środa, 25 lutego 2015

Two Roads rozdział 28.

PRZEPRASZAM ŻE NIC NIE DODAWAŁAM ALE NIE MIAŁAM WENY, ZAPOMNIAŁAM W OGÓLE O TYM FF I TERAZ JAKOŚ NASZŁO MNIE ŻEBY COŚ NAPISAĆ :)

Kate's POV

  Minęły trzy miesiące, odkąd mama odeszła. Nie dzwoniła, ja również tego nie robiłam, od czasu do czasu wysłała esemesa do mnie czy wszystko w porządku. Za każdym razem odpowiadałam to samo, bo tak było i nie chciałam aby miała świadomość, że mi i Jasonowi się nie układa. Popełnił w życiu dużo błędów ale to nie znaczy że nie zasługuję na miłość, próbuje jej to wbić do głowy. Ustaliłyśmy, że co miesiąc będzie mi przesyłać po 100 dolarów* na życie, ponieważ uznała że niezręcznie będzie kiedy Mccann będzie płacić za moje wszystkie zachcianki, jedzenie oraz prąd i wodę którą zużyję. Mam ogromne szczęście, ponieważ mama nie ma mi nic za złe, a powinno być inaczej.

  Dużo się pozmieniało. Opowiem w skrócie: Jeden z wrogów Jasona zaatakował jego ekipę. Wykradł dane na temat różnych ataków samoobronnych, dostatków oraz wiele tajnych informacji. Zdobył również nasz adres zamieszkania, i posunął się do tego stopnia że zrealizował próbę włamania i porwania mnie jako zakładniczki. Od tamtej pory chłopacy zlikwidowali intruza, a ja wraz z chłopakiem byliśmy zmuszeni przeprowadzić się na jakiś czas do innego miasta. Mieszkaliśmy w samym centrum, w wieżowcu, na ostatnim piętrze (a było ich dziewięć) dostaliśmy małe mieszkanie. Nie było złe, muszę przyznać że było nawet fantastyczne, jak na dwójkę młodych osób. Salon był głównym pomieszczeniem. Nie był duży, właściwie to wcale nie był salon, ale taki pokój do siedzenia w którym również spaliśmy. Długa czerwona kanapa znajdowała się obok bocznej ściany, obok niej niewielki stolik, a na przeciwko niego dwa fotele. Kuchnia połączona z "salonem" była dosyć wyposażona, a obok drzwi wejściowych znajdowała się łazienka i garderoba. Wszystko wyglądało mniej więcej tak.
Nowoczesność.
- Ogarnę parę spraw, i niedługo wracam- Jason cmoknął mnie w usta, wychodząc. Szedł własnie na jakieś ważne spotkanie do Jamesa, z tego co słyszałam będą gadać o ataku na jakąś gangsterską grupę, która planuje ich zaatakować pierwsza. Nieraz mi się wydaję jakby to wszystko było jakąś normalną sprawą, jeżeli grupa nie ma dużej liczności osób i są słabi, to rozmawiają o tym jakby to był normalny temat, który można obmówić na przykład przy rodzinnym obiedzie. 
Ten wieczór spędziłam sama, oglądając jakieś romansidła. leżąc pod cieplutkim kocem i pisząc z Carą. Chciałabym, aby była teraz ze mną.
- Gdzie jest Jason?- spytała, kiedy zaczęłam prowadzić z nią konwersację na skype.
- Poszedł do Jamesa.
- Od tak czy załatwiać sprawy?
- No.. To drugie- westchnęłam.
- Kate, ostatnio tak bardzo mało czasu ci poświęca, zrób coś z tym!- doradzała mi, głos miała zachęcający.
- Mamy problemy, bardzo poważne problemy, jakbyś nie zauważyła. Nie bez powodu przeprowadziliśmy się do innego miejsca. On teraz nie ma czasu na przytulasy i w ogóle..
- Rozumiem, że musi zająć się tym wszystkim i wiem że to nie jest łatwe, ale przez niego pokłóciłaś się z mamą, niech przestanie cię olewać.
Wkurzyłam się. Nie olewał mnie, próbował ustabilnić nam życie i zapewnić sobie i mi bezpieczeństwo. Ona tego nie zrozumie.
- Cara, on zapewni mi bezpieczeństwo, nie rozumiesz? Robi to dla mnie, dla nas.
- Jason Mccann oznacza kłopoty, pamiętaj mimo wszystko.
- Wiesz co, niezła z ciebie przyjaciółka, potrafisz wesprzeć- moje każde słowo było przesiąknięte sarkazmem. Wściekła odłączyłam się. Próbowała się dodzwonić parę razy, nie odbierałam, ostatecznie wysłała wiadomość:
"nieodebrane połączenie od; Cara
nieodebrane połączenie od; Cara
nieodebrane połączenie od; Cara
Wiadomość: Jak chcesz. Przepraszam, po prostu się o ciebie boję. Jak cię zrani, to wspomnisz moje słowa."
Co ona sobie do cholery myślała!?
"wiadomość: odczep się ode mnie, Cara. On mnie nie zrani, ty nic nie rozumiesz."
Wyłączyłam laptopa.
Poczułam zmęczenie, więc położyłam się do łóżka, zasnęłam.

-Halo kochanie, pobudka- słodki głos chłopaka drażnił moje uszy. Była godzina 8:00.
- Hej- cmoknęłam go leniwie w usta, przeczesując włosy palcami- Jak było wczoraj?
- Ok. Uzgodniłem z Jamesem i innymi kolesiami których nie znasz sprawę dotyczącą tego no wiesz... "napadu" na nas.. Jest ciężko, ponieważ Jośe (chodzi mu o głowę gangu) zaszył się gdzieś i nie możemy go znaleźć.
Przez chwilę naszła mnie pewna myśl, która raczej nigdy się nie spełni. Fajnie by było pomóc mu w "tych" sprawach, byłby ze mnie dumny i przestałby tak bardzo oddalać mnie od gangsterskich rozmów. Pokazałabym mu, że dziewczyny też mogą nieźle zdziałać, a zwłaszcza jego dziewczyny.
- Muszę cię chronić. Niedługo znów muszę wyjść, ale szybko wrócę. Mam nadzieję, że nie masz mi nic za złe.
- Oczywiście, że nie!- pomyślałam o wczorajszej rozmowie z Carą, zrobiło mi się nie dobrze.
- To świetnie, dobra, ja idę- pocałował mnie i wyszedł. Usiadłam na skrawku łóżka. Zrobiłam sobie śniadanie, włączyłam jakiś serial i związałam włosy w koka. Nagle rozległ się dzwonek drzwi.
Otworzyłam, w ich progu stał mężczyzna po 40-stce, ciemnej karnacji, z zarostem i czarnymi włosami, oczy miał ciemne i kapała od nich ciekawość i złowrogość. Miał ubrany na sobie garnitur. Wyglądał jak cygan.
- Witam. Zastałem pana Mccanna?- zapytał zwyczajnie. Ciekawiło mnie skąd znał nasz obecny adres..
- Dzień dobry, eee... Nie, wyszedł. Mogę w czymś pomóc?
- Właściwie to jestem kurierem. Proszę, to dla pani, a właściwie dla pana Mccanna, proszę mu to przekazać jak najszybciej. Właściwie to jest bardzo ważne, jak daleko jest? Musi tu szybko przyjechać..
Utkwiło mi to, ile razy powiedział "właściwie". To dziwne.
- On nie może tutaj teraz przyjechać. Ja odbiorę od niego tę paczkę.
- Kim pani jest?- dopytywał się.
- Jestem Kate... Jego dziewczyną.
- Och, to dobrze, naturalnie, proszę- podał mi- nalegam również na pański podpis- podał kartę, na której nieufnie się podpisałam. Podejrzany uśmiech nie schodził mu z twarzy, wręczając mi przesyłkę odszedł pospiesznym krokiem. Dziwne.
Spojrzałam na adresata, "nieznane".
Przeraziłam się. Położyłam ją na środku pokoju i pospiesznie zadzwoniłam do Jasona.
- Coś ważnego?- zapytał prędko.
- Bardzo- odrzekłam- przyszła do ciebie paczka.
- Paczka?- zdziwił się- jaka paczka?
- Adresat nieznany. Facet którą mi ją podarował podawał się za kuriera, wcale na niego nie wyglądał.
Nastąpiła chwila ciszy. Usłyszałam ciche pikanie, praktycznie niesłyszalne.
- Jason to pika, to bomba.
- Jak to kurwa bomba!? Nie dotykaj tego- rozkazał przerażony.
- Jak to mam nie dotykać? Ma wysadzić cały budynek!?
- Nie jesteś pewna, że to bomba, poczekaj aż wrócę, wyjdź z mieszkania.
Wyśmiałam chłopaka i jego głupotę.
- Jesteś trzeźwy? A co jeśli mam kilka minut? Kurwa słyszę, że pika, dał mi to jakiś podejrzany gość, uciekał wręcz jak mi ją dał, muszę to wynieść.
- Nie!- krzyknął.
- Ratuje wszystkim dupę- odłączyłam się.
Powoli zbliżyłam się do tajemniczej przesyłki. Ręce mi drżały. Chwyciłam za nożyczki i ostrożnie przedarłam papier. Cholera, to rzeczywiście bomba!
Spanikowałam. Nie wiedziałam co robić. Zegarek pokazywał dokładnie 00:05:39.
CZEMU AKURAT TERAZ?
Delikatnie złapałam ją w dłonie i pędem wybiegłam z domu.
- Z drogi ludzie!!- krzyczałam na całą ulicę, aby zrobili mi przejście. Byli zdezorientowani. Biegłam tak szybko jak tylko umiałam przed siebie, panicznie szukając miejsca w którym mogłabym schować bombę zegarową. W zasięgu wzroku zauwazyłam stary opuszczony magazyn, podczas wyścigu z czasem łapałam płytkie oddechy i zabrakło mi tchu. 2 minuty.
Odłożyłam i czym prędzej wybiegłam, 30 sekund.
Przewróciłam się. Nie dam rady. Podniosłam się, pomógł mi jakiś przechodni, i pomógł mi biec. W ostatniej chwili udało nam się uciec. Usłyszałam huk. Wielki huk. uderzyło we mnie dużo twardych kawałków. Straciłam przytomność..


 ___________________________________________________________________________

Następny będzie obiecuje że regularnie, pomóżcie odzyskac czytelników, komentujcie, licze na was ;*
ps; nie wiem czy pisalam o tym ale Cara wie że Kate i Jason są razem :)
ps; 100 dolarów to raczej 500zł
ps; jak link sie nie chce otworzyc do pokoju to tu macie file:///C:/Users/win7/Pictures/two%20roads.png

4 komentarze:

  1. O jezusiu świetne opowiadanie! <3 Jeżeli chciałabyś zwiastun do swojego bloga skontaktuj sie ze mną, chętnie go dla ciebie zrobie! :* / @sexyblondiejb

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawi Cię, jak rozwinie się znajomość dwójki zupełnie obcych sobie ludzi, którzy mają w sobie więcej lęków niż ktokolwiek inny? Jeśli tak, koniecznie musisz odwiedzić Nieśmiertelne poranki (wystarczy kliknięcie na tytuł, żeby przenieść się na odpowiednią stronę). Nie jest to typowe fanfiction, gdzie dwójka ludzi zakochuje się w sobie. Tutaj liczy się przełamywanie lęków i łamanie barier.
    Serdecznie zapraszam,
    dajmond

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział świetny :)
    Życzę weny i
    Zapraszam na mojego bloga o Justinie, który jest sławny:
    http://lovemeharder-justin.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń