poniedziałek, 13 października 2014

Two Roads rozdział 24.

Dziękuję że czytanie <3 Proszę, zostawcie komentarz, to serio motywuję.

Jason POV

- Powiedz mi- nalegała Kate, ale ja na prawdę nie chciałem jej martwić.
- Nikt ważny. Po prostu uciekinier z więzienia- narzuciłem obojętnie
- Chcę się dowiedzieć, czy to prawda. Zadzwoń do Jamesa, może on coś wie- wywracając oczami, leniwie wyciągnąłem komórkę, wybierając numer chłopaka. Odebrał błyskawicznie.
- Czytasz mi w myślach- rzucił nerwowo- uciekaj z domu!
- Co się stało?- spytałem niepewny tego, co przed chwilą usłyszałem
- Uciekaj z domu kurwa! Zabieraj wszystkie cenne rzeczy, i idź do cholery gdziekolwiek. Nie kieruj się na wschód.
- O co chodzi?- krzyknąłem rozdrażniony, wstając.
- Frank- po tych słowach się rozłączył. Moje oczy się rozszerzyły. Czyli jednak to była prawda.

Gwałtownie chwyciłem dziewczynę za rękę, ciągnąc ją do mojego pokoju. Wyciągnąłem torbę, w którą wrzuciłem moje ubrania, laptopa, i sprzęt namierzający. Następnie chwyciłem kolejną z toreb, udając się do mojej pracowni w piwnicy. Szybkim ruchem zabezpieczałem bomby, które leżały na półkach, przyszykowane dla klientów, pakując je. Wyciągnąłem ze skrytki dwa pistolety, i wziąłem zapasowe naboje. Chwyciłem za rzeczy Kate, które szwędały się po całym domu. Dziewczyna zadawała miliony pytań, jednak nie miałem czasu odpowiedzieć. Zapakowałem nabytki do bagażnika, wsadziłem Kate do samochodu, i gwałtownie odjechałem.

- Co się dzieje!?- krzyknęła blondynka, kiedy byliśmy wystarczająco daleko od domu.
- Miałaś rację. Przepraszam- głos mi drżał. facet wybrał najgorszy moment-moment, w którym byłem szczęśliwy.
- Co!? Czyli ten facet serio cię ściga? Jak to? Przecież jakąś godzinę temu mnie wyśmiałeś!- oburzyła się
- Kochanie, zamknij się proszę, myślę co z tobą zrobić- uciszyłem ją. Wykonała moje polecenie, zdenerwowana.
- jak to co, odwieź mnie- zasugerowała nerwowo. Spojrzałem na nią jakby miała osiem głów. Ona kompletnie nie myśli!- Jesteś głupia czy taką udajesz!? Przecież nie mogę cię zostawić samą! On cię namierzy, a to byłby  dla mnie cios prosto w serce.
Dalej jechaliśmy w ciszy.

Dostałem sms'a.

Od; James

Do Michael'a, natychmiast.

Po jakimś czasie dojechaliśmy na ustalone miejsce. Przywitano nas już w samym wejściu.
- Nareszcie jesteście! Cali? Żadnych niespodzianek po drodze?- pytał nas facet,
- Cześć stary. Spokojnie, jesteśmy w jednym kawałku- zaśmiałem się
- Nareszcie mam szansę cię poznać- spojrzał na dziewczynę- Ty jesteś Kate, prawda?
- Tak, dzień dobry...- odpowiedziała niepewnie. Zaczęliśmy się wszyscy śmiać
- Mam dopiero dwadzieścia jeden lat! Mów mi po imieniu- złożył na jej dłoni pocałunek- Michael.
- Dobra, wchodźmy do środka- zasugerował James.


Kate POV

Nie wiedziałam gdzie jesteśmy. Bałam się o Jasona. Rozsiedliśmy się wszyscy na kanapie, ale oni natychmiast zaczęli planować co robić z Frankiem. Za pozwoleniem chłopaków, przeszłam się po domu. Ten facet miał strasznie dużo kwiatów. Usłyszałam moje imię.

