środa, 25 lutego 2015

Two Roads rozdział 28.

PRZEPRASZAM ŻE NIC NIE DODAWAŁAM ALE NIE MIAŁAM WENY, ZAPOMNIAŁAM W OGÓLE O TYM FF I TERAZ JAKOŚ NASZŁO MNIE ŻEBY COŚ NAPISAĆ :)

Kate's POV

  Minęły trzy miesiące, odkąd mama odeszła. Nie dzwoniła, ja również tego nie robiłam, od czasu do czasu wysłała esemesa do mnie czy wszystko w porządku. Za każdym razem odpowiadałam to samo, bo tak było i nie chciałam aby miała świadomość, że mi i Jasonowi się nie układa. Popełnił w życiu dużo błędów ale to nie znaczy że nie zasługuję na miłość, próbuje jej to wbić do głowy. Ustaliłyśmy, że co miesiąc będzie mi przesyłać po 100 dolarów* na życie, ponieważ uznała że niezręcznie będzie kiedy Mccann będzie płacić za moje wszystkie zachcianki, jedzenie oraz prąd i wodę którą zużyję. Mam ogromne szczęście, ponieważ mama nie ma mi nic za złe, a powinno być inaczej.

  Dużo się pozmieniało. Opowiem w skrócie: Jeden z wrogów Jasona zaatakował jego ekipę. Wykradł dane na temat różnych ataków samoobronnych, dostatków oraz wiele tajnych informacji. Zdobył również nasz adres zamieszkania, i posunął się do tego stopnia że zrealizował próbę włamania i porwania mnie jako zakładniczki. Od tamtej pory chłopacy zlikwidowali intruza, a ja wraz z chłopakiem byliśmy zmuszeni przeprowadzić się na jakiś czas do innego miasta. Mieszkaliśmy w samym centrum, w wieżowcu, na ostatnim piętrze (a było ich dziewięć) dostaliśmy małe mieszkanie. Nie było złe, muszę przyznać że było nawet fantastyczne, jak na dwójkę młodych osób. Salon był głównym pomieszczeniem. Nie był duży, właściwie to wcale nie był salon, ale taki pokój do siedzenia w którym również spaliśmy. Długa czerwona kanapa znajdowała się obok bocznej ściany, obok niej niewielki stolik, a na przeciwko niego dwa fotele. Kuchnia połączona z "salonem" była dosyć wyposażona, a obok drzwi wejściowych znajdowała się łazienka i garderoba. Wszystko wyglądało mniej więcej tak.
Nowoczesność.
- Ogarnę parę spraw, i niedługo wracam- Jason cmoknął mnie w usta, wychodząc. Szedł własnie na jakieś ważne spotkanie do Jamesa, z tego co słyszałam będą gadać o ataku na jakąś gangsterską grupę, która planuje ich zaatakować pierwsza. Nieraz mi się wydaję jakby to wszystko było jakąś normalną sprawą, jeżeli grupa nie ma dużej liczności osób i są słabi, to rozmawiają o tym jakby to był normalny temat, który można obmówić na przykład przy rodzinnym obiedzie. 
Ten wieczór spędziłam sama, oglądając jakieś romansidła. leżąc pod cieplutkim kocem i pisząc z Carą. Chciałabym, aby była teraz ze mną.
- Gdzie jest Jason?- spytała, kiedy zaczęłam prowadzić z nią konwersację na skype.
- Poszedł do Jamesa.
- Od tak czy załatwiać sprawy?
- No.. To drugie- westchnęłam.
- Kate, ostatnio tak bardzo mało czasu ci poświęca, zrób coś z tym!- doradzała mi, głos miała zachęcający.
- Mamy problemy, bardzo poważne problemy, jakbyś nie zauważyła. Nie bez powodu przeprowadziliśmy się do innego miejsca. On teraz nie ma czasu na przytulasy i w ogóle..
- Rozumiem, że musi zająć się tym wszystkim i wiem że to nie jest łatwe, ale przez niego pokłóciłaś się z mamą, niech przestanie cię olewać.
Wkurzyłam się. Nie olewał mnie, próbował ustabilnić nam życie i zapewnić sobie i mi bezpieczeństwo. Ona tego nie zrozumie.
- Cara, on zapewni mi bezpieczeństwo, nie rozumiesz? Robi to dla mnie, dla nas.
- Jason Mccann oznacza kłopoty, pamiętaj mimo wszystko.
- Wiesz co, niezła z ciebie przyjaciółka, potrafisz wesprzeć- moje każde słowo było przesiąknięte sarkazmem. Wściekła odłączyłam się. Próbowała się dodzwonić parę razy, nie odbierałam, ostatecznie wysłała wiadomość:
"nieodebrane połączenie od; Cara
nieodebrane połączenie od; Cara
nieodebrane połączenie od; Cara
Wiadomość: Jak chcesz. Przepraszam, po prostu się o ciebie boję. Jak cię zrani, to wspomnisz moje słowa."
Co ona sobie do cholery myślała!?
"wiadomość: odczep się ode mnie, Cara. On mnie nie zrani, ty nic nie rozumiesz."
Wyłączyłam laptopa.
Poczułam zmęczenie, więc położyłam się do łóżka, zasnęłam.

-Halo kochanie, pobudka- słodki głos chłopaka drażnił moje uszy. Była godzina 8:00.
- Hej- cmoknęłam go leniwie w usta, przeczesując włosy palcami- Jak było wczoraj?
- Ok. Uzgodniłem z Jamesem i innymi kolesiami których nie znasz sprawę dotyczącą tego no wiesz... "napadu" na nas.. Jest ciężko, ponieważ Jośe (chodzi mu o głowę gangu) zaszył się gdzieś i nie możemy go znaleźć.
Przez chwilę naszła mnie pewna myśl, która raczej nigdy się nie spełni. Fajnie by było pomóc mu w "tych" sprawach, byłby ze mnie dumny i przestałby tak bardzo oddalać mnie od gangsterskich rozmów. Pokazałabym mu, że dziewczyny też mogą nieźle zdziałać, a zwłaszcza jego dziewczyny.
- Muszę cię chronić. Niedługo znów muszę wyjść, ale szybko wrócę. Mam nadzieję, że nie masz mi nic za złe.
- Oczywiście, że nie!- pomyślałam o wczorajszej rozmowie z Carą, zrobiło mi się nie dobrze.
- To świetnie, dobra, ja idę- pocałował mnie i wyszedł. Usiadłam na skrawku łóżka. Zrobiłam sobie śniadanie, włączyłam jakiś serial i związałam włosy w koka. Nagle rozległ się dzwonek drzwi.
Otworzyłam, w ich progu stał mężczyzna po 40-stce, ciemnej karnacji, z zarostem i czarnymi włosami, oczy miał ciemne i kapała od nich ciekawość i złowrogość. Miał ubrany na sobie garnitur. Wyglądał jak cygan.
- Witam. Zastałem pana Mccanna?- zapytał zwyczajnie. Ciekawiło mnie skąd znał nasz obecny adres..
- Dzień dobry, eee... Nie, wyszedł. Mogę w czymś pomóc?
- Właściwie to jestem kurierem. Proszę, to dla pani, a właściwie dla pana Mccanna, proszę mu to przekazać jak najszybciej. Właściwie to jest bardzo ważne, jak daleko jest? Musi tu szybko przyjechać..
Utkwiło mi to, ile razy powiedział "właściwie". To dziwne.
- On nie może tutaj teraz przyjechać. Ja odbiorę od niego tę paczkę.
- Kim pani jest?- dopytywał się.
- Jestem Kate... Jego dziewczyną.
- Och, to dobrze, naturalnie, proszę- podał mi- nalegam również na pański podpis- podał kartę, na której nieufnie się podpisałam. Podejrzany uśmiech nie schodził mu z twarzy, wręczając mi przesyłkę odszedł pospiesznym krokiem. Dziwne.
Spojrzałam na adresata, "nieznane".
Przeraziłam się. Położyłam ją na środku pokoju i pospiesznie zadzwoniłam do Jasona.
- Coś ważnego?- zapytał prędko.
- Bardzo- odrzekłam- przyszła do ciebie paczka.
- Paczka?- zdziwił się- jaka paczka?
- Adresat nieznany. Facet którą mi ją podarował podawał się za kuriera, wcale na niego nie wyglądał.
Nastąpiła chwila ciszy. Usłyszałam ciche pikanie, praktycznie niesłyszalne.
- Jason to pika, to bomba.
- Jak to kurwa bomba!? Nie dotykaj tego- rozkazał przerażony.
- Jak to mam nie dotykać? Ma wysadzić cały budynek!?
- Nie jesteś pewna, że to bomba, poczekaj aż wrócę, wyjdź z mieszkania.
Wyśmiałam chłopaka i jego głupotę.
- Jesteś trzeźwy? A co jeśli mam kilka minut? Kurwa słyszę, że pika, dał mi to jakiś podejrzany gość, uciekał wręcz jak mi ją dał, muszę to wynieść.
- Nie!- krzyknął.
- Ratuje wszystkim dupę- odłączyłam się.
Powoli zbliżyłam się do tajemniczej przesyłki. Ręce mi drżały. Chwyciłam za nożyczki i ostrożnie przedarłam papier. Cholera, to rzeczywiście bomba!
Spanikowałam. Nie wiedziałam co robić. Zegarek pokazywał dokładnie 00:05:39.
CZEMU AKURAT TERAZ?
Delikatnie złapałam ją w dłonie i pędem wybiegłam z domu.
- Z drogi ludzie!!- krzyczałam na całą ulicę, aby zrobili mi przejście. Byli zdezorientowani. Biegłam tak szybko jak tylko umiałam przed siebie, panicznie szukając miejsca w którym mogłabym schować bombę zegarową. W zasięgu wzroku zauwazyłam stary opuszczony magazyn, podczas wyścigu z czasem łapałam płytkie oddechy i zabrakło mi tchu. 2 minuty.
Odłożyłam i czym prędzej wybiegłam, 30 sekund.
Przewróciłam się. Nie dam rady. Podniosłam się, pomógł mi jakiś przechodni, i pomógł mi biec. W ostatniej chwili udało nam się uciec. Usłyszałam huk. Wielki huk. uderzyło we mnie dużo twardych kawałków. Straciłam przytomność..


 ___________________________________________________________________________

Następny będzie obiecuje że regularnie, pomóżcie odzyskac czytelników, komentujcie, licze na was ;*
ps; nie wiem czy pisalam o tym ale Cara wie że Kate i Jason są razem :)
ps; 100 dolarów to raczej 500zł
ps; jak link sie nie chce otworzyc do pokoju to tu macie file:///C:/Users/win7/Pictures/two%20roads.png

sobota, 20 grudnia 2014

Two Roads rozdział 27.

NA WSTĘPIE bardzooo przepraszam że tak długo nic nie pisałam ale nie miałam w ogóle weny i nie było kiedy :)

Jason POV

Znowu to samo. W najlepszych chwilach ktoś musi nam przerwać. W tym momencie musieliśmy natychmiast coś wymyślić. Kate zerwała się z łóżka, gorączkowo poszukując resztek swoich ubrań. Chodziła po domu bez celu, próbując na siłę wymyślić jakąś wymówkę, jednak nic nie przychodziło jej do głowy.
- Myśl- rozkazała po raz tysięczny- Ona nie może tu przyjechać!
- Wyłącz telefon- zaproponowałem- skąd miałaby wiedzieć, gdzie jesteś?
Westchnęła.
- Kiedyś wymknęłam się z domu na imprezę. To był mój pierwszy raz. Od tamtej pory zainstalowała mi jakieś gówno w komórce, coś jak nawigator, aby wiedziała gdzie jestem.
- Nieźle- odparłem z podziwem- Jak to wytrzymujesz?
- Jason! To nie jest teraz ważne!
Nagle usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Dziewczyna nie wiedziała co zrobić. Ukryć się? Nie otwierać? Powiedzieć prawdę?
- Kate! Otwieraj!- drzwi zza drzwi nie dawały nam spokoju.
- Idź- powiedziałem, poddając się. Dalsze ukrywanie się nie miałoby najmniejszego sensu. Szkoda tylko, że mieliśmy się ujawnić w momencie, gdy byłem cały połamany.
- Jesteś pewien?- zapytała nieśmiało. Kiwnąłem głową na znak "tak", Kate pocałowała mnie, i wykonała polecenie.
Jej matka wdarła się do domu, rozglądając się.
- Co się dzieje?- krzyknęła.
- Nic- odpowiedziała blondynka leniwie, z wyraźnym poddaniem się w głosie- Co chciałaś?
- Jak to co!? Od dwóch tygodni nie odbierasz ode mnie telefonów, nie przychodzisz do domu i nie dajesz znaków życia! Gdzie Jason?
Znów westchnęła. Próbowałem usiąść, jednak dalsze próby również nie miałyby sensu, iż bez pomocy dodatkowych rąk nie zdołam się nawet przewrócić na inny bok. Matka dziewczyny powędrowała do pokoju w którym się znajdowałem. Ze dziwienia zatrzymała się w pół kroku, nie wiedząc co teraz począć. Chciałem teraz przytulić moją dziewczynę, ponieważ jej mina była przerażona. Zakryła usta ręką, jakby to miało pomóc w powstrzymaniu łez. Zamknąłem oczy w celu uspokojenia się, kilka razy próbując coś powiedzieć.
- Okłamałaś mnie- głos kobiety delikatnie dobił do naszych uszu, powodując ogromne echo w moim mózgu. Żadna matka nie chciałaby, aby jej córka spotykała się z gangsterem. Mimo iż wiem o tym, zabolało to mocniej, niż te wszystkie połamane kości, siniaki czy kulki celowane w pierś.
- Kocham go- Kate bezsilnie parsknęła, wycierając rękawem ciecz spływającą z jej oczu niczym strumienie.
- Kocham Pani córkę. Potwornie ją kocham. Może się to pani wydawać nie do przyjęcia, że Kate pokochała takiego kogoś tak ja- Potwora. Chciałem tylko prosić, aby nie gniewać się na nią. To wszystko moja wina. Ale proszę też o wyrozumienie, kocham ją i nie wyobrażam sobie życia bez niej! To, że leżę teraz połamany to z miłości do niej! Musiałem ją... obronić. Mam wrogów, i być może jestem samolubny, ale chcę ją trzymać przy sobie, bo tylko ona daję mi motywację do życia.

Kobieta nie odzywała się. Cały czas będąc w tej samej pozycji, wpatrywała się we mnie niczym największe zło na świecie. Nie dziwiłem się.
- Mamo...- próbowała bronić nastolatka, jednak ta wysunęła palec w geście uciszenia jej.
- Dawałam ci dach nad głową. Próbowałam spędzać z tobą jak najwięcej czasu pomimo tego, że muszę być w pracy 24h, SPECJALNIE zmieniłam zlecenie na Kanadę, abyś była szczęśliwa, a Ty... Ty mnie tak po prostu oszukałaś...
- W życiu byś się nie zgodziła, abym z nim była! Myślisz że tak właśnie chciałam!? Nie! Chciałam, abyś zaakceptowała choć raz to, co ja wybiorę! Moją decyzję! Nie twoją! Jason narobił wiele złego, ale się zmienił! Te wszystkie miesiące dały mi nowy powód do szczęścia mamo, zobacz, On leży teraz połamany, bo próbował NAS bronić! W przeszłości narobił sobie dużo wrogów, z którymi teraz musi walczyć o życie. Błagam zro...
- Przestań!- przerwała jej- Ten człowiek jest potworem! Jesteś przy nim niebezpieczna, marnujesz sobie życie! Nic z nim nie osiągniesz, a ja na pewno nie pozwolę żebyś marnowała się wraz z nim! Zakochasz się jeszcze dużo razy, idziemy- szarpnęła ją za rękę, jednak Kate wyrwała się, patrząc się na nią z oszołomieniem.
- Nie zostawię go! On jest moim wszystkim! Jak możesz tak na niego mówić!? Przecież ludzie się zmieniają! Powinnaś bardzo dobrze o tym wiedzieć, w końcu po śmierci taty zmieniłaś się w jedną wielką wredotę!
- Kate!- krzyknąłem, próbując cofnąć padnięte słowa. To dla tej kobiety było za dużo. Pomimo tego że przed chwilą niezmiernie mnie obraziła, nie chciałem aby stała się jej taka krzywda jaką mi zadała.
- Zamknij się mała idiotko!- krzyknęła bezmyślnie- Nikt mi nie będzie wypominać jaka jestem!
- To niech jej pani nie wypomina kim ona ma być!
- Nie wtrącaj się! Wiesz co, córeczko? Bądź sobie z nim, ale jeżeli zostawi cię na pastwę losu, to nie przychodź do mnie. Nie potrzebuję cię! Życzę miłej przyszłości.
Wyszła.
- Nie słuchaj jej, chodź do mnie- wyciągnąłem ramiona do przodu w celu przytulenia jej. Dziewczyna głośno płacząc rzuciła się w nie.
- Przepraszam- dusiłem w sobie łzy.
____________________________________________________________________________

I PRZEPRASZAM ŻE TAKI KRÓTKI :(

sobota, 1 listopada 2014

Two Roads rozdział 26.

INFORMACJA! Przestaję informować o nowych rozdziałach na facebooku, śledźcie bloga lub twittera (@biebzzzh), a dowiecie sie o nowych rozdziałach ;)
( jeżeli chodzi o fb, nie informuje na grupach, jeżeli spytacie na priv, to jak najbardziej odpowiem)

Jason POV

Czułem ból. Widziałem czarność. Nie mogłem nic zrobić. Cierpienie przerosło mnie całego, moje ciało topiło się w krwi. Nagle zauważyłem światło. Byłem świadomy tego, co się dzieje. Budziłem się.
- Dzień dobry, panie Mccann. Jak się pan czuje?- pielęgniarka pochylała się nade mną. Próbując otworzyć oczy, ponownie je zamknąłem, zbierając siłę na ponowne otwarcie.
- Źle- narzuciłem- gdzie ja jestem?
- Spokojnie, to szpital, pamięta pan co się stało?
Przypominając sobie całą sytuacje, poczułem wściekłość, którą od razu musiałem poskromić.
- Tak.
- Dobrze, niech pan o tym nie myśli. Policja zajmie się całą sprawą...
- NIE!- wykrzyknąłem, wyrywając się z miejsca, od razu tego pożałowałem. Ból w klatce piersiowej był tak silny, jakby ktoś rozrywał mi skórę.
- Niech pan się uspokoi! Proszę się natychmiast położyć, nie może pan tak reagować! Zabronione jest panu w takim stanie się denerwować, ani nic z tych rodzaju uczuć, gdzie przyspieszałoby panu serce. Znajdzie się pan wtedy w wielkim niebezpieczeństwie.
- Dobrze, gdzie jest Kate?- pytałem rozdrażniony i trochę zaniepokojony.
- Kate?- spytała, niepewnie.
- Ugh, długie włosy, ciemny blond, mała...
- Ach tak. Czeka na pana. Biedactwo nieźle się napłakało- po tych słowach zabolało mnie serce.
- Mogłaby ja pani zawołać?
- Oczywiście.

Biorąc głęboki oddech, spojrzałem na moją prawą, zabandażowaną rękę. W tym samym momencie weszła Kate. Rozszerzając oczy, od razu do mnie podbiegła, składając na moich ustach głęboki pocałunek.
- Jezu, nigdy więcej mi tego nie rób- jej głos drżał
- Kocham cię- narzuciłem, ponownie ją całując- przepraszam.
- Nie przepraszaj mnie, lepiej mów kto cię tak urządził- ocierając łzy, usiadła na skrawku łóżka.
- A jak myślisz- zakpiłem- Frank. Pamiętam, jak naładowałem pistolet. Szykowaliśmy się do... ataku- przyciszając ton, postanowiłem kontynuować- skurwiel przejrzał mnie i jak taka ostatnia ciota zaatakował  od tyłu. Nie chcę o tym rozmawiać.


Kate POV


Siedziałam z nim kilka godzin. Lekarz kilkukrotnie powtarzał, że Jason'owi przyda się spokój i cisza, ale ten go uciszał i powiadamiał, że nie będzie spokojny kiedy nie będzie mnie obok. Chłopak czuł się już dobrze. Łóżko było dość duże, aby pomieścić dwie osoby. Blondyn nalegał, abym położyła się obok niego. Wtuliłam się w jego ramie. Nagle powiedział coś, co kompletnie wywróciło mnie z równowagi.
- Mam na ciebie ochotę.
- Słucham?- gwałtownie odwróciłam głowę w jego stronę, próbując się nie śmiać. Czy on kompletnie zwariował?
- To, co słyszałaś. Chyba dość się nacierpiałem- zażartował sobie, chichocząc.
- I co, chciałbyś to zrobić tu? Tutaj, w szpitalu? Na tym łóżku? Jason! Przecież ledwo co żyjesz!
- Kochanie...- zamruczał mi seksownie do ucha. Zaczęłam myśleć. W sumie miał rację, powinien zaznać odrobiny przyjemności z tej przykrej sytuacji.
Wzięłam głęboki oddech. Położyłam dłoń na jego brzuchu, powoli zjeżdżając w dół. Jason bezruchu obserwował całą sytuację. Patrząc w dół, lekko się uśmiechał, dlatego że bardzo dobrze wiedział co mam zamiar zrobić. Delikatnie wsunęłam dłoń pod  spodnie piżamowe. Dotykając jego strefy, chłopak lekko się napiął, chwilę potem rozluźniając. Chwyciłam za przyrodzenie i powoli zaczęłam ciągnąć. Nie chciałam, aby krzyczał z rozkoszy, chciałam, aby sprawiło mu to przyjemność.
Nastolatek zamknął oczy, co jakiś czas wzdychając z przyjemności, ale mimo to leżał spokojnie. Obserwowałam jego ciśnienie na monitorze. W pewnym momencie zaczęłam ruszać troszkę szybciej, co dawało mu więcej rozkoszy. Fale ciśnieniowe gwałtownie podskoczyły, co znaczyło w jego przypadku źle.
- Spokojnie- szepnęłam cicho. Dostał gęsiej skórki.
- Jesteś taka cudowna- wymruczał, chcąc więcej.
- ciśnienie ci skacze- oznajmiłam- nie powinniśmy tego robić.
- Mam to gdzieś.
Nagle do pokoju weszła pielęgniarka. gwałtownie wyciągawszy rękę, modliłam się, aby nic nie zobaczyła.
- Ciśnienie mu skacze- oznajmiła
- Wiem, własnie chciałam po panią iść- skłamałam. Jason wywrócił oczami.
- Nic mi nie jest- odwrócił się na drugi bok, udając że zasypia.
- Proszę, aby pani opuściła pokój. Musimy jechać na badania- Pomogła mu usiąść na wózek inwalidzki, i ruszyła.


Dwa tygodnie później wypisano chłopaka ze szpitala. Cieszyłam się. Nareszcie mogłam się porządnie wyspać, przynajmniej w myślach.

- Kochanie- wołał Jason z góry. Męczył mnie fakt, że nie może się zbytnio ruszać, ponieważ ma nogę i prawdą rękę w gipsie, a klatkę piersiową zabandażowaną. Leżąc na łóżku szeroko się uśmiechnął, pokazując na pilota. Chciał, abym mu podała.
- Jesteś bardzo spięta, dlaczego mnie nawet nie pocałujesz?
- W tym momencie jesteś zbyt "kruchy". Boje się ciebie dotknąć- zaczęłam się śmiać, na co on wywrócił oczami.
- W szpitalu dałaś mi tylko troszkę przyjemności, tutaj nikt nam nie przeszkodzi- uśmiechnął się łobuzersko, próbując się podnieść, jednak nie udawało mu się to, co doprowadziło mnie do kolejnej dawki śmiechu.
- Próbuj dalej, teraz ja tu jestem silniejsza!
- Zobaczymy- oparł się o krawędzie materaca, licząc do trzech, a po odliczeniu gwałtownie odbił się, usiłując wstać, ale ku jego zaskoczeniu stając na chwilę na nogi, od razu przewalił się na podłogę, jęcząc.
- Cokolwiek- zachichotałam, pomagając mu wstać, kładąc się obok niego. Ostrożnie przejechałam opuszkami palców po linii szczęki, delikatnie szarpiąc zębami jego dolną wargę. Jason chwycił moje leżące udo, podnosząc je lekko w górę, aby mieć więcej miejsca na wsadzenie swojego kolana pomiędzy moje nogi. Szczerze mówiąc, bałam się cokolwiek zrobić, aby go nie skrzywdzić. Nagle jego wargi zaczęły intensywnie napierać na moje, tworząc drugi najromantyczniejszy pocałunek, jaki przeżyliśmy. Pierwszy to ten, który wykonaliśmy na jego urodzinach. Nasz pierwszy.Odwzajemniając uczucie, przekręciliśmy się w taką pozycję, w której on leżał, a ja siedziałam na jego kroczu.
- Tylko błagam cię, uważaj na moją nogę i tors- zaczął się śmiać, powoli ściągając moją bluzkę.
- Nie mam pojęcia, jak mnie do tego przekonałeś, ale gratulację, udało ci się
- Może tym, że jestem niebywale pociągający nawet w takim stanie- zaczął się śmiać, a ja wywracając oczami cmoknęłam go w usta. Po zdjęciu zbędnych ciuchów, zostaliśmy w samej bieliźnie. Zaczęłam lekko ruszać biodrami w przód i w tył, na co chłopak przymknął oczy z podniecenia. Gdy mieliśmy właśnie przejść do tej intymniejszej części, przerwał nam telefon.
- Cholera jasna- parsknął, podając urządzenie

- mama?- zdziwiłam się, czekając na jakiekolwiek potwierdzenie- coś się stało?
- Chciałam się spytać, dlaczego nie dajesz mi żadnych znaków życia od ponad dwóch tygodni, Kate.
- Przepraszam, po prostu miałam ciężki okres w życiu i...
- Słucham?- przerwała mi- co się stało?
-Jason wylądował w szpitalu.
- jak to!? Co mu się stało? Dlaczego ja nic o tym nie wiedziałam?- wyrywała się do odpowiedzi
- Nie miałam kiedy ci powiedzieć. Po prostu... Pomagał przy rusztowaniu, i spadł. Połamał sobie nogę i rękę, ale spokojnie, wraca do zdrowia.- skłamałam.
- Podaj mi adres, zaraz będę- zatwierdziła, a ja przerażona nie wiedziałam co odpowiedzieć. Przecież nie mogła zobaczyć, kim jest na prawdę!
- NIE! Poradzimy sobie!
- W takim razie sama cię znajdę. Za chwilę będę- odłączyła się. Moja mama znała mnóstwo sposobów na namierzenie mnie, i właśnie chciała to zrobić.

poniedziałek, 20 października 2014

Two Road rozdział 25.

Cześć! To ważne, więc przeczytajcie. Chciałabym was zaprosić na mojego nowego bloga. Jest o dziewczynie Julie i chłopaku, który zmarł, lecz jego duch szuka pomocy u jej progu. Bardzo mi na tym zależy, aby miał dużo wyświetleń, więc serdecznie zapraszam :)
(link do 5rozdziału)

 http://betweenworldss.blogspot.com/2014/10/5-wyznanie.html


Kate POV

Poczułam, jak nogi mi miękną. Stały się zwyczajną watą. Nie mogłam przez chwilę w to uwierzyć, to do mnie nie docierało. Stałam bez ruchu, a na mojej twarzy nie było żadnych emocji. Po mojej kamiennej minie przeleciała łza, a już za chwilę moje zaszklone oczy zaczęły łzawić coraz bardziej... i nawet nie wiem kiedy wybuchłam płaczem. Upadłam na kolana, szlochając, a następnie położyłam się na podłogę, turlając się, próbując jakoś w ten sposób ukoić ból. Nie udało się. Nie mogłam nawet wydusić z siebie pytania, co się z nim dzieje, ani co się stało, ponieważ z mojej buzi wydobył się głośny jęk. Dusiłam się łzami. Michael podniósł mnie, próbując uspokoić. Moje ciało było niczym flak. Chłopak chwycił mnie mocno za ramiona, potrząsając mną, abym na niego spojrzała i wysłuchała, ale nie byłam w stanie tego zrobić. Otarł słoną substancję z moich polików, i próbował przemówić mi do głowy.
- Musimy czym prędzej jechać do szpitala- przekrzyczał mnie. Był tak samo przerażony jak ja. Wziął mnie na ręcę (dobrze wiedział, że nie miałam siły samodzielnie iść) i pobiegliśmy do auta. Odpalając pojazd, gwałtownie odjechaliśmy.

W szpitalu czekał na nas James. Jego ręka była w bandażu, oraz dostrzegłam wielką śliwę na prawym oku. Oprócz tego mnóstwo zadrapań, siniaków. Ten widok doprowadził mnie do kolejnego ataku płaczu. Przytuliłam go mocno, i już wolałam nie myśleć jak wygląda Jason.
- Nic się nie stało- szepnął mi do ucha- Jason musi przeżyć. To moja wina. Moja cholerna wina. Ja powinienem tam leżeć, nie on.
- C.. Co z nim- wyłkałam, nadal dusząc się własnymi łzami. Czarnowłosy tylko pokręcił głową, odtrącając myśli.
Ujrzałam pielęgniarkę. Wstając na ostatnich siłach pobiegłam  w jej stronę.
- Przepraszam, szukam Jasona Mccanna- głos mi drżał- w której sali jest?
- W ósemce. Proszę tam nie wchodzić. Kim pani jest?- zapytała młoda kobieta.
- Jestem jego dziewczyną, czy z nim wszystko w porządku?- wyłkałam
- Cóż... Jego stan jest bardzo zły. Gdyby nie czarnowłosy chłopak, który tam siedzi- wskazała palcem na Jamesa- chłopak dawno by nie żył. Został wielokrotnie dźgnięty nożem, a później postrzelony. Przykro mi.
Po jej słowach po raz kolejny zebrało mi się na płacz. Zamknęłam oczy i głośno przełknęłam ślinę.
- Czy... Czy on będzie żyć?
- Proszę pani, tamten pan reanimował pana Mccanna, prędzej go przenosząc w inne miejsce. Do ran wdała się infekcja. Skaleczenia za późno zostały owinięte czymś, co hamowałoby wylew krwi. Chłopak godzinę temu został przywieziony. Nasi lekarze cały czas robią co w ich mocy, aby go obudzić. Serce pana Jasona przestało chwilowo pracować, i przez wiele minut próbowaliśmy przywrócić go do życia. Tym razem się udało. Następnym razem możemy nie mieć takiego szczęścia, bowiem chłopak nie ma tyle siły, aby zawalczyć o życie. Utrudniają mu to również infekcję, głębokie rany oraz mała ilość krwi w organizmie. Serce może w każdej chwili przestać pracować, a to dlatego że skaleczenia składano niedaleko tego organu. Proszę czekać w nadziei.
Podziękowałam, i oddaliłam się, usiadłam na krześle, chowając twarz w dłonie. Powstrzymywałam się od płaczu. Słyszałam pikanie sprzętów z sali numer osiem. Po jakimś czasie z tego pomieszczenia wybiegł lekarz. Jego strój był biały, i było widać na nim kropelki krwi. Ten widok mnie sparaliżował. Prosił kilka pielęgniarek o pomoc. Mówił coś, że "chłopak znowu nam odszedł". Nie wytrzymałam.
- Jason!!! Kochanie, proszę, wróć, nie zostawiaj mnie, nie zostawiaj!!!- krzyczałam na cały korytarz. Ksztusiłam się łzami, upadłam na podłogę, i poczułam jak zamykają mi się oczy. Zemdlałam.


Otwierając oczy, poczułam specyficzny lekarski zapach. gwałtownie wstałam, i rozglądnęłam się. Leżałam na łóżku lekarskim, a jakaś kobieta lekko się do mnie uśmiechnęła.
- Witam panno Kate, wie pani co się dzieje?
- Gdzie jest Jason- pytałam od razu
- Jason Mccann?
- tak, gdzie on jest, co się z nim dzieje!?
- Spokojnie. żyję.
- Spokojnie!? Niech pomoże go pani ratować, a nie, siedzi tu pani ze mną, pytając o moje cholerne zdrowie!
- Panno Kate- zaczeła, ale jej przerwałam
- Nie. Chce go zobaczyć.
- To nie jest możliwe- uciszyła mnie- Pan Mccann jest w trakcie ratunku...
 Natychmiast wstałam i wybiegłam z sali. gwałtownie otworzyłam drzwi od sali numer osiem. Ujrzałam mnóstwo pielęgniarek, dwóch lekarzy i Jasona na łóżku. Chłopak był strasznie blady, a jego rozcięcia na ciele przyprawiały mnie o ciarki. Jeden z facetów trzymał maszynę, którą próbował przywrócić blondyna do życia. Jedyne co słyszałam, to dźwięk pochodzący z monitora, do którego podłączony był siedemnastolatek. Linia wskazująca puls była prosta. Piszczący, jednolity, nie przerywający się odgłos przyprawił mnie o kolejną porcję płaczu. Podbiegłam do niego, Mocno go tuląc. Łzy ciekły mi po policzkach, spadając na jego usta. Pocałowałam go bardzo uczuciowo, głaskała po głowie, próbowałam wydusić z niego choć jedno słowo.
- Nie rób mi tego- szeptałam- wróć do mnie, przecież cię kocham, nie zostawiaj mnie!
- Przykro mi- usłyszałam z tyłu- robiliśmy wszystko, co w naszej mocy.
Dostałam ataku nerwicy. 
- Wam przykro? To nie wy właśnie tracicie miłość! To nie wy musicie to przeżywać! To nie wy musicie oglądać, jak wasza miłość ucieka wam do innego świata, to nie wy! Więc się kurwa zamknijcie, i go ratujcie!- łkałam, krzycząc ile wlezie, ale oni jedynie spuścili głowy w dół.
- Kochanie, błagam cię, otwórz te swoje śliczne oczka, i powiedz coś do mnie, wiem, że mnie słyszysz, wiem to. Wiem, że masz gdzieś tam siłę na powrót, zrób to dla mnie, proszę cię, nie możesz mnie zostawić- cicho szeptałam do niego. łapiąc go za rękę, chwilę popatrzyłam w jego zamknięte oczy, po czym odwróciłam się do lekarzy obserwujący całe zdarzenie.
- On żyję.
- Panno Kate...
- Niech pan lekarz łapię za te elektryczne cegły, czy co to jest, i niech go pan ratuję. ja wiem, ze on żyję, czuję to.
Westchnął. Wykonał moje polecenie. Nie udało się.
- jeszcze raz- rozkazałam
Nie udało się
- jeszcze raz
Również się nie udało. Podeszłam do Jasona, całując go w nos, łapiąc go za rękę.
- Ostatni raz, proszę.
Wykonawszy mój rozkaz, usłyszałam puls. z monitoru wydobywał się powolny, przerywający się dźwięk. Serce prawie wyskoczyło mi z ciała. Udało się!
- Pielęgniarki natychmiast pobiegły po kartę zdrowia. Wszyscy wykonali swoją dalszą pracę, Wygoniono mnie z sali.
- To jest cud- powiedział facet, kiedy skończył robić badania- Panie James, szkoda że nie był pan światkiem tego wzruszającego zdarzenia. ta młoda panna uratowała go, przywróciła do życia!
Czarnowłosy popatrzył na mnie, jakbym miała co najmniej pięć głów.

poniedziałek, 13 października 2014

Two Roads rozdział 24.

Dziękuję że czytanie <3 Proszę, zostawcie komentarz, to serio motywuję.

Jason POV

- Powiedz mi- nalegała Kate, ale ja na prawdę nie chciałem jej martwić.
- Nikt ważny. Po prostu uciekinier z więzienia- narzuciłem obojętnie
- Chcę się dowiedzieć, czy to prawda. Zadzwoń do Jamesa, może on coś wie- wywracając oczami, leniwie wyciągnąłem komórkę, wybierając numer chłopaka. Odebrał błyskawicznie.
- Czytasz mi w myślach- rzucił nerwowo- uciekaj z domu!
- Co się stało?- spytałem niepewny tego, co przed chwilą usłyszałem
- Uciekaj z domu kurwa! Zabieraj wszystkie cenne rzeczy, i idź do cholery gdziekolwiek. Nie kieruj się na wschód.
- O co chodzi?- krzyknąłem rozdrażniony, wstając.
- Frank- po tych słowach się rozłączył. Moje oczy się rozszerzyły. Czyli jednak to była prawda.

Gwałtownie chwyciłem dziewczynę za rękę, ciągnąc ją do mojego pokoju. Wyciągnąłem torbę, w którą wrzuciłem moje ubrania, laptopa, i sprzęt namierzający. Następnie chwyciłem kolejną z toreb, udając się do mojej pracowni w piwnicy. Szybkim ruchem zabezpieczałem bomby, które leżały na półkach, przyszykowane dla klientów, pakując je. Wyciągnąłem ze skrytki dwa pistolety, i wziąłem zapasowe naboje. Chwyciłem za rzeczy Kate, które szwędały się po całym domu. Dziewczyna zadawała miliony pytań, jednak nie miałem czasu odpowiedzieć. Zapakowałem nabytki do bagażnika, wsadziłem Kate do samochodu, i gwałtownie odjechałem.

- Co się dzieje!?- krzyknęła blondynka, kiedy byliśmy wystarczająco daleko od domu.
- Miałaś rację. Przepraszam- głos mi drżał. facet wybrał najgorszy moment-moment, w którym byłem szczęśliwy.
- Co!? Czyli ten facet serio cię ściga? Jak to? Przecież jakąś godzinę temu mnie wyśmiałeś!- oburzyła się
- Kochanie, zamknij się proszę, myślę co z tobą zrobić- uciszyłem ją. Wykonała moje polecenie, zdenerwowana.
- jak to co, odwieź mnie- zasugerowała nerwowo. Spojrzałem na nią jakby miała osiem głów. Ona kompletnie nie myśli!- Jesteś głupia czy taką udajesz!? Przecież nie mogę cię zostawić samą! On cię namierzy, a to byłby  dla mnie cios prosto w serce.
Dalej jechaliśmy w ciszy.

Dostałem sms'a.

Od; James

Do Michael'a, natychmiast.

Po jakimś czasie dojechaliśmy na ustalone miejsce. Przywitano nas już w samym wejściu.
- Nareszcie jesteście! Cali? Żadnych niespodzianek po drodze?- pytał nas facet,
- Cześć stary. Spokojnie, jesteśmy w jednym kawałku- zaśmiałem się
- Nareszcie mam szansę cię poznać- spojrzał na dziewczynę- Ty jesteś Kate, prawda?
- Tak, dzień dobry...- odpowiedziała niepewnie. Zaczęliśmy się wszyscy śmiać
- Mam dopiero dwadzieścia jeden lat! Mów mi po imieniu- złożył na jej dłoni pocałunek- Michael.
- Dobra, wchodźmy do środka- zasugerował James.


Kate POV

Nie wiedziałam gdzie jesteśmy. Bałam się o Jasona. Rozsiedliśmy się wszyscy na kanapie, ale oni natychmiast zaczęli planować co robić z Frankiem. Za pozwoleniem chłopaków, przeszłam się po domu. Ten facet miał strasznie dużo kwiatów. Usłyszałam moje imię.

- Słucham?- zeszłam na dół, siadając koło mojego chłopaka, przytulając jego rękę.
- W jakich godzinach pracuję twoja mama?- zapytali
- Um... W sumie od rana do wieczora, a co?
- Będziemy musieli coś z wami zrobić- Odezwał się Jason. Od razu zaprzeczyłam.
- Wara od mojej mamy. Nie może się o niczym dowiedzieć!
- Chodź na słówko- pociągnął mnie blondyn. Wyszliśmy na zewnątrz.

- Dlaczego kurwa mi to utrudniasz?- zapytał, rozdrażniony.
- Ale co? Nie chcę, żeby moja mama dowiedziała się, że ściga cię jakiś psychopata. Zabroniłaby mi się z tobą spotykać.
- Nie chcę cię stracić- od razu zmienił temat, zamykając oczy w cichym bólu. Spuścił głowę na dół.
Chwilę pomyślałam, jak zareagować.
- Ja ciebie też nie chcę..
- Jak czegoś nie wymyślę, to znowu zostaniemy rozdzieleni. Będziesz musiała jechać do Atlanty.
- Co? Nie zostawię cię!- wykrzyknęłam, rzucając mu się na szyję. Otulił mnie mocno w pasie.
- tak byłoby najbezpieczniej.
- Nie obchodzi mnie to, drugi raz nie mogłabym tu przyjechać... Wszystko się sypie, dlaczego akurat nam nie może Bóg dać spokoju?
- Ponieważ moje całe życie toczy się w takich sprawach- odpowiedział, ukrywając smutek- Jesteśmy dwie i pół godziny od mojego domu. Zostaniesz tu na kilka dni, dobrze? On nie będzie na razie miał czego tu szukać, a z Michaelem i jego ludźmi będziesz bezpieczna.


Jason POV

- A co z tobą?- nie ulegała
- Spokojnie. Ten facet jest naszą dobrą ręką od wieków. James załatwił z nim parę spraw, i kilku ludzi z jego gangu. Nie masz się czego obawiać, Frank nie ma szans... No chyba że również ma plan, co nie jest wykluczone.
- A jaki on by mógł mieć plan? Przecież dopiero uciekł z więzienia! Nic nie mógłby załatwić w tak krótkim czasie, prawda?- spytała Kate. Chciała wiedzieć jak najwięcej. Zacząłem się śmiać.
- Ten facet ma kontakty na wszystkich kontynentach. Alibi, broń czy też ludzi może załatwić w mgnieniu oka. Zapewne ma już ustaloną grupę chłopaków, którzy planują szczegóły ataku.  Nie możemy czekać.

Obejmując dziewczynę ramieniem, przysunąłem ją bliżej do siebie. Wtuliła głowę w zagłębienie mojego ramienia. Wyciągawszy papierosa, odpaliłem go i wziąłem dwa głębokie wdechnięcia, trzymając chwilę substancję w płucach, a później powoli wypuściłem. Nastolatka obserwowała moje ruchy z fascynacją.
- Dasz mi spróbować?- zapytała. Nie zwróciłem na nią uwagi, nie pozwolę jej palić.
- Jason-zaczęła- dasz mi spróbować?
Nie odpowiedziałem. Wziąłem kolejnego bucha, powoli go wypuszczając.
- Jaso...
Rzuciłem papierosa na ziemię, dokładnie go zdeptując.
- Nie.- powiedziałem stanowczo.

Wchodząc do środka, od razu napadły mnie propozycję chłopaków o ataku.
- Spokojnie, usiądźmy i przemyślmy wszystko na spokojnie- zasugerowałem.

Godzina dwudziesta trzecia piędziesiąt. Dyskutowaliśmy bardzo długi czas. Kate już dawno poszła spać. Ustaliliśmy, ze jutro ich namierzymy. Wiedząc, gdzie dokładnie się znajdują, będziemy wiedzieć, ile czasu nam zostało. Dziesiątka ludzi plus ja i James to dobra kompozycja. Obmyśleliśmy, że trójka ludzi pojedzie jutro w miejsce, gdzie znajduje się Frank, Znaczy w pobliżu, i obserwować jego postępowania. Za dwa dni, będziemy w pełni przyszykowani. Dwójka kolejnych mężczyzn pojedzie na miejsce. Michael ma niedaleko magazyn, w którym moglibyśmy się zagospodarować na czas pobytu. Wszystko jest ustalone.


Kate POV

Obudziłam się następnego ranka, jednak chłopcy nadal rozmawiali. Namierzali Franka w komputerze. Słyszałam pochwały ze strony ich gangu, typu "grzeczni chłopcy są w pułapce". Gdy wyszłam z łazienki, Jasona z Jamesem już nie było.
- Pojechali po parę niezbędnych rzeczy- uspokajał mnie chłopak
- Dobrze, um, mam nadzieje, że Jasonowi nic się nie stanie
- Nic a nic! Gwarantuję ci to. Dobrze, jesteś może głodna? Robię świetne naleśniki- zaśmiał się- miałabyś może ochotę na nie?
- Tak, poproszę- zgodziłam się.
Po zjedzeniu smacznego posiłku,  Michael dostał telefon. Dyskutował przez chwilę.

- Coś się stało?- spytałam
- Nie. Po prostu chłopaki poinformowali mnie, że już tu nie wrócą. Postanowili od razu ruszyć na "wojnę".
- Och... Ale są gotowi?- pytałam bez zastanowienia
- oczywiście- zaśmiał się- chodź, usiądziemy na kanapie, bo widzę że jesteś zestresowana

- A więc... Jak ci się żyję z naszym chłopakiem?- zadał pierwszy pytanie, rozsiadając się.
- Jest okay. Kilka dni temu przyjechałam do Kanady, i chcieliśmy spędzić ten czas jak najlepiej. Widocznie zawsze ktoś musi nam przerywać- parsknęłam zdenerwowana, na samą myśl o tym psychopacie.
- Nie jesteś z Kanady?
- Nie
- Skąd przyjechałaś?- jego twarz była zdziwiona
- Z Atlanty- oczy Michaela od razu się powiększyły
- Ale... Ale to kilka tysięcy kilometrów! Przepraszam że to powiem, ale zwykle związki na odległość nie wypalają.
Przemyślałam chwilę jego słowa. Miał rację, jednak nie chciałam tego okazywać. 
- Jakoś sobie poradzimy.
- Wiesz że młody ciągle o tobie gada? Odkąd pojechałaś do domu, przy każdym naszym spotkaniu opowiadał o tobie- zarumieniłam się
- A co mówił?
- Że w życiu nie poznał tak poukładanej dziewczyny, jak ty. Nie mogę wszystkiego powiedzieć, bo czułabyś się skrępowana- zaczął się śmiać. Mogłam się domyślić, co Jason mu naopowiadał.
- Nie ważne- odpowiedziałam szybko.


Następny dzień. Chłopcy powinni szykować się do ataku. Jest godzina dwudziesta pierwsza. O dwudziestej drugiej planowany jest napad. Siedziałam zestresowana w ciszy, chciałam usłyszeć jego głos, jednak nie mogłam. Mimo pocieszeń dwudziestolatka, moje myśli błagały, aby mojemu chłopakowi nic się nie stało. Chciała, aby już wrócił, aby było już po wszystkim. Na zegarze wybiła prawie północ. Michael wbiegł do pokoju z wymalowanym przerażeniem. Coś poszło nie tak.
- Kate, Jason umiera.

środa, 1 października 2014

Two Roads rozdział 23.


Jason POV

Leżeliśmy, wsłuchując się w cichą muzykę dochodzącą z głośników. Bawiłem się naszymi splątanymi palcami. Kate cały czas trzymała się za brzuch, zamyślona. Położyłem dłoń na jej podbrzuszu, lekko głaszcząc, i głęboko patrząc się w jej oczy.
- Przyjemne uczucie, co nie?- zapytałem, troskliwie się uśmiechając
- Bardzo- odpowiedziała- nie wiedziałam, że to aż takie cudowne. Czułam takie motylki...
- Ale to jeszcze nie wszystko! Jeżeli dla ciebie to jest wystarczająco cudowne, to nie wiem jak zareagujesz, gdy serio pójdziemy do łóżka- uśmiechnąłem się łobuzersko, a w zamian dostałem cios w klatkę piersiową.
Nagle zadzwonił telefon. Dziewczyna spojrzała na ekran, a jej przyjemny wyraz twarzy zbladł.
- To mama- powiedziała leniwie. Po chwili rozmowy odłączyła się, i oznajmiła, że musi wracać.
- Jak to?- spytałem- nie zostaniesz na noc?
- Chciałabym, ale nie mogę. Przepraszam- pocałowała mnie w nos, i wstała.
- Twoja mama zawsze musi psuć takie piękne chwile!?- krzyknąłem rozdrażniony, na co Kate się zaśmiała
- Niestety- nadal chichocząc, ubrała się. Chwyciłem ją za biodra, i gwałtownie przysunąłem do siebie, całując. Dziewczyna złapała moją szyję, przysuwając głowę bliżej. W ostatniej chwili oderwaliśmy się od siebie, bo jeszcze chwila i przerodziłoby się to w coś więcej. Odprowadziłem ją do drzwi, ale w progu ostatni raz ją zaczepiłem.
- Ale jutro jesteś u mnie, okej?- zapytałem stanowczo
- pojutrze- próbowała negocjować
- za jeden i pół dnia- drażniłem się z nią
- Ugh, to w takim razie do za "jeden i pół dnia"- zaczęła się śmiać, całując mnie w usta, i wychodząc.

Postanowiłem zadzwonić do Jamesa. Siadając na wygodnej sofie, wyciągnąłem telefon i wbijając dziewięć cyfr, które znam na pamięć, czekałem na moment, w którym odbierze.

- Hej stary
- Cześć- przywitałem się- gdzie jesteś?
- Załatwiam robotę- oznajmił- Kate już przyjechała?
- tak, ale musiała iść.
- Serio?- parsknął śmiechem- chyba czegoś innego się spodziewałeś, co?
- Ważne że jest. Na noc zostanie za "półtora" dnia- zacząłem się śmiać- skończyłeś czy mam czekać na ciebie?
- W zasadzie, to już skończyłem. Zaraz wpadnę
- dobra, czekam- odłączyłem się.

Napawając się ciszą, przetrawiałem w głowie słowo "praca". Ostatnio zaniedbałem moje obowiązki, i muszę czym prędzej zabrać się za robotę. Wstałem, i zszedłem do piwnicy, która służyła mi za pracownię.

Rozejrzałem się dookoła, widząc same podpisane pudła, narzędzia, niedokończone konstrukcję, i papiery. Podchodząc do jednego z kartonów, przeczytałem napis, który był napisany czarnym flamastrem na środku. "Frank". Z tym imieniem mam złe wspomnienia. Na sam widok tej nazwy, dostałem ciarek, i narosła we mnie złość.
Frank jest krajowym bandziorem. Raczej był. Pamiętam, gdy miałem czternaście lat, i zaczynałem rozwijać mój biznes. James przybiegł do mnie uradowany wiadomością, którą dostał. Frank chciał zamówić u mnie bombę. Świetny, tajny, nieprzewidywalny krajowy gangster chciał coś ode mnie. Był dla mnie wzorem. Starałem się jak nikt, chciałem, aby ta bomba była wyjątkowa. I taka była. Posiadała przeróżne kombinację, mnóstwo zabezpieczeń, dokładny czasomierz, stabilny pilot do sterowania wybuchem urządzenia, i wiele innych.
Ten facet jest jest grubo po trzydziestce, ma około czterdzieści parę lat. Muskularny, ozdobiony tatuażami i zarostem mężczyzna, który kondycje ma lepszą niż większość dzieciaków. O tym biznesie wie dosłownie wszystko. Trzy lata temu, podczas całego zdarzenia, byłem nim zafascynowany. Wręczając mu moje dzieło, polecałem się na przyszłość. Facet był surowy, jak zwykle, i to mnie w nim imponowało. Potrafił zachować powagę sytuacji, nawet podczas żartów. Kilka dni później, dowiedziałem się szokującej rzeczy: Frank mnie wykorzystał. Nie byłem wtedy w domu przez ten czas, ale kiedy postanowiłem odwiedzić mój dom, zszokowało mnie. Cała moja pracownia została obrabowana. Dowiedziałem się również, przez kogo. Nie podejrzewałem go, jednak kiedy był wystarczająco daleko, przyznał się ze śmiechem, że kiedy się spotkaliśmy, ukradł mi kluczę do domu. Byłem wściekły. W dodatku planował wielki atak na moich ludzi. Przegięcie. Nie zamierzałem odpuścić. Miałem plan.
Poinformowałem moich pracowników, aby pojechali na miejsce, w które miał dojść wypadek, i udawali, że nic nie wiedzą. Wraz z Jamesem dołączyliśmy do nich, przygotowani, czekając na atak. Tej nocy jego ludzie byli zdziwieni, lecz on najbardziej. Toczyła się ostra "wojna" miedzy naszą dwójką. Mimo że jest większy, silniejszy i starszy, nie zabił mnie. Wiedział, że zbyt dużo by tym ryzykował, a jednak próbował. Ostatecznie powaliłem go na ziemie, i trzymając spluwę przy jego skroni, obserwowałem jego każdy ruch podczas gdy James wraz z chłopakami zabierali niezbędne rzeczy, które należały do mnie. Okradłem go również z jego własnych skarbów. Jego dziewczyna próbowała go bronić, nie kochała go, nie lubiła, tak samo jak on jej, jednak próbowała. Frank uważał, że ta laska jest nieźle wkurwiająca. Traktował ją jak szmatę. Nie wiedziałem nawet, kiedy wyciągnął pistolet i kiedy wymierzał go w moją stronę, w ostatniej chwili wykręciłem mu rękę kierując kulę w stronę jego dziewczyny. Zabiliśmy ją. Mimo wszystkich złych chwil, załamał się. Później zgarnęła go policja. Siedzi na dożywocie, jednak groził, że ucieknie z pudła, i wtedy się zemści. Słyszałem, że udało mu się kilka razy wybrnąć, ale nie na długo. Jednak informację twierdzą, że zmierzał w moją stronę.

James nie przyszedł. trudno, przecież zawsze się spóźnia, a ja byłem śpiący. Wziąłem szybki prysznic i położyłem się spać.

Obudził mnie telefon. To Kate.

- Co kochanie- powiedziałem ochryple, ziewając.
- Spójrz w internet!!- krzyknęła, przerażona
- Co się stało? Znowu coś o mnie?-spytałem
- Tak! Boże Jason, jakiś facet planuje na ciebie zamach!
- Co?- spytałem, chcąc się dowiedzieć, czy dobrze zrozumiałem
- Zaraz u ciebie będę
- Kate, jest 6:00- stwierdziłem
- Nie obchodzi mnie to- odłączyła się.

W sumie ta wiadomość mnie mocno zaniepokoiła, chociaż wiem, że w internecie krąży miliony takich plotek. Nie wiem dlaczego, ale nie przejął bym się aż tak, gdyby nie powiedziała tego Kate.
Usłyszałem nerwowe pukanie do drzwi. Ledwo co otworzyłem, a dziewczyna rzuciła mi się w ramiona. Pocałowałem ją, zamykając drzwi, a ona pociągnęła mnie w stronę mojego pokoju.

- Patrz- dotknęła parę razy ekran komórki, i pokazała mi artykuł o całej tej sprawie. Przeczytałem, i zacząłem się śmiać.
- To cię tak śmieszy!?- krzyknęła oburzona
- tak- stwierdziłem, nadal się śmiejąc. Dziewczyna popatrzyła na mnie dziwnie, próbując rozszyfrować moje zachowanie.
- Poczekaj tu- wstałem, wyciągając laptopa
- Ale...
- Czekaj- przerwałem jej

Włączając urządzenie, usadziłem się wygodnie koło dziewczyny, a ona bacznie obserwowała każde oddziaływanie komputera. Wpisałem w wyszukiwarkę "Jason Mccann". Ukazały się różne strony plotkarskie, wypowiadające się na mój temat, informacje o mnie itd.
Kliknąłem byle jaki link.

"Jason Mccann złapany za zabójstwo!"

Oczy Kate gwałtownie się otworzyły, a ja przytulając ją, zachichotałem.
- Nigdy nie złapali mnie za zabójstwo. Nigdy też nie zrobiłem tego specjalnie, bez konieczności.

"Jason Mccann porywa dziewczynę!"

Czytając te zdanie, uśmiechnąłem się. Chodziło tu o Kate, jednak nikt nie wiedział, że to stało się na prawdę.
- To o mnie, tak?- uśmiechnęła się
- mhm- potwierdziłem, całując ją

"Jason Mccann wchodzi do nowego gangu!"
"Jason Mccann planuję napad na "California States"!"
" W rękach policji- czyli kilka słów o Jasonie Mccannie"
" Jason Mccann w rękach policji! Wymierzą dzieciakowi odpowiednią karę"

- Już rozumiesz?- zapytałem- Takich plotek jest tysiące, jednak żadne się nie sprawdziły.
- Nie możliwe! Jason, daj mi laptopa- wyrywając mi, wpisała swoje znalezione wcześniej informację.

"Krajowy gangster Frank, uciekł z więzienia! Czy niebezpieczny mężczyzna szykuję napad na Jasona Mccanna?

Trzy dni temu [data] krajowy gangster skazany na dożywocie zwany Frank (44l.), uciekł z więzienia! Mężczyzna po raz kolejny przyczynił się do tego czynu. Ostatnimi razy, tak jak podają świadkowie, kierował się w stronę Jasona Mccanna (17l.)
Jak wszyscy wiedzą, przed wejściem za kratki Frank groził Mccann'owi, że zemści się na nim z powodu śmierci jego ukochanej. Sprawa dotycząca zabicia kobiety nie wyjaśniła się. Jason twierdzi, że Frank kierował w niego pistolet, a on w geście samoobrony uniknął wypadku, przez co Frank strzelił w swoją dziewczynę. Czy tym razem niebezpieczny gangster znowu zacznie poszukiwania Mccann'a? Obawiamy się, że tak, ponieważ krążą plotki, że widziano czterdziesto cztero latka kierującego się w stronę Kanady."

- Znasz tego całego Franka?- zapytała.
Zamarłem. ten artykuł brzmiał dość przekonująco, ale postanowiłem sam to sprawdzić.
- Znam, nie chce o nim rozmawiać.

poniedziałek, 22 września 2014

Two Roads rozdział 22.

zapraszam na mojego nowego bloga [link]  http://betweenworldss.blogspot.com/2014/09/1-kim-jestes.html Jest o pewnej dziewczynie, i chłopaku, który okazuje się kimś więcej, niż człowiekiem. Zachęcam do komentowania, zrobiłam opcję komentowania anonimowo, więc tym bardziej mile widziane komentarze <3

Kate POV

Mama powiadomiła mnie, że jutro wyjeżdżamy. Ucieszona wyciągnęłam dużą walizkę, do której wpakowałam wszystkie zbędne rzeczy potrzebne do normalnego funkcjonowania. Godzina, dwie, byłyśmy gotowe do wyjazdu. Postanowiłam spędzić ten dzień z Carą, która była zawiedziona faktem, że znowu ją zostawiam.


*następny dzień*
To już dziś! Jest rano, godzina 9:50. Moja mama wciąż mnie pospieszała, bo samolot, na który nas pokierowano zwykle się nie spóźnia, a my możemy nie zdążyć. Po jakimś czasie, spojrzałyśmy na godzinę, i praktycznie wybiegłyśmy z domu, wzywając taksówkę.

- Na lotnisko, poproszę- mówiła pospiesznie kobieta do starszego faceta za kierownicą.

Siedziałam w samolocie, obserwując ludzi, którzy kiwają swoim bliskim siedzącym w samolocie. Pasażerowie przygotowywali się do startu. Trochę się obawiałam, bo nigdy nie lubiłam latać takimi maszynami, niestety to było niezbędne. Samolot był prywatny, jednak ludzie są przypadkowi. Dziwne.
- Witam. Nazywam się John Steven i jestem dzisiejszym pilotem. Stewardessy z chęcią pomogą państwu odpowiednio ustabilnić miejsca, oraz przygotować na ewentualne sytuację. W razie pytań proszę również zwracać się do tych ślicznych pań. Dziękuję, i miłej podróży! - głos mężczyzny w około średnim wieku zabrzmiał z głośników- Proszę zapiąć pasy, startujemy.
Po chwili usłyszałam włączające się silniki, oraz gwałtowny ruch. Ruszamy. 

Minęło kilka godzin, a ja wpatrując się w chmury, nad którymi lecieliśmy, myślałam nad tą chwilą, kiedy spotkam Jasona. Tęskniłam za nim, chciałam go już przytulić. Nagle poczułam mocne szturchanie krzesła. Cały samolot zaczął się trząść, niczym trzęsienie ziemi, no ale przecież byliśmy nad tą powierzchnią. Stewardessy uspokajały ludzi, którzy dostawali ataków histerii. Głos pilota znowu zabrzmiał w głośnikach:
- Proszę zachować spokój! Mamy małe problemy techniczne. To zwykłe turbulencje. Nie ma się czego bać, zaraz wszystko wróci do normy.
W prawdzie mówiąc jego głos wcale mnie nie uspokoił, wręcz przeciwnie. Dla własnego odpoczynku psychicznego postanowiłam zaufać facetowi, i zgodnie z jego zapewnieniami, uważałam że to tylko zwykłe turbulencję. Ale przecież chyba każdy oglądał filmy katastroficzne, zawsze tak mówią, a kończy się to śmiercią!
Odciągając te myśli, odblokowałam ekran komórki, przeglądając aplikację.
- Przepraszam, ale w czasie lotu nie wolno używać sprzętów elektronicznych- odezwała się jakaś pani. W zasadzie to dziewczyna. Miała na sobie spódniczkę w kolorze morskiej piany, koszulę w tym samym odcieniu i marynatkę bez rękawów w czerwono-granatowe paski. Posiadała na głowie również małą czapeczkę, przypominającą papierowy statek.
- Och, przepraszam- parsknęłam- już chowam.
Trzęsienie minęło. Wszystko już chyba było w porządku. Moja mama cały czas spała. W mgnieniu oka znaleźliśmy się na miejscu. Obudziwszy moją rodzicielkę, zabrałyśmy nasz bagaż, i wysiadłyśmy. Czekała na nas taksówka. Zawiozła nas do specjalnego apartamentu należącego do firmy, w której pracowała mama. Dostałyśmy pokój na trzecim piętrze. Co za pech.
 
Po rozgoszczeniu się, natychmiast zadzwoniłam do mojego chłopaka informując go, że już jestem i że ma po mnie przyjechać na przystanek.

Czekałam, i czekałam, a jego czarnego samochodu nadal nie widziałam. Postanowiłam się przejść w stronę, z której miał nadjechać. Doszłam do miejsca, w którym kończyła się droga, i zaczynała piaszczysta ścieżka. Za mną znajdował się gęsty las. Przestraszyłam się dźwięku pędzącego samochodu, i patrząc w górę ujrzałam zatrzymujące się audi, a z niego wysiadającego Jasona. Podbiegłam do niego, rzucając się mu w ramiona, a on natomiast mocno otulił mnie w talii, podniósł do góry i kręciliśmy się w kółko.
- Tęskniłem!- krzyknął ucieszony
- Ja też, boże, stęskniłam się!- chłopak upuścił mnie na ziemię, i mocno przytulił. Podniosłam głowę do góry, i dałam mu słodkiego całusa. Chłopak pogłębił pocałunek, dodając język. Łapiąc go za policzki, przybliżyłam jego twarz do siebie, nie mogąc wyżej stanąć na palcach. Jason łobuzersko się zaśmiał i chwyciwszy mnie za tyłek, podniósł do góry tak, abym oplotła wokół niego nogi.
- Jedźmy już do domu, bo zaraz się tu coś wydarzy- powiedział blondyn, ukazując szereg swoich białych zębów. Wywróciłam oczami, wsiadając do auta.
- Okej, opowiedz mi, jak minęła ci podróż- zaczął.
- Dobrze, były turbulencje w samolocie, ale to nic takiego- machnęłam ręką w geście olania tej sprawy, i zrobiłam dumną minę aby pokazać, że to nic takiego dla mnie, jednak w tamtym momencie prawie sikałam ze strachu.
- Jasne- parsknął
- Czyżbyś we mnie zwątpił?- zaczęłam się z nim drażnić
- Nie, oczywiście że nie, nie śmiał bym- jego każde słowo przesiąkał sarkazm. Oboje się zaśmialiśmy.

Dojeżdżając do domu Jasona, złapałam go za rękę, jednak jego mina zdradzała coś tajemniczego.
- Coś się stało?- zapytałam. Siedemnastolatek stanął za mną, łapiąc mnie od tyłu za biodra, zatapiając swoją twarz w moje włosy.
- Zobaczysz- odpowiedział pociągająco- chodź, spodoba ci się. Teraz się będziesz dobrze czuć.
Weszłam do środka. Moim oczom ukazało się piękne wnętrze. Na początku ciągnął się jak zwykle długi, wąski korytarz, który wcześniej bym w kolorach ciemnych, natomiast teraz był to krwisto czerwony. Podłoga była z pięknego, ciemno brązowego, śliskiego drewna. Kręte schody były pięknie ozdobione. Jego pokój znajdujący się na dole wyglądał niebywale. Czarne ściany zastąpił piękny, ciemny fiolet, idealnie łączący się z również ciemnym drewnem jako podłoga. Wszystko było idealne.
- Wow- wydukałam z siebie, nie mogąc wyjść z podziwu- tu jest tak... pięknie!
- Podoba ci się?- chłopak był uszczęśliwiony- starałem się dobrać kolory, w których czułabyś się dobrze...
- Jest idealnie- stwierdziłam- zobaczysz, twój nastrój w takim cudownym miejscu nie będzie już negatywny!- zachichotałam
- Tylko, jeżeli ty będziesz- uniósł kciukiem mój podbródek, całując mnie z ogromnym uczuciem. Cały czas pogłębialiśmy pocałunek. Zrobiliśmy kilka kroczków w tył, nadal się całując. Jason jednym ruchem biodra popchnął drzwi w celu otworzenia ich, i rzucił nas na łóżko. Kładąc się nade mną, przejeżdżał rękoma z pożądaniem wzdłuż mojego ciała. Chwyciwszy go za ramiona, przyciągnęłam go do siebie bliżej. Nastolatek ssał moją szyję, robiąc malinkę, tymczasem ja powstrzymywałam się od głośnego jękania.
- Nie ma nikogo w domu, nie powstrzymuj się, chce się usłyszeć- powiedział, jednak nie posłuchałam się go. Nagle poczułam, jak wcisnął kolano miedzy moje nogi, trochę nim bujając na wszystkie strony, tak aby ocierało się o moje krocze. Wtedy z mojej buzi wydobyły się głośne jęki. Chłopak przyssał się mocniej. Czułam się jak w niebie. Jego usta wygięły się w łuk, łobuzersko się uśmiechając.


Jason POV

Chciałem, aby czuła się dobrze, i w prawdzie mówiąc sam był to uczynił, ale wtedy cały dom byłby zapełniony naszymi jękami. Włożyłem dłonie pod jej bluzkę, i bawiłem się zapinką od stanika. Dziewczyna była tak podniecona, że nie kontrolowała siebie, chociaż wiedziała, czym to się może skończyć. Kate jest rozsądną dziewczyną, wie co robi, ale najwidoczniej brakowało jej mnie. Z mojej twarzy nie schodził szeroki uśmiech, który powiększał się przy każdym jej jęknięciu. Usadziłem się tak, że leżałem na dziewczynie, będąc między jej nogami. Pragnąłem jej, ale nie mogę tego zrobić.
- Jason...- zaczęła łkać, prosząc mnie o to, o czym oboje myśleliśmy
- Nie, Kate... Nie.
- Proszę
- Kate- prosiłem, .żeby się hamowała, bo w końcu nie wytrzymam.
- Dlaczego mi to robisz?- gwałtownie wstając, krzyknęła do mnie zdenerwowana. Byłem zaskoczony jej nagłą zmianą nastroju.
- Ale co!?
- To wszystko!- odkrzyknęła- dobrze wiesz, do czego takie zachowanie doprowadzi, ale i tak to robisz! Jeżeli nie chcesz tego ze mną robić, to po prostu powiedz, ale mnie nie wykorzystuj!- jej mina nabrała smutku i zdenerwowania. Gwałtownie jej przerywając, złożyłem na jej usta długi, namiętny pocałunek, doprowadzając do tego, że na siłę znów ją położyłem.
- Zamknij się, bo chyba z podniecenia nie wiesz co gadasz- stwierdziłem- kocham cię, i cholernie chce to zrobić! Ale nie mogę, bo ten pieprzony czas leci za krótko, i ten pieprzony wiek określa, że jesteś za młoda!- wykrzyczałem
- Nie jestem za młoda, okej, może nie jestem wiekowo gotowa, ale psychicznie tak!
- Zawsze każdy tak mówi, Kate- powiedziałem- a później żałują.
Dziewczyna znowu usiadła, zamyślona, z nie do wierzeniem.
- Sugerujesz, ze będę żałować tego, że się z tobą prześpię?- zapytała, nadal nie dowierzając
- Nie, to znaczy... Będziesz z pewnością żałować tego, ze nastąpiło takie coś w tak młodym wieku.
- Nie, obiecuję, ze nie.- zapewniła mnie.
Pomyślałem chwilę nad jej słowami. Zbliżał się wieczór. Za oknami robiło się ciemno. Patrząc specyficznie na Kate, miałem pomysł.
- Idź się wykąp, ta podróż z pewnością cię zmęczyła, a ja mam nową wannę z masażem. Zrelaksuj się, muszę coś zrobić- tajemniczy uśmiech nie schodził mi z ust
- Ale co?- zapytała
- Nic, idź już- dając jej moją najmniejszą bluzkę, która i tak była na nią o wiele za duża, poszła wykonać moje polecenie. Przetarłem twarz, i próbowałem utworzyć romantyczną atmosferę. Włączyłem cicho muzykę, wyciągnąłem dużo poduszek, i przebierając się w jedynie dresy, po cichu wszedłem jej do łazienki. Nie usłyszała mnie. Leżała w wannie zapełnionej wodą i pianą, zasypiając. Musiała być wykończona.  uklęknąłem przy wannie, i przypatrywałem się jej zamkniętym oczom. Podziwiałem jej nagie ciało, przykryte grubą warstwą mydlanej substancji. Delikatnie dotknąłem ją w jej mokry brzuch, a ona dostając ciarek prawie się utopiła ze strachu.
- Boże!- wykrzyknęła- ale mnie wystraszyłeś!
- Spokojnie- zachichotałem, patrząc na jej piersi. Szesnastolatka zorientowała się, że leży nago, dlatego natychmiast uporczywie próbowała zakryć się rękoma.
- Nie zakrywaj się, jesteś piękna. Po za tym chcesz się ze mną przespać, a takie rzeczy to bez ubrań, kotku- zamruczałem delikatnie w jej ucho. Powiedziała coś niezrozumianego pod nosem, a ja- pozwalając sobie na więcej- chwyciłem powolnymi ruchami za ręce, ukazując mi jej ciało. Podniosłem się lekko do góry, aby mieć do niej lepszy dostęp. Przy okazji byłem cały mokry. Wyciągnąłem ją z wanny, spuszczając wodę, i pomagałem się wytrzeć. Chwyciwszy ręcznik, ocierałem ją po ramionach, brzuchu, piersiach- na co się zarumieniła- i nogach.
-W miejscach poniżej też mogę?- zaśmiałem się pociągająco, a ona oblała się rumieńcem
- Nie- stwierdziła zawstydzona, robiąc to sama. Zaniosłem ją do pokoju, rzucając na łóżko. Dziewczyna przykryła się ręcznikiem. leżałem nad nią, patrząc się prosto w oczy, z figlanym uśmieszkiem. Dotykałem jej ud, wzrokiem prosząc o dostęp, ale ona była zbyt zagubiona i zawstydzona.
- Kochanie- zacząłem- rozłóż nogi- chciałem, żeby to zabrzmiało jak najbardziej naturalnie, jednak to się nie udało- proszę...- łkałem
- Co ci się nagle stało?- spytała
- Ty się stałaś- wsuwałem coraz niżej moją dłoń, tak, aby dotknąć jej części intymnej. Kate zamknęła oczy z przyjemności, ale i z obawy.
- Będzie okej, pokochasz to- zapewniałem ją cicho.
Przybliżyłem twarz w to miejsce, ostatni raz patrząc, czy jej to odpowiada. Uznając uśmiech za tak, delikatnie przyssałem się do niej. Nastolatka gwałtownie zaczerpnęła powietrza, łapiąc mnie za rękę, głośno jęcząc. Nie spodziewała się takiej przyjemności. Ruszałem ustami bardziej intensywniej, wylizując jej soki, i przy okazji drażniąc językiem jej strefę prywatną. Wyginała się na wszystkie sposoby, krzyczała tak głośno, jak potrafiła, a mnie to bardziej motywowało. Uświadomiłem sobie, że kocham jej to robić.