Kate POV
Wiem, ze to głupio zabrzmi, ale tak bardzo mnie podniecił, że co najmniej przez dziesięć minut nie mogłam dojść do siebie. To był taki mój pierwszy raz, gdy byłam tak blisko chłopaka. Pakowałam się. Jason mi pomagał, to znaczy próbował, bo nie wiedział gdzie co leży, i jak ma to włożyć. Wyglądał słodko, kiedy był zagubiony. Przeszłam do ciuchów. Wyjęłam z szafki wszystkie bluzki i spodnie, pakując je. Chłopak rozglądnął się, co jeszcze zostało, i postanowił sprawdzić moją szafkę z bielizną. Przełknęłam skrępowana ślinę.
- Zostaw to- oznajmiłam
- Czemu? - nie słuchając mnie, otworzył ją.
- Bo.. ugh... Po prostu zostaw.
- Kochanie- zaśmiał się- nie krępuj się, spokojnie, to nic takiego, w końcu jesteśmy razem, co nie?
- No... Tak, jesteśmy... Ale jest tak dużo rzeczy do spakowania, dlaczego przeszedłeś do bielizny?- zapytałam zaciekawiona, przymykając jedno oko z ciekawskim uśmiechem
Blondyn zaczął się śmiać. Tak też myślałam
- Po prostu uznałem, że skoro jesteśmy przy ciuchach, to schowam ci staniki i te sprawy, takie trudne do zrozumienia?- ponownie się śmiał, najwidoczniej zamieszany, nie wiedząc co zrobić.- a tak w ogóle podoba mi się ten- chwycił jeden z moich biustonoszy, pokazując mi go.- Powinnaś go częściej nosić.
- Jason! Boże!- krzyknęłam, zawstydzona
- No co- jego melodyjny śmiech wypełnił pomieszczenie, jednak nie na tyle głośno, żeby ktoś z dołu usłyszał
- Nic- odpowiedziałam zdenerwowana, odwracając się do niego tyłem, i dokańczając to, co robiłam wcześniej. Poczułam ramiona zawinięte wokół mojej talii, oraz jego nos trącący moją szyję. Jego oddech wycelowany do mego ucha sprawił, że przeszły mnie dreszcze.
- Nie denerwuj się, jak tylko zasugerowałem- wyszeptał seksownym głosem
- Puść mnie
- Kate
- Jason
Spojrzał na moją skórę, zobaczył gęsią skórkę.
- mmm... Aż tak na ciebie działam?
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć, natychmiast się zarumieniłam
- Nie, ugh...
Chłopak zachichotał- Kocham cię
- Dobra, wiem to, ja ciebie też, ale tak się składa że chciałabym dokończyć pakowanie- oznajmiłam
- Jak chcesz... ale wiem, że chcesz również, żebym zrobił tak- w tym momencie Jason wtulił się we mnie mocno, jeszcze mocniej mnie ściskając, i wtedy podnosząc do góry, wydawając dźwięki "dinozaura" rzucił mnie na łóżko, całując. Krzyknęłam z rozbawienia
- Puść mnie! Puść!- wydusiłam przez śmiech, a on gilał mnie gdzie popadnie, nadal łapczywie całując
-Kate! Co się tam dzieje? - wykrzyczał rozdrażniony Jake.
- NIC! Słucham muzyki i jestem w internecie, rozmawiam z Carą przez skype!
- Trochę ciszej, przecież wiesz, że Rosalie potrzebuje ciszy
Wspominałam już, że Rose się rozchorowała? Och, dzisiaj rano, po śniadaniu dostała gorączki, mówiła że czuje się fatalnie.
- Musimy być ciszej- powiedziałam, a chłopak przytaknął.
W tym momencie, ku mojemu zdziwieniu, zadzwonił telefon.
- Kto to?
- och, Cara.
- Przecież podobno "rozmawiasz z nią przez skype"
- No dobrze, widzisz gdzieś komputer? Po prostu ma wyczucie.- Odebrałam, a Jason przycisnął ucho do mojego, podsłuchując.
- Heeej śliczna- krzyknęła zdumiona Cara, pełna życia
- Cześć- zaśmiałam się- co tam u ciebie?
- Boże, zero ekscytacji, że dzwonie, dziewczyno, kto cię tak zmienił?- zaczęła się śmiać
- haha, powiecmy, że ta nudna okolica przytłacza mnie. Pozwiedzałam wszystkie uliczki, i czuję się jak w domu, ale nudno tu bez ciebie- kłamstwo przesiąknęło moje każde słowo, oprócz tego, że chciałabym żeby tu była
- Nudno? Nudno ci ze mną? - szeptał mój chłopak, drocząc się ze mną i szturchając mnie palcem w brzuch, co powodowało napad śmiechu
- Z czego się tak śmiejesz? Ktoś u ciebie jest?
- Niee- nadal się śmiałam
- Nie pierdol mi tu! Gadaj, kto jest!
Chwile się zastanowiłam, czy skłamać, ale gdybym powiedziała że jest u mnie jakaś znajoma, serce by jej pękło.
- Um... No bo jest ze mną... mój... przyjaciel.- jąkałam się co chwilę, gryząc się w język, a Jason spojrzał na mnie specyficznie, dlatego że powiedziałam "przyjaciel".
- OCH! Przyjaciel, powiadasz? A może chłopak, co? Kate Kate powiedz mi, powiedz mi wszystko!!- wykrzyczała zdumiona
- Cara! Spokojnie, to... Tylko przyjaciel
- Kłamiesz! Wiem, kiedy kłamiesz, i właśnie to robisz!
- Nie
-Tak
-Nie
-Tak!
- Przestańcie tą durną rozmowę!- wyszeptał zirytowany chłopak, jednak moja przyjaciółka to usłyszała
- On nas słyszy!? Jak super! Jak ma na imię?
Nie wiedziałam, czy podać jego prawdziwe imię, dlatego zakłopotana spojrzałam się na blondyna, natomiast ten pokazał gestem, że spokojnie mogę podać prawdziwe.
- Jason.
- A dalej?- domagała się dziewczyna
- Mac...- Jason zatkał mi gwałtownie buzię, zabijając mnie wzrokiem, a ja po sekundzie skapnęłam się, o co chodzi, i skarciłam się za taką lekkomyślność
- Ugh, to znaczy Clark. Jason Clark.
Chwilę się zastanowiła, nad czym czy ją okłamuję, ale na szczęście przyjęła to jako prawdę.
- Cudownie! Jaki on jest?
- Serio musimy rozmawiać o nim?- zapytałam, ale zaraz dostałam palcem w brzuch od mojego chłopaka, który szczerząc się próbował mnie drażnić, i tym samym zmusić do dalszej rozmowy o nim. Wywróciłam oczami.
- Tak! Muszę wiedzieć o nim wszystko!
I tak nie powiem ci najważniejszego.
- Um.. a więc co chcesz wiedzieć?
- Jaki jest z charakteru?
- No...- wtedy siedemnastolatek przesunął się w taki sposób, aby łatwiej byłoby mu patrzeć na mnie, słuchając uważnie każdego słowa, cały czas mając przyklejony ten jego słynny Jason'owy uśmiech
- Jest... dość specyficzny. Zmienny z nastroju, trochę zarozumiały, jakby wiedział wszystko na świecie- zaśmiałam się- i trochę wkurzający, nadopiekuńczy, irytujący, przylepa też z niego
Jason nabrał ponurą minę
- A te dobre strony?
- Kochany, odpowiedzialny, uroczy.... podniecający- oboje wybuchliśmy śmiechem, a po chwili Cara się dołączyła.
- O boże dziewczyno to co wy tam robicie?- wydusiła przez śmiech, ale ja z chłopakiem nadal się nie opanowaliśmy
- No- śmiech- Nic- śmiech- serio- śmiech- mówię- śmiech
- Pogadamy jak przyjedziesz- odpowiedziała ciekawska
- Jak chcesz. A co u ciebie?
- Ach, dobrze. W sumie bardzo dobrze. Bardzo bardzo BARDZO dobrze
- Woah, stało się to, co myślę?
- Poznałam takiego fajnego chłopaka. Nazywa się Look, jest taki aaaaa!- zaczęła piszczeć
- Aż tak? No okej, będę kończyć, muszę załatwić parę spraw, pogadamy w domu
- Będę czekać u ciebie, Pa!
- Pa
odłączyłam się.
- Jestem twoim chłopakiem.- pierwsze słowa padły od Jasona
- Wiem o tym, ale dobrze wiesz, że z kłamstwem mi idzie kiepsko, zadawałaby miliony pytań, i w końcu nieświadomie wydusiłaby to ze mnie, to, że masz na imię Jason Mccann, i zajmujesz się produkcją bomb!
- Skarbie, okej, ale się pilnuj, błagam- pocałował mnie w usta
- Postaram się, nie musisz się martwić.
Postanowiliśmy dokończyć pakowanie. Po pół godzinie, pokój był praktycznie pusty. Usiadłam mu na kolanach, a on mnie mocno przytulił. Rozmawialiśmy jeszcze trochę. Schowałam głowę w jego szyję. Co jakiś czas drażniłam ją nosem, i dawałam delikatne całusy. Przyciągnęłam nogi do siebie, byłam skulona w kulkę. Jason objął mnie całą
- Wyglądasz jak mała kuleczka, jesteś strasznie urocza, wiesz o tym?
Zachichotałam
Pocałowaliśmy się.
- Kate!! Zejdź na dół!- zawołał Jake
- Idę!- Wstając, zostawiłam chłopaka samego.
- Słucham
- Jadę na zakupy, masz pilnować Rosalie przez ten czas, ona się okropnie czuję, nie ma siły nawet podnieść ręki.
- No okej- usiadłam obok niej, i chwilę porozmawiałyśmy. Korytarz u góry, na piętrze, był bardzo widoczny. Długa, prosta dróżka. Na początku jego znajdowały się drzwi do mojego pokoju, następna była sypialnia, i łazienka. Na końcu znajdowała się szafa, w którą Rose się zagapiła.
- Coś nie tak? -spytałam
-Co? Nie, w porządku.
Postanowiłam iść coś zjeść. Zrobiłam płatki. Chwytając miskę, prawie dostałam zawału, słysząc krzyki mojej kuzynki
- O MÓJ BOŻE !! - krzyczała z całych sił dwudziestolatka, a ja wpadłam do pokoju
- Co się stało?- wykrzyczałam
- W NASZYM DOMU JEST GANGSTER!! JEST W SZAFIE!! KATE KATE UCIEKAJ!!- krzyczała przerażona dziewczyna, mi natomiast prawie zęby wypadły, słysząc co mówiła. Ten idiota musiał wyjść, a ona go zobaczyła.
- Rose! Spokojnie! Zapewne masz halucynację, jesteś chora!
- Nie !!! Zabierz mnie stąd! Dzwoń na policję! Szybko!
- Przestań! Idę sprawdzić.
- Nie !! Nie wolno ci! Wracaj- nie słuchając jej ruszyłam na górę w stronę szafy. Otworzyłam ją, i ujrzałam spanikowanego Jasona gestami prosząc, żebym coś zrobiła. Przeraziłam się
- Rose, tu nikogo nie ma.
- Jak to? Przecież widziałam, jak wchodził!
Sprawdziłam wszystkie pokoje, żeby ją uspokoić
- Nie ma.
- Niemożliwe.
- Przewidziało ci się.
- Nie!
- Idź spać- nalegałam, i wtedy przyszedł jej chłopak
- Co się dzieje?
- W naszym domu jest gangster!- odpowiedziała Rose
Klepnęłam się dłonią w głowę.
- Przewidziało jej się.. idę na górę- chwyciłam za miskę z płatkami i poszłam. Lekko uchyliłam drzwi, i rozmyślałam plan po co on tam przylazł. Nagle drzwi od szafy się poruszyły. Wystawał z nich skrawek głowy blondyna. Pokazywał mi gestem, że przeprasza i że musi skorzystać z ubikacji. Przewróciłam oczami i podążyłam w stronę łazienki. Korzystając z okazji Jason również wyszedł i z prędkością światła znalazł się w pomieszczeniu, zamykać drzwi
- Boże, dziękuje- parsknął
- Nie mogłeś poczekać na mnie?
- Tak, zanim ty zjesz płatki, przypilnujesz tą twoją kuzynkę, poczytasz gazetkę, dawno bym się posikał.
Zaczęłam się śmiać- nie przesadzaj.
Odwróciłam się, zamykając oczy, żeby mógł się spokojnie załatwić. Gdy już było po wszystkim, musieliśmy jakoś wyjść. Na pierwszy ogień poszłam ja, sprawdzając, czy patrzą, jednak oni byli zajęci swoimi sprawami, więc łapiąc chłopaka za rękę pociągnęłam go do pokoju.
- Nigdy więcej tak nie rób, okej? Masz poczekać na mnie- ostrzegłam, na co on mnie przytulił ze swoim sławnym uśmieszkiem
- Nie przesaaadzaj- parsknął
- Nie przesadzam, Jason. Która jest?
- Co jest
- godzina- chłopak sprawdził na swoim telefonie. Była 17:43. Widząc to, nagle mnie pocałował (po raz kolejny) i chyba nie miał zamiaru kończyć na jednym pocałunku. Przemyślałam to, i uświadomiłam sobie, że nie wiem kiedy znowu go zobaczę, więc oddając pocałunek chwyciłam w dłonie jego twarz, przysuwając bliżej. Chłopak złapał mnie za uda, i podsadził, dzięki czemu ja mogłam opleść nogi wokół niego, i siedziałam mu na rękach. Tym razem to ja górowałam, dlatego że byłam wyżej od niego. Jego twarz była na poziomie mojego pępka, więc żeby kontynuować nasze pieszczoty, musiał podnieść głowę mocno do góry, a ja schylając się łapczywie dawałam mu słodkie całusy. Oboje się uśmiechnęliśmy. Po krótkim czasie, przerwaliśmy. Ja, bawiłam się jego włosami, a on natomiast powoli i delikatnie zaczął całować mnie w podbrzusze. Zaczęłam się śmiać i próbowałam odsunąć stamtąd jego głowę, jednak on nie przestawał.
- Jason...-prosiłam go, to było co raz bardziej podniecające
- Kochanie! Próbuje ci zrobić dobrze, a ty mi przeszkadzasz
- Dobrze!? Chcesz mnie podniecić a później zostawisz mnie, mówiąc że "jestem na to za młoda"- parsknęłam, co wywołało to u niego napad śmiechu
- Nie! Kochanie, nie chodziło mi o to- wydusił z siebie, cały czas się szczerząc- Ja...- przerwał nam samochód wjeżdżający na podjazd. To mama.
- Jason, moja mama przyjechała- wykrzyknęłam, schodząc z niego. Chłopak był przerażony, zresztą ja też, bo nie wiedzieliśmy, czy ma już sobie iść, czy zostać i dusić się w szafie.
- Chyba powinienem już iść..
- Nie. Nie chcę, żebyś szedł. Nie chce cię zostawiać.. Jason, co ja mam robić?
- Posłuchaj mnie- złapał moją twarz w swoje dłonie, lekko podnosząc ją do góry, abym mogła patrzeć mu w oczy- Pojedź, dokończ klasę, i przyjedź. Minie chwila, zobaczysz. Nie chcę, abym był przeszkodą w twojej edukacji.
Westchnęłam.
- Nie jesteś przeszkodą. Nie mów tak. Po prostu nie chcę cię zostawiać..
- Ja też wolałbym, żebyś została. Ale musisz dokończyć klasę! Kochanie, zrób to dla mnie, okej? Ja już pójdę, ale spokojnie, obiecuję ci, że przyjdę kiedy będziesz wyjeżdżać, przyjdę się pożegnać.- pocałował mnie w czubek głowy, i wyskoczył przez okno. Postanowiłam wejść się przywitać.
- Heeej mamo!- wykrzyknęłam, przytulając się do niej
- Skarbie!- odwzajemniła to, obejmując mnie.- Tak się stęskniłam!
- Ja też
- Cześć ciociu, chcesz może kawy? Albo herbaty?- zapytała ochrypłym głosem Rose, a moja mama patrzyła na nią ze współczuciem
- Najpierw mi powiedz, gdzie się tak załatwiłaś
- Sama nie wiem. Byłam na mieście, więc może tam coś złapałam...
- Och. To straszne. A więc poproszę kawy. Czy Kate była grzeczna?- spytała moich opiekunów, patrząc się na mnie z uśmiechem bo wiedziała, że denerwuje mnie to, kiedy traktuje mnie jak dziecko.
- Grzeczna. W sumie ciągle gdzieś wychodziła, ale oprócz tego była grzeczna
- Wychodziłam zwiedzić miasto- broniłam się- mamo, przejeżdżałaś tymi uliczkami?
- Nie.- parsknęła szybko, po czym rozgościła się na sofie. Coś było nie tak.
Wypiła napój, pogadała, i po dwóch godzinach oznajmiła, że czas wracać.
- Kate, kochanie, masz wszystko spakowane?
- Tak, mam.
- Na pewno? Sprawdź wszystko.
- Na pewno, mamo. Sprawdzałam miliony razy.
- Och to dobrze.- podeszła do Jake'a i Rosalie- dziękuje wam bardzo kochani, że mogliście się ją zająć. Bardzo bardzo dziękuję.- wyszliśmy na dwór. Rozglądałam się za Jasonem, jednak go nie było. Mama jak zwykle zagadała się, ja postanowiłam iść na tyły domów. Wtedy on przeskakiwał przez płot.
- Co taka zdenerwowana? Chyba nie myślałaś sobie, że nie przyjdę- przytulił mnie
- Po prostu... obawiałam się- cmoknęłam go w usta
- Nie mógłbym cię puścić bez pożegnania- lekko popchnął mnie, dzięki czemu przygwoździł mnie sobą do ściany- kocham cię.- Zaczęliśmy się całować. Chłopak pozwolił sobie na coś więcej, więc dotykał mnie praktycznie wszędzie. Ja natomiast jeździłam dłońmi po jego torsie.
- Kate! Gdzie jesteś! Jedziemy!- krzyczała mama. Byłam smutna.
- Masz do mnie szybko przyjechać, to rozkaz- zażartował blondyn.
- Dobrze- zaśmiałam się- kocham cię strasznie
- Ja ciebie też- przytuliliśmy się, bardzo bardzo BARDZO romantycznie, i wtedy musiałam iść. Dałam mu całusa na pożegnanie.
- będę tęsknić- powiedział
- Ja też. Bardzo- odpowiedziałam.
- Okej, to.... Do zobaczenia
- Tak. Do zobaczenia- uśmiechnęłam się smutno, i pobiegłam do auta. Jason oglądał całą sytuację na tyłach domu, wystawała tylko głowa, pokiwałam mu, a chwilę później gdy on od kiwał, mama odpaliła silnik i ruszyła na lotnisko. To będzie długa droga.
niedziela, 31 sierpnia 2014
wtorek, 26 sierpnia 2014
Two Roads rozdział 18.
czytasz-komentujesz
to bardzo ważne, dziękuje aw ___________________
Jason POV
Nasz pocałunek przerodził się w jedną wielką namiętność. Kate cały czas pogłębiała pocałunek, a ja wciskałem język oglądając wnętrze jej buzi. Po jakimś czasie usiadła na mnie okrakiem w celu uwygodnienia tej pozycji, a ja złapałem ją za pośladki. Dziewczyna chwyciła moją twarz w swoje dłonie, a ja w prawdzie nie mogłem się opanować. Chciałem jej.
Przerywając chwilowo nasze uczucie, postanowiłem uspokoić moje hormony, więc powoli i delikatnie jeździłem językiem po jej szczęce, zadowalając moje głupawe zmysły, a następnie przeszedłem do szyi, ssąc ją. Kate cicho pojękiwała, a mi to dawało satysfakcję z całego zdarzenia- podniecało ją to cholernie.
Cały czas trzymała mnie twardo i stanowczo za obojczyki, jednak tym razem z każdym ruchem moich ust rozluźniała uścisk, ledwo go utrzymując.
- J...Jason- łkała, nie mogąc złapać oddechu
Nie odpowiadałem
- Jason!- krzyczała, coraz bardziej podniecona, ale jej krzyki motywowały mnie jeszcze bardziej.
Dłońmi jeździłem po jej plecach, powoli przechodząc do brzucha, a następnie nieco wyżej do piersi. Dziewczyna była trochę skrępowana, dlatego chciałem się upewnić, czy na pewno tego chcę.
- Kochanie, możemy przestać, jeżeli chcesz- oznajmiłem, ale jej odpowiedź mnie lekko zszokowała
- NIE! Nie Jason, nie chcę! Jest cudownie.. Ja... Ja chcę więcej..
- Kate...- hamowałem ją, ledwo się powstrzymując od zaprzeczenia, lecz ona nie była na to gotowa. Nie teraz.
- Proszę..- kusząco mnie prosiła, przylepiając się do moich ust.- Chcę cię poczuć...
- N.. Nie, Kate. Nie teraz, jesteś za młoda. Proszę, nie utrudniaj mi tego- zamknąłem oczy i głośno przełknąłem ślinę, powstrzymując się od wybuchu i wykonania jej próśb.
- Nie chcesz tego?- spytała mnie cichym, nieśmiałym głosem
- Co!? Oczywiście, ze chcę! Kochanie, kurczę, nawet nie wiesz jak ciężko mi jest się od tego powstrzymać, w takich momentach jak ten nie mam ochoty na nic więcej, niż cię dotykać. Po prostu... w tym wieku zrobiłbym ci krzywdę. Wiem o tym, bo przekonałem się na własnej skórze..
- Jesteś tylko o rok starszy, Jason. Błagam cię...
Cmoknąłem ją w usta, dając jej do zrozumienia, że ze mną nie wygra.
- Kocham cię, skarbie. Bardzo mocno.
- To kiedy to zrobimy?- najwidoczniej nie chciała odpuścić tematu
- Hm... pomyślimy- puściłem jej oczko, uśmiechając się łobuzersko, a na jej twarzy oblał się mocny rumieniec.
- Idiota!
zacząłem się śmiać.
- Jason... Ja mówię serio.. odpowiedz mi..- zaczęła muskać ustami moją linię szczęki, na co ja przymknąłem oczy z przyjemności
- Kochanie, jak będziesz starsza, okej? Powiecmy, że to mógłby być idealny prezent na twoje siedemnaste urodziny- wpadłem na genialny pomysł.
- siedemnaste!? Jason! Przecież to za...
- Rok. Dokładny rok, skarbie- dokończyłem za nią- w tym roku przecież kończysz szesnaście. Obiecuję, że będę twoim osobistym prezentem urodzinowym, okej?
Chwilę pomyślała nad tym, nagle się uśmiechając, i przytaknęła. Cmoknąłem ją w usta, i pomogłem jej zejść z moich kolan. Wstaliśmy. Uznałem, że robi się chłodno, dlatego najlepiej będzie już wracać.
Była godzina 4:45. Trochę nam to wszystko zajęło. Pod oczami mojej księżniczki ujawniły się sine worki świadczące o tym, że była wyczerpana.
- Jesteś zmęczona.
- Troszkę...- oznajmiła
- Chodź, odwiozę cię do domu.
Po kilkunastu minutach mi również zebrało się na spanie. Byliśmy na tyłach jej tymczasowego mieszkania.
- Chodź, położysz się ze mną- zaproponowała mi. Wiedziałem, że to zły pomysł, ale w tej chwili nie mogłem jej odmówić. Wchodząc przez okno rozgościłem się w jej pokoiku, i podziwiałem piękne ciało Kate- przebierała się.
- Nie patrz się tak, to krępujące- zaczęła się nerwowo śmiać
- Spokojnie, kochanie, jeszcze pół godziny temu chciałaś "czegoś więcej" a teraz wstydzisz się przede mną rozebrać? W końcu masz jeszcze na sobie bieliznę- zaśmiałem się
- W sumie racja..
Ściągnąłem bluzkę, buty i spodenki. Zostałem w samych skarpetkach i bokserkach. Położyliśmy się na jej łóżku. Otuliłem ją ramieniem, a ona wtuliła się w mój tors
- Dobranoc skarbeńku
- Dobranoc- pocałowała mnie
_________________________________________________________________________________
Kate POV
Spaliśmy zaledwie trzy godziny. Obudziło nas głośne walenie w moje drzwi
- Kate! Obudź się i otwórz drzwi!
Zamarłam. Zobaczyłam, że mój chłopak by ledwo przytomny, i nie zdawał sobie sprawy z tego, jak poważna jest sprawa.
- Obudź się! No już! Dalej! - szeptałam, szarpiąc blondyna, ale w zamian odzyskiwałam jakieś pomruki
- Cholera Jason!- wtedy chłopak gwałtownie usiadł
- CO- spytał zirytowany, dość głośno
- Kate? Ktoś tam u ciebie jest? Otwieraj te drzwi natychmiast!
- Zamknij się i chowaj się, szybko!!
Chłopak przetarł oczy i je wytrzeszczył na słowa mojej kuzynki, dobijającej się do pokoju. Chwycił za swoje rzeczy i schował się pod łóżko. Podbiegłam otworzyć drzwi, udając lenia
- Jestem, spokojnie, co chciałaś- spytałam tak bardzo leniwie, udając że zaraz zasnę na stojąco, jednak ona musiała przeczesać teren. Weszła, i rozglądnęła się po pomieszczeniu
- Byłam pewna, że kogoś tu słyszałam
- Um.. zdawało ci się, wołałam do ciebie "co", chciałam tylko spać!- Patrząc się na mnie specyficznie, otworzyła szafę i rozglądnęła się jeszcze raz.
- Zejdź na śniadanie.- po tych słowach wyszła. Wydawała się na mnie zła, ale trudno.
- Uf, okej, błagam cię, przynieś mi coś do jedzenia, umieram z głodu
- Jasne, poczekaj, co byś chciał do jedzenia?- objęłam chłopaka wokół brzucha, brodę kadząc na jego tors, patrząc się na jego twarz z przylepionym uśmieszkiem
- Cokolwiek- pocałował mnie w nos, a ja poszłam.
-Um... Dlaczego zamykasz na noc drzwi?- pierwsze pytania padły ze strony Jake'a.
- W nocy jest zimno, poza tym nie chcę żeby ktoś wchodził do mojego pokoju, gdy ja śpię
- Nic nie ukrywasz?- spytała lekko wkurzona Rose
- Co? Niby co miałabym ukrywać?- udawałam głupią
Zamilkła.
- Jesteś jakaś ostatnio zła na mnie... - oznajmiłam
- Codziennie gdzieś wychodzisz, nie mówisz konkretnie gdzie, a ja już ci przestaję wierzyć, że wychodzisz "na miasto" albo do tej twojej koleżanki.
- Ugh, spotykam się z nią, poznałam paru innych znajomych, a tak ogółem zwiedzam miasto, czy to takie złe?
- Jesteś pewna? A może poznałaś jakiegoś chłopaka? Nie wstydź się, mów śmiało- jej ton momentalnie się zmienił w pełen ekscytacji, i zaufania. Mi natomiast nie było do śmiechu, byłam raczej przerażona
- Co!? Nie, no coś ty, w życiu! Um... mogę dokończyć śniadanie na górze?- zapytałam, skrępowana tą całą rozmową
- Nie wstydź się, no ale okej, skoro potrzebujesz "czasu". Ale pamiętaj, że dzisiaj wyjeżdżasz. Mama przyjdzie po ciebie wieczorem. Spakuj się.
- Okej.- chwyciłam trzy bułki, nóż, trochę masła, i bardzo dobry ser oraz szynkę, robiąc kanapki. Ruszyłam na górę
- O boże, nie wierzę że zrobiłaś mi kanapki!- uśmiechał się jak małe dziecko, chyba nie dowierzał w to, co widzi. Chwyciłam za jedną bułkę, i postanowiłam sprawdzić o co chodzi
- Hah, dlaczego tak cię to dziwi?
- Od pięciu lat nikt mi nie robił kanapek. To mi przypomina dom... Dziękuje- cmoknął mnie, i zaczął się zajadać.- A tak w ogóle, słyszałem waszą rozmowę na dole, trochę śmieszy mnie twoja reakcja na pytanie "masz chłopaka?" - uśmiechnął się szeroko w swój łobuzerski sposób, a ja wywróciłam oczami
- Nie jestem przyzwyczajona do kłamania
- Muszę cię trochę poduczyć, bo jeżeli chcesz być ze mną, to tą funkcję musisz mieć opanowaną perfekcyjnie- po raz kolejny ujrzałam jego uśmiech
- Kłamałeś mi kiedyś?- spytałam zaciekawiona
- Noo.... może w tej kwestii że cię kocham, i takie tam...- najwidoczniej droczył się ze mną, jednak mi i tak zrobiło się przykro. Chłopak to zauważył, i mocno przytulił
- Żartowałem. Kocham cię, przecież o tym wiesz. Ja się tylko z tobą droczę- oznajmił
- Wiem, ale i tak jesteś dupkiem- stawiłam nastrój na zabawny.
- A tak zmieniając temat... Musisz dziś wyjeżdżać?
- Niestety... Mam szkołę- i wtedy coś sobie uświadomiłam- Um, a co z twoją?
- Z moją co
- szkołą. Przecież chodzisz, prawda?
- Niby tak, ale trochę opuszczam zajęcia, no widzisz, mam lepsze rzeczy do roboty, na przykład siedzenie u ciebie
- Jason! Ugh! Nie możesz tak! Obiecaj, że kiedy wyjadę, będziesz chodzić do szkoły, okej?
- Hah, kochanie, mam różne sprawy do załatwienia. Na przykład zamówienia, muszę robić bomby!
- Zrób to dla mnie, proszę- prosiłam go, praktycznie błagając
Myślał
- Tylko wtedy, kiedy obiecasz mi, że szybko wrócisz do mnie- zrobiło mi się smutno. Nie wiedziałam, kiedy znowu go zobaczę.
- Okej...- powiedziałam bezmyślnie
- Okej. Chodź, pomogę ci się spakować.
to bardzo ważne, dziękuje aw ___________________
Jason POV
Nasz pocałunek przerodził się w jedną wielką namiętność. Kate cały czas pogłębiała pocałunek, a ja wciskałem język oglądając wnętrze jej buzi. Po jakimś czasie usiadła na mnie okrakiem w celu uwygodnienia tej pozycji, a ja złapałem ją za pośladki. Dziewczyna chwyciła moją twarz w swoje dłonie, a ja w prawdzie nie mogłem się opanować. Chciałem jej.
Przerywając chwilowo nasze uczucie, postanowiłem uspokoić moje hormony, więc powoli i delikatnie jeździłem językiem po jej szczęce, zadowalając moje głupawe zmysły, a następnie przeszedłem do szyi, ssąc ją. Kate cicho pojękiwała, a mi to dawało satysfakcję z całego zdarzenia- podniecało ją to cholernie.
Cały czas trzymała mnie twardo i stanowczo za obojczyki, jednak tym razem z każdym ruchem moich ust rozluźniała uścisk, ledwo go utrzymując.
- J...Jason- łkała, nie mogąc złapać oddechu
Nie odpowiadałem
- Jason!- krzyczała, coraz bardziej podniecona, ale jej krzyki motywowały mnie jeszcze bardziej.
Dłońmi jeździłem po jej plecach, powoli przechodząc do brzucha, a następnie nieco wyżej do piersi. Dziewczyna była trochę skrępowana, dlatego chciałem się upewnić, czy na pewno tego chcę.
- Kochanie, możemy przestać, jeżeli chcesz- oznajmiłem, ale jej odpowiedź mnie lekko zszokowała
- NIE! Nie Jason, nie chcę! Jest cudownie.. Ja... Ja chcę więcej..
- Kate...- hamowałem ją, ledwo się powstrzymując od zaprzeczenia, lecz ona nie była na to gotowa. Nie teraz.
- Proszę..- kusząco mnie prosiła, przylepiając się do moich ust.- Chcę cię poczuć...
- N.. Nie, Kate. Nie teraz, jesteś za młoda. Proszę, nie utrudniaj mi tego- zamknąłem oczy i głośno przełknąłem ślinę, powstrzymując się od wybuchu i wykonania jej próśb.
- Nie chcesz tego?- spytała mnie cichym, nieśmiałym głosem
- Co!? Oczywiście, ze chcę! Kochanie, kurczę, nawet nie wiesz jak ciężko mi jest się od tego powstrzymać, w takich momentach jak ten nie mam ochoty na nic więcej, niż cię dotykać. Po prostu... w tym wieku zrobiłbym ci krzywdę. Wiem o tym, bo przekonałem się na własnej skórze..
- Jesteś tylko o rok starszy, Jason. Błagam cię...
Cmoknąłem ją w usta, dając jej do zrozumienia, że ze mną nie wygra.
- Kocham cię, skarbie. Bardzo mocno.
- To kiedy to zrobimy?- najwidoczniej nie chciała odpuścić tematu
- Hm... pomyślimy- puściłem jej oczko, uśmiechając się łobuzersko, a na jej twarzy oblał się mocny rumieniec.
- Idiota!
zacząłem się śmiać.
- Jason... Ja mówię serio.. odpowiedz mi..- zaczęła muskać ustami moją linię szczęki, na co ja przymknąłem oczy z przyjemności
- Kochanie, jak będziesz starsza, okej? Powiecmy, że to mógłby być idealny prezent na twoje siedemnaste urodziny- wpadłem na genialny pomysł.
- siedemnaste!? Jason! Przecież to za...
- Rok. Dokładny rok, skarbie- dokończyłem za nią- w tym roku przecież kończysz szesnaście. Obiecuję, że będę twoim osobistym prezentem urodzinowym, okej?
Chwilę pomyślała nad tym, nagle się uśmiechając, i przytaknęła. Cmoknąłem ją w usta, i pomogłem jej zejść z moich kolan. Wstaliśmy. Uznałem, że robi się chłodno, dlatego najlepiej będzie już wracać.
Była godzina 4:45. Trochę nam to wszystko zajęło. Pod oczami mojej księżniczki ujawniły się sine worki świadczące o tym, że była wyczerpana.
- Jesteś zmęczona.
- Troszkę...- oznajmiła
- Chodź, odwiozę cię do domu.
Po kilkunastu minutach mi również zebrało się na spanie. Byliśmy na tyłach jej tymczasowego mieszkania.
- Chodź, położysz się ze mną- zaproponowała mi. Wiedziałem, że to zły pomysł, ale w tej chwili nie mogłem jej odmówić. Wchodząc przez okno rozgościłem się w jej pokoiku, i podziwiałem piękne ciało Kate- przebierała się.
- Nie patrz się tak, to krępujące- zaczęła się nerwowo śmiać
- Spokojnie, kochanie, jeszcze pół godziny temu chciałaś "czegoś więcej" a teraz wstydzisz się przede mną rozebrać? W końcu masz jeszcze na sobie bieliznę- zaśmiałem się
- W sumie racja..
Ściągnąłem bluzkę, buty i spodenki. Zostałem w samych skarpetkach i bokserkach. Położyliśmy się na jej łóżku. Otuliłem ją ramieniem, a ona wtuliła się w mój tors
- Dobranoc skarbeńku
- Dobranoc- pocałowała mnie
_________________________________________________________________________________
Kate POV
Spaliśmy zaledwie trzy godziny. Obudziło nas głośne walenie w moje drzwi
- Kate! Obudź się i otwórz drzwi!
Zamarłam. Zobaczyłam, że mój chłopak by ledwo przytomny, i nie zdawał sobie sprawy z tego, jak poważna jest sprawa.
- Obudź się! No już! Dalej! - szeptałam, szarpiąc blondyna, ale w zamian odzyskiwałam jakieś pomruki
- Cholera Jason!- wtedy chłopak gwałtownie usiadł
- CO- spytał zirytowany, dość głośno
- Kate? Ktoś tam u ciebie jest? Otwieraj te drzwi natychmiast!
- Zamknij się i chowaj się, szybko!!
Chłopak przetarł oczy i je wytrzeszczył na słowa mojej kuzynki, dobijającej się do pokoju. Chwycił za swoje rzeczy i schował się pod łóżko. Podbiegłam otworzyć drzwi, udając lenia
- Jestem, spokojnie, co chciałaś- spytałam tak bardzo leniwie, udając że zaraz zasnę na stojąco, jednak ona musiała przeczesać teren. Weszła, i rozglądnęła się po pomieszczeniu
- Byłam pewna, że kogoś tu słyszałam
- Um.. zdawało ci się, wołałam do ciebie "co", chciałam tylko spać!- Patrząc się na mnie specyficznie, otworzyła szafę i rozglądnęła się jeszcze raz.
- Zejdź na śniadanie.- po tych słowach wyszła. Wydawała się na mnie zła, ale trudno.
- Uf, okej, błagam cię, przynieś mi coś do jedzenia, umieram z głodu
- Jasne, poczekaj, co byś chciał do jedzenia?- objęłam chłopaka wokół brzucha, brodę kadząc na jego tors, patrząc się na jego twarz z przylepionym uśmieszkiem
- Cokolwiek- pocałował mnie w nos, a ja poszłam.
-Um... Dlaczego zamykasz na noc drzwi?- pierwsze pytania padły ze strony Jake'a.
- W nocy jest zimno, poza tym nie chcę żeby ktoś wchodził do mojego pokoju, gdy ja śpię
- Nic nie ukrywasz?- spytała lekko wkurzona Rose
- Co? Niby co miałabym ukrywać?- udawałam głupią
Zamilkła.
- Jesteś jakaś ostatnio zła na mnie... - oznajmiłam
- Codziennie gdzieś wychodzisz, nie mówisz konkretnie gdzie, a ja już ci przestaję wierzyć, że wychodzisz "na miasto" albo do tej twojej koleżanki.
- Ugh, spotykam się z nią, poznałam paru innych znajomych, a tak ogółem zwiedzam miasto, czy to takie złe?
- Jesteś pewna? A może poznałaś jakiegoś chłopaka? Nie wstydź się, mów śmiało- jej ton momentalnie się zmienił w pełen ekscytacji, i zaufania. Mi natomiast nie było do śmiechu, byłam raczej przerażona
- Co!? Nie, no coś ty, w życiu! Um... mogę dokończyć śniadanie na górze?- zapytałam, skrępowana tą całą rozmową
- Nie wstydź się, no ale okej, skoro potrzebujesz "czasu". Ale pamiętaj, że dzisiaj wyjeżdżasz. Mama przyjdzie po ciebie wieczorem. Spakuj się.
- Okej.- chwyciłam trzy bułki, nóż, trochę masła, i bardzo dobry ser oraz szynkę, robiąc kanapki. Ruszyłam na górę
- O boże, nie wierzę że zrobiłaś mi kanapki!- uśmiechał się jak małe dziecko, chyba nie dowierzał w to, co widzi. Chwyciłam za jedną bułkę, i postanowiłam sprawdzić o co chodzi
- Hah, dlaczego tak cię to dziwi?
- Od pięciu lat nikt mi nie robił kanapek. To mi przypomina dom... Dziękuje- cmoknął mnie, i zaczął się zajadać.- A tak w ogóle, słyszałem waszą rozmowę na dole, trochę śmieszy mnie twoja reakcja na pytanie "masz chłopaka?" - uśmiechnął się szeroko w swój łobuzerski sposób, a ja wywróciłam oczami
- Nie jestem przyzwyczajona do kłamania
- Muszę cię trochę poduczyć, bo jeżeli chcesz być ze mną, to tą funkcję musisz mieć opanowaną perfekcyjnie- po raz kolejny ujrzałam jego uśmiech
- Kłamałeś mi kiedyś?- spytałam zaciekawiona
- Noo.... może w tej kwestii że cię kocham, i takie tam...- najwidoczniej droczył się ze mną, jednak mi i tak zrobiło się przykro. Chłopak to zauważył, i mocno przytulił
- Żartowałem. Kocham cię, przecież o tym wiesz. Ja się tylko z tobą droczę- oznajmił
- Wiem, ale i tak jesteś dupkiem- stawiłam nastrój na zabawny.
- A tak zmieniając temat... Musisz dziś wyjeżdżać?
- Niestety... Mam szkołę- i wtedy coś sobie uświadomiłam- Um, a co z twoją?
- Z moją co
- szkołą. Przecież chodzisz, prawda?
- Niby tak, ale trochę opuszczam zajęcia, no widzisz, mam lepsze rzeczy do roboty, na przykład siedzenie u ciebie
- Jason! Ugh! Nie możesz tak! Obiecaj, że kiedy wyjadę, będziesz chodzić do szkoły, okej?
- Hah, kochanie, mam różne sprawy do załatwienia. Na przykład zamówienia, muszę robić bomby!
- Zrób to dla mnie, proszę- prosiłam go, praktycznie błagając
Myślał
- Tylko wtedy, kiedy obiecasz mi, że szybko wrócisz do mnie- zrobiło mi się smutno. Nie wiedziałam, kiedy znowu go zobaczę.
- Okej...- powiedziałam bezmyślnie
- Okej. Chodź, pomogę ci się spakować.
piątek, 22 sierpnia 2014
Two Roads rozdział 17.
Kate POV
Powoli się budziłam. Na początku nie mogłam sobie przypomnieć, co się stało, ale po chwili pamięć wróciła. Byłam załamana. Nie wiedziałam, jak Jason mógł mi to zrobić! Nigdy bym się po nim tego nie spodziewała. Dostałam esemesa od niego, że mam jak najprędzej przyjść pod jego magazyn, więc to zrobiłam. Gdy weszłam, nie wiedziałam co myśleć. Moja pierwsza myśl była taka, że on przez cały czas się mną bawił, a teraz żeby mnie spławić postanowił złamać mi serce w tak podły sposób. Wtedy cały mój świat runął. Chciało mi się cholernie płakać, chciałam zatopić się w samotności, zapomnieć, ale nie umiałam powstrzymać łez. Nie wiem o co mu chodziło, musiałam przejrzeć na oczy, przecież to gangster, takich interesuje tylko jedno.
Rozglądnęłam się po pokoju. Zorientowałam się, że jestem u niego w domu. Ujrzałam jego, oraz Jamesa twarz.
- Co ja tu robię- spytałam zdenerwowana, oschle- i dlaczego mam na sobie twoją bluzkę!? Gdzie są moje ciuchy?
- Uspokój się, twoje ubrania były brudne, dlatego postanowiłem że ubiorę ci czystą bluzkę
- Jakim prawem rozbierasz mnie, podczas gdy ja leżałam nieprzytomna!?- zaczęłam krzyczeć, moja twarz była prawdopodobnie czerwona ze złości
- Kate! Przestań! Nie rozbierałem cię, wolałaś leżeć brudna? Daj mi wytłumaczyć tą całą sytuację, błagam cię!- próbował mnie przekrzyczeć, ale nie chciałam go wysłuchiwać.
- James, odwieź mnie- oznajmiłam
- Kate.. wysłuchaj go!- prosił mnie jego przyjaciel
- Nie. Odwieziesz mnie, czy mam sama iść?
Chwile się namyślił, czekając na wskazówki od Jasona. Ten natomiast schował głowę w ręce, nie wiedząc jak mnie zatrzymać. Miałam to w dupie, chciałam po prostu z tamtąd wyjść, nie obchodziło mnie co on czuję.
Skyte spojrzenia chłopaków przykuły moją uwagę. James patrzył się znacząco na siedemnastolatka, pokazując na mnie oczami. Wkurzało mnie to.
Wstałam, i założyłam swoje spodnie, oraz sweter.
- Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, nie zbliżaj się do mnie idioto- dobiłam go tymi słowami, po czym postanowiłam że sama pójdę do domu.
Był już wieczór, na miejscu czekała na mnie zdenerwowana Rose
- Gdzie byłaś tak długo, i dlaczego nie odbierasz, tylko wysyłasz jakieś głupie esemesy?
Nie wiedziałam o co jej chodzi.
- Jakie esemesy?
- Nie udawaj, wysłałaś mi wiadomość, że wrócisz później niż zazwyczaj, bo masz ważną sprawę do załatwienia. Gdzie byłaś?
Pokręciłam głową w niedowierzaniu. Miał czelność jeszcze dotykać mój telefon, i kontaktować się z moją kuzynką.
- Już ci przecież mówiłam, byłam na mieście. To nie twoja sprawa, co dzieje się w moim życiu. Wróciłam i to jest najważniejsze- po tych słowach podążyłam na górę do łazienki, Rosalie chciała coś dodać, ale odpuściła, machając ręką w geście odpuszczenia.
Wchodząc do pomieszczenia wzięłam długi prysznic. Oczyściłam się z całego smutku, jednak moje myśli nie mogły się odczepić. W kółko krążył mi ten przykry obraz Jasona z tą laską, która go całowała. Zaczęłam płakać. Położyłam się cicho do łóżka, jednak tej nocy nie mogłam zasnąć.
_______________________________________________________________________________
Jason POV
Widok śpiącej Kate był bardzo uspokajający. Wyglądała uroczo, tak jakby nic się nie stało. Jednak po jej przebudzeniu wróciłem do rzeczywistości i musiałem ponieść konsekwencje za czyn, który popełniłem. Podczas jej nieprzytomności dużo myślałem, i nawet miałem wymyśloną kwestie, jaką jej przedstawię, idealnie ułożone słowa i te sprawy, ale niestety gdy spojrzałem na jej zmęczoną minę została jedynie pustka. Tak bardzo miałem ochotę ją przytulić, pocałować i wesprzeć.. Brakowało mi tego, kocham ją całym sercem i nie chcę jej stracić tuż przed jej wyjazdem! I wtedy mnie olśniło. Zerwałem się z fotela i nie mogłem uwierzyć, że mam szansę ponownie zając miejsce w jej sercu.
- James! James posłuchaj! Już wiem! Jezu jak mogłem na to nie wpaść!- wykrzykiwałem na cały dom
- Co wymyśliłeś?
- Kamery! Stary, kamery!- wybiegłem z domu.
Była godzina 0:51 w nocy. Trudno. Ona musi poznać prawdę! Zakradłem się z tyłu jej domu i wspinając się po drabinie która leżała obok, zapukałem delikatnie w okno. Dziewczyna wyrwała się z miejsca, na którym leżała i łzy ponownie zaczęły jej lecieć. Byłą przestraszona, poza tym chyba nie chciała mnie widzieć.
Pokazywała mi palcem, ze mam się wynosić, jednak nie posłuchałem jej. Pozwoliłem moim emocjom zapanować nad moim ciałem. Ciężko zamknąłem oczy i oparłem czoło o zimną szybę. Przyłożyłem tam również dłoń, starając się w jakiś magiczny sposób dostać się do środka. Dziewczyna zrobiła kilka kroków w przód, z ciekawości co się dzieje, jednak widząc to, jak bardzo mi zależy na tym, aby wejść, zaczęła myśleć. Byliśmy kilka centymetrów od siebie, dzieliła nas jedynie szyba. Cicho łkałem prosząc ją o otworzenie okna, oczy cały czas miałem zamknięte, ona nic nie słyszała, ale moje słowa odczytała z ust. Zauważyłem, że stara nie patrzeć mi się w oczy. Zadziwiło mnie to, czyżby nieświadomie pokazała mi metę do jej zaufania?
Kate chwyciła za klamkę i delikatnie wykonała moją prośbę, pożałowała tego czynu, jej mina mnie o tym uświadomiła. Wchodząc delikatnie chwyciłem ją za rękę, a ona gwałtownie ją wyrwała.
- Chodź ze mną- cicho prosiłem
- Wyjdź.
- Chodź ze mną..
- Jason! Wyjdź! Nie powinno cię tu być..
- Proszę..- z każdym słowem przybliżałem się do niej, dziewczyna powoli się uginała. Pragnąłem jej.
- N..nie... Przestań...
- Kochanie...
- Błagam cię, przestań
- Pragnę cię.. Tak bardzo... Widzę, że ty mnie też...
- Nie!- krzyknęła cicho
- To dlaczego tu jestem? Dlaczego mnie wpuściłaś? Chodź ze mną, proszę, chcę ci udowodnić, jak bardzo cię kocham.- mój głos brzmiał bardzo przekonująco. Mówiłem do niej cicho, kusząco i spokojnie, dzięki czemu brzmiało to bardzo przyjemnie
Wzięła głęboki oddech. Postanowiłem chwycić za jej podbródek, żeby mieć możliwość spojrzenia jej w oczy. Piętnastolatka wyrywała się, próbując mnie powstrzymać, ale wiedziałem, że to jest jedyne wyjście. Przybliżyłem twarz do jej, dzięki czemu skupiła się na jednym- moich oczach. Z przymusem się na nie spojrzała, jednak po chwili cała się rozluźniła i zaufała mi. Zamknęła drzwi od pokoju, i wyszła ze mną przed okno. Wsiedliśmy do samochodu. Pojechałem do miejsca, w którym narodziła się nasza kłótnia.
- Po co mnie tu przywiozłeś
- Tutaj mam dowód na to, że kocham cię bezgranicznie i nie zdradzam, chodź-
Blondynka niechętnie podążyła za mną, do rąk sięgnąłem krzesło. Wdrapałem się po meblach na skrawek sufitu
- Co ty robisz?
- Biorę kamerę. Mam nadzieje, że ona działa. Musisz mi uwierzyć! Muszę ci udowodnić, że nie jestem winny, nie mogę cię stracić!
Dowód miałem w rękach. Zszedłem na dół i podążyliśmy na kanapę. Usiadła koło mnie, a ja włączyłem video z wczoraj.
________________________________________________________________________________
Kate POV
Oglądałam to nagranie z przerażeniem. Jednak zobaczyłam, jak było na prawdę..
*wydarzenie*
- Cześć kochanie
- Nie mów tak na mnie. Czego chcesz- odparłem wkurzony
-Och, nie stresuj się tak- zrobiła kilka kroków w przód, zbliżając się do mnie.- Przecież oboje dobrze wiemy, że ty potrzebujesz porządnej dziewczyny, która umie postawić na swoim i zadowolić chłopaków...
- Słuchaj, nie wiem co się roi w tej twojej pojebanej główce, ale nie myśl sobie że coś do ciebie czuje! Nigdy nie czułem! Jeżeli chodzi ci o Kate, to musisz wiedzieć że bardzo dobrze mi z nią jest. a wiesz dlaczego? Bo jest przeciwieństwem ciebie.- mając przewagę słowną wypowiedziałem ostatnie słowo z odrazą, a ona szeroko otworzyła oczy zezłoszczona, wypowiadając słowa których się obawiałem najbardziej.
- Co ty powiedziałaś?
- Masz mnie przytulić, gówniarzu! Słyszysz? Nie obchodzą mnie twoje uczucia, masz robić co ci każe albo cię wydam, kumasz?
- Żadna suka nie będzie mi rozkazywać, co mam robić, słyszysz?
- Och, no to może mam zadzwonić od razu na psy, i grzecznie im powiedzieć że mój były mi grozi i urządził niezłe przedstawienie w ciągu tych dwóch tygodni, co?
Zamilkłem. Nie wiedziałem, co jej odpowiedzieć. Ona natomiast doskonale wyczuła moją reakcję, i objęła mnie wokół brzucha, robiąc udawaną minkę smutnego psa. Wziąłem głęboki oddech, i przytuliłem ją. Czułem się wykorzystany.
- Mocniej- rozkazała mi twardym głosem, a mi ze złości ściskała się szczęka, wykonując jej rozkazy.
Po czasie (dość długim) w końcu mnie wypuściła, najwyraźniej dumna z siebie.
-Już? Wystarczy ci?
- Och, no coś ty. To był dopiero początek, kotku. Przecież to było nasze powitanie- zaczęła całować mój polik. Odsunąłem ją, i oznajmiłem, że muszę iść do ubikacji. Jessica wywróciła oczami i odwróciła się, a ja wykorzystując okazję pomaszerowałem. Otarłem twarz zimną wodą, i myślałem nad tym, co robić.
- Pospiesz się!- krzyki z dołu nie dawały mi spokoju.
warknąłem, i wyszedłem. Na dole czekała na mnie. Podbiegła, i ponownie mnie przytuliła. Zaczęła znowu mnie całować po twarzy, dwoma rękoma ściskając jej boki, aby moja głowa nie wyrwała się z jej uścisku. Czułem się potwornie bo wiedziałem, że Kate czeka na mnie w domu a ja w tym czasie daje się całować jakieś chorej umysłowo idiotce, nic nie mogąc zrobić. Posunęła się do szczęki, a zaraz potem do szyi. Delikatnie ją lizała, i ssała. Gwałtownie zamknąłem oczy i marzyłem o tym, żeby już było po wszystkim. W końcu nie wytrzymałem i mocno odrzuciłem ją od siebie
- Okej starczy, idiotko!- wykrzyknąłęm
- Nie! Jeszcze trochę! Słyszysz?- jej mina była typowa po wyjściu z psychiatryka. Wyglądała jak psychopatka!
-Nie, dosyć. dostałaś tego, co chciałaś, teraz się odwal!
- Nie ma mowy, zobacz, jedno kliknięcie i po tobie i tej twojej małej suce!
-Zostaw to- nie wiedziałem co robić. Ona podeszła do mnie i ponownie się do mnie przylepiła. Usiadła mi na kolana, dalej robiąc to co robiła, a gdy chciałem ją już zwalić, zamarłem. W drzwiach stał nikt inny jak Kate.
Jej mina była zszokowana i zakłopotana. Nie da się tego opisać. W jej oczach pojawiły się łzy.
- J.. Jason- łkała moje imię w niedowierzaniu, a ja nie zasługiwałem na nic innego, jak biczowanie do końca życia.
- Kate... kochanie.. to nie tak! To nie tak jak myślisz! Wszystko ci wytłumaczę, kochanie!- zwalając dziewczynę ze swoich nóg, podbiegłem do niej, a ona zrobiła kilka kroków do tyłu, patrząc się na mnie jak na potwora.
- Czekałam na ciebie jak głupia w tym gównianym domu, a ty tymczasem zabawiasz się z jakąś dziewczyną!?
- Nie! Posłuchaj mnie!
- Nie!- krzyknęła przez łzy- Nie będę cię już słuchać! Nigdy! Rozumiesz? Odczep się ode mnie i daj mi święty spokój! Dopiero przecież wyznałeś mi miłość, pozwoliłam ci przenocować u mnie, a ty... ty się całujesz z tą... nie wierze!- zaczęła głośno płakać, powstrzymując się od tego, a mi z każdym jej łknięciem łamało się serce. Miałem ochotę ją przytulić, wytłumaczyć, i dojść do porozumienia, a to co robiłem to stałem ze szklanymi oczami i wgapiałem się w moją miłość. Jessica podeszła do mnie, łapiąc mnie za ramię
- No widzisz, Jason potrzebuję o wiele lepszej dziewczyny, chętnie zajmę twoje miejsce, skarbeńku
- Zamknij ryj, psychopatko!- popchnąłem ją, aż się przewróciła, a ja dostałem szału- Zostaw mnie, i ją, rozumiesz? w tym momencie nie obchodzi mnie ta jebana policja! Rób co chcesz, ale nie wiedziałem, że jesteś aż tak podła! Zbliż się do mnie lub niej jeszcze o krok, a cię zabije!Dostałem w twarz od mojej dziewczyny i jedyne co zauważyłem, to widok jej, biegnącej w stronę lasu.
To, co zobaczyłam na tym nagraniu, zszokowało mnie. Ta chora dziewczyna zmuszała go do tego wszystkiego, gdyby Jason zaprzeczył, zadzwoniłaby po policję. On tylko bronił mnie i siebie. Nie chciał tego. Czułam się źle, że nie dałam mu się wypowiedzieć.
- Teraz już znasz prawdę.- powiedział smutno
- Boże, Jason, ale dlaczego... Czego ona chciała?
- To była moja była- Jessica. Miała być twoim alibi. Ta dziewczyna jest podła i wredna od zawsze, więc nie zdziwiłem się, że będzie chciała coś w zamian. Przepraszam cię tak mocno, kochanie, ja nie chciałem, nie chcę cię stracić, kocham cię bardzo..- przytuliliśmy się w sposób bardzo troskliwy.
- Skarbie, przepraszam cię, tak bardzo mi wstyd. Mogłam cię wysłuchać...
- Nie. Nie przepraszaj. Miałaś prawo do tego zachowania.
kilka minut później doszliśmy do porozumienia i ponownie rozsiedliśmy się na sofie. Chłopak kilka razy próbował mnie pocałować, potrzebował tego, jednak coś mnie hamowało.
- Um... Jason.. No bo chodzi o to że po prostu ciężko mi po tych przeżyciach... no wiesz, normalnie funkcjonować. Też cię chcę pocałować, nawet nie wiesz jak bardzo, ale coś w środku mnie zatrzymuję.
- Rozumiem, trochę to zajmie zanim mi znowu zaufasz, ale pamiętaj jesteś najważniejsza w moim życiu- pocałował mnie w skroń i objął ramieniem.
Chwilę nad tym myślałam, i postanowiłam podejmować małe kroczki.
- Chodź, muszę cię wyściskać, chcesz mi usiąść na kolanach, czy raczej poczekamy z tym?- zapytał
- Um... w sumie to też bym chciała cię przytulić- mówiłam prawdę. Podjęłam decyzję że to będzie dobry krok na przód. Siadając mu na kolanach wtuliłam się w niego. Ogarnęła nas przyjemna cisza. Chwile się powygłupialiśmy, i w końcu nie wytrzymałam. Chciałam poczuć jego wargi.
Spojrzałam mu się w oczy, a on chyba wiedział co chcę zrobić.
- Możemy z tym poczekać, nie śpiesz się
- Nie. Nie chcę czekać. Po prostu... chciałabym to sama zrobić...
Jason zachichotał, i przytaknął całując mnie powoli w polik, tym samym przybliżając nasze twarze. Długo się wahałam, ale w końcu pochylając się nasze usta dzieliły milimetry. Przymknęliśmy oczy, a blondyn powoli masował moje plecy dłonią.
- Kocham cię
- Ja ciebie też, kochanie
Pocałowałam go. On jedynie oddawał pocałunki, robiliśmy to bardzo ostrożnie i delikatnie. Nie chciałam od razu fajerwerek. Z czasem pogłębialiśmy nasze uczucie, a on zaczął współpracować. Atmosfera była romantyczna.
- Brakowało mi tego przez ten jeden dzień, nawet nie wiesz jak bardzo cię potrzebuję- powiedział lekko zdyszany
W odpowiedzi cmoknęłam go w usta, szczerząc się.
Powoli się budziłam. Na początku nie mogłam sobie przypomnieć, co się stało, ale po chwili pamięć wróciła. Byłam załamana. Nie wiedziałam, jak Jason mógł mi to zrobić! Nigdy bym się po nim tego nie spodziewała. Dostałam esemesa od niego, że mam jak najprędzej przyjść pod jego magazyn, więc to zrobiłam. Gdy weszłam, nie wiedziałam co myśleć. Moja pierwsza myśl była taka, że on przez cały czas się mną bawił, a teraz żeby mnie spławić postanowił złamać mi serce w tak podły sposób. Wtedy cały mój świat runął. Chciało mi się cholernie płakać, chciałam zatopić się w samotności, zapomnieć, ale nie umiałam powstrzymać łez. Nie wiem o co mu chodziło, musiałam przejrzeć na oczy, przecież to gangster, takich interesuje tylko jedno.
Rozglądnęłam się po pokoju. Zorientowałam się, że jestem u niego w domu. Ujrzałam jego, oraz Jamesa twarz.
- Co ja tu robię- spytałam zdenerwowana, oschle- i dlaczego mam na sobie twoją bluzkę!? Gdzie są moje ciuchy?
- Uspokój się, twoje ubrania były brudne, dlatego postanowiłem że ubiorę ci czystą bluzkę
- Jakim prawem rozbierasz mnie, podczas gdy ja leżałam nieprzytomna!?- zaczęłam krzyczeć, moja twarz była prawdopodobnie czerwona ze złości
- Kate! Przestań! Nie rozbierałem cię, wolałaś leżeć brudna? Daj mi wytłumaczyć tą całą sytuację, błagam cię!- próbował mnie przekrzyczeć, ale nie chciałam go wysłuchiwać.
- James, odwieź mnie- oznajmiłam
- Kate.. wysłuchaj go!- prosił mnie jego przyjaciel
- Nie. Odwieziesz mnie, czy mam sama iść?
Chwile się namyślił, czekając na wskazówki od Jasona. Ten natomiast schował głowę w ręce, nie wiedząc jak mnie zatrzymać. Miałam to w dupie, chciałam po prostu z tamtąd wyjść, nie obchodziło mnie co on czuję.
Skyte spojrzenia chłopaków przykuły moją uwagę. James patrzył się znacząco na siedemnastolatka, pokazując na mnie oczami. Wkurzało mnie to.
Wstałam, i założyłam swoje spodnie, oraz sweter.
- Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego, nie zbliżaj się do mnie idioto- dobiłam go tymi słowami, po czym postanowiłam że sama pójdę do domu.
Był już wieczór, na miejscu czekała na mnie zdenerwowana Rose
- Gdzie byłaś tak długo, i dlaczego nie odbierasz, tylko wysyłasz jakieś głupie esemesy?
Nie wiedziałam o co jej chodzi.
- Jakie esemesy?
- Nie udawaj, wysłałaś mi wiadomość, że wrócisz później niż zazwyczaj, bo masz ważną sprawę do załatwienia. Gdzie byłaś?
Pokręciłam głową w niedowierzaniu. Miał czelność jeszcze dotykać mój telefon, i kontaktować się z moją kuzynką.
- Już ci przecież mówiłam, byłam na mieście. To nie twoja sprawa, co dzieje się w moim życiu. Wróciłam i to jest najważniejsze- po tych słowach podążyłam na górę do łazienki, Rosalie chciała coś dodać, ale odpuściła, machając ręką w geście odpuszczenia.
Wchodząc do pomieszczenia wzięłam długi prysznic. Oczyściłam się z całego smutku, jednak moje myśli nie mogły się odczepić. W kółko krążył mi ten przykry obraz Jasona z tą laską, która go całowała. Zaczęłam płakać. Położyłam się cicho do łóżka, jednak tej nocy nie mogłam zasnąć.
_______________________________________________________________________________
Jason POV
Widok śpiącej Kate był bardzo uspokajający. Wyglądała uroczo, tak jakby nic się nie stało. Jednak po jej przebudzeniu wróciłem do rzeczywistości i musiałem ponieść konsekwencje za czyn, który popełniłem. Podczas jej nieprzytomności dużo myślałem, i nawet miałem wymyśloną kwestie, jaką jej przedstawię, idealnie ułożone słowa i te sprawy, ale niestety gdy spojrzałem na jej zmęczoną minę została jedynie pustka. Tak bardzo miałem ochotę ją przytulić, pocałować i wesprzeć.. Brakowało mi tego, kocham ją całym sercem i nie chcę jej stracić tuż przed jej wyjazdem! I wtedy mnie olśniło. Zerwałem się z fotela i nie mogłem uwierzyć, że mam szansę ponownie zając miejsce w jej sercu.
- James! James posłuchaj! Już wiem! Jezu jak mogłem na to nie wpaść!- wykrzykiwałem na cały dom
- Co wymyśliłeś?
- Kamery! Stary, kamery!- wybiegłem z domu.
Była godzina 0:51 w nocy. Trudno. Ona musi poznać prawdę! Zakradłem się z tyłu jej domu i wspinając się po drabinie która leżała obok, zapukałem delikatnie w okno. Dziewczyna wyrwała się z miejsca, na którym leżała i łzy ponownie zaczęły jej lecieć. Byłą przestraszona, poza tym chyba nie chciała mnie widzieć.
Pokazywała mi palcem, ze mam się wynosić, jednak nie posłuchałem jej. Pozwoliłem moim emocjom zapanować nad moim ciałem. Ciężko zamknąłem oczy i oparłem czoło o zimną szybę. Przyłożyłem tam również dłoń, starając się w jakiś magiczny sposób dostać się do środka. Dziewczyna zrobiła kilka kroków w przód, z ciekawości co się dzieje, jednak widząc to, jak bardzo mi zależy na tym, aby wejść, zaczęła myśleć. Byliśmy kilka centymetrów od siebie, dzieliła nas jedynie szyba. Cicho łkałem prosząc ją o otworzenie okna, oczy cały czas miałem zamknięte, ona nic nie słyszała, ale moje słowa odczytała z ust. Zauważyłem, że stara nie patrzeć mi się w oczy. Zadziwiło mnie to, czyżby nieświadomie pokazała mi metę do jej zaufania?
Kate chwyciła za klamkę i delikatnie wykonała moją prośbę, pożałowała tego czynu, jej mina mnie o tym uświadomiła. Wchodząc delikatnie chwyciłem ją za rękę, a ona gwałtownie ją wyrwała.
- Chodź ze mną- cicho prosiłem
- Wyjdź.
- Chodź ze mną..
- Jason! Wyjdź! Nie powinno cię tu być..
- Proszę..- z każdym słowem przybliżałem się do niej, dziewczyna powoli się uginała. Pragnąłem jej.
- N..nie... Przestań...
- Kochanie...
- Błagam cię, przestań
- Pragnę cię.. Tak bardzo... Widzę, że ty mnie też...
- Nie!- krzyknęła cicho
- To dlaczego tu jestem? Dlaczego mnie wpuściłaś? Chodź ze mną, proszę, chcę ci udowodnić, jak bardzo cię kocham.- mój głos brzmiał bardzo przekonująco. Mówiłem do niej cicho, kusząco i spokojnie, dzięki czemu brzmiało to bardzo przyjemnie
Wzięła głęboki oddech. Postanowiłem chwycić za jej podbródek, żeby mieć możliwość spojrzenia jej w oczy. Piętnastolatka wyrywała się, próbując mnie powstrzymać, ale wiedziałem, że to jest jedyne wyjście. Przybliżyłem twarz do jej, dzięki czemu skupiła się na jednym- moich oczach. Z przymusem się na nie spojrzała, jednak po chwili cała się rozluźniła i zaufała mi. Zamknęła drzwi od pokoju, i wyszła ze mną przed okno. Wsiedliśmy do samochodu. Pojechałem do miejsca, w którym narodziła się nasza kłótnia.
- Po co mnie tu przywiozłeś
- Tutaj mam dowód na to, że kocham cię bezgranicznie i nie zdradzam, chodź-
Blondynka niechętnie podążyła za mną, do rąk sięgnąłem krzesło. Wdrapałem się po meblach na skrawek sufitu
- Co ty robisz?
- Biorę kamerę. Mam nadzieje, że ona działa. Musisz mi uwierzyć! Muszę ci udowodnić, że nie jestem winny, nie mogę cię stracić!
Dowód miałem w rękach. Zszedłem na dół i podążyliśmy na kanapę. Usiadła koło mnie, a ja włączyłem video z wczoraj.
________________________________________________________________________________
Kate POV
Oglądałam to nagranie z przerażeniem. Jednak zobaczyłam, jak było na prawdę..
*wydarzenie*
- Cześć kochanie
- Nie mów tak na mnie. Czego chcesz- odparłem wkurzony
-Och, nie stresuj się tak- zrobiła kilka kroków w przód, zbliżając się do mnie.- Przecież oboje dobrze wiemy, że ty potrzebujesz porządnej dziewczyny, która umie postawić na swoim i zadowolić chłopaków...
- Słuchaj, nie wiem co się roi w tej twojej pojebanej główce, ale nie myśl sobie że coś do ciebie czuje! Nigdy nie czułem! Jeżeli chodzi ci o Kate, to musisz wiedzieć że bardzo dobrze mi z nią jest. a wiesz dlaczego? Bo jest przeciwieństwem ciebie.- mając przewagę słowną wypowiedziałem ostatnie słowo z odrazą, a ona szeroko otworzyła oczy zezłoszczona, wypowiadając słowa których się obawiałem najbardziej.
- Co ty powiedziałaś?
- Masz mnie przytulić, gówniarzu! Słyszysz? Nie obchodzą mnie twoje uczucia, masz robić co ci każe albo cię wydam, kumasz?
- Żadna suka nie będzie mi rozkazywać, co mam robić, słyszysz?
- Och, no to może mam zadzwonić od razu na psy, i grzecznie im powiedzieć że mój były mi grozi i urządził niezłe przedstawienie w ciągu tych dwóch tygodni, co?
Zamilkłem. Nie wiedziałem, co jej odpowiedzieć. Ona natomiast doskonale wyczuła moją reakcję, i objęła mnie wokół brzucha, robiąc udawaną minkę smutnego psa. Wziąłem głęboki oddech, i przytuliłem ją. Czułem się wykorzystany.
- Mocniej- rozkazała mi twardym głosem, a mi ze złości ściskała się szczęka, wykonując jej rozkazy.
Po czasie (dość długim) w końcu mnie wypuściła, najwyraźniej dumna z siebie.
-Już? Wystarczy ci?
- Och, no coś ty. To był dopiero początek, kotku. Przecież to było nasze powitanie- zaczęła całować mój polik. Odsunąłem ją, i oznajmiłem, że muszę iść do ubikacji. Jessica wywróciła oczami i odwróciła się, a ja wykorzystując okazję pomaszerowałem. Otarłem twarz zimną wodą, i myślałem nad tym, co robić.
- Pospiesz się!- krzyki z dołu nie dawały mi spokoju.
warknąłem, i wyszedłem. Na dole czekała na mnie. Podbiegła, i ponownie mnie przytuliła. Zaczęła znowu mnie całować po twarzy, dwoma rękoma ściskając jej boki, aby moja głowa nie wyrwała się z jej uścisku. Czułem się potwornie bo wiedziałem, że Kate czeka na mnie w domu a ja w tym czasie daje się całować jakieś chorej umysłowo idiotce, nic nie mogąc zrobić. Posunęła się do szczęki, a zaraz potem do szyi. Delikatnie ją lizała, i ssała. Gwałtownie zamknąłem oczy i marzyłem o tym, żeby już było po wszystkim. W końcu nie wytrzymałem i mocno odrzuciłem ją od siebie
- Okej starczy, idiotko!- wykrzyknąłęm
- Nie! Jeszcze trochę! Słyszysz?- jej mina była typowa po wyjściu z psychiatryka. Wyglądała jak psychopatka!
-Nie, dosyć. dostałaś tego, co chciałaś, teraz się odwal!
- Nie ma mowy, zobacz, jedno kliknięcie i po tobie i tej twojej małej suce!
-Zostaw to- nie wiedziałem co robić. Ona podeszła do mnie i ponownie się do mnie przylepiła. Usiadła mi na kolana, dalej robiąc to co robiła, a gdy chciałem ją już zwalić, zamarłem. W drzwiach stał nikt inny jak Kate.
Jej mina była zszokowana i zakłopotana. Nie da się tego opisać. W jej oczach pojawiły się łzy.
- J.. Jason- łkała moje imię w niedowierzaniu, a ja nie zasługiwałem na nic innego, jak biczowanie do końca życia.
- Kate... kochanie.. to nie tak! To nie tak jak myślisz! Wszystko ci wytłumaczę, kochanie!- zwalając dziewczynę ze swoich nóg, podbiegłem do niej, a ona zrobiła kilka kroków do tyłu, patrząc się na mnie jak na potwora.
- Czekałam na ciebie jak głupia w tym gównianym domu, a ty tymczasem zabawiasz się z jakąś dziewczyną!?
- Nie! Posłuchaj mnie!
- Nie!- krzyknęła przez łzy- Nie będę cię już słuchać! Nigdy! Rozumiesz? Odczep się ode mnie i daj mi święty spokój! Dopiero przecież wyznałeś mi miłość, pozwoliłam ci przenocować u mnie, a ty... ty się całujesz z tą... nie wierze!- zaczęła głośno płakać, powstrzymując się od tego, a mi z każdym jej łknięciem łamało się serce. Miałem ochotę ją przytulić, wytłumaczyć, i dojść do porozumienia, a to co robiłem to stałem ze szklanymi oczami i wgapiałem się w moją miłość. Jessica podeszła do mnie, łapiąc mnie za ramię
- No widzisz, Jason potrzebuję o wiele lepszej dziewczyny, chętnie zajmę twoje miejsce, skarbeńku
- Zamknij ryj, psychopatko!- popchnąłem ją, aż się przewróciła, a ja dostałem szału- Zostaw mnie, i ją, rozumiesz? w tym momencie nie obchodzi mnie ta jebana policja! Rób co chcesz, ale nie wiedziałem, że jesteś aż tak podła! Zbliż się do mnie lub niej jeszcze o krok, a cię zabije!Dostałem w twarz od mojej dziewczyny i jedyne co zauważyłem, to widok jej, biegnącej w stronę lasu.
To, co zobaczyłam na tym nagraniu, zszokowało mnie. Ta chora dziewczyna zmuszała go do tego wszystkiego, gdyby Jason zaprzeczył, zadzwoniłaby po policję. On tylko bronił mnie i siebie. Nie chciał tego. Czułam się źle, że nie dałam mu się wypowiedzieć.
- Teraz już znasz prawdę.- powiedział smutno
- Boże, Jason, ale dlaczego... Czego ona chciała?
- To była moja była- Jessica. Miała być twoim alibi. Ta dziewczyna jest podła i wredna od zawsze, więc nie zdziwiłem się, że będzie chciała coś w zamian. Przepraszam cię tak mocno, kochanie, ja nie chciałem, nie chcę cię stracić, kocham cię bardzo..- przytuliliśmy się w sposób bardzo troskliwy.
- Skarbie, przepraszam cię, tak bardzo mi wstyd. Mogłam cię wysłuchać...
- Nie. Nie przepraszaj. Miałaś prawo do tego zachowania.
kilka minut później doszliśmy do porozumienia i ponownie rozsiedliśmy się na sofie. Chłopak kilka razy próbował mnie pocałować, potrzebował tego, jednak coś mnie hamowało.
- Um... Jason.. No bo chodzi o to że po prostu ciężko mi po tych przeżyciach... no wiesz, normalnie funkcjonować. Też cię chcę pocałować, nawet nie wiesz jak bardzo, ale coś w środku mnie zatrzymuję.
- Rozumiem, trochę to zajmie zanim mi znowu zaufasz, ale pamiętaj jesteś najważniejsza w moim życiu- pocałował mnie w skroń i objął ramieniem.
Chwilę nad tym myślałam, i postanowiłam podejmować małe kroczki.
- Chodź, muszę cię wyściskać, chcesz mi usiąść na kolanach, czy raczej poczekamy z tym?- zapytał
- Um... w sumie to też bym chciała cię przytulić- mówiłam prawdę. Podjęłam decyzję że to będzie dobry krok na przód. Siadając mu na kolanach wtuliłam się w niego. Ogarnęła nas przyjemna cisza. Chwile się powygłupialiśmy, i w końcu nie wytrzymałam. Chciałam poczuć jego wargi.
Spojrzałam mu się w oczy, a on chyba wiedział co chcę zrobić.
- Możemy z tym poczekać, nie śpiesz się
- Nie. Nie chcę czekać. Po prostu... chciałabym to sama zrobić...
Jason zachichotał, i przytaknął całując mnie powoli w polik, tym samym przybliżając nasze twarze. Długo się wahałam, ale w końcu pochylając się nasze usta dzieliły milimetry. Przymknęliśmy oczy, a blondyn powoli masował moje plecy dłonią.
- Kocham cię
- Ja ciebie też, kochanie
Pocałowałam go. On jedynie oddawał pocałunki, robiliśmy to bardzo ostrożnie i delikatnie. Nie chciałam od razu fajerwerek. Z czasem pogłębialiśmy nasze uczucie, a on zaczął współpracować. Atmosfera była romantyczna.
- Brakowało mi tego przez ten jeden dzień, nawet nie wiesz jak bardzo cię potrzebuję- powiedział lekko zdyszany
W odpowiedzi cmoknęłam go w usta, szczerząc się.
poniedziałek, 18 sierpnia 2014
Two Roads rozdział 16.
#alsicebucketchallenge <--- kto już robił? hahah
________________________________________________________________________________
Jason POV
Byłem koło domu Jessie. Nie chciałem tam być. Wiem, że ona z pewnością ma jeden ze swoich chorych pomysłów na to, żeby mnie odzyskać chociażby siłą. Była okrutna, podstępna, złośliwa i ciągle zazdrosna, lecz mimo tego chciała zatrzymać mnie u swojego boku, żeby nikt inny nie miał mnie na własność. Od czasu rozstania nie interesowała się moim życiem, do czasu kiedy odkryła że Kate zawróciła mi w głowie. Dostała szału. Teraz próbuje wlać mi w skórę i przy okazji jej, żeby pokazać, kto tu rządzi. Moje miejsce jest teraz u boku mojej księżniczki, a nie obok tej suki!
Jednak muszę coś zrobić, żeby zakończyć tą całą sprawę. Nie mogę jej odmówić, dlatego że w tym momencie ona zagraża naszemu bezpieczeństwu najbardziej. Jest zdolna do tego, aby na mnie donieść, chociaż wie że poniosłaby za to konsekwencje. Odwalę te gówno szybko, i wracam. Bez nerwów. Nie będę przecież się z nią bawić!Zapukałem do drzwi. Nikt nie odbierał. Zdziwiłem się. Po chwili dostałem od niej esemesa.
Od; Jessica
Cześć kotku. Zmieniłam miejsce spotkania. Przyjedź pod twój magazyn, buziaki
Po przeczytaniu tego myślałem że się zrzygam. W co ona ze mną pogrywa!? No nic, musiałem jechać.
Po ok. dziesięciu minutach byłem na miejscu. Wszedłem do środka, i ujrzałem ją. Uśmiechała się w swój obrzydliwy, podstępny sposób.
- Cześć kochanie
- Nie mów tak na mnie. Czego chcesz- odparłem wkurzony
-Och, nie stresuj się tak- zrobiła kilka kroków w przód, zbliżając się do mnie.- Przecież oboje dobrze wiemy, że ty potrzebujesz porządnej dziewczyny, która umie postawić na swoim i zadowolić chłopaków...
- Słuchaj, nie wiem co się roi w tej twojej pojebanej główce, ale nie myśl sobie że coś do ciebie czuje! Nigdy nie czułem! Jeżeli chodzi ci o Kate, to musisz wiedzieć że bardzo dobrze mi z nią jest. a wiesz dlaczego? Bo jest przeciwieństwem ciebie.- mając przewagę słowną wypowiedziałem ostatnie słowo z odrazą, a ona szeroko otworzyła oczy zezłoszczona, wypowiadając słowa których się obawiałem najbardziej.
- Co ty powiedziałaś?
- Masz mnie przytulić, gówniarzu! Słyszysz? Nie obchodzą mnie twoje uczucia, masz robić co ci każe albo cię wydam, kumasz?
- Żadna suka nie będzie mi rozkazywać, co mam robić, słyszysz?
- Och, no to może mam zadzwonić od razu na psy, i grzecznie im powiedzieć że mój były mi grozi i urządził niezłe przedstawienie w ciągu tych dwóch tygodni, co?
Zamilkłem. Nie wiedziałem, co jej odpowiedzieć. Ona natomiast doskonale wyczuła moją reakcję, i objęła mnie wokół brzucha, robiąc udawaną minkę smutnego psa. Wziąłem głęboki oddech, i przytuliłem ją. Czułem się wykorzystany.
- Mocniej- rozkazała mi twardym głosem, a mi ze złości ściskała się szczęka, wykonując jej rozkazy.
Po czasie (dość długim) w końcu mnie wypuściła, najwyraźniej dumna z siebie.
-Już? Wystarczy ci?
- Och, no coś ty. To był dopiero początek, kotku. Przecież to było nasze powitanie- zaczęła całować mój polik. Odsunąłem ją, i oznajmiłem, że muszę iść do ubikacji. Jessica wywróciła oczami i odwróciła się, a ja wykorzystując okazję pomaszerowałem. Otarłem twarz zimną wodą, i myślałem nad tym, co robić.
- Pospiesz się!- krzyki z dołu nie dawały mi spokoju.
warknąłem, i wyszedłem. Na dole czekała na mnie. Podbiegła, i ponownie mnie przytuliła. Zaczęła znowu mnie całować po twarzy, dwoma rękoma ściskając jej boki, aby moja głowa nie wyrwała się z jej uścisku. Czułem się potwornie bo wiedziałem, że Kate czeka na mnie w domu a ja w tym czasie daje się całować jakieś chorej umysłowo idiotce, nic nie mogąc zrobić. Posunęła się do szczęki, a zaraz potem do szyi. Delikatnie ją lizała, i ssała. Gwałtownie zamknąłem oczy i marzyłem o tym, żeby już było po wszystkim. W końcu nie wytrzymałem i mocno odrzuciłem ją od siebie
- Okej starczy, idiotko!- wykrzyknąłęm
- Nie! Jeszcze trochę! Słyszysz?- jej mina była typowa po wyjściu z psychiatryka. Wyglądała jak psychopatka!
-Nie, dosyć. dostałaś tego, co chciałaś, teraz się odwal!
- Nie ma mowy, zobacz, jedno kliknięcie i po tobie i tej twojej małej suce!
-Zostaw to- nie wiedziałem co robić. Ona podeszła do mnie i ponownie się do mnie przylepiła. Usiadła mi na kolana, dalej robiąc to co robiła, a gdy chciałem ją już zwalić, zamarłem. W drzwiach stał nikt inny jak Kate.
Jej mina była zszokowana i zakłopotana. Nie da się tego opisać. W jej oczach pojawiły się łzy.
- J.. Jason- łkała moje imię w niedowierzaniu, a ja nie zasługiwałem na nic innego, jak biczowanie do końca życia.
- Kate... kochanie.. to nie tak! To nie tak jak myślisz! Wszystko ci wytłumaczę, kochanie!- zwalając dziewczynę ze swoich nóg, podbiegłem do niej, a ona zrobiła kilka kroków do tyłu, patrząc się na mnie jak na potwora.
- Czekałam na ciebie jak głupia w tym gównianym domu, a ty tymczasem zabawiasz się z jakąś dziewczyną!?
- Nie! Posłuchaj mnie!
- Nie!- krzyknęła przez łzy- Nie będę cię już słuchać! Nigdy! Rozumiesz? Odczep się ode mnie i daj mi święty spokój! Dopiero przecież wyznałeś mi miłość, pozwoliłam ci przenocować u mnie, a ty... ty się całujesz z tą... nie wierze!- zaczęła głośno płakać, powstrzymując się od tego, a mi z każdym jej łknięciem łamało się serce. Miałem ochotę ją przytulić, wytłumaczyć, i dojść do porozumienia, a to co robiłem to stałem ze szklanymi oczami i wgapiałem się w moją miłość. Jessica podeszła do mnie, łapiąc mnie za ramię
- No widzisz, Jason potrzebuję o wiele lepszej dziewczyny, chętnie zajmę twoje miejsce, skarbeńku
- Zamknij ryj, psychopatko!- popchnąłem ją, aż się przewróciła, a ja dostałem szału- Zostaw mnie, i ją, rozumiesz? w tym momencie nie obchodzi mnie ta jebana policja! Rób co chcesz, ale nie wiedziałem, że jesteś aż tak podła! Zbliż się do mnie lub niej jeszcze o krok, a cię zabije!
Dostałem w twarz od mojej dziewczyny i jedyne co zauważyłem, to widok jej, biegnącej w stronę lasu.
Bez wahania pobiegłem za nią, jednak po czasie wołania zgubiłem ją. Oparłem się o drzewo i miałem ochotę coś sobie zrobić. Byłem bezsilny, czułem to. Upadłem na ziemie zataczając się w nicość. Moje oczy coraz bardziej były zaszklone, i jedynie co mogłem zrobić w tej chwili to patrzeć jak moje całe życie ginie. Usłyszałem krzyk. Natychmiast oderwałem się z myślenia i pobiegłem w stronę usłyszanego krzyku. Przeraziłem się. Zdyszany byłem na miejscu, a przede mną była ulica, Kate i samochód.
- Nic ci się nie stało, dziewczyno? Wszystko okej? Pokaż, nic ci się nie stało?- kierowca podszedł do niej i starał się wyciągnąć jakiekolwiek informację
- Nie! Zostaw mnie!- krzyczała i miała zamiar uciekać dalej, ale złapałem ją za ramię i kazałem kierowcy jechać dalej.
- Zostaw mnie, no słyszysz zostaw! Nienawidzę cię! Nienawidzę! Czego ty jeszcze chcesz ode mnie, złam mi jeszcze bardziej serce, proszę bardzo, chodź, pooglądamy twoje zdjęcia które z pewnością zrobiłeś podczas zabawy z innymi, no dalej!- krzyczała na cały las dosłownie bezradna, jej oczy były czerwone od płaczu, a łzy nadal lały się jak z wodospadu. Nie mogłem patrzeć na ten widok. Byłem tak bardzo głupi, miałem ochotę się zabić. Nie wiem co ona tam robiła, ale to z pewnością wina mojej byłej. Nawet nie wiedziałem, jak jej to wytłumaczyć.
- Błagam cię, wysłuchaj mnie, proszę cię!- łkałem bezsilny, a ona nadal próbowała mi się wyrwać, jednak była zbyt słaba i czułem, że zaraz padnie.
- kochanie błagam cię!
- Nie masz prawa mnie nazywać "kochanie", zrozum to i mnie wreszcie puść! Nie chcę cię widzieć, ani słyszeć, chce tylko zapomnieć!
Po tych słowach zemdlała. Spadła mi na ramiona, a ja wziąłem ją na ręce i pędem zaniosłem do mojego samochodu. Ułożyłem ją na krzesłach z tyłu, zapinając pasy, i ruszyłem do mojego domu.
- Stary, co się jej stało? I tobie? dlaczego ona jest nieprzytomna? I macie takie czerwone, opuchnięte oczy?- James zadawał miliony pytań.
- Ta suka pożałuje.. pożałuje tego wszystkiego!- wyłkałem i zaniosłem mojego skarba na kanapę, ściągnąłem jej buty i spodnie, żeby jej było wygodnie, związałem włosy w koka, mokną ścierką umyłem jej brudną od piachu twarz i ubrałem jej moją bluzkę. Na koniec pocałowałem w polik z całego mojego serca, i przykrywając ją usiadłem koło niej. Długo się na nią patrzyłem, i cały czas ją całowałem. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale robiłem to w tak troskliwy sposób, jakby od tego zależało jej życie. Za ramię złapał mnie mój przyjaciel, i delikatnie zapytał o co chodzi
- To wszystko przez Jessice. Ona... ona mnie całowała wszędzie, groziła że jeżeli nie będę jej na to pozwalać, to zadzwoni na gliny, musiałem! Rozumiesz? I wtedy przyszła Kate, i to zobaczyła. Popłakała się, krzyczała, że mnie nienawidzi! Pobiegła do lasu, samochód ją prawie przejechał i zemdlała. Nawet nie wiesz jak źle się czuje! Nie wierze, że mogłem do tego dopuścić! Miałem ochotę iść się zabić..
- Jason, to nie twoja wina! Wytłumacz jej to, będzie dobrze. pomogę ci.
- Ona nie chce mnie znać, James. Nie będzie chciała mnie słuchać.
- Kochasz ją?- to pytanie mnie zszokowało
- Oczywiście, że tak.
- To jej to pokaż. Pokaż, jak bardzo! Wtedy uwierzy- poklepał mnie po plecach i odszedł. Nie mogłem go zrozumieć, ale po przemyśleniu, już wiedziałem co mam zrobić.
________________________________________________________________________________
Jason POV
Byłem koło domu Jessie. Nie chciałem tam być. Wiem, że ona z pewnością ma jeden ze swoich chorych pomysłów na to, żeby mnie odzyskać chociażby siłą. Była okrutna, podstępna, złośliwa i ciągle zazdrosna, lecz mimo tego chciała zatrzymać mnie u swojego boku, żeby nikt inny nie miał mnie na własność. Od czasu rozstania nie interesowała się moim życiem, do czasu kiedy odkryła że Kate zawróciła mi w głowie. Dostała szału. Teraz próbuje wlać mi w skórę i przy okazji jej, żeby pokazać, kto tu rządzi. Moje miejsce jest teraz u boku mojej księżniczki, a nie obok tej suki!
Jednak muszę coś zrobić, żeby zakończyć tą całą sprawę. Nie mogę jej odmówić, dlatego że w tym momencie ona zagraża naszemu bezpieczeństwu najbardziej. Jest zdolna do tego, aby na mnie donieść, chociaż wie że poniosłaby za to konsekwencje. Odwalę te gówno szybko, i wracam. Bez nerwów. Nie będę przecież się z nią bawić!Zapukałem do drzwi. Nikt nie odbierał. Zdziwiłem się. Po chwili dostałem od niej esemesa.
Od; Jessica
Cześć kotku. Zmieniłam miejsce spotkania. Przyjedź pod twój magazyn, buziaki
Po przeczytaniu tego myślałem że się zrzygam. W co ona ze mną pogrywa!? No nic, musiałem jechać.
Po ok. dziesięciu minutach byłem na miejscu. Wszedłem do środka, i ujrzałem ją. Uśmiechała się w swój obrzydliwy, podstępny sposób.
- Cześć kochanie
- Nie mów tak na mnie. Czego chcesz- odparłem wkurzony
-Och, nie stresuj się tak- zrobiła kilka kroków w przód, zbliżając się do mnie.- Przecież oboje dobrze wiemy, że ty potrzebujesz porządnej dziewczyny, która umie postawić na swoim i zadowolić chłopaków...
- Słuchaj, nie wiem co się roi w tej twojej pojebanej główce, ale nie myśl sobie że coś do ciebie czuje! Nigdy nie czułem! Jeżeli chodzi ci o Kate, to musisz wiedzieć że bardzo dobrze mi z nią jest. a wiesz dlaczego? Bo jest przeciwieństwem ciebie.- mając przewagę słowną wypowiedziałem ostatnie słowo z odrazą, a ona szeroko otworzyła oczy zezłoszczona, wypowiadając słowa których się obawiałem najbardziej.
- Co ty powiedziałaś?
- Masz mnie przytulić, gówniarzu! Słyszysz? Nie obchodzą mnie twoje uczucia, masz robić co ci każe albo cię wydam, kumasz?
- Żadna suka nie będzie mi rozkazywać, co mam robić, słyszysz?
- Och, no to może mam zadzwonić od razu na psy, i grzecznie im powiedzieć że mój były mi grozi i urządził niezłe przedstawienie w ciągu tych dwóch tygodni, co?
Zamilkłem. Nie wiedziałem, co jej odpowiedzieć. Ona natomiast doskonale wyczuła moją reakcję, i objęła mnie wokół brzucha, robiąc udawaną minkę smutnego psa. Wziąłem głęboki oddech, i przytuliłem ją. Czułem się wykorzystany.
- Mocniej- rozkazała mi twardym głosem, a mi ze złości ściskała się szczęka, wykonując jej rozkazy.
Po czasie (dość długim) w końcu mnie wypuściła, najwyraźniej dumna z siebie.
-Już? Wystarczy ci?
- Och, no coś ty. To był dopiero początek, kotku. Przecież to było nasze powitanie- zaczęła całować mój polik. Odsunąłem ją, i oznajmiłem, że muszę iść do ubikacji. Jessica wywróciła oczami i odwróciła się, a ja wykorzystując okazję pomaszerowałem. Otarłem twarz zimną wodą, i myślałem nad tym, co robić.
- Pospiesz się!- krzyki z dołu nie dawały mi spokoju.
warknąłem, i wyszedłem. Na dole czekała na mnie. Podbiegła, i ponownie mnie przytuliła. Zaczęła znowu mnie całować po twarzy, dwoma rękoma ściskając jej boki, aby moja głowa nie wyrwała się z jej uścisku. Czułem się potwornie bo wiedziałem, że Kate czeka na mnie w domu a ja w tym czasie daje się całować jakieś chorej umysłowo idiotce, nic nie mogąc zrobić. Posunęła się do szczęki, a zaraz potem do szyi. Delikatnie ją lizała, i ssała. Gwałtownie zamknąłem oczy i marzyłem o tym, żeby już było po wszystkim. W końcu nie wytrzymałem i mocno odrzuciłem ją od siebie
- Okej starczy, idiotko!- wykrzyknąłęm
- Nie! Jeszcze trochę! Słyszysz?- jej mina była typowa po wyjściu z psychiatryka. Wyglądała jak psychopatka!
-Nie, dosyć. dostałaś tego, co chciałaś, teraz się odwal!
- Nie ma mowy, zobacz, jedno kliknięcie i po tobie i tej twojej małej suce!
-Zostaw to- nie wiedziałem co robić. Ona podeszła do mnie i ponownie się do mnie przylepiła. Usiadła mi na kolana, dalej robiąc to co robiła, a gdy chciałem ją już zwalić, zamarłem. W drzwiach stał nikt inny jak Kate.
Jej mina była zszokowana i zakłopotana. Nie da się tego opisać. W jej oczach pojawiły się łzy.
- J.. Jason- łkała moje imię w niedowierzaniu, a ja nie zasługiwałem na nic innego, jak biczowanie do końca życia.
- Kate... kochanie.. to nie tak! To nie tak jak myślisz! Wszystko ci wytłumaczę, kochanie!- zwalając dziewczynę ze swoich nóg, podbiegłem do niej, a ona zrobiła kilka kroków do tyłu, patrząc się na mnie jak na potwora.
- Czekałam na ciebie jak głupia w tym gównianym domu, a ty tymczasem zabawiasz się z jakąś dziewczyną!?
- Nie! Posłuchaj mnie!
- Nie!- krzyknęła przez łzy- Nie będę cię już słuchać! Nigdy! Rozumiesz? Odczep się ode mnie i daj mi święty spokój! Dopiero przecież wyznałeś mi miłość, pozwoliłam ci przenocować u mnie, a ty... ty się całujesz z tą... nie wierze!- zaczęła głośno płakać, powstrzymując się od tego, a mi z każdym jej łknięciem łamało się serce. Miałem ochotę ją przytulić, wytłumaczyć, i dojść do porozumienia, a to co robiłem to stałem ze szklanymi oczami i wgapiałem się w moją miłość. Jessica podeszła do mnie, łapiąc mnie za ramię
- No widzisz, Jason potrzebuję o wiele lepszej dziewczyny, chętnie zajmę twoje miejsce, skarbeńku
- Zamknij ryj, psychopatko!- popchnąłem ją, aż się przewróciła, a ja dostałem szału- Zostaw mnie, i ją, rozumiesz? w tym momencie nie obchodzi mnie ta jebana policja! Rób co chcesz, ale nie wiedziałem, że jesteś aż tak podła! Zbliż się do mnie lub niej jeszcze o krok, a cię zabije!
Dostałem w twarz od mojej dziewczyny i jedyne co zauważyłem, to widok jej, biegnącej w stronę lasu.
Bez wahania pobiegłem za nią, jednak po czasie wołania zgubiłem ją. Oparłem się o drzewo i miałem ochotę coś sobie zrobić. Byłem bezsilny, czułem to. Upadłem na ziemie zataczając się w nicość. Moje oczy coraz bardziej były zaszklone, i jedynie co mogłem zrobić w tej chwili to patrzeć jak moje całe życie ginie. Usłyszałem krzyk. Natychmiast oderwałem się z myślenia i pobiegłem w stronę usłyszanego krzyku. Przeraziłem się. Zdyszany byłem na miejscu, a przede mną była ulica, Kate i samochód.
- Nic ci się nie stało, dziewczyno? Wszystko okej? Pokaż, nic ci się nie stało?- kierowca podszedł do niej i starał się wyciągnąć jakiekolwiek informację
- Nie! Zostaw mnie!- krzyczała i miała zamiar uciekać dalej, ale złapałem ją za ramię i kazałem kierowcy jechać dalej.
- Zostaw mnie, no słyszysz zostaw! Nienawidzę cię! Nienawidzę! Czego ty jeszcze chcesz ode mnie, złam mi jeszcze bardziej serce, proszę bardzo, chodź, pooglądamy twoje zdjęcia które z pewnością zrobiłeś podczas zabawy z innymi, no dalej!- krzyczała na cały las dosłownie bezradna, jej oczy były czerwone od płaczu, a łzy nadal lały się jak z wodospadu. Nie mogłem patrzeć na ten widok. Byłem tak bardzo głupi, miałem ochotę się zabić. Nie wiem co ona tam robiła, ale to z pewnością wina mojej byłej. Nawet nie wiedziałem, jak jej to wytłumaczyć.
- Błagam cię, wysłuchaj mnie, proszę cię!- łkałem bezsilny, a ona nadal próbowała mi się wyrwać, jednak była zbyt słaba i czułem, że zaraz padnie.
- kochanie błagam cię!
- Nie masz prawa mnie nazywać "kochanie", zrozum to i mnie wreszcie puść! Nie chcę cię widzieć, ani słyszeć, chce tylko zapomnieć!
Po tych słowach zemdlała. Spadła mi na ramiona, a ja wziąłem ją na ręce i pędem zaniosłem do mojego samochodu. Ułożyłem ją na krzesłach z tyłu, zapinając pasy, i ruszyłem do mojego domu.
- Stary, co się jej stało? I tobie? dlaczego ona jest nieprzytomna? I macie takie czerwone, opuchnięte oczy?- James zadawał miliony pytań.
- Ta suka pożałuje.. pożałuje tego wszystkiego!- wyłkałem i zaniosłem mojego skarba na kanapę, ściągnąłem jej buty i spodnie, żeby jej było wygodnie, związałem włosy w koka, mokną ścierką umyłem jej brudną od piachu twarz i ubrałem jej moją bluzkę. Na koniec pocałowałem w polik z całego mojego serca, i przykrywając ją usiadłem koło niej. Długo się na nią patrzyłem, i cały czas ją całowałem. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale robiłem to w tak troskliwy sposób, jakby od tego zależało jej życie. Za ramię złapał mnie mój przyjaciel, i delikatnie zapytał o co chodzi
- To wszystko przez Jessice. Ona... ona mnie całowała wszędzie, groziła że jeżeli nie będę jej na to pozwalać, to zadzwoni na gliny, musiałem! Rozumiesz? I wtedy przyszła Kate, i to zobaczyła. Popłakała się, krzyczała, że mnie nienawidzi! Pobiegła do lasu, samochód ją prawie przejechał i zemdlała. Nawet nie wiesz jak źle się czuje! Nie wierze, że mogłem do tego dopuścić! Miałem ochotę iść się zabić..
- Jason, to nie twoja wina! Wytłumacz jej to, będzie dobrze. pomogę ci.
- Ona nie chce mnie znać, James. Nie będzie chciała mnie słuchać.
- Kochasz ją?- to pytanie mnie zszokowało
- Oczywiście, że tak.
- To jej to pokaż. Pokaż, jak bardzo! Wtedy uwierzy- poklepał mnie po plecach i odszedł. Nie mogłem go zrozumieć, ale po przemyśleniu, już wiedziałem co mam zrobić.
piątek, 15 sierpnia 2014
Two Roads rozdział 15.
Jason POV
Wiem, że nie powinienem jej tak narażać, przychodząc do niej, a zwłaszcza że policja dopiero dziś zakończyła tę całą scenkę, ale musiałem ją zobaczyć. Była około dwudziesta pierwsza. Ona leżała na swoim łóżku, a ja położyłem się prostopadle do niej, moja głowa leżała na jej brzuchu. Kate głaszcząc bawiła się moimi włosami.
- Jason... czy... czy my jesteśmy razem?- zapytała, kończąc przyjemną ciszę która nad nami panowała.
Zaśmiałem się.
- A jak byś chciała, co?- zapytałem, obracając głowę w taki sposób, abym patrzył na nią. Uśmiech nie znikał mi z ust.
-Um...- zaczęła się śmiać- to chyba logiczne jak bym chciała. Problem w tym, że jeszcze oficjalnie się nie zapytałeś- odpowiedziała, najwyraźniej skrępowana tą rozmową. Rumieniła się.
-Oh, no dobrze- wstałem, podnosząc ją również do pozycji stojącej. Chwyciłem ją za ręce, a ona zachichotała.- Kochanie, czy zechciałabyś być moją dziewczyną?
Zaczęliśmy się głośno śmiać z tego, jak dziwacznie to zabrzmiało.
- Oczywiście- wydusiła z siebie przez śmiech.
-Och- pocałowałem ją w usta, a ona lekko pogłębiła pocałunek przyciągając moją głowę bliżej swojej.
-Kate? Ktoś jest u ciebie czy mi się zdaje?- usłyszałem niepokojące głosy z dołu. Odrywając się od siebie (z przymusu) wywróciłem oczami bo wiedziałem, jak moja dziewczyna na to zareaguje.
- Schowaj się, Jason!- powiedzieliśmy równo, jednak różnica była w tym że wymamrotałem te słowa piszczącym głosem, a ona spanikowanym. Szturchnęła mnie i sarkastycznie się uśmiechnęła- śmieszne.
Tym razem postanowiłem się schować w szafie. Była dosyć ciasna.
- Um, nie! Rozmawiam z Carą na głośnomówiący!- krzyczała.
Nie wiem, dlaczego nie mogli jej po prostu uwierzyć, tylko musieli to sprawdzać, bo do pokoju weszła jej kuzynka. W tym czasie z nudów oglądałem stroje Kate, wiszące na wieszaku. Były takie drobne jak na piętnastolatkę. Uśmiechnąłem się. Nagle szafa się otworzyła. Byłem zszokowany, dlatego że nie słyszałem jak ktoś wychodzi, a ja całą swoją uwagę przeznaczyłem ciuchom dziewczyny. Na szczęście otworzyła ją Kate.
- Przed chwilą miałeś minę jak jeleń widzący samochód- oznajmiła.
- Nie słyszałem, jak Rosalie wychodziła.
Usadzając się na łóżku, rozmawialiśmy długo. Dochodziła dwudziesta trzecia.
- O rany! Muszę iść się umyć. Kompletnie przez ciebie o tym zapomniałam.
Przytaknąłem, i obserwowałem ja wyciąga z szafki piżamę. Krótkie fioletowe szorty i białą bokserkę.
- Lepiej się schowaj, no bo...
- Spokojnie, zostaw uchylone drzwi i weź spokojną kąpiel.- przerwałem jej.
Zniknęła za drzwiami. Nudziłem się. Wstałem, i po cichu oglądałem jej mały pokoik. Postanowiłem nie męczyć jej i zrobić łóżko. Po około dwudziestu minutach wróciła.
- O, jak fajnie. Zrobiłeś łóżko- pocałowała mnie w policzek.
- Jesteś zmęczona.
- Nie... po prostu... nie czuje się śpiąca, ale mam ochotę się położyć. Um... w sumie to mógłbyś zostać na noc?- zapytała, a ja czułem jak karciła się w myślach przez to głupie pytanie. Jej mina zdradzała wszystko.
- Jasne. A od kiedy robisz tak duże postępy w takich sprawach? Kilka godzin temu wręcz wywalałaś mnie stąd w obawie że ktoś przyjdzie, a teraz zapraszasz mnie na noc- uśmiechnąłem się łobuzersko, a ona walnęła mnie poduszką.
- Ugh... Skoro tu jesteś to przecież możesz zostać. Nikt nie wejdzie, jeżeli zamkniemy drzwi. Zrobisz to?
Przytaknąłem i wykonałem polecenie.
Po chwili postanowiłem się zapytać, czy również mogę się wykąpać, no bo w końcu jutro mam masę roboty, a nie chce nieładnie pachnieć.
- Och, jasne że tak! Przepraszam, powinnam ci to wcześniej zaproponować- zaczęła się śmiać, dając mi czysty ręcznik. Cicho ruszyłem w stronę łazienki. Wszyscy już spali. Próbowałem obczaić co i jak, w sensie w którą stronę ciepła woda, w którą zimna, gdzie jest mydło, i szampon. Zauważyłem czyiś stanik leżący na pralce. Zachichotałem, bo wiedziałem że to jej. Wszystko zajęło mi pół godziny. Usłyszałem pukanie do łazienki
- Jason- szaptała Kate- zapomniałam o czymś! Dam ci dresowe spodenki Jake'a. Najmniejszy rozmiar, jaki ma.
Owinąłem dolne części ciała ręcznikiem, i delikatnie uchyliłem drzwi, dając jej dostęp do wejścia. Zmierzyła mnie wzrokiem i podała spodnie.
-Dziękuje
Ubierając je, postanowiłem nie spać w bluzce. Na palcach przemieściłem się do pokoju. Zamykając je na klucz, położyłem się obok niej, do połowy przykrywając. Rozmawialiśmy jeszcze parędziesiąt minut, i zobaczyłem jak oczy jej się zamykają.
- Okej, czas spać królewno- wyciągawszy rękę zgasiłem światło, a ona wygodnie się układając złapała mnie za rękę pod kołdrą. Przytuliłem Kate, przyciągając bliżej siebie. Jej twarz wtuliła się w mój tors, a nogi założyła na moje.
- Dobranoc Jason
- dobranoc kochanie
Zasnęliśmy.
-Ugh, Jason! Obudź się! Twój telefon dzwoni!- dziewczyna nie dawała mi spać. Cały czas mnie szarpała.
- O boże kto normalny dzwoni tak rano!?
Odebrałem telefon. To James.
- Stary, gdzie ty polazłeś? Całą noc cię nie było!
- Jestem u Kate, czego chcesz
Chłopak zaczął się śmiać
- Tylko nie mów że...
- zamknij się- przerwałem mu zirytowany- to coś ważnego?
- Tak! Spójrz która godzina! Jest dziewiąta czterdzieści. Na dziesiątą trzydzieści masz spotkanie z Sue. Masz gotową bombę?
-Cholera! Zapomniałem o tym! Tak, mam gotową. Ale muszę po podłączać jeszcze parę kabelków.
-Lepiej się zbieraj.
-Zaraz będę.
-Um, Kate, muszę już iść.
-coś się stało?
- Nie, nic. Po prostu jestem umówiony z takim jednym gościem, chodzi o.. bombę. Muszę tam zaraz być, bo nie jest w pełni gotowa.
-Och, no dobrze.
Pocałowałem ją bardzo troskliwie, i pobiegłem do łazienki ogarnąć się. Musiałem robić to niezwykle ostrożnie, bo jej opiekuni już nie spali. Minęło pięć minut i wyszedłem oknem. -do zobaczenia księżniczko
Dostałem w zamian chichot.
________________________________________________________________________________
- No nareszcie!- krzyki zza drzwi przywitały mnie.
- Hej James, okej przesuń się albo pomóż, cokolwiek. Idź sprawdź co gliny robią. Ja idę dokończyć ją do piwnicy.
Sue, Sue, Sue... no gdzie jest ten karton!? Byłem trochę rozdrażniony.
W końcu udało się mi znaleźć. Chwyciłem kable potrzebne do zakończenia konstrukcji i zająłem się sprawą.
-Jason! Przyszli!
- Już idę!- zapakowałem urządzenie w przewody bezpieczeństwa. Chwyciłem papiery i otworzyłem drzwi
- Witam
- Siema młody, i co? Gotowa?- przede mną stał spory facet po trzydziestce. Napakowany, cały w tatuażach. Miał ciężki głos.
- Tak, właśnie ją skończyłem. Okej Sue, Masz. Podpisz... no wiesz gdzie. Mężczyzna przeczytał moje dokumenty i podpisał w paru miejscach. Zaraz po tym ja również zrobiłem to samo i dałem ku kopię, a ja zwinąłem oryginał.
-Miło mi się z tobą robi interesy- parsknął zadowolony, pragnący mieć moje dzieło tylko dla siebie.
- Yo. Tylko pamiętaj o mnie na przyszłość, wiesz że każdy klient mi się przyda- wręczyłem mu bombę.
- Nie zapomnę o tobie, spokojna głowa. Jak będziesz czegoś potrzebował, to dzwoń.
Pożegnaliśmy się i wyszedł. Nie dając mi przerwy zadzwonił telefon. To była Jessica. Nie chciałem z nią gadać
-czego chcesz
- Woah, spokojnie Mccann. Dzwonie w sprawie biznesowej- na pewno uśmiechnęła się w ten obrzydliwy sposób
- Jakiej biznesowej, masz coś chyba z głową! Z policją wszystko okej?
-mm... Tak. Wszystko okej. Miałeś mi się wynagrodzić, pamiętasz? Inaczej cię wydam.
zamarłem. Nie wiedziałem czego ona chce.
- Pamiętam. gadaj co chcesz.
-Um... powiecmy że mam już pewnien pomysł. A jak tam z twoją suką?
- Zamknij mordę bo może się to źle dla ciebie skończyć- ta laska denerwowała mnie niesamowicie.
- Serio myślisz że aż tak się tym przejmuje? -zaśmiała się- no dobrze. Masz dziesięć minut. Przyjdź do mnie.- odłączyła się.
- wal się suko- rzuciłem telefon na sofę i usiadłem w na niej.
- Niech zgadnę, Jessica.- powiedział James
- Brawo. Ona chce żebym się jej odwdzięczył, ta mała pizda mi grozi, czaisz to?
- Chyba wiesz czego ona chce. - patrzył na mnie ze współczuciem.
- Wiem. I tego się obawiam. Co ja mam robić!?
- Stary, nie wiem. Idź do niej, kurde, ona jest chora!
Chwile myśląc nad tym, postanowiłem iść.
Wiem, że nie powinienem jej tak narażać, przychodząc do niej, a zwłaszcza że policja dopiero dziś zakończyła tę całą scenkę, ale musiałem ją zobaczyć. Była około dwudziesta pierwsza. Ona leżała na swoim łóżku, a ja położyłem się prostopadle do niej, moja głowa leżała na jej brzuchu. Kate głaszcząc bawiła się moimi włosami.
- Jason... czy... czy my jesteśmy razem?- zapytała, kończąc przyjemną ciszę która nad nami panowała.
Zaśmiałem się.
- A jak byś chciała, co?- zapytałem, obracając głowę w taki sposób, abym patrzył na nią. Uśmiech nie znikał mi z ust.
-Um...- zaczęła się śmiać- to chyba logiczne jak bym chciała. Problem w tym, że jeszcze oficjalnie się nie zapytałeś- odpowiedziała, najwyraźniej skrępowana tą rozmową. Rumieniła się.
-Oh, no dobrze- wstałem, podnosząc ją również do pozycji stojącej. Chwyciłem ją za ręce, a ona zachichotała.- Kochanie, czy zechciałabyś być moją dziewczyną?
Zaczęliśmy się głośno śmiać z tego, jak dziwacznie to zabrzmiało.
- Oczywiście- wydusiła z siebie przez śmiech.
-Och- pocałowałem ją w usta, a ona lekko pogłębiła pocałunek przyciągając moją głowę bliżej swojej.
-Kate? Ktoś jest u ciebie czy mi się zdaje?- usłyszałem niepokojące głosy z dołu. Odrywając się od siebie (z przymusu) wywróciłem oczami bo wiedziałem, jak moja dziewczyna na to zareaguje.
- Schowaj się, Jason!- powiedzieliśmy równo, jednak różnica była w tym że wymamrotałem te słowa piszczącym głosem, a ona spanikowanym. Szturchnęła mnie i sarkastycznie się uśmiechnęła- śmieszne.
Tym razem postanowiłem się schować w szafie. Była dosyć ciasna.
- Um, nie! Rozmawiam z Carą na głośnomówiący!- krzyczała.
Nie wiem, dlaczego nie mogli jej po prostu uwierzyć, tylko musieli to sprawdzać, bo do pokoju weszła jej kuzynka. W tym czasie z nudów oglądałem stroje Kate, wiszące na wieszaku. Były takie drobne jak na piętnastolatkę. Uśmiechnąłem się. Nagle szafa się otworzyła. Byłem zszokowany, dlatego że nie słyszałem jak ktoś wychodzi, a ja całą swoją uwagę przeznaczyłem ciuchom dziewczyny. Na szczęście otworzyła ją Kate.
- Przed chwilą miałeś minę jak jeleń widzący samochód- oznajmiła.
- Nie słyszałem, jak Rosalie wychodziła.
Usadzając się na łóżku, rozmawialiśmy długo. Dochodziła dwudziesta trzecia.
- O rany! Muszę iść się umyć. Kompletnie przez ciebie o tym zapomniałam.
Przytaknąłem, i obserwowałem ja wyciąga z szafki piżamę. Krótkie fioletowe szorty i białą bokserkę.
- Lepiej się schowaj, no bo...
- Spokojnie, zostaw uchylone drzwi i weź spokojną kąpiel.- przerwałem jej.
Zniknęła za drzwiami. Nudziłem się. Wstałem, i po cichu oglądałem jej mały pokoik. Postanowiłem nie męczyć jej i zrobić łóżko. Po około dwudziestu minutach wróciła.
- O, jak fajnie. Zrobiłeś łóżko- pocałowała mnie w policzek.
- Jesteś zmęczona.
- Nie... po prostu... nie czuje się śpiąca, ale mam ochotę się położyć. Um... w sumie to mógłbyś zostać na noc?- zapytała, a ja czułem jak karciła się w myślach przez to głupie pytanie. Jej mina zdradzała wszystko.
- Jasne. A od kiedy robisz tak duże postępy w takich sprawach? Kilka godzin temu wręcz wywalałaś mnie stąd w obawie że ktoś przyjdzie, a teraz zapraszasz mnie na noc- uśmiechnąłem się łobuzersko, a ona walnęła mnie poduszką.
- Ugh... Skoro tu jesteś to przecież możesz zostać. Nikt nie wejdzie, jeżeli zamkniemy drzwi. Zrobisz to?
Przytaknąłem i wykonałem polecenie.
Po chwili postanowiłem się zapytać, czy również mogę się wykąpać, no bo w końcu jutro mam masę roboty, a nie chce nieładnie pachnieć.
- Och, jasne że tak! Przepraszam, powinnam ci to wcześniej zaproponować- zaczęła się śmiać, dając mi czysty ręcznik. Cicho ruszyłem w stronę łazienki. Wszyscy już spali. Próbowałem obczaić co i jak, w sensie w którą stronę ciepła woda, w którą zimna, gdzie jest mydło, i szampon. Zauważyłem czyiś stanik leżący na pralce. Zachichotałem, bo wiedziałem że to jej. Wszystko zajęło mi pół godziny. Usłyszałem pukanie do łazienki
- Jason- szaptała Kate- zapomniałam o czymś! Dam ci dresowe spodenki Jake'a. Najmniejszy rozmiar, jaki ma.
Owinąłem dolne części ciała ręcznikiem, i delikatnie uchyliłem drzwi, dając jej dostęp do wejścia. Zmierzyła mnie wzrokiem i podała spodnie.
-Dziękuje
Ubierając je, postanowiłem nie spać w bluzce. Na palcach przemieściłem się do pokoju. Zamykając je na klucz, położyłem się obok niej, do połowy przykrywając. Rozmawialiśmy jeszcze parędziesiąt minut, i zobaczyłem jak oczy jej się zamykają.
- Okej, czas spać królewno- wyciągawszy rękę zgasiłem światło, a ona wygodnie się układając złapała mnie za rękę pod kołdrą. Przytuliłem Kate, przyciągając bliżej siebie. Jej twarz wtuliła się w mój tors, a nogi założyła na moje.
- Dobranoc Jason
- dobranoc kochanie
Zasnęliśmy.
-Ugh, Jason! Obudź się! Twój telefon dzwoni!- dziewczyna nie dawała mi spać. Cały czas mnie szarpała.
- O boże kto normalny dzwoni tak rano!?
Odebrałem telefon. To James.
- Stary, gdzie ty polazłeś? Całą noc cię nie było!
- Jestem u Kate, czego chcesz
Chłopak zaczął się śmiać
- Tylko nie mów że...
- zamknij się- przerwałem mu zirytowany- to coś ważnego?
- Tak! Spójrz która godzina! Jest dziewiąta czterdzieści. Na dziesiątą trzydzieści masz spotkanie z Sue. Masz gotową bombę?
-Cholera! Zapomniałem o tym! Tak, mam gotową. Ale muszę po podłączać jeszcze parę kabelków.
-Lepiej się zbieraj.
-Zaraz będę.
-Um, Kate, muszę już iść.
-coś się stało?
- Nie, nic. Po prostu jestem umówiony z takim jednym gościem, chodzi o.. bombę. Muszę tam zaraz być, bo nie jest w pełni gotowa.
-Och, no dobrze.
Pocałowałem ją bardzo troskliwie, i pobiegłem do łazienki ogarnąć się. Musiałem robić to niezwykle ostrożnie, bo jej opiekuni już nie spali. Minęło pięć minut i wyszedłem oknem. -do zobaczenia księżniczko
Dostałem w zamian chichot.
________________________________________________________________________________
- No nareszcie!- krzyki zza drzwi przywitały mnie.
- Hej James, okej przesuń się albo pomóż, cokolwiek. Idź sprawdź co gliny robią. Ja idę dokończyć ją do piwnicy.
Sue, Sue, Sue... no gdzie jest ten karton!? Byłem trochę rozdrażniony.
W końcu udało się mi znaleźć. Chwyciłem kable potrzebne do zakończenia konstrukcji i zająłem się sprawą.
-Jason! Przyszli!
- Już idę!- zapakowałem urządzenie w przewody bezpieczeństwa. Chwyciłem papiery i otworzyłem drzwi
- Witam
- Siema młody, i co? Gotowa?- przede mną stał spory facet po trzydziestce. Napakowany, cały w tatuażach. Miał ciężki głos.
- Tak, właśnie ją skończyłem. Okej Sue, Masz. Podpisz... no wiesz gdzie. Mężczyzna przeczytał moje dokumenty i podpisał w paru miejscach. Zaraz po tym ja również zrobiłem to samo i dałem ku kopię, a ja zwinąłem oryginał.
-Miło mi się z tobą robi interesy- parsknął zadowolony, pragnący mieć moje dzieło tylko dla siebie.
- Yo. Tylko pamiętaj o mnie na przyszłość, wiesz że każdy klient mi się przyda- wręczyłem mu bombę.
- Nie zapomnę o tobie, spokojna głowa. Jak będziesz czegoś potrzebował, to dzwoń.
Pożegnaliśmy się i wyszedł. Nie dając mi przerwy zadzwonił telefon. To była Jessica. Nie chciałem z nią gadać
-czego chcesz
- Woah, spokojnie Mccann. Dzwonie w sprawie biznesowej- na pewno uśmiechnęła się w ten obrzydliwy sposób
- Jakiej biznesowej, masz coś chyba z głową! Z policją wszystko okej?
-mm... Tak. Wszystko okej. Miałeś mi się wynagrodzić, pamiętasz? Inaczej cię wydam.
zamarłem. Nie wiedziałem czego ona chce.
- Pamiętam. gadaj co chcesz.
-Um... powiecmy że mam już pewnien pomysł. A jak tam z twoją suką?
- Zamknij mordę bo może się to źle dla ciebie skończyć- ta laska denerwowała mnie niesamowicie.
- Serio myślisz że aż tak się tym przejmuje? -zaśmiała się- no dobrze. Masz dziesięć minut. Przyjdź do mnie.- odłączyła się.
- wal się suko- rzuciłem telefon na sofę i usiadłem w na niej.
- Niech zgadnę, Jessica.- powiedział James
- Brawo. Ona chce żebym się jej odwdzięczył, ta mała pizda mi grozi, czaisz to?
- Chyba wiesz czego ona chce. - patrzył na mnie ze współczuciem.
- Wiem. I tego się obawiam. Co ja mam robić!?
- Stary, nie wiem. Idź do niej, kurde, ona jest chora!
Chwile myśląc nad tym, postanowiłem iść.
poniedziałek, 11 sierpnia 2014
Two Roads rozdział 14.
Jason POV
Resztę nocy spędziliśmy na śmianiu się, tańczeniu i ogólnie korzystaliśmy z naszego wspólnego czasu jak najwięcej. Rano goście się zbierali, więc musiałem zostawić Kate i zająć się pomaganiem ekipie sprzątającej wszystko ogarnąć. Został ze mną James. Pożegnałem się z moją ślicznotką, a następnie pobiegła do taksówki która już na nią czekała.
- Robiliście coś ciekawego?- zapytał James, znacząco się na mnie patrząc
- Nie twoja sprawa - odpowiedziałem udając zirytowanego, ale nie mogłem powstrzymać uśmiechu
- A jednak... no Mccann, gadaj - Zaczął się śmiać, a ja nie mogłem już wytrzymać
- No... Po tym jak ją bezczelnie onieśmieliłeś- przerwałem samemu sobie, patrząc się mojemu przyjacielowi w oczy ze złym wzrokiem- ona pobiegła do lasu a ja za nią no i ... całowaliśmy się.
- Woah, zwolnij kolego. Co ja zrobiłem?- spytał kompletnie zakłopotany
- Słuchaj, wybaczam ci to tylko i wyłącznie dlatego, że byłeś wtedy pijany i nie wiedziałeś co pierdolisz. A więc trochę ci chyba odbiło i wraz z jakąś grupką ludzi zacząłeś jej bezczelnie zadawać głupkowate pytania
-Jakie pytania?
- Na przykład czy już się lizaliśmy. Co ci kurwa odbiło? - zacząłem się śmiać, a on razem ze mną
- Nie wiem, o boże, jest na mnie zła?
- chyba nie. Ale mówiła że ją zdenerwowałeś
- Okej. Teraz mi powiedz jak ci poszedł "ten pocałunek" - wypowiadając te słowa poruszył dwoma palcami w geście pokazania cudzysłowia.
- Stary, to był normalny pocałunek, nie lizaliśmy się gdzie popadnie- ponownie zacząłem się śmiać
- No okej okej.. W sensie to wy teraz razem jesteście?
Pomyślałem nad jego słowami, i byłem trochę zakłopotany. Szczerze to nie wiedziałem.
- Nie wiem.
- Jak to nie wiesz?- zapytał zdziwiony
- Po prostu. Nie wiem.
- Mówiłem ci, żebyś się w niej nie zakochiwał. Ona no wiesz... może stwarzać problemy.
- Zamknij się. Nie mam zamiaru jej zostawiać. Jest wyjątkowa.
James chyba miał zamiar coś powiedzieć, ale przerwał mu mój dzwoniący telefon. Wywrócił oczami, a ja odebrałem. To była Kate.
- Jason policja jest u nas.
Byłem trochę zdenerwowany
- jak to? Czego oni jeszcze chcą?- zapytałem
- Ugh, no nie pamiętasz? Chcą adres tej mojej koleżanki! Co mam zrobić?
- Poczekaj... daj mi pomyśleć.- zmarszczyłem brwi w zakłopotaniu- powiedz że mieszka na ulicy Rideavy. Wszystkim się zajmę.
- Okej- rozłączyła się. Gwałtownie wybrałem numer do mojej byłej. Kompletnie zapomniałem o tej całej sprawie. A oni na pewno celowo postanowili zrobić to później, żeby mnie udupić.
- Czego chcesz, Jason- usłyszałem głos Jessie zza słuchawki
- Rideavy. Masz dziesięć minut.- rozłączyłem się, ubierając czarne supry.
- Gdzie idziesz, co jest? - pytał cały czas James, ale nie miałem czasu tłumaczyć
- Policja.
Wsiadłem do samochodu i o kilku minutach byłem na miejscu. Czekałem chwilę na Jessie, i w końcu ją ujrzałem. Miała czarne, obcisłe rurki, szpilki i również czarną, skórzaną kurtkę z podwiniętymi rękawami do łokci i jakimiś złotymi ozdobami. Usta miała czerwone, a włosy idealnie wystylizowane. Cholera. Musiała wyglądać młodziej!
- Idź zmaż szminkę, zrób koka i ściągnij szpilki oraz kurtkę. Migiem!
- Co ci odbija? Powiedz mi o co chodzi!- krzyknęła
- Gówno! Pamiętasz naszą rozmowę? Nie mam czasu na wyjaśnianie! Nazywasz się Alle Blue i jesteś przyjaciółką Kate Loretty. Znacie się od małego ale kiedy przeprowadziła się do Atlanty, utrzymujecie kontakt przez neta. W ostatnią sobotę byłaś ze starymi w lesie, zobaczyłaś ją i zaprosiłaś. Została na noc. To masz powiedzieć przy policji.
Rozważyła moje słowa i jej grymas twarzy z figlanym uśmieszkiem wrócił
- A co jeśli nie?- droczyła się ze mną
- To cię zabije. I mówie poważnie- mój wzrok wypalał w niej dziury, był kamienny. Próbowała nie okazywać strachu, więc westchnęła i podniosła ręce w geście poddania się, po czym ruszyła do łazienki wystylizować się tak, jak jej mówiłem. Usłyszałem samochód wjeżdżający na podjazd, więc spanikowany wbiegłem do domu. Idiota ze mnie, przecież miałem biec do samochodu!
Chodziłem jak zegarynka, w tą i z powrotem, wszedłem jej do łazienki na co ona pisnęła wkurzona.
- Wypierdzielaj stąd!
- Jezu, przecież nic takiego nie robisz. Pospiesz się, gliny są! Lepiej żebyś mówiła to, co ci kazałem.
- Okej. Ustalmy coś. Ja powiem tą twoją historyjkę, ale będziesz musiał mi się odwdzięczyć- patrzyła na mnie łobuzersko
Przełknąłem ślinę
- Dobra, jak tam chcesz. Idę!
Wyskoczyłem przez okno, i udając się do auta ruszyłem w stronę domu.
_________________________________________________________________________________
Kate POV
Byłam trochę zdezorientowana, gdy policja weszła do nas do domu. Zapomniałam o tym zdarzeniu. Miałam nadzieję, że Jason sobie poradzi. Nie będę do niego dzwonić, bo być może właśnie siedzi w jakimś kawałku ściany, panicznie ukrywając się przed tymi gośćmi i modląc się, żebym właśnie nie dzwoniła- zaśmiałam się, przypominając sobie, jak to ja dokładnie to robiłam. Ku zdziwieniu dostałam esemesa od niego
Od; Anne
wszystko jest ok. Nie martw się ;)
Wzięłam głęboki oddech na uspokojenie, i uśmiechnęłam się do ekranu. Postanowiłam zmienić już tą głupią nazwę na jego prawdziwe imię. Położyłam się na kanapie, i przypominałam sobie zdarzenia z ostatniej nocy. Chciałam znowu poczuć jego dotyk, jego usta na moich, być w jego uścisku, i bawić się jego miękkimi włosami podczas pocałunku. Zamykając mocno oczy, zaczęłam gryźć dolną wargę w celu powstrzymania pisku i uśmiechu. Westchnęłam. Chce go znowu zobaczyć. Fakt, od naszego ostatniego spotkania minęły jakieś dwie i pół godziny, ale on był jak narkotyk. Postanowiłam do niego zadzwonić, jednak po raz kolejny mnie wyprzedził i poczułam wibrację dzwoniącego telefonu. Musiał czytać mi w myślach. To niesamowite, że myśleliśmy o sobie w tym samym czasie. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Cześć Jason- powiedziałam, trochę rozbawiona
- Cześć śliczna, dzwonię żeby no wiesz... sprawdzić czy nie dostajesz zawału serca- zaczął się śmiać, a ja razem z nim
- Nie, no coś ty, ufam ci przecież
- To dobrze bo ja tobie też - mogłam wyczuć jego uśmiech - Jak się czujesz?
Byłam trochę zdezorientowana jego nagłym pytaniem
- Um... dobrze.. a ty?
- Też- ponownie zachichotał- tak w ogóle, to musisz wiedzieć że mnie prawie złapali w tym domu gdzie czekało twoje alibi
- Co?- krzyknęłam spanikowana- i co dalej?
- Nic. Uciekłem. Teraz pewno będą dzwonić, ze wszystko jest w porządku itd...
-Oh, okej. Jason?
-Tak?
-Um... Kiedy się znowu spotkamy?- skarciłam się w myślach za takie głupie pytanie
- Hah, no nie wiem, ja dla ciebie mam zawszę czas, zależy kiedy ty byś chciała. Możemy nawet za chwilkę...
-Nie. Teraz nie. Nie mogę.
- Za to ja mogę. - rozłączył się. Kompletnie nie wiedziałam, o co chodzi. Burak.
Postanowiłam iść wziąść prysznic. Po dziesięciu minutach, założyłam luźną, białą bluzkę z jakimś wzorem z kreskówek, i krótkie, jasnoróżowe spodenki. Rozczesywałam właśnie włosy przed lustrem, i wtedy nagle usłyszałam delikatne pukanie w szybę. Podskoczyłam ze strachu, i oczy szeroko mi się otworzyły widząc, kto jest po drugiej stronie. To był on. Bezczelnie swoim głupim uśmieszkiem patrzył mi się w oczy, kiwając. Spanikowałam. W każdej chwili tu ktoś może wejść! Otworzyłam okno i szarpnęłam go, żeby szybciej wchodził do środka.
- Oszalałeś?- pisnęłam cicho
- No co. Ty nie możesz, ale ja przecież mogę- pocałował mnie w policzek.
- No ale nie do mojego domu!
- Em, poprawka. To nie jest twój dom, kochanie.
- Ugh, ale tymczasowo tu mieszkam! - Pobiegłam do drzwi zakluczając je.
- Mmm... Masz jakieś konkretne plany, skoro zamykasz nas?- przytulił mnie od tyłu, dłonie kładąc na moich biodrach, a głowę przykładając do mojej szyi, trącąc ją nosem. Zamknęłam oczy pod wpływem jego hipnotyzującego dotyku, a za chwilę skarciłam go, nie będąc jednak w stanie się poruszyć.
- Jesteś totalnym idiotą, wiesz o tym?
- Yhym... tak wiem. - robił dalej to co robił- Bardzo cię pragnę... nawet nie wiesz jak bardzo.
Zrobiłam kroczek do tyłu. W ten sposób przybliżyłam się do niego. Zgięłam szyję w bok, dając mu lepszy dostęp. Zaczął całować i ssać moją skórę. Lekko jęknęłam. Dłońmi jeździł po moim brzuchu. Czułam się jak w niebie. Niestety, jak to zwykle, ktoś musiał nam przerwać.
- Ej mała chodź na obiad. Nic dzisiaj nie jadłaś!- Jake pukał do moich drzwi, a ja byłam strasznie wystraszona.
- Ukryj się gdzieś!- szepnęłam do chłopaka, a on wlazł pod moje łóżko.
Podbiegłam do lustra sprawdzając czy wszystko jest w porządku, jednak ujrzałam malinkę na kawałku mojej skóry. Spojrzałam znacząco na głowę Jasona, która wystawała z pod łóżka. Uśmiechnął się szeroko, więc zrobiłam to samo- dupek.
-Kate! Jesteś tam czy nie?
Rozpuściłam włosy, zakrywając zaczerwienie i otworzyłam drzwi
- Jestem.
-Chodź na obiad.
- Już idę, um... daj mi chwilę.
przytaknął, i poszedł. Zamknęłam drzwi
- Okej, wynocha.
- Woah, poczekam na ciebie, spokojnie, idź zjeść bo czułem, że burczy ci w brzuchu.- zarumieniłam się.
-Ugh, okej. Ale się schowaj!- Dając mu ten warunek, zeszłam na dół
Resztę nocy spędziliśmy na śmianiu się, tańczeniu i ogólnie korzystaliśmy z naszego wspólnego czasu jak najwięcej. Rano goście się zbierali, więc musiałem zostawić Kate i zająć się pomaganiem ekipie sprzątającej wszystko ogarnąć. Został ze mną James. Pożegnałem się z moją ślicznotką, a następnie pobiegła do taksówki która już na nią czekała.
- Robiliście coś ciekawego?- zapytał James, znacząco się na mnie patrząc
- Nie twoja sprawa - odpowiedziałem udając zirytowanego, ale nie mogłem powstrzymać uśmiechu
- A jednak... no Mccann, gadaj - Zaczął się śmiać, a ja nie mogłem już wytrzymać
- No... Po tym jak ją bezczelnie onieśmieliłeś- przerwałem samemu sobie, patrząc się mojemu przyjacielowi w oczy ze złym wzrokiem- ona pobiegła do lasu a ja za nią no i ... całowaliśmy się.
- Woah, zwolnij kolego. Co ja zrobiłem?- spytał kompletnie zakłopotany
- Słuchaj, wybaczam ci to tylko i wyłącznie dlatego, że byłeś wtedy pijany i nie wiedziałeś co pierdolisz. A więc trochę ci chyba odbiło i wraz z jakąś grupką ludzi zacząłeś jej bezczelnie zadawać głupkowate pytania
-Jakie pytania?
- Na przykład czy już się lizaliśmy. Co ci kurwa odbiło? - zacząłem się śmiać, a on razem ze mną
- Nie wiem, o boże, jest na mnie zła?
- chyba nie. Ale mówiła że ją zdenerwowałeś
- Okej. Teraz mi powiedz jak ci poszedł "ten pocałunek" - wypowiadając te słowa poruszył dwoma palcami w geście pokazania cudzysłowia.
- Stary, to był normalny pocałunek, nie lizaliśmy się gdzie popadnie- ponownie zacząłem się śmiać
- No okej okej.. W sensie to wy teraz razem jesteście?
Pomyślałem nad jego słowami, i byłem trochę zakłopotany. Szczerze to nie wiedziałem.
- Nie wiem.
- Jak to nie wiesz?- zapytał zdziwiony
- Po prostu. Nie wiem.
- Mówiłem ci, żebyś się w niej nie zakochiwał. Ona no wiesz... może stwarzać problemy.
- Zamknij się. Nie mam zamiaru jej zostawiać. Jest wyjątkowa.
James chyba miał zamiar coś powiedzieć, ale przerwał mu mój dzwoniący telefon. Wywrócił oczami, a ja odebrałem. To była Kate.
- Jason policja jest u nas.
Byłem trochę zdenerwowany
- jak to? Czego oni jeszcze chcą?- zapytałem
- Ugh, no nie pamiętasz? Chcą adres tej mojej koleżanki! Co mam zrobić?
- Poczekaj... daj mi pomyśleć.- zmarszczyłem brwi w zakłopotaniu- powiedz że mieszka na ulicy Rideavy. Wszystkim się zajmę.
- Okej- rozłączyła się. Gwałtownie wybrałem numer do mojej byłej. Kompletnie zapomniałem o tej całej sprawie. A oni na pewno celowo postanowili zrobić to później, żeby mnie udupić.
- Czego chcesz, Jason- usłyszałem głos Jessie zza słuchawki
- Rideavy. Masz dziesięć minut.- rozłączyłem się, ubierając czarne supry.
- Gdzie idziesz, co jest? - pytał cały czas James, ale nie miałem czasu tłumaczyć
- Policja.
Wsiadłem do samochodu i o kilku minutach byłem na miejscu. Czekałem chwilę na Jessie, i w końcu ją ujrzałem. Miała czarne, obcisłe rurki, szpilki i również czarną, skórzaną kurtkę z podwiniętymi rękawami do łokci i jakimiś złotymi ozdobami. Usta miała czerwone, a włosy idealnie wystylizowane. Cholera. Musiała wyglądać młodziej!
- Idź zmaż szminkę, zrób koka i ściągnij szpilki oraz kurtkę. Migiem!
- Co ci odbija? Powiedz mi o co chodzi!- krzyknęła
- Gówno! Pamiętasz naszą rozmowę? Nie mam czasu na wyjaśnianie! Nazywasz się Alle Blue i jesteś przyjaciółką Kate Loretty. Znacie się od małego ale kiedy przeprowadziła się do Atlanty, utrzymujecie kontakt przez neta. W ostatnią sobotę byłaś ze starymi w lesie, zobaczyłaś ją i zaprosiłaś. Została na noc. To masz powiedzieć przy policji.
Rozważyła moje słowa i jej grymas twarzy z figlanym uśmieszkiem wrócił
- A co jeśli nie?- droczyła się ze mną
- To cię zabije. I mówie poważnie- mój wzrok wypalał w niej dziury, był kamienny. Próbowała nie okazywać strachu, więc westchnęła i podniosła ręce w geście poddania się, po czym ruszyła do łazienki wystylizować się tak, jak jej mówiłem. Usłyszałem samochód wjeżdżający na podjazd, więc spanikowany wbiegłem do domu. Idiota ze mnie, przecież miałem biec do samochodu!
Chodziłem jak zegarynka, w tą i z powrotem, wszedłem jej do łazienki na co ona pisnęła wkurzona.
- Wypierdzielaj stąd!
- Jezu, przecież nic takiego nie robisz. Pospiesz się, gliny są! Lepiej żebyś mówiła to, co ci kazałem.
- Okej. Ustalmy coś. Ja powiem tą twoją historyjkę, ale będziesz musiał mi się odwdzięczyć- patrzyła na mnie łobuzersko
Przełknąłem ślinę
- Dobra, jak tam chcesz. Idę!
Wyskoczyłem przez okno, i udając się do auta ruszyłem w stronę domu.
_________________________________________________________________________________
Kate POV
Byłam trochę zdezorientowana, gdy policja weszła do nas do domu. Zapomniałam o tym zdarzeniu. Miałam nadzieję, że Jason sobie poradzi. Nie będę do niego dzwonić, bo być może właśnie siedzi w jakimś kawałku ściany, panicznie ukrywając się przed tymi gośćmi i modląc się, żebym właśnie nie dzwoniła- zaśmiałam się, przypominając sobie, jak to ja dokładnie to robiłam. Ku zdziwieniu dostałam esemesa od niego
Od; Anne
wszystko jest ok. Nie martw się ;)
Wzięłam głęboki oddech na uspokojenie, i uśmiechnęłam się do ekranu. Postanowiłam zmienić już tą głupią nazwę na jego prawdziwe imię. Położyłam się na kanapie, i przypominałam sobie zdarzenia z ostatniej nocy. Chciałam znowu poczuć jego dotyk, jego usta na moich, być w jego uścisku, i bawić się jego miękkimi włosami podczas pocałunku. Zamykając mocno oczy, zaczęłam gryźć dolną wargę w celu powstrzymania pisku i uśmiechu. Westchnęłam. Chce go znowu zobaczyć. Fakt, od naszego ostatniego spotkania minęły jakieś dwie i pół godziny, ale on był jak narkotyk. Postanowiłam do niego zadzwonić, jednak po raz kolejny mnie wyprzedził i poczułam wibrację dzwoniącego telefonu. Musiał czytać mi w myślach. To niesamowite, że myśleliśmy o sobie w tym samym czasie. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Cześć Jason- powiedziałam, trochę rozbawiona
- Cześć śliczna, dzwonię żeby no wiesz... sprawdzić czy nie dostajesz zawału serca- zaczął się śmiać, a ja razem z nim
- Nie, no coś ty, ufam ci przecież
- To dobrze bo ja tobie też - mogłam wyczuć jego uśmiech - Jak się czujesz?
Byłam trochę zdezorientowana jego nagłym pytaniem
- Um... dobrze.. a ty?
- Też- ponownie zachichotał- tak w ogóle, to musisz wiedzieć że mnie prawie złapali w tym domu gdzie czekało twoje alibi
- Co?- krzyknęłam spanikowana- i co dalej?
- Nic. Uciekłem. Teraz pewno będą dzwonić, ze wszystko jest w porządku itd...
-Oh, okej. Jason?
-Tak?
-Um... Kiedy się znowu spotkamy?- skarciłam się w myślach za takie głupie pytanie
- Hah, no nie wiem, ja dla ciebie mam zawszę czas, zależy kiedy ty byś chciała. Możemy nawet za chwilkę...
-Nie. Teraz nie. Nie mogę.
- Za to ja mogę. - rozłączył się. Kompletnie nie wiedziałam, o co chodzi. Burak.
Postanowiłam iść wziąść prysznic. Po dziesięciu minutach, założyłam luźną, białą bluzkę z jakimś wzorem z kreskówek, i krótkie, jasnoróżowe spodenki. Rozczesywałam właśnie włosy przed lustrem, i wtedy nagle usłyszałam delikatne pukanie w szybę. Podskoczyłam ze strachu, i oczy szeroko mi się otworzyły widząc, kto jest po drugiej stronie. To był on. Bezczelnie swoim głupim uśmieszkiem patrzył mi się w oczy, kiwając. Spanikowałam. W każdej chwili tu ktoś może wejść! Otworzyłam okno i szarpnęłam go, żeby szybciej wchodził do środka.
- Oszalałeś?- pisnęłam cicho
- No co. Ty nie możesz, ale ja przecież mogę- pocałował mnie w policzek.
- No ale nie do mojego domu!
- Em, poprawka. To nie jest twój dom, kochanie.
- Ugh, ale tymczasowo tu mieszkam! - Pobiegłam do drzwi zakluczając je.
- Mmm... Masz jakieś konkretne plany, skoro zamykasz nas?- przytulił mnie od tyłu, dłonie kładąc na moich biodrach, a głowę przykładając do mojej szyi, trącąc ją nosem. Zamknęłam oczy pod wpływem jego hipnotyzującego dotyku, a za chwilę skarciłam go, nie będąc jednak w stanie się poruszyć.
- Jesteś totalnym idiotą, wiesz o tym?
- Yhym... tak wiem. - robił dalej to co robił- Bardzo cię pragnę... nawet nie wiesz jak bardzo.
Zrobiłam kroczek do tyłu. W ten sposób przybliżyłam się do niego. Zgięłam szyję w bok, dając mu lepszy dostęp. Zaczął całować i ssać moją skórę. Lekko jęknęłam. Dłońmi jeździł po moim brzuchu. Czułam się jak w niebie. Niestety, jak to zwykle, ktoś musiał nam przerwać.
- Ej mała chodź na obiad. Nic dzisiaj nie jadłaś!- Jake pukał do moich drzwi, a ja byłam strasznie wystraszona.
- Ukryj się gdzieś!- szepnęłam do chłopaka, a on wlazł pod moje łóżko.
Podbiegłam do lustra sprawdzając czy wszystko jest w porządku, jednak ujrzałam malinkę na kawałku mojej skóry. Spojrzałam znacząco na głowę Jasona, która wystawała z pod łóżka. Uśmiechnął się szeroko, więc zrobiłam to samo- dupek.
-Kate! Jesteś tam czy nie?
Rozpuściłam włosy, zakrywając zaczerwienie i otworzyłam drzwi
- Jestem.
-Chodź na obiad.
- Już idę, um... daj mi chwilę.
przytaknął, i poszedł. Zamknęłam drzwi
- Okej, wynocha.
- Woah, poczekam na ciebie, spokojnie, idź zjeść bo czułem, że burczy ci w brzuchu.- zarumieniłam się.
-Ugh, okej. Ale się schowaj!- Dając mu ten warunek, zeszłam na dół
czwartek, 7 sierpnia 2014
Two Roads rozdział 13.
TEN ROZDZIAŁ BĘDZIE DŁUGI ;)________________________________________________________________________________
Kate POV
Minęły dwa dni, odkąd ostatni raz widziałam Jasona. Niedługo muszę wracać do domu. Zostało mi pięć dni. Tylko pięć. Dowiedziałam się wszelkich szczegółów od Jamesa dotyczących imprezy. Niestety, mimo tego jak Jason bardzo prosił, abym przyszła, nie mogłam tego zrobić. No bo co, powiem Rose że idę na imprezę na całą noc do ludzi, których nie znam!? Przecież nie mam tutaj znajomych, knuła by.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Rose!- krzyki z dołu nie pozwalały mi na odpoczynek- Rose! Zejdź na dół! Musimy pogadać!
-Idę, idę spokojnie!
Uchylając drzwi, sprawdziłam, co robią- Gadali. Postanowiłam się nie wtrącać i dalej użalać się nad tym, jak mnie los pokrzywdził. Bardzo chciałabym tam być, na tej imprezie, z Jasonem, widzieć jak się śmieje, tańczy, cieszy. Westchnęłam. Zrobiłabym dosłownie wszystko! Zaczęłam płakać. Łzy spływały mi po policzkach, a ja cicho łkając wtuliłam się w poduszkę. Nie chcę go zostawiać! Na wakacje mama z pewnością zaplanowała miliony podróży, w których moja obecność będzie niezbędna. Czy na prawdę nie mogę być szczęśliwa w pełni? Zawsze coś lub ktoś staję mi na drodze. To okropne!
Naglę z dołu wyrwał się krzyczący ton Rosalie
- Co!? Jak to!? Nie możliwe! Dlaczego mi nic nie powiedziałeś wcześniej?- krzyczała nie panując nad nerwami, a mnie cała ta sytuacja zainteresowała. Ocierając policzki i oczy postanowiłam podsłuchiwać.
- To nie moja wina! Przecież to oni się z nim zadają!
- Ale przed chwilą powiedziałeś, że też się z nim trzymasz!- najwyraźniej próbowali siebie przekrzyczeć
- Nie powiedziałem tak! Chodziło mi o to, że to oni się z nimi trzymają, a ja byłem tylko na kilku spotkaniach w jego towarzystwie.
jego? Kto to !?
Westchnęli.
- No dobra, zgoda. Ale co zrobimy z Kate? Nie zabierzemy jej tam!
- Spokojnie, możemy zabrać. Posłuchaj, on nie jest zły, hah, nawet na nią nie spojrzy! Powiedzieli, że możemy zabrać kogo chcemy, więc ja zabieram ciebie, a ty ją. Masz inny plan? Pewnie będzie siedzieć przy ognisku i czekać aż oznajmimy, że wracamy!
Przestali się odzywać. Nie miałam pojęcia, o co chodziło. Ale interesowało mnie to.
- Dobra. Niech ci będzie, ale ty odpowiadasz za jej bezpieczeństwo!- odpowiedziała po chwili namysłu, wchodząc na górę. Zerwałam się z miejsca podsłuchu wracając do mojego pokoju. Dziewczyna najwyraźniej szła do mnie.
- Kate? Jesteś tu?
- tak, tutaj- parsknęłam, udając ze czytam gazetę, a co?
- Um, no bo widzisz, jest sprawa.- usiadła obok mnie.- Jake.. on... znaczy jego koledzy.. Kumplują się z pewnym gangsterem. No i okazało się, że Jake również ma z nim dosyć dużo wspólnego. Teraz ten koleś ma urodziny, a my idziemy i nie wiemy co z tobą zrobić, więc zabieramy cię ze sobą. Jednak posłuchaj, jest kilka spraw, które musimy przerobić. Mianowicie, chodzi o to że ten ktoś to... Taki Jason no i nie masz się do niego zbliżać. Nie masz z nikim chodzić, trzymać się blisko nas i nie ufać nikomu.
Usta mi zdrętwiały, musiałam się napić. Nie mogłam również złapać oddechu, bo czułam że jestem najszczęśliwszą osobą na ziemi! Na pewno chodziło o mojego Jasona! Miałam ochotę piszczeć, ale udałam głupią.
- Um.. okej, nie ma sprawy. Chodzi o tego Jasona.... Mccana czy jak on tam ma?
- Tak, o niego.
Los się do mnie uśmiechnął, Pokiwałam głową na znak "okej" i się usmiechnęłam. gdy wyszła z pokoju, zaczęłam piszczeć ze szczęścia.
Chwyciłam telefon, i napisałam do niego.
Do; Anne
Zgadnij kto wbija na twoją imprezkę
Po chwili dostałam odpowiedź
Od; Anne
No wiesz, mam nadzieje że powiesz jakimś cudem, że ty. Bo bez ciebie to nie to samo.
Zarumieniłam się, czytając jego odpowiedź. Postanowiłam nic nie odpisywać, i zrobić mu niespodziankę.
________________________________________________________________________________
*Dzień imprezy*
Obudziłam się. Byłam dobrze wyspana. To juz jest już ten dzień. Energicznie wstałam, i poszłam zjeść śniadanie. Następnie wykonałam parę moich codziennych ćwiczeń, i poszłam pod prysznic. Umyłam się porządnie i nałożyłam na włosy truskawkowy szampon, a następnie spłukałam. Miałam cały dzień przed sobą, dlatego że przyjęcie zaczynało się o 18;00. Postanowiłam wybrać już ciuch, który założę. Było to niezmiernie trudne. Musi być wyjątkowy, żeby pasował do tego wyjątkowego dnia. Uśmiechnęłam się na samą myśl o nim. Postanowiłam założyć to . Wyglądałam w niej bardzo ładnie. Do tego wyprostowałam włosy, ale tak, żeby były wzdłuż lekkie fale. Znalazłam średnią torbę, w którą mogłabym włożyć kilka niezbędnych rzeczy. Zanim się obejrzałam, był już wieczór, miałam niecałe półtorej godziny na wyszykowanie się. A więc zaczynamy.
Weszłam do łazienki i włączyłam prostownicę, aby się nagrzała. W między czasie porządnie umyłam zęby, odświeżyłam oddech, i przepłukałam twarz. Zrobiłam nie mocny makijaż, który pięknie podkreślał moje rysy twarzy i przy okazji pasował do kreacji. Gdy skończyłam, zabrałam się za włosy. Zrobiłam je po moim wcześniejszym namyślę, i gdy góra była gotowa, mogłam się już ubrać. Ostrożnie założyłam sukienkę oraz buty, i dopasowałam kolczyki. Wypryskałam się perfumem i wyglądałam pięknie. Do torby spakowałam parę wygodnych, czarnych rurek, i luźny, granatowy sweter w malutkie, białe gwiazdeczki. Wezmę to, bo wiem że nie przechodzę w tym całej nocy, a to jest o wiele wygodniejsze. Byłam gotowa.
- Kate! Chodź! Idziemy!
Zbiegłam na dół biorąc telefon, i wsiadłam do auta. Bylismy na miejscu po ok. dwudziestu minutach. Było mnóstwo samochodów, i różnych ludzi. Było to w środku lasu. Znajdował się tam niewielki pensjonat. Ruszyliśmy do celu. Czekała tam pani.
- Dzień dobry, państwo nazwisko to...
- Johanson. Zabrałem ze sobą dziewczynę, Rosalie Prescot, oraz jej kuzynkę, Kate Loretty.
Pani miło się do nas usmiechnęła, po czym wpuściła.
Była to niewielka sala. Dostrzegłam Jamesa w tłumie ludzi. Postanowiłam podejść
- hej!- krzyknęłam, na co on chwycił mnie za ręke, i zaprowadził w mniej zatłoczone miejsce.
-Cześć Kate! Myślałem że nie przyjdziesz! Mccann też tak myślał. Dobrze że jesteś.
- tak wiem. Nie mów nic Jasonowi, chce mu zrobić niespodziankę. A w razie co nie znam go ani ciebie. Okej?
- Okej, spoko.
Odeszłam, rozejrzając się za blondynem. Zgubiłam moich opiekunów, więc było dobrze. Zauważyłam chłopaka samego, kilkanaście metrów od budynku. Siedział na kłodzie, gapiąc się w telefon. Po cichu zaczaiłam się od tyłu. Byłam tuż za nim. Ujrzałam ekran jego telefonu, i zobaczyłam, że wgapia się w moje zdjęcie. westchnął. Powstrzymałam smiech, i kucnęłam. Szybko położyłam moje dłonie na jego plecach, delikatnie je masując, po czym przybliżyłam twarz do jego ucha, szepcząc mu.
- Zostaw już ten telefon
przeszły go dreszcze i gwałltownie spojrzał się na mnie. Wstał, i był strasznie ucieszony.
- Co? Jak to? Co ty tu robisz?
- Hmm, mi też miło cię widzieć- parsknęłam sarkastycznie. Chłopak przytulił mnie mocno, i zadał jeszcze kilka pytań.
- W razie co, nie znamy się. Rose i Jake nic nie wiedzą o tym... no wiesz.. Wszystkim.
Chłopak przytaknął i ponownie mnie przytulił. Poszlismy w stronę wynajętej sali. wszyscy byli ubrani w stroje eleganckie, ale idealne do zabawy. usłyszałam muzykę. Wszyscy tańczyli, bawili się, a ja tylko czekałam, aż przyniosą alkochol. Znam moją kuzynkę z odpowiedniej strony. Wiem, że na imprezach jak się wkręci to jest na maksa pijana, i pozwala mi na wszystko. Tak samo jest z jej chłopakiem. Cudownie. Minęła godzina, zobaczyłam kelnera przynoszącego szampany, piwa i wódki na tacy. Wszyscy nalali sobię po kieliszków, bez wyjątków. Czekałam, aż moi opiekunowie się rozkręcą. Po kolejnych dwóch godzinach, tak się stało. Byli na tyle pijani, żeby mogli zapomnieć o mnie. Znalazłam w tłumie Jasona. tańczylismy, śmialiśmy się, podskakiwalismy. Nie brakowało nam nic innego. Nie oszczędzaliśmy sobie również czułości. przytulał mnie ciągle, i nie odrywał na krok. Była 23;00. Towarzystwo przeniosło się na chłodny dwór, i usiedli w koło ogniska. Śmiali się, i pili. Typowe.
Postanowiłam iść się przebrać. Zrobiło tak dużo ludzi, w tym Jason.
siedziałam, ocieplając sie płomieniami ognia, i zaczęły się nieprzyjemne żarty ze strony Jamesa, który także był pijany.
- Ej, młoda, ile razy się już z naszym jubilatem lizałaś?- wszyscy zaczęli się śmiać, a żart był skierowany do mnie. Nikt nie wiedział, co mówi. Pytania podobne do tego zostały zadane wielokrotnie w moją stronę, a ja miałam dosyć. Wstałam, i pobiegłam w głąb lasu. Usiadłam na trawie, a z daleka widziałam ognisko, kilka domków letniskowych i śmiechy. Oparłam się na drzewo, i siedziałam z grymasem na twarzy.
Usłyszałam szelest z krzaków, wystraszyłam się, i automatycznie wyciągnęłam telefon, w razie aby była konieczność zadzwonienia do Jasona. Jednak okazało się, że to był on. Pomógł mi wstać, po czym mocno przytulił.
- On nie mówił tego na poważnie.- usłyszałam jego cichy, przyjemny głos.
- wiem. Zdaję sobie sprawę z tego, że tam wszyscy są pijani. Ale to boli.
Patrzył mi głęboko w oczy. Stałam w jego objęciach. Postanowiłam się o coś zapytać.
- Um, jakim cudem ty nie jesteś pijany? No bo wiesz, na pewno nie opusciłbyś takiej okazji...
- To prawda, zwykle nie opuszczam, ale dziś mam wyjątek
- Dlaczego? - zapytałam zakłopotana. Chłopak zbliżył swoja twarz do mojej, a ja poczułam motyle w brzuchu
- No a kto by cię pilnował? Ty i twoje bezpieczeństwo są o wiele ważniejsze, niż jakieś tam piwa.
Blondyn przymknął oczy, a ja po chwili zrobiłam to samo. To była nasza chwila.
- Nie słuchaj go, on bredzi głupoty, jak będzie trzeźwy, to wypluję to. Nie martw się.
Poczułam pień, ocierający się o moje plecy. Opierałam się o drzewo. Chłopak przycisnął mnie delikatnie do niego, jeszcze bardziej zblizając twarz, oczy nadal miał zamknięte. Powstrzymywał się od wybuchem, widac było, że się kontroluję. Położyłam ramiona na jego szyi, i przyciągnęłam dłońmi jego głowę bliżej mnie. dzieliły nas milimetry. Po chwili ponownie usłyszałam jego głos. Słowa, które wypowiedział, przyprawiły mnie o dreszcze, ale strasznie przyjemne. Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek usłyszę to od niego.
- Kocham cię- wyszeptał mi kusząco do ucha
po chwili wpatrywałam się w jego oczy i postanowiłam odpowiedzieć. Gdybym nic do niego nie czuła, odsunęłabym się i zahamowała sytuację.
- ja ciebie te..- przerwały mi jego wargi leżące na moich. Byłam w szoku. Ruszał nimi powoli, ale intensywnie. Oddając pocałunek chwyciłam go za tył głowy i całym ciałem przysunęłam się do niego. Powoli pogłębialiśmy nasze uczucie, dodając nieco tępa i do akcji wkroczyły nasze języki. Jason chwycił mnie za uda i podsadził, a ja oplotłam nogi wokół jego tłowia. Czułam się niesamowicie. Los nareszcie się do mnie usmiechnął!
- Kate? Kate, gdzie jesteś?- usłyszałam wołanie znanej mi osoby. To był Jake.
natychmiast przerwaliśmy pocałunek, a ja schodząc z niego złapałam go za rękę i pociagnęłam w stronę szukającego mnie chłopaka.
- tutaj jestem! Poszłam się, um, przejść
- Ach, to dobrze, bądź grzeczna- odpowiedział wahając się na nogach, kompletnie nietrzeźwy. Nie zauważył nawet chłopaka, który koło mnie stał. Poszedł do swojej paczki kontynuować to, co robił. Odwróciłam się w stronę Jasona i zaczęłam się śmiać.
- Co cię tak śmieszy? - zapytał rozbawiony
- Nie wiem- odpowiedziałam szczerze
- Hmm, może to, co robiliśmy przed chwilą- poruszał znacząco brwiami szczerząc się do mnie, powoli szykując się do przytulenia, ale go odepchnełam
- Dupek! - krzyknęłam w smiechu.
- Powiedziałaś, że tez mnie kochasz
- Ugh, bo tak jest- zarumieniłam się.- po prostu...
- Shh- przerwał mi- po prostu mnie jeszcze raz pocałuj
Nie rozważając nad jego słowami od razu to zrobiłam. Całowalismy się około minutę, i to na wszystkie sposoby.
- Jesteś nieziemska- powiedział Jason, zdyszany.
- Wiem- drocząc się z nim, specjalnie machnęłam włosami do tyłu, na co on zaczął się śmiać.
Przypomniało mi się najwazniejsze, co miałam zrobić. Teraz albo nigdy.
- ja pierdole- tak. bardzo mądrze zaczęłam.- Jason, posluchaj mnie.... jest sprawa, dość ważna.
Serce mi się krajało na samą myśl o tym, że dałam zajść temu do tego stopnia- No bo... za pięć dni muszę jechać.
- Co? Jak to za pięć...- jego twarz momentalnie stała się kamienna.
- Normalnie. Jade do Atlanty. Do domu. - chciało mi się płakać.
- Ale... ale masz... znaczy mamy niedługo wakacje. Przyjedz!
- No nie wiem. Przepraszam cię tak bardzo, bo nawet nie wiesz jak bardzo mnie to boli. Nie chce jechać, ale muszę. Postaram się wrócić na wakacje. Ale nie wiem co dalej... - łzy spływały mi po policzkach, a on je wycierał.
- Poradzimy sobie. Nie myślmy teraz o tym. Kocham cię tak bardzo- pocałował mnie w nos- a teraz choćmy cieszyć się chwilą i dołączmy do nich- wskazał głową jego gości. Przytaknełam, i podążylismy w ich stronę.
Kate POV
Minęły dwa dni, odkąd ostatni raz widziałam Jasona. Niedługo muszę wracać do domu. Zostało mi pięć dni. Tylko pięć. Dowiedziałam się wszelkich szczegółów od Jamesa dotyczących imprezy. Niestety, mimo tego jak Jason bardzo prosił, abym przyszła, nie mogłam tego zrobić. No bo co, powiem Rose że idę na imprezę na całą noc do ludzi, których nie znam!? Przecież nie mam tutaj znajomych, knuła by.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Rose!- krzyki z dołu nie pozwalały mi na odpoczynek- Rose! Zejdź na dół! Musimy pogadać!
-Idę, idę spokojnie!
Uchylając drzwi, sprawdziłam, co robią- Gadali. Postanowiłam się nie wtrącać i dalej użalać się nad tym, jak mnie los pokrzywdził. Bardzo chciałabym tam być, na tej imprezie, z Jasonem, widzieć jak się śmieje, tańczy, cieszy. Westchnęłam. Zrobiłabym dosłownie wszystko! Zaczęłam płakać. Łzy spływały mi po policzkach, a ja cicho łkając wtuliłam się w poduszkę. Nie chcę go zostawiać! Na wakacje mama z pewnością zaplanowała miliony podróży, w których moja obecność będzie niezbędna. Czy na prawdę nie mogę być szczęśliwa w pełni? Zawsze coś lub ktoś staję mi na drodze. To okropne!
Naglę z dołu wyrwał się krzyczący ton Rosalie
- Co!? Jak to!? Nie możliwe! Dlaczego mi nic nie powiedziałeś wcześniej?- krzyczała nie panując nad nerwami, a mnie cała ta sytuacja zainteresowała. Ocierając policzki i oczy postanowiłam podsłuchiwać.
- To nie moja wina! Przecież to oni się z nim zadają!
- Ale przed chwilą powiedziałeś, że też się z nim trzymasz!- najwyraźniej próbowali siebie przekrzyczeć
- Nie powiedziałem tak! Chodziło mi o to, że to oni się z nimi trzymają, a ja byłem tylko na kilku spotkaniach w jego towarzystwie.
jego? Kto to !?
Westchnęli.
- No dobra, zgoda. Ale co zrobimy z Kate? Nie zabierzemy jej tam!
- Spokojnie, możemy zabrać. Posłuchaj, on nie jest zły, hah, nawet na nią nie spojrzy! Powiedzieli, że możemy zabrać kogo chcemy, więc ja zabieram ciebie, a ty ją. Masz inny plan? Pewnie będzie siedzieć przy ognisku i czekać aż oznajmimy, że wracamy!
Przestali się odzywać. Nie miałam pojęcia, o co chodziło. Ale interesowało mnie to.
- Dobra. Niech ci będzie, ale ty odpowiadasz za jej bezpieczeństwo!- odpowiedziała po chwili namysłu, wchodząc na górę. Zerwałam się z miejsca podsłuchu wracając do mojego pokoju. Dziewczyna najwyraźniej szła do mnie.
- Kate? Jesteś tu?
- tak, tutaj- parsknęłam, udając ze czytam gazetę, a co?
- Um, no bo widzisz, jest sprawa.- usiadła obok mnie.- Jake.. on... znaczy jego koledzy.. Kumplują się z pewnym gangsterem. No i okazało się, że Jake również ma z nim dosyć dużo wspólnego. Teraz ten koleś ma urodziny, a my idziemy i nie wiemy co z tobą zrobić, więc zabieramy cię ze sobą. Jednak posłuchaj, jest kilka spraw, które musimy przerobić. Mianowicie, chodzi o to że ten ktoś to... Taki Jason no i nie masz się do niego zbliżać. Nie masz z nikim chodzić, trzymać się blisko nas i nie ufać nikomu.
Usta mi zdrętwiały, musiałam się napić. Nie mogłam również złapać oddechu, bo czułam że jestem najszczęśliwszą osobą na ziemi! Na pewno chodziło o mojego Jasona! Miałam ochotę piszczeć, ale udałam głupią.
- Um.. okej, nie ma sprawy. Chodzi o tego Jasona.... Mccana czy jak on tam ma?
- Tak, o niego.
Los się do mnie uśmiechnął, Pokiwałam głową na znak "okej" i się usmiechnęłam. gdy wyszła z pokoju, zaczęłam piszczeć ze szczęścia.
Chwyciłam telefon, i napisałam do niego.
Do; Anne
Zgadnij kto wbija na twoją imprezkę
Po chwili dostałam odpowiedź
Od; Anne
No wiesz, mam nadzieje że powiesz jakimś cudem, że ty. Bo bez ciebie to nie to samo.
Zarumieniłam się, czytając jego odpowiedź. Postanowiłam nic nie odpisywać, i zrobić mu niespodziankę.
________________________________________________________________________________
*Dzień imprezy*
Obudziłam się. Byłam dobrze wyspana. To juz jest już ten dzień. Energicznie wstałam, i poszłam zjeść śniadanie. Następnie wykonałam parę moich codziennych ćwiczeń, i poszłam pod prysznic. Umyłam się porządnie i nałożyłam na włosy truskawkowy szampon, a następnie spłukałam. Miałam cały dzień przed sobą, dlatego że przyjęcie zaczynało się o 18;00. Postanowiłam wybrać już ciuch, który założę. Było to niezmiernie trudne. Musi być wyjątkowy, żeby pasował do tego wyjątkowego dnia. Uśmiechnęłam się na samą myśl o nim. Postanowiłam założyć to . Wyglądałam w niej bardzo ładnie. Do tego wyprostowałam włosy, ale tak, żeby były wzdłuż lekkie fale. Znalazłam średnią torbę, w którą mogłabym włożyć kilka niezbędnych rzeczy. Zanim się obejrzałam, był już wieczór, miałam niecałe półtorej godziny na wyszykowanie się. A więc zaczynamy.
Weszłam do łazienki i włączyłam prostownicę, aby się nagrzała. W między czasie porządnie umyłam zęby, odświeżyłam oddech, i przepłukałam twarz. Zrobiłam nie mocny makijaż, który pięknie podkreślał moje rysy twarzy i przy okazji pasował do kreacji. Gdy skończyłam, zabrałam się za włosy. Zrobiłam je po moim wcześniejszym namyślę, i gdy góra była gotowa, mogłam się już ubrać. Ostrożnie założyłam sukienkę oraz buty, i dopasowałam kolczyki. Wypryskałam się perfumem i wyglądałam pięknie. Do torby spakowałam parę wygodnych, czarnych rurek, i luźny, granatowy sweter w malutkie, białe gwiazdeczki. Wezmę to, bo wiem że nie przechodzę w tym całej nocy, a to jest o wiele wygodniejsze. Byłam gotowa.
- Kate! Chodź! Idziemy!
Zbiegłam na dół biorąc telefon, i wsiadłam do auta. Bylismy na miejscu po ok. dwudziestu minutach. Było mnóstwo samochodów, i różnych ludzi. Było to w środku lasu. Znajdował się tam niewielki pensjonat. Ruszyliśmy do celu. Czekała tam pani.
- Dzień dobry, państwo nazwisko to...
- Johanson. Zabrałem ze sobą dziewczynę, Rosalie Prescot, oraz jej kuzynkę, Kate Loretty.
Pani miło się do nas usmiechnęła, po czym wpuściła.
Była to niewielka sala. Dostrzegłam Jamesa w tłumie ludzi. Postanowiłam podejść
- hej!- krzyknęłam, na co on chwycił mnie za ręke, i zaprowadził w mniej zatłoczone miejsce.
-Cześć Kate! Myślałem że nie przyjdziesz! Mccann też tak myślał. Dobrze że jesteś.
- tak wiem. Nie mów nic Jasonowi, chce mu zrobić niespodziankę. A w razie co nie znam go ani ciebie. Okej?
- Okej, spoko.
Odeszłam, rozejrzając się za blondynem. Zgubiłam moich opiekunów, więc było dobrze. Zauważyłam chłopaka samego, kilkanaście metrów od budynku. Siedział na kłodzie, gapiąc się w telefon. Po cichu zaczaiłam się od tyłu. Byłam tuż za nim. Ujrzałam ekran jego telefonu, i zobaczyłam, że wgapia się w moje zdjęcie. westchnął. Powstrzymałam smiech, i kucnęłam. Szybko położyłam moje dłonie na jego plecach, delikatnie je masując, po czym przybliżyłam twarz do jego ucha, szepcząc mu.
- Zostaw już ten telefon
przeszły go dreszcze i gwałltownie spojrzał się na mnie. Wstał, i był strasznie ucieszony.
- Co? Jak to? Co ty tu robisz?
- Hmm, mi też miło cię widzieć- parsknęłam sarkastycznie. Chłopak przytulił mnie mocno, i zadał jeszcze kilka pytań.
- W razie co, nie znamy się. Rose i Jake nic nie wiedzą o tym... no wiesz.. Wszystkim.
Chłopak przytaknął i ponownie mnie przytulił. Poszlismy w stronę wynajętej sali. wszyscy byli ubrani w stroje eleganckie, ale idealne do zabawy. usłyszałam muzykę. Wszyscy tańczyli, bawili się, a ja tylko czekałam, aż przyniosą alkochol. Znam moją kuzynkę z odpowiedniej strony. Wiem, że na imprezach jak się wkręci to jest na maksa pijana, i pozwala mi na wszystko. Tak samo jest z jej chłopakiem. Cudownie. Minęła godzina, zobaczyłam kelnera przynoszącego szampany, piwa i wódki na tacy. Wszyscy nalali sobię po kieliszków, bez wyjątków. Czekałam, aż moi opiekunowie się rozkręcą. Po kolejnych dwóch godzinach, tak się stało. Byli na tyle pijani, żeby mogli zapomnieć o mnie. Znalazłam w tłumie Jasona. tańczylismy, śmialiśmy się, podskakiwalismy. Nie brakowało nam nic innego. Nie oszczędzaliśmy sobie również czułości. przytulał mnie ciągle, i nie odrywał na krok. Była 23;00. Towarzystwo przeniosło się na chłodny dwór, i usiedli w koło ogniska. Śmiali się, i pili. Typowe.
Postanowiłam iść się przebrać. Zrobiło tak dużo ludzi, w tym Jason.
siedziałam, ocieplając sie płomieniami ognia, i zaczęły się nieprzyjemne żarty ze strony Jamesa, który także był pijany.
- Ej, młoda, ile razy się już z naszym jubilatem lizałaś?- wszyscy zaczęli się śmiać, a żart był skierowany do mnie. Nikt nie wiedział, co mówi. Pytania podobne do tego zostały zadane wielokrotnie w moją stronę, a ja miałam dosyć. Wstałam, i pobiegłam w głąb lasu. Usiadłam na trawie, a z daleka widziałam ognisko, kilka domków letniskowych i śmiechy. Oparłam się na drzewo, i siedziałam z grymasem na twarzy.
Usłyszałam szelest z krzaków, wystraszyłam się, i automatycznie wyciągnęłam telefon, w razie aby była konieczność zadzwonienia do Jasona. Jednak okazało się, że to był on. Pomógł mi wstać, po czym mocno przytulił.
- On nie mówił tego na poważnie.- usłyszałam jego cichy, przyjemny głos.
- wiem. Zdaję sobie sprawę z tego, że tam wszyscy są pijani. Ale to boli.
Patrzył mi głęboko w oczy. Stałam w jego objęciach. Postanowiłam się o coś zapytać.
- Um, jakim cudem ty nie jesteś pijany? No bo wiesz, na pewno nie opusciłbyś takiej okazji...
- To prawda, zwykle nie opuszczam, ale dziś mam wyjątek
- Dlaczego? - zapytałam zakłopotana. Chłopak zbliżył swoja twarz do mojej, a ja poczułam motyle w brzuchu
- No a kto by cię pilnował? Ty i twoje bezpieczeństwo są o wiele ważniejsze, niż jakieś tam piwa.
Blondyn przymknął oczy, a ja po chwili zrobiłam to samo. To była nasza chwila.
- Nie słuchaj go, on bredzi głupoty, jak będzie trzeźwy, to wypluję to. Nie martw się.
Poczułam pień, ocierający się o moje plecy. Opierałam się o drzewo. Chłopak przycisnął mnie delikatnie do niego, jeszcze bardziej zblizając twarz, oczy nadal miał zamknięte. Powstrzymywał się od wybuchem, widac było, że się kontroluję. Położyłam ramiona na jego szyi, i przyciągnęłam dłońmi jego głowę bliżej mnie. dzieliły nas milimetry. Po chwili ponownie usłyszałam jego głos. Słowa, które wypowiedział, przyprawiły mnie o dreszcze, ale strasznie przyjemne. Nie spodziewałam się, że kiedykolwiek usłyszę to od niego.
- Kocham cię- wyszeptał mi kusząco do ucha
po chwili wpatrywałam się w jego oczy i postanowiłam odpowiedzieć. Gdybym nic do niego nie czuła, odsunęłabym się i zahamowała sytuację.
- ja ciebie te..- przerwały mi jego wargi leżące na moich. Byłam w szoku. Ruszał nimi powoli, ale intensywnie. Oddając pocałunek chwyciłam go za tył głowy i całym ciałem przysunęłam się do niego. Powoli pogłębialiśmy nasze uczucie, dodając nieco tępa i do akcji wkroczyły nasze języki. Jason chwycił mnie za uda i podsadził, a ja oplotłam nogi wokół jego tłowia. Czułam się niesamowicie. Los nareszcie się do mnie usmiechnął!
- Kate? Kate, gdzie jesteś?- usłyszałam wołanie znanej mi osoby. To był Jake.
natychmiast przerwaliśmy pocałunek, a ja schodząc z niego złapałam go za rękę i pociagnęłam w stronę szukającego mnie chłopaka.
- tutaj jestem! Poszłam się, um, przejść
- Ach, to dobrze, bądź grzeczna- odpowiedział wahając się na nogach, kompletnie nietrzeźwy. Nie zauważył nawet chłopaka, który koło mnie stał. Poszedł do swojej paczki kontynuować to, co robił. Odwróciłam się w stronę Jasona i zaczęłam się śmiać.
- Co cię tak śmieszy? - zapytał rozbawiony
- Nie wiem- odpowiedziałam szczerze
- Hmm, może to, co robiliśmy przed chwilą- poruszał znacząco brwiami szczerząc się do mnie, powoli szykując się do przytulenia, ale go odepchnełam
- Dupek! - krzyknęłam w smiechu.
- Powiedziałaś, że tez mnie kochasz
- Ugh, bo tak jest- zarumieniłam się.- po prostu...
- Shh- przerwał mi- po prostu mnie jeszcze raz pocałuj
Nie rozważając nad jego słowami od razu to zrobiłam. Całowalismy się około minutę, i to na wszystkie sposoby.
- Jesteś nieziemska- powiedział Jason, zdyszany.
- Wiem- drocząc się z nim, specjalnie machnęłam włosami do tyłu, na co on zaczął się śmiać.
Przypomniało mi się najwazniejsze, co miałam zrobić. Teraz albo nigdy.
- ja pierdole- tak. bardzo mądrze zaczęłam.- Jason, posluchaj mnie.... jest sprawa, dość ważna.
Serce mi się krajało na samą myśl o tym, że dałam zajść temu do tego stopnia- No bo... za pięć dni muszę jechać.
- Co? Jak to za pięć...- jego twarz momentalnie stała się kamienna.
- Normalnie. Jade do Atlanty. Do domu. - chciało mi się płakać.
- Ale... ale masz... znaczy mamy niedługo wakacje. Przyjedz!
- No nie wiem. Przepraszam cię tak bardzo, bo nawet nie wiesz jak bardzo mnie to boli. Nie chce jechać, ale muszę. Postaram się wrócić na wakacje. Ale nie wiem co dalej... - łzy spływały mi po policzkach, a on je wycierał.
- Poradzimy sobie. Nie myślmy teraz o tym. Kocham cię tak bardzo- pocałował mnie w nos- a teraz choćmy cieszyć się chwilą i dołączmy do nich- wskazał głową jego gości. Przytaknełam, i podążylismy w ich stronę.
wtorek, 5 sierpnia 2014
Two Roads rozdział 12.
Jason POV
staliśmy tam patrząc sobie w oczy. Byłem wtedy tak blisko niej... Złapałem ją za obie ręce, i przyciągnąłem jeszcze bliżej. Nasze ciała dzieliły centymetry. Kate głęboko się we mnie wpatrywała, po czym spuściła głowę na dół, patrząc sobie na stopy. Lekko się nachyliłem, i zobaczyłem, jak się rumieni. Chwyciłem jej podbródek między kciuk a palec wskazujący i delikatnie podniosłem. Wyglądała przeuroczo, kiedy była zawstydzona..
- Jason ja...-zaczęła, ale doskonale wiedziałem co chce powiedzieć, więc postanowiłem jej przerwać
- Shh, chodź do mnie- rozłożyłem ramiona gotowe do uścisku, a ona lekko się uśmiechając wtuliła się we mnie. Będąc parę dobrych minut w takiej pozycji, usłyszałem jak jej telefon dzwoni. Odebrała.
- Halo? O, cześć Rose- spojrzała się na mnie w obawie- Tak, niedługo będę.... Um, nie, nigdzie, jestem całkiem niedaleko, spokojnie znam tę okolicę. Z kim jestem? Um, z... z Alle! tak, tak, okej pa..
odłączyła się.
Nie musiałem chyba pytać, z kim rozmawiała. Wyszedłbym na głupiego.
- Chyba muszę cię odwieść...- oznajmiłem, na co ona pokiwała przecząco głową
- Nie. Znaczy... w sumie to tak, ale nie chcę jechać TERAZ.
zacząłem się śmiać
- Już po zachodzie słońca, rozejrzyj się, jak jest ciemno. Uświadamiam cię, że jesteśmy w środku lasu. Wiesz, mi też średnio pasuje, abyśmy już sobie poszli, ale nie chcę żebyś miała problemy...
Po chwili namyślenia rozejrzała się, i mimo tego że było ciemno, to widziałem jak szeroko otworzyła oczy ze zdziwienia, że już jest tak późno.
-Och, no okej. Choćmy.... Skoro się tak boisz- próbowała mi dokuczyć, jednak jej mina wyraźnie zdradzała, ze jakbym odsunął się od niej chodź o centymetr to posikałaby się ze strachu.
- Ja? Bać się? Chyba mnie z kimś pomyliłaś- zacząłem się śmiać, i postanowiłem ją sprawdzić.
- Um... Poczekaj tu, muszę iść się załatwić...- skłamałem, powstrzymując śmiech przed jej przerażoną miną, ona błyskawicznie mi odpowiedziała. Nie chciała mi okazać, że się boi. Najwyraźniej próbowała zachować obojętność, ale przyznajmy, słabo jej to wychodzi.
-NIE! Nie idź!- chwyciła mnie za skrawek kurtki, i pociągnęła do siebie, rozglądając się dookoła. Zacząłem się jeszcze głośniej śmiać i przytuliłem ją mocno.
- Boisz się.
- Nie boję! Po prostu nie chce zostać sama...
- Czyli się boisz.
- Nie, Jason! - próbowała zaprzeczyć prawdzie.
pokręciłem głową w geście niedowierzania i patrzyłem się na nią z szerokim uśmiechem, na co ona przewróciła oczami.- Choćmy.
Często tam bywałem. Gdy miałem doła, chodziłem tutaj i oglądałem ten piękny widok. Znałem całą drogę na pamięć, wiedziałem, gdzie i jak postawić nogę, aby się nie potknąć. Kate miała mniej szczęścia i ciągle się potykała. Patrząc na nią, wsadziłem swoją rękę pod jej kolana, a drugą przytrzymywałem jej plecy. Miałem ja na rękach.
- C..co ty robisz?
- Nie mogę patrzeć, jak się tak potykasz. Ja znam każdy milimetr tego lasu. Chyba nie masz nic przeciwko, abym zaniósł cię do samochodu, co?
- Dzięki- pocałowała mnie w policzek.
Wsiedliśmy. Pojechałem skrótami, aby szybciej dojechać do celu. Gdy dotarliśmy, dziewczyna nie chętnie wysiadła. Szturchnąłem ją w ramię w geście dodania otuchy.
- Ej, nie smuć się, będzie jeszcze okazja do kontynuowania... no wiesz, tamtego.- Poruszyłem brwiami a ona zaczęła się śmiać.
- dupku! - wyjąkała przez smiech- nie o to chodzi! Po prostu nie chce...- westchnęła- a może i o to chodzi.. Sama nie wiem...- Była zakłopotana.
Patrząc na nią pocałowałem ją w policzek, trochę bliżej ust. Ona się usmiechnęła, i wysiadła. Pokiwałem jej na "do widzenia" a ona odwzajemniła się tym samym. Pojechałem do domu.
________________________________________________________________________________
Kate POV
Oczywiście jak znajdowałam się w pomieszczeniu, Rosalie zadała mi pytanie, gdzie, z kim, po co i dlaczego byłam... Nie lubiłam kłamać, ale w tej sprawie to było konieczne. Poszłam się umyć i położyć. Następnego dnia, podczas robienia śniadania, naszła mnie straszna ochota na odwiedzenie Jasona. Musiałam go zobaczyć. Może dlatego, że przed chwilką z nim pisałam. Głupia ja. Skarciłam się w myślach. Powędrowałam do łazienki. Umyłam zęby, odświeżyłam oddech, uczesałam i wyprostowałam włosy, ubrałam czarne rurki, złoty, cieńki pasek, czarną, dosyć waską bluzkę i granatowy kardian. Zrobiłam makijaż, a usta miałam troszeczkę bardziej czerwone, niż zawszę. Do tego założyłam czerwone baletki, a ze sobą wzięłam dosyć dużą, pojemną, beżową torbę.
-Wychodzę!- krzyknęłam na cały dom
- gdzie? -ciekawska Rosalie wyruszyła do akcji. Żałosne.
-ugh, nigdzie, idę do Alle, a co
- Nic, bądź przed obiadem.
Przewróciłam oczami, i podreptałam na autobus. To tylko trzy przystanki.
Po ok. piętnastu minutach byłam przed jego domem. Drzwi były lekko uchylone. Zdziwiłam się. Zapukałam, jednak słyszałam tylko rozmowy z góry. Nikt mi nie otworzył, więc postanowiłam wejść. Rozglądałam się i powoli wchodziłam po schodach, idąc w miejsce, w którym dwie osoby rozmawiali. Głosy zaprowadziły mnie do kuchni.
- Stary, nie
-Jason, zobaczysz, będzie fajnie!
- Niee, nie chce. Boże, dawno takiego czegoś nie robiliśmy, zresztą to nie jest jakaś super okazja.
- A własnie że jest! Ja się wszystkim zajmę. Zaproszę gości, zorganizuję itd.
- Po prostu przyznaj się, że masz ochotę się zabawić
- Boże, stary, no mam i co, ale twoje urodziny to też okazja którą trzeba uczcić!
Urodziny!? Jason ma niedługo urodziny? Postanowiłam przerwać im rozmowę i wejść do pomieszczenia, w której prowadzili konwersację.
- Hej.
spojrzeli się na mnie, po czym uśmiechnęli. I wszystko jasne. Jason rozmawiał z Jamesem.
On spojrzał się natomiast na Jasona, który wpatrywał się na mnie.
- Cześć, um, długo tu jesteś?
- Nie, z jakieś parę minut- odpowiedziałam
- Och, to pewnie wiesz, że organizujemy imprezę- James podkreslił dwa ostatnie słowa, obserwując jak jego przyjaciel przewraca oczami.
- Tak, słyszałam co nie co. Um, chciałabym porozmawiać przez chwilkę z Jasonem, no wiesz, sam na sam...
-Ou, jasne. Już idę. Stary- odwrócił się do niego- szykuj się.
-Ta- odpowiedział.
Widać było, że niedawno sie obudził, bo miał na sobie szare dresy, i białą luźną bluzkę. widać było mu gumkę od bokserek. Włosy miał poczochrane, a oczy praktycznie mu się zamykały. Chwycił mnie za ręke, prowadząc do salonu, aby położyć się, bo najwidoczniej prędzej tam leżał. Można to było poznać po tym, że telewizor był włączony na jakiś bajkach, a na sofie leżały koce. Na stoliku była miska z płatkami, więc byłam pewna tego, co przeczuwałam. Położyłam się z nim, chichocząc.
- Co jest takiego zabawnego?- zapytał
- Nie wiedziałam, że lubisz oglądać ten program
Zaczął się smiać, zawstydzony. - Oglądam to tylko rano.
- Nie masz się co stresować, też to oglądam -wybuchliśmy śmiechem.
- A więc...- postanowiłam zacząć- którego masz te urodziny?- usmiechnęłam się tak słodko, jak tylko mogłam. On spojrzał się na mnie złowrogo, ostrzegając żebym nie zaczynała. Buzie miał pełną, więc nic nie powiedział. Zignorowałam to. -Powiedz.
Chwile pomyślał, najwidoczniej nad tym, czy ma mi odpowiedzieć, czy nie. Postanowił to zrobić.
- 8 czerwca.
-Och!! Jak słodko! I co, robisz imprezę, tak? - szczerzyłam się
- Ugh, James mi robi, szczerze, to mi się nie chce
- Przestań, rozchmurz się! Jesteś straszną marudą rano- przybliżyłam się do jego twarzy, z ogromnym uśmiechem na ustach, i pocałowałam go w nos. - Idę się zapytać Jamesa, o której.
staliśmy tam patrząc sobie w oczy. Byłem wtedy tak blisko niej... Złapałem ją za obie ręce, i przyciągnąłem jeszcze bliżej. Nasze ciała dzieliły centymetry. Kate głęboko się we mnie wpatrywała, po czym spuściła głowę na dół, patrząc sobie na stopy. Lekko się nachyliłem, i zobaczyłem, jak się rumieni. Chwyciłem jej podbródek między kciuk a palec wskazujący i delikatnie podniosłem. Wyglądała przeuroczo, kiedy była zawstydzona..
- Jason ja...-zaczęła, ale doskonale wiedziałem co chce powiedzieć, więc postanowiłem jej przerwać
- Shh, chodź do mnie- rozłożyłem ramiona gotowe do uścisku, a ona lekko się uśmiechając wtuliła się we mnie. Będąc parę dobrych minut w takiej pozycji, usłyszałem jak jej telefon dzwoni. Odebrała.
- Halo? O, cześć Rose- spojrzała się na mnie w obawie- Tak, niedługo będę.... Um, nie, nigdzie, jestem całkiem niedaleko, spokojnie znam tę okolicę. Z kim jestem? Um, z... z Alle! tak, tak, okej pa..
odłączyła się.
Nie musiałem chyba pytać, z kim rozmawiała. Wyszedłbym na głupiego.
- Chyba muszę cię odwieść...- oznajmiłem, na co ona pokiwała przecząco głową
- Nie. Znaczy... w sumie to tak, ale nie chcę jechać TERAZ.
zacząłem się śmiać
- Już po zachodzie słońca, rozejrzyj się, jak jest ciemno. Uświadamiam cię, że jesteśmy w środku lasu. Wiesz, mi też średnio pasuje, abyśmy już sobie poszli, ale nie chcę żebyś miała problemy...
Po chwili namyślenia rozejrzała się, i mimo tego że było ciemno, to widziałem jak szeroko otworzyła oczy ze zdziwienia, że już jest tak późno.
-Och, no okej. Choćmy.... Skoro się tak boisz- próbowała mi dokuczyć, jednak jej mina wyraźnie zdradzała, ze jakbym odsunął się od niej chodź o centymetr to posikałaby się ze strachu.
- Ja? Bać się? Chyba mnie z kimś pomyliłaś- zacząłem się śmiać, i postanowiłem ją sprawdzić.
- Um... Poczekaj tu, muszę iść się załatwić...- skłamałem, powstrzymując śmiech przed jej przerażoną miną, ona błyskawicznie mi odpowiedziała. Nie chciała mi okazać, że się boi. Najwyraźniej próbowała zachować obojętność, ale przyznajmy, słabo jej to wychodzi.
-NIE! Nie idź!- chwyciła mnie za skrawek kurtki, i pociągnęła do siebie, rozglądając się dookoła. Zacząłem się jeszcze głośniej śmiać i przytuliłem ją mocno.
- Boisz się.
- Nie boję! Po prostu nie chce zostać sama...
- Czyli się boisz.
- Nie, Jason! - próbowała zaprzeczyć prawdzie.
pokręciłem głową w geście niedowierzania i patrzyłem się na nią z szerokim uśmiechem, na co ona przewróciła oczami.- Choćmy.
Często tam bywałem. Gdy miałem doła, chodziłem tutaj i oglądałem ten piękny widok. Znałem całą drogę na pamięć, wiedziałem, gdzie i jak postawić nogę, aby się nie potknąć. Kate miała mniej szczęścia i ciągle się potykała. Patrząc na nią, wsadziłem swoją rękę pod jej kolana, a drugą przytrzymywałem jej plecy. Miałem ja na rękach.
- C..co ty robisz?
- Nie mogę patrzeć, jak się tak potykasz. Ja znam każdy milimetr tego lasu. Chyba nie masz nic przeciwko, abym zaniósł cię do samochodu, co?
- Dzięki- pocałowała mnie w policzek.
Wsiedliśmy. Pojechałem skrótami, aby szybciej dojechać do celu. Gdy dotarliśmy, dziewczyna nie chętnie wysiadła. Szturchnąłem ją w ramię w geście dodania otuchy.
- Ej, nie smuć się, będzie jeszcze okazja do kontynuowania... no wiesz, tamtego.- Poruszyłem brwiami a ona zaczęła się śmiać.
- dupku! - wyjąkała przez smiech- nie o to chodzi! Po prostu nie chce...- westchnęła- a może i o to chodzi.. Sama nie wiem...- Była zakłopotana.
Patrząc na nią pocałowałem ją w policzek, trochę bliżej ust. Ona się usmiechnęła, i wysiadła. Pokiwałem jej na "do widzenia" a ona odwzajemniła się tym samym. Pojechałem do domu.
________________________________________________________________________________
Kate POV
Oczywiście jak znajdowałam się w pomieszczeniu, Rosalie zadała mi pytanie, gdzie, z kim, po co i dlaczego byłam... Nie lubiłam kłamać, ale w tej sprawie to było konieczne. Poszłam się umyć i położyć. Następnego dnia, podczas robienia śniadania, naszła mnie straszna ochota na odwiedzenie Jasona. Musiałam go zobaczyć. Może dlatego, że przed chwilką z nim pisałam. Głupia ja. Skarciłam się w myślach. Powędrowałam do łazienki. Umyłam zęby, odświeżyłam oddech, uczesałam i wyprostowałam włosy, ubrałam czarne rurki, złoty, cieńki pasek, czarną, dosyć waską bluzkę i granatowy kardian. Zrobiłam makijaż, a usta miałam troszeczkę bardziej czerwone, niż zawszę. Do tego założyłam czerwone baletki, a ze sobą wzięłam dosyć dużą, pojemną, beżową torbę.
-Wychodzę!- krzyknęłam na cały dom
- gdzie? -ciekawska Rosalie wyruszyła do akcji. Żałosne.
-ugh, nigdzie, idę do Alle, a co
- Nic, bądź przed obiadem.
Przewróciłam oczami, i podreptałam na autobus. To tylko trzy przystanki.
Po ok. piętnastu minutach byłam przed jego domem. Drzwi były lekko uchylone. Zdziwiłam się. Zapukałam, jednak słyszałam tylko rozmowy z góry. Nikt mi nie otworzył, więc postanowiłam wejść. Rozglądałam się i powoli wchodziłam po schodach, idąc w miejsce, w którym dwie osoby rozmawiali. Głosy zaprowadziły mnie do kuchni.
- Stary, nie
-Jason, zobaczysz, będzie fajnie!
- Niee, nie chce. Boże, dawno takiego czegoś nie robiliśmy, zresztą to nie jest jakaś super okazja.
- A własnie że jest! Ja się wszystkim zajmę. Zaproszę gości, zorganizuję itd.
- Po prostu przyznaj się, że masz ochotę się zabawić
- Boże, stary, no mam i co, ale twoje urodziny to też okazja którą trzeba uczcić!
Urodziny!? Jason ma niedługo urodziny? Postanowiłam przerwać im rozmowę i wejść do pomieszczenia, w której prowadzili konwersację.
- Hej.
spojrzeli się na mnie, po czym uśmiechnęli. I wszystko jasne. Jason rozmawiał z Jamesem.
On spojrzał się natomiast na Jasona, który wpatrywał się na mnie.
- Cześć, um, długo tu jesteś?
- Nie, z jakieś parę minut- odpowiedziałam
- Och, to pewnie wiesz, że organizujemy imprezę- James podkreslił dwa ostatnie słowa, obserwując jak jego przyjaciel przewraca oczami.
- Tak, słyszałam co nie co. Um, chciałabym porozmawiać przez chwilkę z Jasonem, no wiesz, sam na sam...
-Ou, jasne. Już idę. Stary- odwrócił się do niego- szykuj się.
-Ta- odpowiedział.
Widać było, że niedawno sie obudził, bo miał na sobie szare dresy, i białą luźną bluzkę. widać było mu gumkę od bokserek. Włosy miał poczochrane, a oczy praktycznie mu się zamykały. Chwycił mnie za ręke, prowadząc do salonu, aby położyć się, bo najwidoczniej prędzej tam leżał. Można to było poznać po tym, że telewizor był włączony na jakiś bajkach, a na sofie leżały koce. Na stoliku była miska z płatkami, więc byłam pewna tego, co przeczuwałam. Położyłam się z nim, chichocząc.
- Co jest takiego zabawnego?- zapytał
- Nie wiedziałam, że lubisz oglądać ten program
Zaczął się smiać, zawstydzony. - Oglądam to tylko rano.
- Nie masz się co stresować, też to oglądam -wybuchliśmy śmiechem.
- A więc...- postanowiłam zacząć- którego masz te urodziny?- usmiechnęłam się tak słodko, jak tylko mogłam. On spojrzał się na mnie złowrogo, ostrzegając żebym nie zaczynała. Buzie miał pełną, więc nic nie powiedział. Zignorowałam to. -Powiedz.
Chwile pomyślał, najwidoczniej nad tym, czy ma mi odpowiedzieć, czy nie. Postanowił to zrobić.
- 8 czerwca.
-Och!! Jak słodko! I co, robisz imprezę, tak? - szczerzyłam się
- Ugh, James mi robi, szczerze, to mi się nie chce
- Przestań, rozchmurz się! Jesteś straszną marudą rano- przybliżyłam się do jego twarzy, z ogromnym uśmiechem na ustach, i pocałowałam go w nos. - Idę się zapytać Jamesa, o której.
niedziela, 3 sierpnia 2014
Two Roads rozdział 11.
Kate POV
Jego dom był duży i bardzo ładny. Podobał mi się. Zastanawiałam się, czy mieszka sam, dlatego ze był piętrowy. Wjeżdżając na jego teren, automatycznie zamknęła się czarna brama. Widać było, że jest dość oszczędny bo czytałam, ile za taka jedną bombę może zarabiać, a mimo tego nie mieszkał w "pałacu". Dom był koloru ciemnej czerwieni, praktycznie można powiedzieć, że był krwisty. Pięknie komponował się z czarnym dachem. Ma styl.
Jason chwycił mnie za rękę, co stało się automatyczną rzeczą, jaką robi gdy się widzimy, zaprowadził mnie do środka. Otwierając drzwi, czekał aż wejdę pierwsza, a gdy to zrobiłam, rozejrzałam się dookoła. Mimo tego, że stałam w progu drzwi na korytarzu, już miałam wyrobiona opinię na temat tego domu- ponury.
- Ale tu... smutno- postanowiłam podzielić się z nim jedna z moich myśli.
- Nie bywam tu codziennie. Widzisz, Ciągle muszę pracować, a przecież nie mogę produkować bomb w moim domu. Chociaż przyznam, że gdy chce mi się sprawdzać postanowienia policji, to robię je tutaj, w piwnicy.
- jak ty to robisz,co? -spytałam ciekawska, przymykając jedno oko, uśmiechając się.
- Co, chodzi ci o te sprawdzanie? Och, mam taki specjalny sprzęt do tego. Najlepsze jest to, ze oni nie mają zielonego pojęcia, że złamałem ich kod dostępu i wiem, co ci idioci planują.
- To pewnie dlatego nigdy cie nie złapali- myślałam głośno
- taak, to dlatego- odpowiedział szczerząc się, i zagapił się w sufit, dumny z siebie. Zaczęłam się śmiać.
- Okej. Rozgość się. Idź oglądnij mieszkanie jak chcesz, bo widzę że ciekawość cię zżera od środka- zachichotał- a ja pójdę się napić. Chcesz coś? Może jesteś głodna?
- Nie, dziękuje.
Powoli ruszyłam przed siebie. Za mną był mały przedpokoik, w którym ściągało się buty. Krok po wyjściu z tego małego pokoju po prawej stronie była piwnica. Przynajmniej tak mi się wydaję. Korytarz główny był dosyć długi i wąski. Gdybym miała podać jego miarę, to podejrzewam że mierzyłby ok. 7/8 metrów. prawie na końcu jego znajdowało się wcięcie w ścianie, a w nim drzwi. To był jego pokój. Nie wiedziałam, że można mieć aż tak smutny swój zakątek. ściany były czarne, tak samo jak podłoga. Tyle że ona była z śliskiego, pięknego drewna, meble miał ciemno-brązowe a łóżko dwuosobowe. W sumie to tylko pościel była biała. Wpatrywałam się w to pomieszczenie smutno, wchodząc do środka. Powoli po nim spacerowałam, i oglądałam bałagan na biurku. Leżało tam mnóstwo papierów, różnych dokumentów i długopisów. Podeszłam do łóżka i uświadomiłam sobie, że nie pytałam się go czy ma dziewczynę. Oczywiście nie mówię, że jestem zainteresowana albo coś, po prostu miałam nadzieje że nie ma...
- Spokojnie, mieszkam tu sam. Nie mam nikogo- powiadomił mnie bardzo dobrze mi znany głos zza pleców. Poczułam jego dłonie na swoich biodrach, i jego głowę położoną na moje ramie.
Nie spodziewałam się, że zrobi takie coś, ale jego dotyk był hipnotyzujący. Było mi dobrze w takiej pozycji i nie miałam zamiaru się wyrwać, tylko zrelaksować. Jednak musiałam zaprzeczyć w to, co powiedział.
- Wiem że mieszkasz sam. I wcale nie wpatruje się w łóżko, po prostu zwróciło moją uwagę bo jest duże... No i wiesz, nawet gdybyś kogoś miał, nie przeszkadzałoby mi to. Przecież nic między nami nie ma...- odpowiedziałam z grymasem w głosie i na twarzy, na co on trochę posmutniał i zaśmiał się równocześnie.
- Jasne- parsknął sarkastycznie- mam duże łóżko bo rozwalam się strasznie podczas snu, żeby mi było wygodnie- jego sławny uśmieszek pojawił się na twarzy.
Ponownie zaczęłam się śmiać, wyplątując się z jego ramion.
- Chodź, pokażę ci resztę domu.
Podążyłam za nim po krętych schodach po lewej stronie, na końcu korytarza. Byliśmy teraz na górze. Znajdowaliśmy się w salonie, a na boku ściany znajdowała się kuchnia, natomiast w niej po boku znajdowały się drzwi do łazienki.
- Skomplikowane.
- Da się przyzwyczaić- odpowiedział- Wiesz, zabrałbym cię chętnie gdzieś indziej, ale nie możesz się teraz pokazywać ze mną publicznie..
- Wiem. Ale mimo tego, że jesteś strasznym leniuchem i nie chce ci się rozweselić jakoś tych pomieszczeń, to dobrze mi tu i podoba mi się. Jest przytulnie- uśmiechnęłam się do niego i usiadłam na kanapę w salonie. On zrobił to samo. Rozmawialiśmy bardzo długo. Ponad dwie godziny. Bardzo dobrze mi się z nim gada, miałam wrażenie jakby mnie rozumiał w tym wszystkim. Opowiedziałam mu moją historię z życia, kiedy jeszcze tu mieszkałam, opowiadałam o mojej mamie, kuzynce, jej chłopaku, przyjaciółce.. O wszystkim. Słuchał mnie bardzo uważnie i najwidoczniej był zainteresowany każdym usłyszanym słowem wychodzącym z moich ust podczas tej rozmowy. Chciałam bardzo się zapytać o to co mnie kusi od dość dawna. Teraz albo nigdy.
- Um, Jason.. no bo widzisz, ja ci opowiedziałam zdarzenia z dzieciństwa, i... no wiesz, chciałabym wiedzieć jak to z tobą było...
westchnął
- Serio chcesz wiedzieć? u mnie nie było tak kolorowo..
- Proszę..
- Ale Kate... mówię serio...- nalegał, ale nie chciałam ustąpić
- Jason proszę cię. Skoro to takie straszne, to chciałabym ci pomóc.. ale musisz mi powiedzieć.
- Nic tu już nie pomoże- smutnie się zaśmiał- ale jak chcesz..- Jak byłem mały, było spoko. Nie mieszkałem jakoś super bogacie, ale dało się przeżyć. Moi rodzice często kłócili się, no wiesz o głupoty.. Denerwowało mnie to niesamowicie. No bo widzisz, ja mam wybuchowy charakter i może dlatego wylądowałem tu- rozglądnął się po pokoju- nie ważne. W podstawówce miałem nieco małe problemy z opanowaniem złości. Wolałem siedzieć sam, niż oglądać te wszystkie dzieci. Później było trochę lepiej, ale nie wystarczająco. W gimnazjum na przerwach szukałem cichego miejsca, gdzie mógłbym usiąść, ale nie było takiego. Wyzywali mnie, i takie tam... Później wybuchłem i wdawałem się w bójkę z każdym kto wspomni o mnie słowo. Dziewczyny strasznie mnie irytowały, bo przyklejały się do mnie niczym magnesy, i nie rozumiały, że mają zostawić mnie w spokoju i wypierdalać. Pewnego dnia przyszedłem z ostrą uwagą od nauczycieli, i wtedy zaczął się horror. Mianowicie taki, że rodzice nie dawali mi spokoju. Na wakacje postanowili oderwać mnie od wszystkiego i wysłali na miesiąc do Stratford. Spodobało mi się tutaj. Ciche, spokojne miasteczko. Poznałem Jamesa. Nie był zbytnio rozpoznawany wśród ludzi. Zajmował się pomaganiem gangsterom załatwić im dobrą robotę, w tym w czym byli dobrzy. Interesowałem się wybuchami, i różnymi konstrukcjami. Zapoznał mnie z kolesiem, który produkował bomby, i nauczył mnie swoich sztuczek. Po powrocie do domu skrycie próbowałem swoich sił. Moja rodzina odkryła, co robię i rozpoczęła się wojna. Postanowiłem wyprowadzić się z domu i przyjechać tutaj. Zaprzyjaźniłem się z Jamesem i załatwił mi ten dom. Coraz lepiej produkowałem bomby no i z tego się teraz utrzymuję. Mój najlepszy przyjaciel załatwia mi klientów i pomaga mi w biznesie.
- Ou, a co z tamtym co cię nauczył je robić?
- Zbankrutował. Jak widzisz uczeń przerósł mistrza- uśmiechnął się
Wtuliłam się w niego, po czym on zrobił to samo. Słuchałam go bardzo uważnie,chciałam, żeby spostrzegał mnie jako osobę której może się wygadać, zaufać.
Siedzieliśmy w przyjemnej ciszy, która nas opanowała. W końcu postanowiłam się odezwać
- Nie martw się.
- Nie martwię, najbardziej tęsknie za moja siostrą..- odparł. Zdziwiło mnie to, że ma rodzeństwo.
- Masz siostrę?
-Och tak. Nazywa się Connie. Cudowna dziewczyna. Gdybym miał z nimi kontakt, z pewnością pokochałybyście się! To ona przez przypadek odkryła co robię. Powiedziała, że jestem dla niej najważniejszy i że nikomu nie powie. Jednak rodzice sami się dowiedzieli. Błagała, krzyczała żeby dali mi spokój, że wszystko będzie dobrze ale oni nie słuchali. Bardzo płakała, kiedy dowiedziała się że wyjeżdżam. Że ją zostawiam - jego mina posmutniała a ja ścisnęłam jego dłoń w geście pocieszenia- ojciec zabronił jej się ze mną kontaktować, jednak nie posłuchała. Dzwonię do niej coraz rzadziej, bo nie mam czasu. Ona piszę do mnie po kryjomu. Ale nie odzywaliśmy się ponad pół roku....
- Ile ona ma lat?
- czternaście. Jest o rok młodsza od ciebie.
- Och, dobrze. Jason, mogę cię o coś prosić?
- Jasne.
- Nie myśl teraz o tym, proszę cię. Nie chcę, żebyś był smutny.
Wpatrywał się w moje oczy z ogromna troską, z lekkim uśmiechem, tak jakby chciał mi powiedzieć coś ważnego co dotyczy "nas" ale nic nie usłyszałam. Nagle wstał..
- Chodź, pokaże ci coś.
Zdziwiona wstałam i zobaczyłam że schodzi po schodach i podąża do wyjścia. Szłam za nim. Wsiedliśmy do auta.
- gdzie jedziemy? -spytałam
- Zobaczysz. Spodoba ci się.
jechaliśmy dobre pięć minut. Zatrzymał się. Wysiadł. Otworzył mi drzwi i czekał aż wyjdę. Wysiadając, byłam ucieszona, że zabiera mnie gdzieś. Stałam przed nim, zamknął drzwi od samochodu i wyszczerzył się, wgapiając się w moje oczy. Zaczęłam się głośno śmiać i bezmyślnie wtuliłam się w niego. Był zaskoczony, ale poczułam jego ramiona mocno otulające mnie. Wiedziałam, ze potrzebuje tego. W sposobie, w jaki mnie przytula, czuć potrzebę czyjejś bliskości. Ufał mi.
- Dobra, chodź, bo zaraz będzie zachód słońca- tryskało od niego radością!
- Idę, idę spokojnie
Doszliśmy w głąb krzaków. Stanął za mną i czułam, jak blisko mnie jest. Przeszły mi motyle w brzuchu. Zakrył mi oczy rękami, a ja cały czas czułam jak się uśmiecha
- Spokojnie, zaufaj mi. Będziesz zadowolona.
- Ufam ci, Jason. Od początku ci ufam.
Zaprowadził mnie na szczyt jakieś góry. Poczekał jeszcze parę minut, cały czas mając dłonie na moich oczach. Chyba doszedł ten moment, na który wyczekiwał, bo czułam jak wziął głęboki oddech wdychając powietrze, z przyjemności. To był chyba serio zniewalający widok, skoro tak reaguję.
- Okej - ściągnął ręce z mojej twarzy- otwórz oczy
Gdy zrobiłam, co mi kazał, zatkało mnie. Uczucie, które czułam widząc taki piękny widok był nie do opisania. Widać było całe miasteczko, było prześliczne, i dalekie góry, a w tle przepiękny zachód słońca.
- Ziemia do Kate- zaśmiał się- podoba ci się?
- podoba? p o d o b a? Och, Jason to jest przepiękne! Ten widok jest taki śliczny. dziękuję dziękuję dziękuje ci że mnie tu zabrałeś!!!- krzyknęłam rzucając się mu na szyje, zatapiając się w uścisku. zamknęłam oczy, a on zrobił to samo. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że Jason jest dla mnie o wiele ważniejszy niż mi się wydawało.
_________________________________________________________________________________
ten rozdział jest troszkę dłuższy, niż pozostałe ponieważ nie wiedziałam jak to wszystko opisać w skrócie xd
Jego dom był duży i bardzo ładny. Podobał mi się. Zastanawiałam się, czy mieszka sam, dlatego ze był piętrowy. Wjeżdżając na jego teren, automatycznie zamknęła się czarna brama. Widać było, że jest dość oszczędny bo czytałam, ile za taka jedną bombę może zarabiać, a mimo tego nie mieszkał w "pałacu". Dom był koloru ciemnej czerwieni, praktycznie można powiedzieć, że był krwisty. Pięknie komponował się z czarnym dachem. Ma styl.
Jason chwycił mnie za rękę, co stało się automatyczną rzeczą, jaką robi gdy się widzimy, zaprowadził mnie do środka. Otwierając drzwi, czekał aż wejdę pierwsza, a gdy to zrobiłam, rozejrzałam się dookoła. Mimo tego, że stałam w progu drzwi na korytarzu, już miałam wyrobiona opinię na temat tego domu- ponury.
- Ale tu... smutno- postanowiłam podzielić się z nim jedna z moich myśli.
- Nie bywam tu codziennie. Widzisz, Ciągle muszę pracować, a przecież nie mogę produkować bomb w moim domu. Chociaż przyznam, że gdy chce mi się sprawdzać postanowienia policji, to robię je tutaj, w piwnicy.
- jak ty to robisz,co? -spytałam ciekawska, przymykając jedno oko, uśmiechając się.
- Co, chodzi ci o te sprawdzanie? Och, mam taki specjalny sprzęt do tego. Najlepsze jest to, ze oni nie mają zielonego pojęcia, że złamałem ich kod dostępu i wiem, co ci idioci planują.
- To pewnie dlatego nigdy cie nie złapali- myślałam głośno
- taak, to dlatego- odpowiedział szczerząc się, i zagapił się w sufit, dumny z siebie. Zaczęłam się śmiać.
- Okej. Rozgość się. Idź oglądnij mieszkanie jak chcesz, bo widzę że ciekawość cię zżera od środka- zachichotał- a ja pójdę się napić. Chcesz coś? Może jesteś głodna?
- Nie, dziękuje.
Powoli ruszyłam przed siebie. Za mną był mały przedpokoik, w którym ściągało się buty. Krok po wyjściu z tego małego pokoju po prawej stronie była piwnica. Przynajmniej tak mi się wydaję. Korytarz główny był dosyć długi i wąski. Gdybym miała podać jego miarę, to podejrzewam że mierzyłby ok. 7/8 metrów. prawie na końcu jego znajdowało się wcięcie w ścianie, a w nim drzwi. To był jego pokój. Nie wiedziałam, że można mieć aż tak smutny swój zakątek. ściany były czarne, tak samo jak podłoga. Tyle że ona była z śliskiego, pięknego drewna, meble miał ciemno-brązowe a łóżko dwuosobowe. W sumie to tylko pościel była biała. Wpatrywałam się w to pomieszczenie smutno, wchodząc do środka. Powoli po nim spacerowałam, i oglądałam bałagan na biurku. Leżało tam mnóstwo papierów, różnych dokumentów i długopisów. Podeszłam do łóżka i uświadomiłam sobie, że nie pytałam się go czy ma dziewczynę. Oczywiście nie mówię, że jestem zainteresowana albo coś, po prostu miałam nadzieje że nie ma...
- Spokojnie, mieszkam tu sam. Nie mam nikogo- powiadomił mnie bardzo dobrze mi znany głos zza pleców. Poczułam jego dłonie na swoich biodrach, i jego głowę położoną na moje ramie.
Nie spodziewałam się, że zrobi takie coś, ale jego dotyk był hipnotyzujący. Było mi dobrze w takiej pozycji i nie miałam zamiaru się wyrwać, tylko zrelaksować. Jednak musiałam zaprzeczyć w to, co powiedział.
- Wiem że mieszkasz sam. I wcale nie wpatruje się w łóżko, po prostu zwróciło moją uwagę bo jest duże... No i wiesz, nawet gdybyś kogoś miał, nie przeszkadzałoby mi to. Przecież nic między nami nie ma...- odpowiedziałam z grymasem w głosie i na twarzy, na co on trochę posmutniał i zaśmiał się równocześnie.
- Jasne- parsknął sarkastycznie- mam duże łóżko bo rozwalam się strasznie podczas snu, żeby mi było wygodnie- jego sławny uśmieszek pojawił się na twarzy.
Ponownie zaczęłam się śmiać, wyplątując się z jego ramion.
- Chodź, pokażę ci resztę domu.
Podążyłam za nim po krętych schodach po lewej stronie, na końcu korytarza. Byliśmy teraz na górze. Znajdowaliśmy się w salonie, a na boku ściany znajdowała się kuchnia, natomiast w niej po boku znajdowały się drzwi do łazienki.
- Skomplikowane.
- Da się przyzwyczaić- odpowiedział- Wiesz, zabrałbym cię chętnie gdzieś indziej, ale nie możesz się teraz pokazywać ze mną publicznie..
- Wiem. Ale mimo tego, że jesteś strasznym leniuchem i nie chce ci się rozweselić jakoś tych pomieszczeń, to dobrze mi tu i podoba mi się. Jest przytulnie- uśmiechnęłam się do niego i usiadłam na kanapę w salonie. On zrobił to samo. Rozmawialiśmy bardzo długo. Ponad dwie godziny. Bardzo dobrze mi się z nim gada, miałam wrażenie jakby mnie rozumiał w tym wszystkim. Opowiedziałam mu moją historię z życia, kiedy jeszcze tu mieszkałam, opowiadałam o mojej mamie, kuzynce, jej chłopaku, przyjaciółce.. O wszystkim. Słuchał mnie bardzo uważnie i najwidoczniej był zainteresowany każdym usłyszanym słowem wychodzącym z moich ust podczas tej rozmowy. Chciałam bardzo się zapytać o to co mnie kusi od dość dawna. Teraz albo nigdy.
- Um, Jason.. no bo widzisz, ja ci opowiedziałam zdarzenia z dzieciństwa, i... no wiesz, chciałabym wiedzieć jak to z tobą było...
westchnął
- Serio chcesz wiedzieć? u mnie nie było tak kolorowo..
- Proszę..
- Ale Kate... mówię serio...- nalegał, ale nie chciałam ustąpić
- Jason proszę cię. Skoro to takie straszne, to chciałabym ci pomóc.. ale musisz mi powiedzieć.
- Nic tu już nie pomoże- smutnie się zaśmiał- ale jak chcesz..- Jak byłem mały, było spoko. Nie mieszkałem jakoś super bogacie, ale dało się przeżyć. Moi rodzice często kłócili się, no wiesz o głupoty.. Denerwowało mnie to niesamowicie. No bo widzisz, ja mam wybuchowy charakter i może dlatego wylądowałem tu- rozglądnął się po pokoju- nie ważne. W podstawówce miałem nieco małe problemy z opanowaniem złości. Wolałem siedzieć sam, niż oglądać te wszystkie dzieci. Później było trochę lepiej, ale nie wystarczająco. W gimnazjum na przerwach szukałem cichego miejsca, gdzie mógłbym usiąść, ale nie było takiego. Wyzywali mnie, i takie tam... Później wybuchłem i wdawałem się w bójkę z każdym kto wspomni o mnie słowo. Dziewczyny strasznie mnie irytowały, bo przyklejały się do mnie niczym magnesy, i nie rozumiały, że mają zostawić mnie w spokoju i wypierdalać. Pewnego dnia przyszedłem z ostrą uwagą od nauczycieli, i wtedy zaczął się horror. Mianowicie taki, że rodzice nie dawali mi spokoju. Na wakacje postanowili oderwać mnie od wszystkiego i wysłali na miesiąc do Stratford. Spodobało mi się tutaj. Ciche, spokojne miasteczko. Poznałem Jamesa. Nie był zbytnio rozpoznawany wśród ludzi. Zajmował się pomaganiem gangsterom załatwić im dobrą robotę, w tym w czym byli dobrzy. Interesowałem się wybuchami, i różnymi konstrukcjami. Zapoznał mnie z kolesiem, który produkował bomby, i nauczył mnie swoich sztuczek. Po powrocie do domu skrycie próbowałem swoich sił. Moja rodzina odkryła, co robię i rozpoczęła się wojna. Postanowiłem wyprowadzić się z domu i przyjechać tutaj. Zaprzyjaźniłem się z Jamesem i załatwił mi ten dom. Coraz lepiej produkowałem bomby no i z tego się teraz utrzymuję. Mój najlepszy przyjaciel załatwia mi klientów i pomaga mi w biznesie.
- Ou, a co z tamtym co cię nauczył je robić?
- Zbankrutował. Jak widzisz uczeń przerósł mistrza- uśmiechnął się
Wtuliłam się w niego, po czym on zrobił to samo. Słuchałam go bardzo uważnie,chciałam, żeby spostrzegał mnie jako osobę której może się wygadać, zaufać.
Siedzieliśmy w przyjemnej ciszy, która nas opanowała. W końcu postanowiłam się odezwać
- Nie martw się.
- Nie martwię, najbardziej tęsknie za moja siostrą..- odparł. Zdziwiło mnie to, że ma rodzeństwo.
- Masz siostrę?
-Och tak. Nazywa się Connie. Cudowna dziewczyna. Gdybym miał z nimi kontakt, z pewnością pokochałybyście się! To ona przez przypadek odkryła co robię. Powiedziała, że jestem dla niej najważniejszy i że nikomu nie powie. Jednak rodzice sami się dowiedzieli. Błagała, krzyczała żeby dali mi spokój, że wszystko będzie dobrze ale oni nie słuchali. Bardzo płakała, kiedy dowiedziała się że wyjeżdżam. Że ją zostawiam - jego mina posmutniała a ja ścisnęłam jego dłoń w geście pocieszenia- ojciec zabronił jej się ze mną kontaktować, jednak nie posłuchała. Dzwonię do niej coraz rzadziej, bo nie mam czasu. Ona piszę do mnie po kryjomu. Ale nie odzywaliśmy się ponad pół roku....
- Ile ona ma lat?
- czternaście. Jest o rok młodsza od ciebie.
- Och, dobrze. Jason, mogę cię o coś prosić?
- Jasne.
- Nie myśl teraz o tym, proszę cię. Nie chcę, żebyś był smutny.
Wpatrywał się w moje oczy z ogromna troską, z lekkim uśmiechem, tak jakby chciał mi powiedzieć coś ważnego co dotyczy "nas" ale nic nie usłyszałam. Nagle wstał..
- Chodź, pokaże ci coś.
Zdziwiona wstałam i zobaczyłam że schodzi po schodach i podąża do wyjścia. Szłam za nim. Wsiedliśmy do auta.
- gdzie jedziemy? -spytałam
- Zobaczysz. Spodoba ci się.
jechaliśmy dobre pięć minut. Zatrzymał się. Wysiadł. Otworzył mi drzwi i czekał aż wyjdę. Wysiadając, byłam ucieszona, że zabiera mnie gdzieś. Stałam przed nim, zamknął drzwi od samochodu i wyszczerzył się, wgapiając się w moje oczy. Zaczęłam się głośno śmiać i bezmyślnie wtuliłam się w niego. Był zaskoczony, ale poczułam jego ramiona mocno otulające mnie. Wiedziałam, ze potrzebuje tego. W sposobie, w jaki mnie przytula, czuć potrzebę czyjejś bliskości. Ufał mi.
- Dobra, chodź, bo zaraz będzie zachód słońca- tryskało od niego radością!
- Idę, idę spokojnie
Doszliśmy w głąb krzaków. Stanął za mną i czułam, jak blisko mnie jest. Przeszły mi motyle w brzuchu. Zakrył mi oczy rękami, a ja cały czas czułam jak się uśmiecha
- Spokojnie, zaufaj mi. Będziesz zadowolona.
- Ufam ci, Jason. Od początku ci ufam.
Zaprowadził mnie na szczyt jakieś góry. Poczekał jeszcze parę minut, cały czas mając dłonie na moich oczach. Chyba doszedł ten moment, na który wyczekiwał, bo czułam jak wziął głęboki oddech wdychając powietrze, z przyjemności. To był chyba serio zniewalający widok, skoro tak reaguję.
- Okej - ściągnął ręce z mojej twarzy- otwórz oczy
Gdy zrobiłam, co mi kazał, zatkało mnie. Uczucie, które czułam widząc taki piękny widok był nie do opisania. Widać było całe miasteczko, było prześliczne, i dalekie góry, a w tle przepiękny zachód słońca.
- Ziemia do Kate- zaśmiał się- podoba ci się?
- podoba? p o d o b a? Och, Jason to jest przepiękne! Ten widok jest taki śliczny. dziękuję dziękuję dziękuje ci że mnie tu zabrałeś!!!- krzyknęłam rzucając się mu na szyje, zatapiając się w uścisku. zamknęłam oczy, a on zrobił to samo. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę, że Jason jest dla mnie o wiele ważniejszy niż mi się wydawało.
_________________________________________________________________________________
ten rozdział jest troszkę dłuższy, niż pozostałe ponieważ nie wiedziałam jak to wszystko opisać w skrócie xd
Subskrybuj:
Posty (Atom)