszło w porządku. Napisałam smsa do Jasona, że dotarłam. Ten od razu zadzwonił i zadawał miliony pytań związanych z podróżą. Co chwilę powtarzał, że mnie kocha bezgranicznie, i takie tam. Oczywiście przy każdym jego wyznaniu uśmiechałam się, dlatego że darzyłam go tym samym uczuciem. 
Minęło sporo czasu, odkąd się ostatnio widzieliśmy. Prawie codziennie rozmawialiśmy przez skype, telefon, esemesowaliśmy itd. Jednak mi to nie wystarcza. Chcę usłyszeć jego głos, ale nie przez słuchawkę telefonu. Chcę poczuć, jak mnie przytula i całuje, jak mnie podnosi, chcę widzieć jak się uśmiecha i chcę być przy nim.
Jest przed ostatni dzień szkoły. Nie mam zielonego pojęcia, jak to potoczy się dalej, dlatego że jeżeli nie pojadę w te wakacje do Rose, to zobaczę go dopiero za rok, lub dwa, lub trzy...
W dzień mojego przyjazdu czekała na mnie zdumiona Cara. Przytuliła mnie mocno, i próbowała się dowiedzieć wszystkich szczegółów związanych z moim pobytem w Kanadzie. Oczywiście wydusiła ze mnie, że mam chłopaka, jednak nie wie, że jest nim Jason Mccann. Obiecała mi, ze ta wiadomość zostanie między nami. Nadrabiam czas którego nie spędziłam z nią, dlatego praktycznie w każdej minucie jesteśmy razem. Pewnego dnia chciałam się zebrać do kupy, i powiedzieć mamie wszystko, ale nie dałam rady. Kocham ją, jesteśmy bardzo blisko siebie, mimo tego że ma głupią pracę przez którą praktycznie cały dzień w niej jest. Nie umiem jej okłamywać, ale muszę.
Postanowiłam się ogarnąć, bo zostało mało czasu, i zapytać o wszystko. Może nawet jej wyznam co nie co, kiedy najdzie mnie odwaga. Tak, zrobię to. Czekając, aż przyjdzie z pracy, ułożyłam w głowię wypowiedź, jaką jej przedstawię. Czekałam. Usłyszałam otwierające się drzwi. Mama ujrzała na blacie dwie herbaty, które przygotowałam na naszą rozmowę. Ucieszyła się.
- Cześć kochanie- powiedziała, ściągając letnią kurtkę i odkładając torebkę
- Hej- odpowiedziałam nieśmiało- musimy pogadać.
- Oh, dobrze, tylko daj mi się ogarnąć. Za pięć minut jestem do twojej dyspozycji- uśmiechnęła się.
- Okej.
Usiadłam. Po obiecanych pięciu minutach weszła do kuchni i usiadła na krześle, odprężając się. Wzięła łyk napoju, i wyjęła paczkę herbatników, częstując mnie. Zaczęłyśmy rozmowę. gadałyśmy przez dobre piętnaście minut.
 - No... A przechodząc do sedna, chciałaś ze mną porozmawiać, prawda?- powiedziała
-Um... Tak, w sumie tak. Mamo, powiedz mi, czy zaplanowałaś jakieś.. no wiesz.. "podróże" na lato w których będę musiała brać udział?- spytałam, ciągle się jąkając.
- W sumie to miałam na myśli parę miejsc, po za kraj, Bo w sumie przenoszą moje stanowisko pracy w te miejsca, więc zapewne tak, jednak nie jestem w stu procentach pewna, gdzie, ale na pewno, a co?
- Yh... no bo widzisz....- dalej nie wiedziałam co powiedzieć
- Coś się stało?
- tak jakby.
- Powiedz mi- złapała mnie za rękę
- Um... no bo chodzi o to, że poznałam takiego kogoś jak byłam w Kanadzie... Bardzo mi na tym kimś zależy, mamo, chciałabym na wakacje tam jechać, w sensie do Rosalie..
- Poznałaś?- zdziwiła się- jak to, kogo?
- Takiego... chłopaka- ciągnęłam dalej- Mogę ci mówić dalej, pod warunkiem że będziesz wyrozumiała, i mnie wysłuchasz- dałam warunek, modląc się żeby reakcja była pozytywna. Mama się uśmiechnęła szeroko i mnie przytuliła.
- Ależ kochanie! Możesz mi ufać, zdałaś ten rok perfekcyjnie, więc masz czas dla siebie. Opowiedz mi o nim! Jak ma na imię?
- Jason... Jason Clark..- czułam się podle, dlatego że znowu to robię, że ją okłamuję.
- Oh, mów dalej
- Ma siedemnaście lat, Mieszka w kanadzie, niedaleko Rose. Um... w sumie to do niego wychodziłam. Nie chciałam jej nic mówić, no wiesz, wolałam to zatrzymać dla siebie.. To było na prawdę przypadkowe poznanie. Bardzo dziwne. Ale po czasie spędzonym z nim na prawdę uświadomiłam sobie że nie jestem szarą myszką w tłumie i że mnie też ktoś może pokochać, a ja kogoś. On jest wspaniały
- Woah- przerwała mi- to wy już razem jesteście?
- No... Tak.
- Wow! A tak w ogóle, dlaczego tak mówisz? Dlaczego sugerujesz, że nikt by cię nie pokochał? Kochanie, jesteś prześliczną dziewczyną z cudownym charakterem, z ogromną wiedzą.. Kto głupi nie chciałby się z tobą umówić?- zaczęła się śmiać, a ja razem z nią
- Nie przesadzajmy. Chłopacy wolą laski, które pokazują "więcej ciała" i śmiałe, ładne, pewne siebie dziewczyny. Jestem dokładnym przeciwieństwem ich.
- Nigdy nie zniżaj się do tego, żeby pokazywać tyle ciała publicznie. Chłopak musi cię poznać, poznać twoje wnętrze, twoją osobowość, i to w niej się zakochać. Nie w tyłku. Kocham cię, i mam nadzieje że wam się uda, po mimo tylu tysięcy kilometrów. - po słowach mamy prawie się popłakałam, więc ją przytuliłam i podziękowałam.
- Mamo, to będę mogła jechać do niego? To znaczy do Rose- poprawiłam się.
- Um.. w sumie to nie tego się spodziewałam, ale tak, możesz. Pod warunkiem że resztkę wakacji spędzisz ze mną- zaczęłam piszczeć, skakać i dziękować
- Obiecuję obiecuję obiecuję! Dziękuję mamo!  Dzięki dzięki dzięki!!
- Hahaha, spokojnie, zadzwonię do nich, czy w ogóle to nie problem
- Okej!!- pobiegłam do telefonu, wybierając numer chłopaka

- Właśnie miałem do ciebie dzwonić, cwaniaro- głos blondyna wyrywał się ze słuchawki
- Mam lepsze wyczucie czasu, kochanie- drażniłam go- zgadnij co!
- Co- zaśmiał się
- W wakacje wbijam do ciebie, moja mama wie o nas- przybiła nas cisza
- O nas!? W sensie, wie że mam na imię Jaso...
- Nie- przerwałam mu- Nie wie tego. Nie miałam odwagi jej tego powiedzieć, ale kiedyś się dowie
- W sumie to dobrze, że jej tego nie powiedziałaś. To chyba normalne, ze tak łatwo jej nie powiesz- ponownie się zaśmiał
- Kocham cię- przerwałam mu. Nastąpiła kilku sekundowa cisza
- Ja ciebie też. Mocno. Bardzo mocno. Bardzo bardzo bardzo mocno- zaczęłam się śmiać- i tęsknie- dodał.
- Ja też, już niedługo cię przytulę, jejku, jak ja się stęskniłam!
- A ja cię kochanie wycałuję, więc się przygotuj, bo te dwa miesiące bez ciebie to jakaś porażka.
- Potrzebuję jakoś tego, więc chyba nie będę żałować- wybuchliśmy śmiechem
- Tylko że będę cię całować wszędzie- ostrzegł, a ja się zarumieniłam, nie wiedząc o co mu chodzi
- W sensie?
- W sensie, że wszędzie. Kochanie, po brzuchu również, trochę cię pewnie podniecę, znając ciebie, ale mam to gdzieś- mogłam wyczuć jego sławny uśmiech, przewróciłam oczami
- Głupku
- kocham cię
- ja ciebie tez, będę już kończyć
- Okej, kocham cię
- przed chwilą mi to mówiłeś- zachichotałam
- I będę mówić jeszcze miliony razy, kocham cię kocham cię kocham cię kocham cię kocham cię
- o jejku Jason - śmiech- Ja też ciebie kocham, bardzo bardzo, ale na serio muszę kończyć
- Okeey, pa kochanie
- Pa
- Kocham cię
- Jason
- Okej
Odłączyłam się. Czasem zachowywał się jak 2-letnie dziecko.

Był już wieczór. Poszłam się wykąpać. Po dziesięciu minutach poszłam spać.

*melodyjka*
Ja pierdole budzik, nienawidzę tego dzwonka. Wstając, ruszyłam do łazienki umyć zęby. Gdy to zrobiłam, spięłam chwilowo włosy i zrobiłam lekki makijaż. Następnie ogarnęłam włosy, i ogólnie toaletę poranną.  Ostatni dzień szkoły. Poszłam ubrać granatowy sweter, i czarne rurki. Przypomniało mi się, kiedy pierwszy raz całowałam się z Jasonem, byłam w to samo ubrana.
Do tego założyłam czarne balerinki, i ostatecznie postanowiłam zrobić niechlujnego koka. Spakowałam potrzebne do szkoły przybory (książki itd), a następnie zeszłam na dół po śniadanie, które jak zwykle o tej godzinie robiła mi mama.
- Hej kochanie- powiedziała
- Cześć, jedzenie gotowe?
- Tak- podała mi chlebak- wyspałaś się?
- Nie, a ty?
- Też nie- westchnęła- okej idź się pakować bo nie zdążysz
- Zawiedziesz mnie?
- Na którą masz?
- na ósmą
- Ugh, okej
Poszłam na górę. Przeszukałam jeszcze parę niezbędnych rzeczy, i usłyszałam klakson auta. Biorąc moją starą beżową torbę zbiegłam po schodach i pojechałam do szkoły.

Czwarta lekcja. Angielski. Nasza wychowawczyni- pani Spencer- jak zwykle tego dnia pytała się o plany na wakacje.
Cały czas myślałam o Jasonie.
- A ty, Kate? Jedziesz gdzieś?- ocknęłam się, a kobieta zwracała się do mnie
- Um, tak, do Kanady.
- znowu?- odezwała się Cara
- Tak
- oo, świetnie Kate, jedziesz do kogoś czy zwiedzasz?- pani kontynuowała
- Do chło.... znaczy do kuzynki- skarciłam się w myślach
- Chło... chłopaka? Boże ty masz chłopaka? - reszta dzieciaków z klasy wybuchła śmiechem, a ja nie wiedziałam co zrobić
- Masz jakiś problem?- zapytałam rozdrażniona
- ty i chłopak, to jak woda i ogień, lepiej trzymać z daleka- odezwał się mój kolega. To był Cameron.
- Ciekawe gdzie twoja dziewczyna, no bo skoro jesteś taki mądry, to gdzie ją masz?- zapytałam, cwaniakując. Zapadła cisza. Wygrałam.
- Dość!- krzyknęła pani Spencer- zaraz dzwonek, pakujcie się.- wykonując jej polecenie, zabrzmiał sygnał świadczący, ze zaczęła się przerwa. Cameron zaczepił mnie, odwracając do siebie z cwanym uśmieszkiem
- Nie bądź taka mądra, bo źle się to skończy- powiedział, najwidoczniej mi grożąc, Chciałam go wyśmiać
- Bo co, pobijesz mnie? Wyśmiejesz na fejsie jak dziewczynka? Prawda jest taka, że jesteś żałosnym pantoflarzem który nie ominie żadnej laski, jednak żadna nie byłaby taka głupia, żeby zniżyć się do twojego poziomu i z tobą być.
- Jesteś taka pewna? Tak się składa, że mam dziewczynę, Sarę, tą tutaj- pokazał palcem na niską brunetkę- ona na razie nie chcę mówić o tym publicznie, ale zaraz się z tym uporamy, a co do tego pantoflarza, to może i taki jestem, ale niestety, ominąłem ciebie wielkim łukiem gówniaro, i wcale tego nie żałuje. Jesteś szarą myszką w porównaniu do tych lasek.
Wkurzyłam się.
-
 Wolę być szarą myszką, niż dziwką tak jak one- uśmiechnęłam się parszywie- żegnam.
- Co? - krzyknął, stojąc w miejscu, a ja byłam już prawie koło szafek, z daleka od niego
- Sara się puszcza, idioto, powodzenia- krzyknęłam zadowolona, pokazując za sobą środkowy palec.
Po kilku lekcjach wróciłam do domu. Było nudno. Chwyciłam za telefon i napisałam smsa do Jasona

Do; Jason
Wejdź na skype
Po chwili dostałam odpowiedź

Od; Jason
Jestem cały czas, czekałem na ciebie
Logując się do sieci, dostałam komunikat świadczący, że chłopak dzwoni do mnie, odebrałam, włączając kamerkę
- Cześć - siadając przed laptopem po turecku, uśmiechnęłam się i pomachałam do ekranu.
- Hej skarbie- odwzajemnił uśmiech. Leżał, mając na brzuchu urządzenie- I jak tam w szkole?
- Dobrze. W sumie bardzo dobrze. A u ciebie? Byłeś na zajęciach?
- Tak, byłem. Skończyłem półtorej godziny temu, same nudy. A czemu dobrze? Co się stało?- zaśmiał się
- Um... powiecmy że zgasiłam takiego gościa
- To znaczy?
- Baba od angielskiego pytała się o plany na wakacje, oczywiście nieuważna ja powiedziałam, że jadę do chłopaka, a później się poprawiłam, że do kuzynki. Kolega mi dokuczał, że ja i chłopak to jak ogień i woda, no wiesz o co chodzi, wtedy go ładnie zgasiłam i mam nadzieje że się odwali
- Jak go zgasiłaś?
- Powiedział, że ma dziewczynę, uświadomiłam go, ze ona się puszcza, co jest prawdą-
Jason wybuchł śmiechem
 - Idiota. Jeżeli kiedyś do ciebie przyjadę, to go zapierdolę, za to że śmie tak mówić, a co dopiero zaczepiać.
- Jason!- krzyknęłam rozśmieszona
- Serio mówię
- przestań- ostrzegłam- co u ciebie?
- Nic ciekawego, w kółko to samo, bomby, biznes, spotkania, bomby, biznes, spotkania...
- I ja- poprawiłam go, udając że kaszle
- I ty- zachichotał
Pogadaliśmy ponad dwie godziny, i doszła godzina wieczorna, musiałam kończyć, więc żegnając się z chłopakiem, wyłączyłam laptopa i poszłam spać.

niedziela, 31 sierpnia 2014

Two Roads rozdział 19.

Kate POV

Wiem, ze to głupio zabrzmi, ale tak bardzo mnie podniecił, że co najmniej przez dziesięć minut nie mogłam dojść do siebie. To był taki mój pierwszy raz, gdy byłam tak blisko chłopaka. Pakowałam się. Jason mi pomagał, to znaczy próbował, bo nie wiedział gdzie co leży, i jak ma to włożyć. Wyglądał słodko, kiedy był zagubiony. Przeszłam do ciuchów. Wyjęłam z szafki wszystkie bluzki i spodnie, pakując je. Chłopak rozglądnął się, co jeszcze zostało, i postanowił sprawdzić moją szafkę z bielizną. Przełknęłam skrępowana ślinę.
- Zostaw to- oznajmiłam
- Czemu? - nie słuchając mnie, otworzył ją.
- Bo.. ugh... Po prostu zostaw.
- Kochanie- zaśmiał się- nie krępuj się, spokojnie, to nic takiego, w końcu jesteśmy razem, co nie?
- No... Tak, jesteśmy... Ale jest tak dużo rzeczy do spakowania, dlaczego przeszedłeś do bielizny?- zapytałam zaciekawiona, przymykając jedno oko z ciekawskim uśmiechem
Blondyn zaczął się śmiać. Tak też myślałam
- Po prostu uznałem, że skoro jesteśmy przy ciuchach, to schowam ci staniki i te sprawy, takie trudne do zrozumienia?- ponownie się śmiał, najwidoczniej zamieszany, nie wiedząc co zrobić.- a tak w ogóle podoba mi się ten- chwycił jeden z moich biustonoszy, pokazując mi go.- Powinnaś go częściej nosić.
- Jason! Boże!- krzyknęłam, zawstydzona
- No co- jego melodyjny śmiech wypełnił pomieszczenie, jednak nie na tyle głośno, żeby ktoś z dołu usłyszał
- Nic- odpowiedziałam zdenerwowana, odwracając się do niego tyłem, i dokańczając to, co robiłam wcześniej. Poczułam ramiona zawinięte wokół mojej talii, oraz jego nos trącący moją szyję. Jego oddech wycelowany do mego ucha sprawił, że przeszły mnie dreszcze.
- Nie denerwuj się, jak tylko zasugerowałem- wyszeptał seksownym głosem
- Puść mnie
- Kate
- Jason
Spojrzał na moją skórę, zobaczył gęsią skórkę.
- mmm... Aż tak na ciebie działam?
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, natychmiast się zarumieniłam
- Nie, ugh...
Chłopak zachichotał- Kocham cię
- Dobra, wiem to, ja ciebie też, ale tak się składa że chciałabym dokończyć pakowanie- oznajmiłam
- Jak chcesz... ale wiem, że chcesz również, żebym zrobił tak- w tym momencie Jason wtulił się we mnie mocno, jeszcze mocniej mnie ściskając, i wtedy podnosząc do góry, wydawając dźwięki "dinozaura" rzucił mnie na łóżko, całując. Krzyknęłam z  rozbawienia
- Puść mnie! Puść!- wydusiłam przez śmiech, a on gilał mnie gdzie popadnie, nadal łapczywie całując
-Kate! Co się tam dzieje? - wykrzyczał rozdrażniony Jake.
- NIC! Słucham muzyki i jestem w internecie, rozmawiam z Carą przez skype!
- Trochę ciszej, przecież wiesz, że Rosalie potrzebuje ciszy

Wspominałam już, że Rose się rozchorowała? Och, dzisiaj rano, po śniadaniu dostała gorączki, mówiła że czuje się fatalnie.

- Musimy być ciszej- powiedziałam, a chłopak przytaknął.
W tym momencie, ku mojemu zdziwieniu, zadzwonił telefon.
- Kto to?
- och, Cara.
- Przecież podobno "rozmawiasz z nią przez skype"
- No dobrze, widzisz gdzieś komputer? Po prostu ma wyczucie.- Odebrałam, a Jason przycisnął ucho do mojego, podsłuchując.

- Heeej śliczna- krzyknęła zdumiona Cara, pełna życia
- Cześć- zaśmiałam się- co tam u ciebie?
- Boże, zero ekscytacji, że dzwonie, dziewczyno, kto cię tak zmienił?- zaczęła się śmiać
- haha, powiecmy, że ta nudna okolica przytłacza mnie. Pozwiedzałam wszystkie uliczki, i czuję się jak w domu, ale nudno tu bez ciebie- kłamstwo przesiąknęło moje każde słowo, oprócz tego, że chciałabym żeby tu była
- Nudno? Nudno ci ze mną? - szeptał mój chłopak, drocząc się ze mną i szturchając mnie palcem w brzuch, co powodowało napad śmiechu
- Z czego się tak śmiejesz? Ktoś u ciebie jest?
- Niee- nadal się śmiałam
- Nie pierdol mi tu! Gadaj, kto jest!
Chwile się zastanowiłam, czy skłamać, ale gdybym powiedziała że jest u mnie jakaś znajoma, serce by jej pękło.
- Um... No bo jest ze mną... mój... przyjaciel.- jąkałam się co chwilę, gryząc się w język, a Jason spojrzał na mnie specyficznie, dlatego że powiedziałam "przyjaciel".
- OCH! Przyjaciel, powiadasz? A może chłopak, co? Kate Kate powiedz mi, powiedz mi wszystko!!- wykrzyczała zdumiona
- Cara! Spokojnie, to... Tylko przyjaciel
- Kłamiesz! Wiem, kiedy kłamiesz, i właśnie to robisz!
- Nie
-Tak
-Nie
-Tak!
- Przestańcie tą durną rozmowę!- wyszeptał zirytowany chłopak, jednak moja przyjaciółka to usłyszała
- On nas słyszy!? Jak super! Jak ma na imię?
Nie wiedziałam, czy podać jego prawdziwe imię, dlatego zakłopotana spojrzałam się na blondyna, natomiast ten pokazał gestem, że spokojnie mogę podać prawdziwe.
- Jason.
- A dalej?- domagała się dziewczyna
- Mac...- Jason zatkał mi gwałtownie buzię, zabijając mnie wzrokiem, a ja po sekundzie skapnęłam się, o co chodzi, i skarciłam się za taką lekkomyślność
- Ugh, to znaczy Clark. Jason Clark.
Chwilę się zastanowiła, nad czym czy ją okłamuję, ale na szczęście przyjęła to jako prawdę.
- Cudownie! Jaki on jest?
- Serio musimy rozmawiać o nim?- zapytałam, ale zaraz dostałam palcem w brzuch od mojego chłopaka, który szczerząc się próbował mnie drażnić, i tym samym zmusić do dalszej rozmowy o nim. Wywróciłam oczami.
- Tak! Muszę wiedzieć o nim wszystko!
I tak nie powiem ci najważniejszego.
- Um.. a więc co chcesz wiedzieć?
- Jaki jest z charakteru?
- No...- wtedy siedemnastolatek przesunął się w taki sposób, aby łatwiej byłoby mu patrzeć na mnie, słuchając uważnie każdego słowa, cały czas mając przyklejony ten jego słynny Jason'owy uśmiech
- Jest... dość specyficzny. Zmienny z nastroju, trochę zarozumiały, jakby wiedział wszystko na świecie- zaśmiałam się- i trochę wkurzający, nadopiekuńczy, irytujący, przylepa też z niego
Jason nabrał ponurą minę
- A te dobre strony?
- Kochany, odpowiedzialny, uroczy.... podniecający- oboje wybuchliśmy śmiechem, a po chwili Cara się dołączyła.
- O boże dziewczyno to co wy tam robicie?- wydusiła przez śmiech, ale ja z chłopakiem nadal się nie opanowaliśmy
- No- śmiech- Nic- śmiech- serio- śmiech- mówię- śmiech
- Pogadamy jak przyjedziesz- odpowiedziała ciekawska
- Jak chcesz. A co u ciebie?
- Ach, dobrze. W sumie bardzo dobrze. Bardzo bardzo BARDZO dobrze
- Woah, stało się to, co myślę?
- Poznałam takiego fajnego chłopaka. Nazywa się Look, jest taki aaaaa!- zaczęła piszczeć
- Aż tak? No okej, będę kończyć, muszę załatwić parę spraw, pogadamy w domu
- Będę czekać u ciebie, Pa!
- Pa


odłączyłam się.
- Jestem twoim chłopakiem.- pierwsze słowa padły od Jasona
- Wiem o tym, ale dobrze wiesz, że z kłamstwem mi idzie kiepsko, zadawałaby miliony pytań, i w końcu nieświadomie wydusiłaby to ze mnie, to, że masz na imię Jason Mccann, i zajmujesz się produkcją bomb!
- Skarbie, okej, ale się pilnuj, błagam- pocałował mnie w usta
- Postaram się, nie musisz się martwić.
Postanowiliśmy dokończyć pakowanie. Po pół godzinie, pokój był praktycznie pusty. Usiadłam mu na kolanach,  a on mnie mocno przytulił. Rozmawialiśmy jeszcze trochę. Schowałam głowę w jego szyję. Co jakiś czas drażniłam ją nosem, i dawałam delikatne całusy. Przyciągnęłam nogi do siebie,  byłam skulona w kulkę. Jason objął mnie całą
- Wyglądasz jak mała kuleczka, jesteś strasznie urocza, wiesz o tym?
Zachichotałam
Pocałowaliśmy się.

- Kate!! Zejdź na dół!- zawołał Jake
- Idę!- Wstając, zostawiłam chłopaka samego.

- Słucham
- Jadę na zakupy, masz pilnować Rosalie przez ten czas, ona się okropnie czuję, nie ma siły nawet podnieść ręki.
- No okej- usiadłam obok niej, i chwilę porozmawiałyśmy. Korytarz u góry, na piętrze, był bardzo widoczny. Długa, prosta dróżka. Na początku jego znajdowały się drzwi do mojego pokoju, następna była sypialnia, i łazienka. Na końcu znajdowała się szafa, w którą Rose się zagapiła.
- Coś nie tak? -spytałam
-Co? Nie, w porządku.
Postanowiłam iść coś zjeść. Zrobiłam płatki. Chwytając miskę, prawie dostałam zawału, słysząc krzyki mojej kuzynki
- O MÓJ BOŻE !! - krzyczała z całych sił dwudziestolatka, a ja wpadłam do pokoju
- Co się stało?- wykrzyczałam
- W NASZYM DOMU JEST GANGSTER!! JEST W SZAFIE!! KATE KATE UCIEKAJ!!- krzyczała przerażona dziewczyna, mi natomiast prawie zęby wypadły, słysząc co mówiła. Ten idiota musiał wyjść, a ona go zobaczyła. 
- Rose! Spokojnie! Zapewne masz halucynację, jesteś chora!
- Nie !!! Zabierz mnie stąd! Dzwoń na policję! Szybko!
- Przestań! Idę sprawdzić.
- Nie !! Nie wolno ci! Wracaj- nie słuchając jej ruszyłam na górę w stronę szafy. Otworzyłam ją, i ujrzałam spanikowanego Jasona gestami prosząc, żebym coś zrobiła. Przeraziłam się
- Rose, tu nikogo nie ma.
- Jak to? Przecież widziałam, jak wchodził!
Sprawdziłam wszystkie pokoje, żeby ją uspokoić
- Nie ma.
- Niemożliwe.
- Przewidziało ci się.
- Nie!
- Idź spać- nalegałam, i wtedy przyszedł jej chłopak
- Co się dzieje?
- W naszym domu jest gangster!- odpowiedziała Rose
Klepnęłam się dłonią w głowę.
- Przewidziało jej się.. idę na górę- chwyciłam za miskę z płatkami i poszłam. Lekko uchyliłam drzwi, i rozmyślałam plan po co on tam przylazł. Nagle drzwi od szafy się poruszyły. Wystawał z nich skrawek głowy blondyna. Pokazywał mi gestem, że przeprasza i że musi skorzystać z ubikacji. Przewróciłam oczami i podążyłam w stronę łazienki. Korzystając z okazji Jason również wyszedł i z prędkością światła znalazł się w pomieszczeniu, zamykać drzwi
- Boże, dziękuje- parsknął
- Nie mogłeś poczekać na mnie?
- Tak, zanim ty zjesz płatki, przypilnujesz tą twoją kuzynkę, poczytasz gazetkę, dawno bym się posikał.
 Zaczęłam się śmiać- nie przesadzaj.
Odwróciłam się, zamykając oczy, żeby mógł się spokojnie załatwić. Gdy już było po wszystkim, musieliśmy jakoś wyjść. Na pierwszy ogień poszłam ja, sprawdzając, czy patrzą, jednak oni byli zajęci swoimi sprawami, więc łapiąc chłopaka za rękę pociągnęłam go do pokoju.
- Nigdy więcej tak nie rób, okej? Masz poczekać na mnie- ostrzegłam, na co on mnie przytulił ze swoim sławnym uśmieszkiem
- Nie przesaaadzaj- parsknął
- Nie przesadzam, Jason. Która jest?
- Co jest
- godzina- chłopak sprawdził na swoim telefonie. Była 17:43. Widząc to, nagle mnie pocałował (po raz kolejny) i chyba nie miał zamiaru kończyć na jednym pocałunku. Przemyślałam to, i uświadomiłam sobie, że nie wiem kiedy znowu go zobaczę, więc oddając pocałunek chwyciłam w dłonie jego twarz, przysuwając bliżej. Chłopak złapał mnie za uda, i podsadził, dzięki czemu ja mogłam opleść nogi wokół niego, i siedziałam mu na rękach. Tym razem to ja górowałam, dlatego że byłam wyżej od niego. Jego twarz była na poziomie mojego pępka, więc żeby kontynuować nasze pieszczoty, musiał podnieść głowę mocno do góry, a ja schylając się łapczywie dawałam mu słodkie całusy. Oboje się uśmiechnęliśmy. Po krótkim czasie, przerwaliśmy. Ja, bawiłam się jego włosami, a on natomiast powoli i delikatnie zaczął całować mnie w podbrzusze. Zaczęłam się śmiać i próbowałam odsunąć stamtąd jego głowę, jednak on nie przestawał.
- Jason...-prosiłam go, to było co raz bardziej podniecające
- Kochanie! Próbuje ci zrobić dobrze, a ty mi przeszkadzasz
- Dobrze!? Chcesz mnie podniecić a później zostawisz mnie, mówiąc że "jestem na to za młoda"- parsknęłam, co wywołało to u niego napad śmiechu
- Nie! Kochanie, nie chodziło mi o to- wydusił z siebie, cały czas się szczerząc- Ja...- przerwał nam samochód wjeżdżający na podjazd. To mama.
- Jason, moja mama przyjechała- wykrzyknęłam, schodząc z niego. Chłopak był przerażony, zresztą ja też, bo nie wiedzieliśmy, czy ma już sobie iść, czy zostać i dusić się w szafie.
- Chyba powinienem już iść..
- Nie. Nie chcę, żebyś szedł. Nie chce cię zostawiać.. Jason, co ja mam robić?
- Posłuchaj mnie- złapał moją twarz w swoje dłonie, lekko podnosząc ją do góry, abym mogła patrzeć mu w oczy- Pojedź, dokończ klasę, i przyjedź. Minie chwila, zobaczysz. Nie chcę, abym  był przeszkodą w twojej edukacji.
Westchnęłam.
- Nie jesteś przeszkodą. Nie mów tak. Po prostu nie chcę cię zostawiać..
- Ja też wolałbym, żebyś została. Ale musisz dokończyć klasę! Kochanie, zrób to dla mnie, okej? Ja już pójdę, ale spokojnie, obiecuję ci, że przyjdę kiedy będziesz wyjeżdżać, przyjdę się pożegnać.- pocałował mnie w czubek głowy, i wyskoczył przez okno. Postanowiłam wejść się przywitać.

- Heeej mamo!- wykrzyknęłam, przytulając się do niej
- Skarbie!- odwzajemniła to, obejmując mnie.- Tak się stęskniłam!
- Ja też
- Cześć ciociu, chcesz może kawy? Albo herbaty?- zapytała ochrypłym głosem Rose, a moja mama patrzyła na nią ze współczuciem
- Najpierw mi powiedz, gdzie się tak załatwiłaś
- Sama nie wiem. Byłam na mieście, więc może tam coś złapałam...
- Och. To straszne. A więc poproszę kawy. Czy Kate była grzeczna?- spytała moich opiekunów, patrząc się na mnie z uśmiechem bo wiedziała, że denerwuje mnie to, kiedy traktuje mnie jak dziecko.
- Grzeczna. W sumie ciągle gdzieś wychodziła, ale oprócz tego była grzeczna
- Wychodziłam zwiedzić miasto- broniłam się- mamo, przejeżdżałaś tymi uliczkami?
- Nie.- parsknęła szybko, po czym rozgościła się na sofie. Coś było nie tak.
 Wypiła napój, pogadała, i po dwóch godzinach oznajmiła, że czas wracać.
- Kate, kochanie, masz wszystko spakowane?
- Tak, mam.
- Na pewno? Sprawdź wszystko.
- Na pewno, mamo. Sprawdzałam miliony razy.
- Och to dobrze.- podeszła do Jake'a i Rosalie- dziękuje wam bardzo kochani, że mogliście się ją zająć. Bardzo bardzo dziękuję.- wyszliśmy na dwór. Rozglądałam się za Jasonem, jednak go nie było. Mama jak zwykle zagadała się, ja postanowiłam iść na tyły domów. Wtedy on przeskakiwał przez płot.
- Co taka zdenerwowana? Chyba nie myślałaś sobie, że nie przyjdę- przytulił mnie
- Po prostu... obawiałam się- cmoknęłam go w usta
- Nie mógłbym cię puścić bez pożegnania- lekko popchnął mnie, dzięki czemu przygwoździł mnie sobą do ściany- kocham cię.- Zaczęliśmy się całować. Chłopak pozwolił sobie na coś więcej, więc dotykał mnie praktycznie wszędzie. Ja natomiast jeździłam dłońmi po jego torsie.
- Kate! Gdzie jesteś! Jedziemy!- krzyczała mama. Byłam smutna.
- Masz do mnie szybko przyjechać, to rozkaz- zażartował blondyn.
- Dobrze- zaśmiałam się- kocham cię strasznie
- Ja ciebie też- przytuliliśmy się, bardzo bardzo BARDZO romantycznie, i wtedy musiałam iść. Dałam mu całusa na pożegnanie.
- będę tęsknić- powiedział
- Ja też. Bardzo- odpowiedziałam.
- Okej, to.... Do zobaczenia
- Tak. Do zobaczenia- uśmiechnęłam się smutno, i pobiegłam do auta. Jason oglądał całą sytuację na tyłach domu, wystawała tylko głowa, pokiwałam mu, a chwilę później gdy on od kiwał, mama odpaliła silnik i ruszyła na lotnisko. To będzie długa droga. 

wtorek, 26 sierpnia 2014

Two Roads rozdział 18.

czytasz-komentujesz
to bardzo ważne, dziękuje aw 
___________________
Jason POV

Nasz pocałunek przerodził się w jedną wielką namiętność. Kate cały czas pogłębiała pocałunek, a ja wciskałem język oglądając wnętrze jej buzi. Po jakimś czasie usiadła na mnie okrakiem w celu uwygodnienia tej pozycji, a ja złapałem ją za pośladki. Dziewczyna chwyciła moją twarz w swoje dłonie, a ja w prawdzie nie mogłem się opanować. Chciałem jej.
Przerywając chwilowo nasze uczucie, postanowiłem uspokoić moje hormony, więc powoli i delikatnie jeździłem językiem po jej szczęce, zadowalając moje głupawe zmysły, a następnie przeszedłem do szyi, ssąc ją. Kate cicho pojękiwała, a mi to dawało satysfakcję z całego zdarzenia- podniecało ją to cholernie.
Cały czas trzymała mnie twardo i stanowczo za obojczyki, jednak tym razem z każdym ruchem moich ust rozluźniała uścisk, ledwo go utrzymując.
- J...Jason- łkała, nie mogąc złapać oddechu
Nie odpowiadałem
- Jason!- krzyczała, coraz bardziej podniecona, ale jej krzyki motywowały mnie jeszcze bardziej.
Dłońmi jeździłem po jej plecach, powoli przechodząc do brzucha, a następnie nieco wyżej do piersi. Dziewczyna była trochę skrępowana, dlatego chciałem się upewnić, czy na pewno tego chcę.
- Kochanie, możemy przestać, jeżeli chcesz- oznajmiłem, ale jej odpowiedź mnie lekko zszokowała
- NIE! Nie Jason, nie chcę! Jest cudownie.. Ja... Ja chcę więcej..
- Kate...- hamowałem ją, ledwo się powstrzymując od zaprzeczenia, lecz ona nie była na to gotowa. Nie teraz.
- Proszę..- kusząco mnie prosiła, przylepiając się do moich ust.- Chcę cię poczuć...
- N.. Nie, Kate. Nie teraz, jesteś za młoda. Proszę, nie utrudniaj mi tego- zamknąłem oczy i głośno przełknąłem ślinę, powstrzymując się od wybuchu i wykonania jej próśb.
- Nie chcesz tego?- spytała mnie cichym, nieśmiałym głosem
- Co!? Oczywiście, ze chcę! Kochanie, kurczę, nawet nie wiesz jak ciężko mi jest się od tego powstrzymać, w takich momentach jak ten nie mam ochoty na nic więcej, niż cię dotykać. Po prostu... w tym wieku zrobiłbym ci krzywdę. Wiem o tym, bo przekonałem się na własnej skórze..
- Jesteś tylko o rok starszy, Jason. Błagam cię...
Cmoknąłem ją w usta, dając jej do zrozumienia, że ze mną nie wygra.
- Kocham cię, skarbie. Bardzo mocno.
- To kiedy to zrobimy?- najwidoczniej nie chciała odpuścić tematu
- Hm... pomyślimy- puściłem jej oczko, uśmiechając się łobuzersko, a na jej twarzy oblał się mocny rumieniec.
- Idiota!
zacząłem się śmiać.
- Jason... Ja mówię serio.. odpowiedz mi..- zaczęła muskać ustami moją linię szczęki, na co ja przymknąłem oczy z przyjemności
- Kochanie, jak będziesz starsza, okej? Powiecmy, że to mógłby być idealny prezent na twoje siedemnaste urodziny- wpadłem na genialny pomysł.
- siedemnaste!? Jason! Przecież to za...
- Rok. Dokładny rok, skarbie- dokończyłem za nią- w tym roku przecież kończysz szesnaście. Obiecuję, że będę twoim osobistym prezentem urodzinowym, okej?
Chwilę pomyślała nad tym, nagle się uśmiechając, i przytaknęła. Cmoknąłem ją w usta, i pomogłem jej zejść z moich kolan. Wstaliśmy. Uznałem, że robi się chłodno, dlatego najlepiej będzie już wracać.
Była godzina 4:45. Trochę nam to wszystko zajęło. Pod oczami mojej księżniczki ujawniły się sine worki świadczące o tym, że była wyczerpana.
- Jesteś zmęczona.
- Troszkę...- oznajmiła
- Chodź, odwiozę cię do domu.
Po kilkunastu minutach mi również zebrało się na spanie. Byliśmy na tyłach jej tymczasowego mieszkania.
- Chodź, położysz się ze mną- zaproponowała mi. Wiedziałem, że to zły pomysł, ale w tej chwili nie mogłem jej odmówić. Wchodząc przez okno rozgościłem się w jej pokoiku, i podziwiałem piękne ciało Kate- przebierała się.
- Nie patrz się tak, to krępujące- zaczęła się nerwowo śmiać
- Spokojnie, kochanie, jeszcze pół godziny temu chciałaś "czegoś więcej" a teraz wstydzisz się przede mną rozebrać? W końcu masz jeszcze na sobie bieliznę- zaśmiałem się
- W sumie racja..
Ściągnąłem bluzkę, buty i spodenki. Zostałem w samych skarpetkach i bokserkach. Położyliśmy się na jej łóżku. Otuliłem ją ramieniem, a ona wtuliła się w mój tors
- Dobranoc skarbeńku
- Dobranoc- pocałowała mnie

_________________________________________________________________________________
Kate POV

Spaliśmy zaledwie trzy godziny. Obudziło nas głośne walenie w moje drzwi
- Kate! Obudź się i otwórz drzwi!
Zamarłam. Zobaczyłam, że mój chłopak by ledwo przytomny, i nie zdawał sobie sprawy z tego, jak poważna jest sprawa.
- Obudź się! No już! Dalej! - szeptałam, szarpiąc blondyna, ale w zamian odzyskiwałam jakieś pomruki
- Cholera Jason!- wtedy chłopak gwałtownie usiadł
- CO- spytał zirytowany, dość głośno
- Kate? Ktoś tam u ciebie jest? Otwieraj te drzwi natychmiast!
- Zamknij się i chowaj się, szybko!!
Chłopak przetarł oczy i je wytrzeszczył na słowa mojej kuzynki, dobijającej się do pokoju. Chwycił za swoje rzeczy i schował się pod łóżko. Podbiegłam otworzyć drzwi, udając lenia
- Jestem, spokojnie, co chciałaś- spytałam tak bardzo leniwie, udając że zaraz zasnę na stojąco, jednak ona musiała przeczesać teren. Weszła, i rozglądnęła się po pomieszczeniu
- Byłam pewna, że kogoś tu słyszałam
- Um.. zdawało ci się, wołałam do ciebie "co", chciałam tylko spać!- Patrząc się na mnie specyficznie, otworzyła szafę i rozglądnęła się jeszcze raz.
- Zejdź na śniadanie.- po tych słowach wyszła. Wydawała się na mnie zła, ale trudno.
- Uf, okej, błagam cię, przynieś mi coś do jedzenia, umieram z głodu
- Jasne, poczekaj, co byś chciał do jedzenia?- objęłam chłopaka wokół brzucha, brodę kadząc na jego tors, patrząc się na jego twarz z przylepionym uśmieszkiem
- Cokolwiek- pocałował mnie w nos, a ja poszłam.

-Um... Dlaczego zamykasz na noc drzwi?- pierwsze pytania padły ze strony Jake'a.
- W nocy jest zimno, poza tym nie chcę żeby ktoś wchodził do mojego pokoju, gdy ja śpię
- Nic nie ukrywasz?- spytała lekko wkurzona Rose
- Co? Niby co miałabym ukrywać?- udawałam głupią
Zamilkła.
- Jesteś jakaś ostatnio zła na mnie... - oznajmiłam
- Codziennie gdzieś wychodzisz, nie mówisz konkretnie gdzie, a ja już ci przestaję wierzyć, że wychodzisz "na miasto" albo do tej twojej koleżanki.
- Ugh, spotykam się z nią, poznałam paru innych znajomych, a tak ogółem zwiedzam miasto, czy to takie złe?
- Jesteś pewna? A może poznałaś jakiegoś chłopaka? Nie wstydź się, mów śmiało- jej ton momentalnie się zmienił w pełen ekscytacji, i zaufania. Mi natomiast nie było do śmiechu, byłam raczej przerażona
- Co!? Nie, no coś ty, w życiu! Um... mogę dokończyć śniadanie na górze?- zapytałam, skrępowana tą całą rozmową
- Nie wstydź się, no ale okej, skoro potrzebujesz "czasu". Ale pamiętaj, że dzisiaj wyjeżdżasz. Mama przyjdzie po ciebie wieczorem. Spakuj się.
- Okej.- chwyciłam trzy bułki, nóż, trochę masła, i bardzo dobry ser oraz szynkę, robiąc kanapki.  Ruszyłam na górę
- O boże, nie wierzę że zrobiłaś mi kanapki!- uśmiechał się jak małe dziecko, chyba nie dowierzał w to, co widzi. Chwyciłam za jedną bułkę, i postanowiłam sprawdzić o co chodzi
- Hah, dlaczego tak cię to dziwi?
- Od pięciu lat nikt mi nie robił kanapek. To mi przypomina dom... Dziękuje- cmoknął mnie, i zaczął się zajadać.- A tak w ogóle, słyszałem waszą rozmowę na dole, trochę śmieszy mnie twoja reakcja na pytanie "masz chłopaka?" - uśmiechnął się szeroko w swój łobuzerski sposób, a ja wywróciłam oczami
- Nie jestem przyzwyczajona do kłamania
- Muszę cię trochę poduczyć, bo jeżeli chcesz być ze mną, to tą funkcję musisz mieć opanowaną perfekcyjnie- po raz kolejny ujrzałam jego uśmiech
- Kłamałeś mi kiedyś?- spytałam zaciekawiona
- Noo.... może w tej kwestii że cię kocham, i takie tam...- najwidoczniej droczył się ze mną, jednak mi i tak zrobiło się przykro. Chłopak to zauważył, i mocno przytulił
- Żartowałem. Kocham cię, przecież o tym wiesz. Ja się tylko z tobą droczę- oznajmił
- Wiem, ale i tak jesteś dupkiem- stawiłam nastrój na zabawny.
- A tak zmieniając temat... Musisz dziś wyjeżdżać?
- Niestety... Mam szkołę- i wtedy coś sobie uświadomiłam- Um, a co z twoją?
- Z moją co
- szkołą. Przecież chodzisz, prawda?
- Niby tak, ale trochę opuszczam zajęcia, no widzisz, mam lepsze rzeczy do roboty, na przykład siedzenie u ciebie
- Jason! Ugh! Nie możesz tak! Obiecaj, że kiedy wyjadę, będziesz chodzić do szkoły, okej?
- Hah, kochanie, mam różne sprawy do załatwienia. Na przykład zamówienia, muszę robić bomby!
- Zrób to dla mnie, proszę- prosiłam go, praktycznie błagając
Myślał
- Tylko wtedy, kiedy obiecasz mi, że szybko wrócisz do mnie- zrobiło mi się smutno. Nie wiedziałam, kiedy znowu go zobaczę.
- Okej...- powiedziałam bezmyślnie
- Okej. Chodź, pomogę ci się spakować.