- Słucham?- zeszłam na dół, siadając koło mojego chłopaka, przytulając jego rękę.
- W jakich godzinach pracuję twoja mama?- zapytali
- Um... W sumie od rana do wieczora, a co?
- Będziemy musieli coś z wami zrobić- Odezwał się Jason. Od razu zaprzeczyłam.
- Wara od mojej mamy. Nie może się o niczym dowiedzieć!
- Chodź na słówko- pociągnął mnie blondyn. Wyszliśmy na zewnątrz.

- Dlaczego kurwa mi to utrudniasz?- zapytał, rozdrażniony.
- Ale co? Nie chcę, żeby moja mama dowiedziała się, że ściga cię jakiś psychopata. Zabroniłaby mi się z tobą spotykać.
- Nie chcę cię stracić- od razu zmienił temat, zamykając oczy w cichym bólu. Spuścił głowę na dół.
Chwilę pomyślałam, jak zareagować.
- Ja ciebie też nie chcę..
- Jak czegoś nie wymyślę, to znowu zostaniemy rozdzieleni. Będziesz musiała jechać do Atlanty.
- Co? Nie zostawię cię!- wykrzyknęłam, rzucając mu się na szyję. Otulił mnie mocno w pasie.
- tak byłoby najbezpieczniej.
- Nie obchodzi mnie to, drugi raz nie mogłabym tu przyjechać... Wszystko się sypie, dlaczego akurat nam nie może Bóg dać spokoju?
- Ponieważ moje całe życie toczy się w takich sprawach- odpowiedział, ukrywając smutek- Jesteśmy dwie i pół godziny od mojego domu. Zostaniesz tu na kilka dni, dobrze? On nie będzie na razie miał czego tu szukać, a z Michaelem i jego ludźmi będziesz bezpieczna.


Jason POV

- A co z tobą?- nie ulegała
- Spokojnie. Ten facet jest naszą dobrą ręką od wieków. James załatwił z nim parę spraw, i kilku ludzi z jego gangu. Nie masz się czego obawiać, Frank nie ma szans... No chyba że również ma plan, co nie jest wykluczone.
- A jaki on by mógł mieć plan? Przecież dopiero uciekł z więzienia! Nic nie mógłby załatwić w tak krótkim czasie, prawda?- spytała Kate. Chciała wiedzieć jak najwięcej. Zacząłem się śmiać.
- Ten facet ma kontakty na wszystkich kontynentach. Alibi, broń czy też ludzi może załatwić w mgnieniu oka. Zapewne ma już ustaloną grupę chłopaków, którzy planują szczegóły ataku.  Nie możemy czekać.

Obejmując dziewczynę ramieniem, przysunąłem ją bliżej do siebie. Wtuliła głowę w zagłębienie mojego ramienia. Wyciągawszy papierosa, odpaliłem go i wziąłem dwa głębokie wdechnięcia, trzymając chwilę substancję w płucach, a później powoli wypuściłem. Nastolatka obserwowała moje ruchy z fascynacją.
- Dasz mi spróbować?- zapytała. Nie zwróciłem na nią uwagi, nie pozwolę jej palić.
- Jason-zaczęła- dasz mi spróbować?
Nie odpowiedziałem. Wziąłem kolejnego bucha, powoli go wypuszczając.
- Jaso...
Rzuciłem papierosa na ziemię, dokładnie go zdeptując.
- Nie.- powiedziałem stanowczo.

Wchodząc do środka, od razu napadły mnie propozycję chłopaków o ataku.
- Spokojnie, usiądźmy i przemyślmy wszystko na spokojnie- zasugerowałem.

Godzina dwudziesta trzecia piędziesiąt. Dyskutowaliśmy bardzo długi czas. Kate już dawno poszła spać. Ustaliliśmy, ze jutro ich namierzymy. Wiedząc, gdzie dokładnie się znajdują, będziemy wiedzieć, ile czasu nam zostało. Dziesiątka ludzi plus ja i James to dobra kompozycja. Obmyśleliśmy, że trójka ludzi pojedzie jutro w miejsce, gdzie znajduje się Frank, Znaczy w pobliżu, i obserwować jego postępowania. Za dwa dni, będziemy w pełni przyszykowani. Dwójka kolejnych mężczyzn pojedzie na miejsce. Michael ma niedaleko magazyn, w którym moglibyśmy się zagospodarować na czas pobytu. Wszystko jest ustalone.


Kate POV

Obudziłam się następnego ranka, jednak chłopcy nadal rozmawiali. Namierzali Franka w komputerze. Słyszałam pochwały ze strony ich gangu, typu "grzeczni chłopcy są w pułapce". Gdy wyszłam z łazienki, Jasona z Jamesem już nie było.
- Pojechali po parę niezbędnych rzeczy- uspokajał mnie chłopak
- Dobrze, um, mam nadzieje, że Jasonowi nic się nie stanie
- Nic a nic! Gwarantuję ci to. Dobrze, jesteś może głodna? Robię świetne naleśniki- zaśmiał się- miałabyś może ochotę na nie?
- Tak, poproszę- zgodziłam się.
Po zjedzeniu smacznego posiłku,  Michael dostał telefon. Dyskutował przez chwilę.

- Coś się stało?- spytałam
- Nie. Po prostu chłopaki poinformowali mnie, że już tu nie wrócą. Postanowili od razu ruszyć na "wojnę".
- Och... Ale są gotowi?- pytałam bez zastanowienia
- oczywiście- zaśmiał się- chodź, usiądziemy na kanapie, bo widzę że jesteś zestresowana

- A więc... Jak ci się żyję z naszym chłopakiem?- zadał pierwszy pytanie, rozsiadając się.
- Jest okay. Kilka dni temu przyjechałam do Kanady, i chcieliśmy spędzić ten czas jak najlepiej. Widocznie zawsze ktoś musi nam przerywać- parsknęłam zdenerwowana, na samą myśl o tym psychopacie.
- Nie jesteś z Kanady?
- Nie
- Skąd przyjechałaś?- jego twarz była zdziwiona
- Z Atlanty- oczy Michaela od razu się powiększyły
- Ale... Ale to kilka tysięcy kilometrów! Przepraszam że to powiem, ale zwykle związki na odległość nie wypalają.
Przemyślałam chwilę jego słowa. Miał rację, jednak nie chciałam tego okazywać. 
- Jakoś sobie poradzimy.
- Wiesz że młody ciągle o tobie gada? Odkąd pojechałaś do domu, przy każdym naszym spotkaniu opowiadał o tobie- zarumieniłam się
- A co mówił?
- Że w życiu nie poznał tak poukładanej dziewczyny, jak ty. Nie mogę wszystkiego powiedzieć, bo czułabyś się skrępowana- zaczął się śmiać. Mogłam się domyślić, co Jason mu naopowiadał.
- Nie ważne- odpowiedziałam szybko.


Następny dzień. Chłopcy powinni szykować się do ataku. Jest godzina dwudziesta pierwsza. O dwudziestej drugiej planowany jest napad. Siedziałam zestresowana w ciszy, chciałam usłyszeć jego głos, jednak nie mogłam. Mimo pocieszeń dwudziestolatka, moje myśli błagały, aby mojemu chłopakowi nic się nie stało. Chciała, aby już wrócił, aby było już po wszystkim. Na zegarze wybiła prawie północ. Michael wbiegł do pokoju z wymalowanym przerażeniem. Coś poszło nie tak.
- Kate, Jason umiera.

5 komentarzy: