niedziela, 3 sierpnia 2014

Two Roads rozdział 11.

Kate POV

Jego dom był duży i bardzo ładny. Podobał mi się. Zastanawiałam się, czy mieszka sam, dlatego ze był piętrowy. Wjeżdżając na jego teren, automatycznie zamknęła się czarna brama. Widać było, że jest dość oszczędny bo czytałam, ile za taka jedną bombę może zarabiać, a mimo tego nie mieszkał w "pałacu". Dom był koloru ciemnej czerwieni, praktycznie  można powiedzieć, że był krwisty. Pięknie komponował się z czarnym dachem. Ma styl.
Jason chwycił mnie za rękę, co stało się automatyczną rzeczą, jaką robi gdy się widzimy, zaprowadził mnie do środka. Otwierając drzwi, czekał aż wejdę pierwsza, a gdy to zrobiłam, rozejrzałam się dookoła. Mimo tego, że stałam w progu drzwi na korytarzu, już miałam wyrobiona opinię na temat tego domu- ponury.
- Ale tu... smutno- postanowiłam podzielić się z nim jedna z moich myśli.
- Nie bywam tu codziennie. Widzisz, Ciągle muszę pracować, a przecież nie mogę produkować bomb w moim domu. Chociaż przyznam, że gdy chce mi się sprawdzać postanowienia policji, to robię je tutaj, w piwnicy.
- jak ty to robisz,co? -spytałam ciekawska, przymykając jedno oko, uśmiechając się.
- Co, chodzi ci o te sprawdzanie? Och, mam taki specjalny sprzęt do tego. Najlepsze jest to, ze oni nie mają zielonego pojęcia, że złamałem ich kod dostępu i wiem, co ci idioci planują.
- To pewnie dlatego nigdy cie nie złapali- myślałam głośno
- taak, to dlatego- odpowiedział szczerząc się, i zagapił się w sufit, dumny z siebie. Zaczęłam się śmiać.
- Okej. Rozgość się. Idź oglądnij mieszkanie jak chcesz, bo widzę że ciekawość cię zżera od środka- zachichotał- a ja pójdę się napić. Chcesz coś? Może jesteś głodna?
- Nie, dziękuje.
Powoli ruszyłam przed siebie. Za mną był mały przedpokoik, w którym ściągało się buty. Krok po wyjściu z tego małego pokoju po prawej stronie była piwnica. Przynajmniej tak mi się wydaję. Korytarz główny był dosyć długi i wąski. Gdybym miała podać jego miarę, to podejrzewam że mierzyłby ok. 7/8 metrów. prawie na końcu jego znajdowało się wcięcie w ścianie, a w nim drzwi. To był jego pokój. Nie wiedziałam, że można mieć aż tak smutny swój zakątek. ściany były czarne, tak samo jak podłoga. Tyle że ona była z śliskiego, pięknego drewna, meble miał ciemno-brązowe a łóżko dwuosobowe. W sumie to tylko pościel była biała. Wpatrywałam się w to pomieszczenie smutno, wchodząc do środka. Powoli po nim spacerowałam, i oglądałam bałagan na biurku. Leżało tam mnóstwo papierów, różnych dokumentów i długopisów. Podeszłam do łóżka i uświadomiłam sobie, że nie pytałam się go czy ma dziewczynę. Oczywiście nie mówię, że jestem zainteresowana albo coś, po prostu miałam nadzieje że nie ma...
- Spokojnie, mieszkam tu sam. Nie mam nikogo- powiadomił mnie bardzo dobrze mi znany głos zza pleców. Poczułam jego dłonie na swoich biodrach, i jego głowę położoną na moje ramie.
Nie spodziewałam się, że zrobi takie coś, ale jego dotyk był hipnotyzujący. Było mi dobrze w takiej pozycji i nie miałam zamiaru się wyrwać, tylko zrelaksować. Jednak musiałam zaprzeczyć w to, co powiedział.
- Wiem że mieszkasz sam. I wcale nie wpatruje się w łóżko, po prostu zwróciło moją uwagę bo jest duże... No i wiesz, nawet gdybyś kogoś miał, nie przeszkadzałoby mi to. Przecież nic między nami nie ma...- odpowiedziałam z grymasem w głosie i na twarzy, na co on trochę posmutniał i zaśmiał się równocześnie.
- Jasne- parsknął sarkastycznie- mam duże łóżko bo rozwalam się strasznie podczas snu, żeby mi było wygodnie- jego sławny uśmieszek pojawił się na twarzy.
Ponownie zaczęłam się śmiać, wyplątując się z jego ramion.
- Chodź, pokażę ci resztę domu.
Podążyłam za nim po krętych schodach po lewej stronie, na końcu korytarza. Byliśmy teraz na górze. Znajdowaliśmy się w salonie, a na boku ściany znajdowała się kuchnia, natomiast w niej po boku znajdowały się drzwi do łazienki.
- Skomplikowane.
- Da się przyzwyczaić- odpowiedział- Wiesz, zabrałbym cię chętnie gdzieś indziej, ale nie możesz się teraz pokazywać ze mną publicznie..
- Wiem. Ale mimo tego, że jesteś strasznym leniuchem i nie chce ci się rozweselić jakoś tych pomieszczeń, to dobrze mi tu i podoba mi się. Jest przytulnie- uśmiechnęłam się do niego i usiadłam na kanapę w salonie. On zrobił to samo. Rozmawialiśmy bardzo długo. Ponad dwie godziny. Bardzo dobrze mi się z nim gada, miałam wrażenie jakby mnie rozumiał w tym wszystkim. Opowiedziałam mu moją historię z życia, kiedy jeszcze tu mieszkałam,  opowiadałam o mojej mamie, kuzynce, jej chłopaku, przyjaciółce.. O wszystkim. Słuchał mnie bardzo uważnie i najwidoczniej był zainteresowany każdym usłyszanym słowem wychodzącym z moich ust podczas tej rozmowy. Chciałam bardzo się zapytać o to co mnie kusi od dość dawna. Teraz albo nigdy.
- Um, Jason.. no bo widzisz, ja ci opowiedziałam zdarzenia z dzieciństwa, i... no wiesz, chciałabym wiedzieć jak to z tobą było...
westchnął
- Serio chcesz wiedzieć? u mnie nie było tak kolorowo..
- Proszę..
- Ale Kate... mówię serio...- nalegał, ale nie chciałam ustąpić
- Jason proszę cię. Skoro to takie straszne, to chciałabym ci pomóc.. ale musisz mi powiedzieć.
- Nic tu już nie pomoże- smutnie się zaśmiał- ale jak chcesz..- Jak byłem mały, było spoko. Nie mieszkałem jakoś super bogacie, ale dało się przeżyć. Moi rodzice często kłócili się, no wiesz o głupoty.. Denerwowało mnie to niesamowicie. No bo widzisz, ja mam wybuchowy charakter i może dlatego wylądowałem tu- rozglądnął się po pokoju- nie ważne. W podstawówce miałem nieco małe problemy z opanowaniem złości. Wolałem siedzieć sam, niż oglądać te wszystkie dzieci. Później było trochę lepiej, ale nie wystarczająco. W gimnazjum na przerwach szukałem cichego miejsca, gdzie mógłbym usiąść, ale nie było takiego. Wyzywali mnie, i takie tam... Później wybuchłem i wdawałem się w bójkę z każdym kto wspomni o mnie słowo. Dziewczyny strasznie mnie irytowały, bo przyklejały się do mnie niczym magnesy, i nie rozumiały, że mają zostawić  mnie w spokoju i wypierdalać. Pewnego dnia przyszedłem z ostrą uwagą od nauczycieli, i wtedy zaczął się horror. Mianowicie taki, że rodzice nie dawali mi spokoju. Na wakacje postanowili oderwać mnie od wszystkiego i wysłali na miesiąc do Stratford. Spodobało mi się tutaj. Ciche, spokojne miasteczko. Poznałem Jamesa. Nie był zbytnio rozpoznawany wśród ludzi. Zajmował się pomaganiem gangsterom załatwić im dobrą robotę, w tym w czym byli dobrzy. Interesowałem się wybuchami, i różnymi konstrukcjami. Zapoznał mnie z kolesiem, który produkował bomby, i nauczył mnie swoich sztuczek. Po powrocie do domu skrycie próbowałem swoich sił. Moja rodzina odkryła, co robię i rozpoczęła się wojna. Postanowiłem wyprowadzić się z domu i przyjechać tutaj. Zaprzyjaźniłem się z Jamesem i załatwił mi ten dom. Coraz lepiej produkowałem bomby no i z tego się teraz utrzymuję. Mój najlepszy przyjaciel załatwia mi klientów i pomaga mi w biznesie.
- Ou, a co z tamtym co cię nauczył je robić?
- Zbankrutował. Jak widzisz uczeń przerósł mistrza- uśmiechnął się
Wtuliłam się w niego, po czym on zrobił to samo. Słuchałam go bardzo uważnie,chciałam, żeby spostrzegał mnie jako osobę której może się wygadać, zaufać.
Siedzieliśmy w przyjemnej ciszy, która nas opanowała.  W końcu postanowiłam się odezwać
- Nie martw się.
- Nie martwię, najbardziej tęsknie za moja siostrą..- odparł. Zdziwiło mnie to, że ma rodzeństwo.
- Masz siostrę?
-Och tak. Nazywa się Connie. Cudowna dziewczyna. Gdybym miał z nimi kontakt, z pewnością pokochałybyście się! To ona przez przypadek odkryła co robię. Powiedziała, że jestem dla niej najważniejszy i że nikomu nie powie. Jednak rodzice sami się dowiedzieli. Błagała, krzyczała żeby dali mi spokój, że wszystko będzie dobrze ale oni nie słuchali. Bardzo płakała, kiedy dowiedziała się że wyjeżdżam. Że ją zostawiam - jego mina posmutniała a ja ścisnęłam jego dłoń w geście pocieszenia- ojciec zabronił jej się ze mną kontaktować, jednak nie posłuchała. Dzwonię do niej coraz rzadziej, bo nie mam czasu. Ona piszę do mnie po kryjomu. Ale nie odzywaliśmy się ponad pół roku....
- Ile ona ma lat?
- czternaście. Jest o rok młodsza od ciebie.
- Och, dobrze. Jason, mogę cię o coś prosić?
- Jasne.
- Nie myśl teraz o tym, proszę cię. Nie chcę, żebyś był smutny.
Wpatrywał się w moje oczy z ogromna troską, z lekkim uśmiechem, tak jakby chciał mi powiedzieć coś ważnego co dotyczy "nas" ale nic nie usłyszałam. Nagle wstał..
- Chodź, pokaże ci coś.
Zdziwiona wstałam i zobaczyłam że schodzi po schodach i podąża do wyjścia. Szłam za nim. Wsiedliśmy do auta.
- gdzie jedziemy? -spytałam
- Zobaczysz. Spodoba ci się.
jechaliśmy dobre pięć minut. Zatrzymał się. Wysiadł. Otworzył mi drzwi i czekał aż wyjdę. Wysiadając, byłam ucieszona, że zabiera mnie gdzieś. Stałam przed nim, zamknął drzwi od samochodu i wyszczerzył się, wgapiając się w moje oczy. Zaczęłam się głośno śmiać i bezmyślnie wtuliłam się w niego. Był zaskoczony, ale poczułam jego ramiona mocno otulające mnie. Wiedziałam, ze potrzebuje tego. W sposobie, w jaki mnie przytula, czuć potrzebę czyjejś bliskości. Ufał mi.
- Dobra, chodź, bo zaraz będzie zachód słońca- tryskało od niego radością!
- Idę, idę spokojnie
Doszliśmy w głąb krzaków. Stanął za mną i czułam, jak blisko mnie jest. Przeszły mi motyle w brzuchu. Zakrył mi oczy rękami, a ja cały czas czułam jak się uśmiecha
- Spokojnie, zaufaj mi. Będziesz zadowolona.
- Ufam ci, Jason. Od początku ci ufam.
Zaprowadził mnie na szczyt jakieś góry. Poczekał jeszcze parę minut, cały czas mając dłonie na moich oczach. Chyba doszedł ten moment, na który wyczekiwał, bo czułam jak wziął głęboki oddech wdychając powietrze, z przyjemności. To był chyba serio zniewalający widok, skoro tak reaguję.
- Okej - ściągnął ręce z mojej twarzy- otwórz oczy
Gdy zrobiłam, co mi kazał, zatkało mnie. Uczucie, które czułam widząc taki piękny widok był nie do opisania. Widać było całe miasteczko, było prześliczne, i dalekie góry, a w tle przepiękny zachód słońca.
- Ziemia do Kate- zaśmiał się- podoba ci się?
- podoba? p o d o b a? Och, Jason to jest przepiękne! Ten widok jest taki śliczny. dziękuję dziękuję dziękuje ci że mnie tu zabrałeś!!!- krzyknęłam rzucając się mu na szyje, zatapiając się w uścisku. zamknęłam oczy, a on zrobił to samo. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że Jason jest dla mnie o wiele ważniejszy niż mi się wydawało.


_________________________________________________________________________________
ten rozdział jest troszkę dłuższy, niż pozostałe ponieważ nie wiedziałam jak to wszystko opisać w skrócie xd

2 komentarze: