czytasz= komentujesz
Minęły dwa miesiące i osiem dni, odkąd Kate wyjechała z Kanady. Opisane będą teraz ostatnie dwa dni przed wakacjami.
Kate POV
Czy tęsknie? Oczywiście. Podróż minęła mi dobrze, beż żadnych przeszkód. Panie w samolocie były bardzo miłe, i ogółem wszystko poszło w porządku. Napisałam smsa do Jasona, że dotarłam. Ten od razu zadzwonił i zadawał miliony pytań związanych z podróżą. Co chwilę powtarzał, że mnie kocha bezgranicznie, i takie tam. Oczywiście przy każdym jego wyznaniu uśmiechałam się, dlatego że darzyłam go tym samym uczuciem.
Minęło sporo czasu, odkąd się ostatnio widzieliśmy. Prawie codziennie rozmawialiśmy przez skype, telefon, esemesowaliśmy itd. Jednak mi to nie wystarcza. Chcę usłyszeć jego głos, ale nie przez słuchawkę telefonu. Chcę poczuć, jak mnie przytula i całuje, jak mnie podnosi, chcę widzieć jak się uśmiecha i chcę być przy nim.
Jest przed ostatni dzień szkoły. Nie mam zielonego pojęcia, jak to potoczy się dalej, dlatego że jeżeli nie pojadę w te wakacje do Rose, to zobaczę go dopiero za rok, lub dwa, lub trzy...
W dzień mojego przyjazdu czekała na mnie zdumiona Cara. Przytuliła mnie mocno, i próbowała się dowiedzieć wszystkich szczegółów związanych z moim pobytem w Kanadzie. Oczywiście wydusiła ze mnie, że mam chłopaka, jednak nie wie, że jest nim Jason Mccann. Obiecała mi, ze ta wiadomość zostanie między nami. Nadrabiam czas którego nie spędziłam z nią, dlatego praktycznie w każdej minucie jesteśmy razem. Pewnego dnia chciałam się zebrać do kupy, i powiedzieć mamie wszystko, ale nie dałam rady. Kocham ją, jesteśmy bardzo blisko siebie, mimo tego że ma głupią pracę przez którą praktycznie cały dzień w niej jest. Nie umiem jej okłamywać, ale muszę.
Postanowiłam się ogarnąć, bo zostało mało czasu, i zapytać o wszystko. Może nawet jej wyznam co nie co, kiedy najdzie mnie odwaga. Tak, zrobię to. Czekając, aż przyjdzie z pracy, ułożyłam w głowię wypowiedź, jaką jej przedstawię. Czekałam. Usłyszałam otwierające się drzwi. Mama ujrzała na blacie dwie herbaty, które przygotowałam na naszą rozmowę. Ucieszyła się.
- Cześć kochanie- powiedziała, ściągając letnią kurtkę i odkładając torebkę
- Hej- odpowiedziałam nieśmiało- musimy pogadać.
- Oh, dobrze, tylko daj mi się ogarnąć. Za pięć minut jestem do twojej dyspozycji- uśmiechnęła się.
- Okej.
Usiadłam. Po obiecanych pięciu minutach weszła do kuchni i usiadła na krześle, odprężając się. Wzięła łyk napoju, i wyjęła paczkę herbatników, częstując mnie. Zaczęłyśmy rozmowę. gadałyśmy przez dobre piętnaście minut.
- No... A przechodząc do sedna, chciałaś ze mną porozmawiać, prawda?- powiedziała
-Um... Tak, w sumie tak. Mamo, powiedz mi, czy zaplanowałaś jakieś.. no wiesz.. "podróże" na lato w których będę musiała brać udział?- spytałam, ciągle się jąkając.
- W sumie to miałam na myśli parę miejsc, po za kraj, Bo w sumie przenoszą moje stanowisko pracy w te miejsca, więc zapewne tak, jednak nie jestem w stu procentach pewna, gdzie, ale na pewno, a co?
- Yh... no bo widzisz....- dalej nie wiedziałam co powiedzieć
- Coś się stało?
- tak jakby.
- Powiedz mi- złapała mnie za rękę
- Um... no bo chodzi o to, że poznałam takiego kogoś jak byłam w Kanadzie... Bardzo mi na tym kimś zależy, mamo, chciałabym na wakacje tam jechać, w sensie do Rosalie..
- Poznałaś?- zdziwiła się- jak to, kogo?
- Takiego... chłopaka- ciągnęłam dalej- Mogę ci mówić dalej, pod warunkiem że będziesz wyrozumiała, i mnie wysłuchasz- dałam warunek, modląc się żeby reakcja była pozytywna. Mama się uśmiechnęła szeroko i mnie przytuliła.
- Ależ kochanie! Możesz mi ufać, zdałaś ten rok perfekcyjnie, więc masz czas dla siebie. Opowiedz mi o nim! Jak ma na imię?
- Jason... Jason Clark..- czułam się podle, dlatego że znowu to robię, że ją okłamuję.
- Oh, mów dalej
- Ma siedemnaście lat, Mieszka w kanadzie, niedaleko Rose. Um... w sumie to do niego wychodziłam. Nie chciałam jej nic mówić, no wiesz, wolałam to zatrzymać dla siebie.. To było na prawdę przypadkowe poznanie. Bardzo dziwne. Ale po czasie spędzonym z nim na prawdę uświadomiłam sobie że nie jestem szarą myszką w tłumie i że mnie też ktoś może pokochać, a ja kogoś. On jest wspaniały
- Woah- przerwała mi- to wy już razem jesteście?
- No... Tak.
- Wow! A tak w ogóle, dlaczego tak mówisz? Dlaczego sugerujesz, że nikt by cię nie pokochał? Kochanie, jesteś prześliczną dziewczyną z cudownym charakterem, z ogromną wiedzą.. Kto głupi nie chciałby się z tobą umówić?- zaczęła się śmiać, a ja razem z nią
- Nie przesadzajmy. Chłopacy wolą laski, które pokazują "więcej ciała" i śmiałe, ładne, pewne siebie dziewczyny. Jestem dokładnym przeciwieństwem ich.
- Nigdy nie zniżaj się do tego, żeby pokazywać tyle ciała publicznie. Chłopak musi cię poznać, poznać twoje wnętrze, twoją osobowość, i to w niej się zakochać. Nie w tyłku. Kocham cię, i mam nadzieje że wam się uda, po mimo tylu tysięcy kilometrów. - po słowach mamy prawie się popłakałam, więc ją przytuliłam i podziękowałam.
- Mamo, to będę mogła jechać do niego? To znaczy do Rose- poprawiłam się.
- Um.. w sumie to nie tego się spodziewałam, ale tak, możesz. Pod warunkiem że resztkę wakacji spędzisz ze mną- zaczęłam piszczeć, skakać i dziękować
- Obiecuję obiecuję obiecuję! Dziękuję mamo! Dzięki dzięki dzięki!!
- Hahaha, spokojnie, zadzwonię do nich, czy w ogóle to nie problem
- Okej!!- pobiegłam do telefonu, wybierając numer chłopaka
- Właśnie miałem do ciebie dzwonić, cwaniaro- głos blondyna wyrywał się ze słuchawki
- Mam lepsze wyczucie czasu, kochanie- drażniłam go- zgadnij co!
- Co- zaśmiał się
- W wakacje wbijam do ciebie, moja mama wie o nas- przybiła nas cisza
- O nas!? W sensie, wie że mam na imię Jaso...
- Nie- przerwałam mu- Nie wie tego. Nie miałam odwagi jej tego powiedzieć, ale kiedyś się dowie
- W sumie to dobrze, że jej tego nie powiedziałaś. To chyba normalne, ze tak łatwo jej nie powiesz- ponownie się zaśmiał
- Kocham cię- przerwałam mu. Nastąpiła kilku sekundowa cisza
- Ja ciebie też. Mocno. Bardzo mocno. Bardzo bardzo bardzo mocno- zaczęłam się śmiać- i tęsknie- dodał.
- Ja też, już niedługo cię przytulę, jejku, jak ja się stęskniłam!
- A ja cię kochanie wycałuję, więc się przygotuj, bo te dwa miesiące bez ciebie to jakaś porażka.
- Potrzebuję jakoś tego, więc chyba nie będę żałować- wybuchliśmy śmiechem
- Tylko że będę cię całować wszędzie- ostrzegł, a ja się zarumieniłam, nie wiedząc o co mu chodzi
- W sensie?
- W sensie, że wszędzie. Kochanie, po brzuchu również, trochę cię pewnie podniecę, znając ciebie, ale mam to gdzieś- mogłam wyczuć jego sławny uśmiech, przewróciłam oczami
- Głupku
- kocham cię
- ja ciebie tez, będę już kończyć
- Okej, kocham cię
- przed chwilą mi to mówiłeś- zachichotałam
- I będę mówić jeszcze miliony razy, kocham cię kocham cię kocham cię kocham cię kocham cię
- o jejku Jason - śmiech- Ja też ciebie kocham, bardzo bardzo, ale na serio muszę kończyć
- Okeey, pa kochanie
- Pa
- Kocham cię
- Jason
- Okej
Odłączyłam się. Czasem zachowywał się jak 2-letnie dziecko.
Był już wieczór. Poszłam się wykąpać. Po dziesięciu minutach poszłam spać.
*melodyjka*
Ja pierdole budzik, nienawidzę tego dzwonka. Wstając, ruszyłam do łazienki umyć zęby. Gdy to zrobiłam, spięłam chwilowo włosy i zrobiłam lekki makijaż. Następnie ogarnęłam włosy, i ogólnie toaletę poranną. Ostatni dzień szkoły. Poszłam ubrać granatowy sweter, i czarne rurki. Przypomniało mi się, kiedy pierwszy raz całowałam się z Jasonem, byłam w to samo ubrana.
Do tego założyłam czarne balerinki, i ostatecznie postanowiłam zrobić niechlujnego koka. Spakowałam potrzebne do szkoły przybory (książki itd), a następnie zeszłam na dół po śniadanie, które jak zwykle o tej godzinie robiła mi mama.
- Hej kochanie- powiedziała
- Cześć, jedzenie gotowe?
- Tak- podała mi chlebak- wyspałaś się?
- Nie, a ty?
- Też nie- westchnęła- okej idź się pakować bo nie zdążysz
- Zawiedziesz mnie?
- Na którą masz?
- na ósmą
- Ugh, okej
Poszłam na górę. Przeszukałam jeszcze parę niezbędnych rzeczy, i usłyszałam klakson auta. Biorąc moją starą beżową torbę zbiegłam po schodach i pojechałam do szkoły.
Czwarta lekcja. Angielski. Nasza wychowawczyni- pani Spencer- jak zwykle tego dnia pytała się o plany na wakacje.
Cały czas myślałam o Jasonie.
- A ty, Kate? Jedziesz gdzieś?- ocknęłam się, a kobieta zwracała się do mnie
- Um, tak, do Kanady.
- znowu?- odezwała się Cara
- Tak
- oo, świetnie Kate, jedziesz do kogoś czy zwiedzasz?- pani kontynuowała
- Do chło.... znaczy do kuzynki- skarciłam się w myślach
- Chło... chłopaka? Boże ty masz chłopaka? - reszta dzieciaków z klasy wybuchła śmiechem, a ja nie wiedziałam co zrobić
- Masz jakiś problem?- zapytałam rozdrażniona
- ty i chłopak, to jak woda i ogień, lepiej trzymać z daleka- odezwał się mój kolega. To był Cameron.
- Ciekawe gdzie twoja dziewczyna, no bo skoro jesteś taki mądry, to gdzie ją masz?- zapytałam, cwaniakując. Zapadła cisza. Wygrałam.
- Dość!- krzyknęła pani Spencer- zaraz dzwonek, pakujcie się.- wykonując jej polecenie, zabrzmiał sygnał świadczący, ze zaczęła się przerwa. Cameron zaczepił mnie, odwracając do siebie z cwanym uśmieszkiem
- Nie bądź taka mądra, bo źle się to skończy- powiedział, najwidoczniej mi grożąc, Chciałam go wyśmiać
- Bo co, pobijesz mnie? Wyśmiejesz na fejsie jak dziewczynka? Prawda jest taka, że jesteś żałosnym pantoflarzem który nie ominie żadnej laski, jednak żadna nie byłaby taka głupia, żeby zniżyć się do twojego poziomu i z tobą być.
- Jesteś taka pewna? Tak się składa, że mam dziewczynę, Sarę, tą tutaj- pokazał palcem na niską brunetkę- ona na razie nie chcę mówić o tym publicznie, ale zaraz się z tym uporamy, a co do tego pantoflarza, to może i taki jestem, ale niestety, ominąłem ciebie wielkim łukiem gówniaro, i wcale tego nie żałuje. Jesteś szarą myszką w porównaniu do tych lasek.
Wkurzyłam się.
- Wolę być szarą myszką, niż dziwką tak jak one- uśmiechnęłam się parszywie- żegnam.
- Co? - krzyknął, stojąc w miejscu, a ja byłam już prawie koło szafek, z daleka od niego
- Sara się puszcza, idioto, powodzenia- krzyknęłam zadowolona, pokazując za sobą środkowy palec.
Po kilku lekcjach wróciłam do domu. Było nudno. Chwyciłam za telefon i napisałam smsa do Jasona
Do; Jason
Wejdź na skype
Po chwili dostałam odpowiedź
Od; Jason
Jestem cały czas, czekałem na ciebie
Logując się do sieci, dostałam komunikat świadczący, że chłopak dzwoni do mnie, odebrałam, włączając kamerkę
- Cześć - siadając przed laptopem po turecku, uśmiechnęłam się i pomachałam do ekranu.
- Hej skarbie- odwzajemnił uśmiech. Leżał, mając na brzuchu urządzenie- I jak tam w szkole?
- Dobrze. W sumie bardzo dobrze. A u ciebie? Byłeś na zajęciach?
- Tak, byłem. Skończyłem półtorej godziny temu, same nudy. A czemu dobrze? Co się stało?- zaśmiał się
- Um... powiecmy że zgasiłam takiego gościa
- To znaczy?
- Baba od angielskiego pytała się o plany na wakacje, oczywiście nieuważna ja powiedziałam, że jadę do chłopaka, a później się poprawiłam, że do kuzynki. Kolega mi dokuczał, że ja i chłopak to jak ogień i woda, no wiesz o co chodzi, wtedy go ładnie zgasiłam i mam nadzieje że się odwali
- Jak go zgasiłaś?
- Powiedział, że ma dziewczynę, uświadomiłam go, ze ona się puszcza, co jest prawdą-
Jason wybuchł śmiechem
- Idiota. Jeżeli kiedyś do ciebie przyjadę, to go zapierdolę, za to że śmie tak mówić, a co dopiero zaczepiać.
- Jason!- krzyknęłam rozśmieszona
- Serio mówię
- przestań- ostrzegłam- co u ciebie?
- Nic ciekawego, w kółko to samo, bomby, biznes, spotkania, bomby, biznes, spotkania...
- I ja- poprawiłam go, udając że kaszle
- I ty- zachichotał
Pogadaliśmy ponad dwie godziny, i doszła godzina wieczorna, musiałam kończyć, więc żegnając się z chłopakiem, wyłączyłam laptopa i poszłam spać.
nie rozumiem dlaczego tak świetny blog ma tak mało wyświetleń ??????
OdpowiedzUsuńZaJeBiStY !!!! Czekam NN :*
OdpowiedzUsuńŚwietny♥
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać kolejnego !!
ze wzgledow internetowych nastepny rozdzial bedzie opozniony. Aktualnie jestem na tablecie i komorce, ale tam nie ma znakow intepounkyjnych polskich. Niedlugo dodam nn, jak bede na laptopie, czekam na wiecej wyswietlen zeby wyrownacz reszta, po za tym zstanawiam sue nad zaczeciem nowego ff (bede poisac 2- to i inne) wiec dam link i zapraszm :)
OdpowiedzUsuń