Nareszcie mam obrazek ;)
__________________________________________________________________________________
Jason POV
Cholernie się bałem. Wiedziałem, że Kate jest dobrze ukryta, i istnieją małe szanse żeby ją znaleźli, ale to dziwne uczucie nie dawało mi spokoju. Cała moja przyszłość zależy od jakieś laski którą porwałem. Jakoś dziwnie to brzmi.
Zszedłem na dół, i dostrzegłem czekających w progu drzwi dwóch policjantów.
- Pan Jason Mccann... Mamy nakaz przeszukania
- Ta. Mi też miło was widzieć- odpowiedziałem sarkastycznie - a w jakiej znowu sprawie jestem osądzony?
- Zaginęła piętnastoletnia dziewczyna o imieniu Kate Loretty. Miejsce zdarzenia odbyło się w starym magazynie, który został nie dawno wysadzony. Oby dwoje dobrze wiemy, Mccann, że to twoja sprawka.
- Nie macie na mnie żadnych dowodów, więc chyba oboje gówno zdziałamy w tej sprawie- uśmiechnąłem się figlanie, w celu droczenia się z nim.
- Uważaj na słowa, mały. A teraz odsuń się. Chłopaki, przeszukajcie magazyn. Tylko nie omińcie żadnego miejsca- patrząc się specyficznie na mnie, poszedł w stronę tak zwanej kuchni. Zza drzwi wyszło jeszcze pięciu facetów, a ja przełknąłem ślinę. Próbowałem nie okazać żadnych emocji, oprócz obojętności. Po jakiś trzydziestu minutach czterech pomocników przeszło na strych, a moje ręce praktycznie drżały ze strachu. Jeden zły ruch, jedno uderzenie w to miejsce, jeden jedyny odgłos dochodzący z gardła tej dziewczyny i jestem skończony. Musiałem jej zaufać, no bo co innego miałbym zrobić. Ona ma głowę na karku, nie byłaby na tyle głupia i się zdradziła, bo dobrze o tym wie że prędzej czy później dopadłbym ją, a wtedy nie byłoby wesoło.
Wchodząc po drabinie wychodzącej z sufitu, prowadząca do pomieszczenia które właśnie chcieli przeszukać, rozejrzeli się dokładnie, a ja szedłem tuż za nimi. Gdy znaleźliśmy się na górnej części budynku, włożyłem ręce do kieszeni i próbowałem się wyluzować. Będzie dobrze. Zresztą, przechodziło się gorsze rzeczy. Jeden z policjantów podszedł do miejsca w którym ukryłem Kate, a ja próbowałem nie patrzeć się w tamtą stronę i opanować. Stał zaledwie parę centymetrów od niej. Odkrył materiały przykrywające skrytkę, i uważnie przyglądał się przedmiotom leżących wokół niego. W końcu odpuścił, i poszedł dalej. Ulga opanowała mnie całego.
- Już skończyliście? Nic tu nie mam ukrytego, zrozumcie. Cholera, ja nawet nie wiem co to za laska którą szukacie!
Zamilkł. Grymas był widoczny na jego twarzy, bo od bardzo dawna próbuje coś wydobyć przeciwko mnie. Skurwiel nawet nie wie, jaki ubaw mam z samego patrzenia na jego porażki. - Wychodzimy. Ale nie myśl sobie, że to koniec. Mamy cię na oku, Mccann.
-Tak tak, a teraz bądźcie tak łaskawi i nie zawracajcie mi dupy. Mam ważniejsze sprawy na głowie niż sterczenie nad wami, szukającymi coś w moim magazynie.
- Na przykład co?- zaśmiał się.- szykowanie bomby na kolejny atak?
koleś chyba nie wiedział w co się może zaraz wpakować
- Hah, w porównaniu do ciebie, mam swoje własne życie towarzyskie. Nie żyje pracą tak jak ty- dumnie się uśmiechnąłem, i w duchu zaśmiałem, bo w prawdzie mówiąc powiedziałem stek kłamstw. Ja żyję pracą, nie można się z tego wydostać, jestem za młody aby dostać pracę dobro płatną, zresztą nikt nie chciałby w swoim zakładzie gangstera. Jednak była w tym nutka prawdy, dlatego że posiadam coś takiego jak osobiste sprawy, ale w tym momencie tą "sprawą" było wymyślenie co mam zrobić z Kate. Wpatrując się w moje oczy, powoli wyszli. James zamknął drzwi, i podszedł do mnie z tekstem który mnie rozwalił
- I co, zobaczyli ją?
zacząłem się głośno śmiać, a gdy się uspokoiłem odpowiedziałem mu.
-Och, tak, stary. Zauważyli ją, ale postanowili że zostanie jeszcze u mnie na herbatce, i w sumie mogą zakończyć sprawę, bo jest ze mną. - odpowiedziałem sarkastycznie.
Mój przyjaciel zaśmiał się, po czym przytaknął w geście odpuszczenia z szerokim uśmiechem -okej. Tylko pytałem.
-Myślisz że tak właśnie by zareagowali, gdyby ją znaleźli?
- Nie. W sumie, to o co się zapytałem, było bezsensowne- chwile pomyślał - ona cały czas tam siedzi?
- Ups, tak, siedzi. Stary, kompletnie o niej zapomniałem - zachichotałem, po czym ruszyłem w stronę pomieszczenia, w którym się znajdowała.
_________________________________________________________________________________
Kate POV
siedziałam tam po ciemku, miałam wrażenie że nikogo nie było w domu, gdy nagle usłyszałam śmiechy z dołu. Jeszcze kilka minut temu, siedziałam skulona, bojąc się nawet oddychać, bo mogliby usłyszeć. W tym momencie ta panika przetoczyła się raczej w nie komfort, zdenerwowanie i ciasnotę. Niecierpliwie czekałam, aż Jason po mnie przyjdzie, i wtedy usłyszałam kroki. To był on. Nie wiem jak, ale poznaję jego styl chodzenia po dźwięku. Chwycił kawałek wysuwanej ściany, i wtedy mogliśmy się zobaczyć. Ujrzałam go kucającego, uśmiechającego się do mnie. Podał mi rękę, abym wyszła.
- Już po wszystkim.
-Uf, to dobrze. Widząc twoją twarz, chyba mogę spokojnie powiedzieć, że nie będziesz przez jakiś czas nerwowy, i wszystko poszło w porządku, prawda? -spytałam, posyłając mu drobny uśmieszek.
- Tak, wszystko poszło w porządku. Hah, ja nie jestem nerwowy, po prostu... nie jestem w nastroju- po raz kolejny usłyszałam jego melodyjny śmiech, na co automatycznie przekręciłam lekko głowę na bok, obserwując jego dołeczki.
zamilkliśmy. Cisza, która między nami zapadła, była dość niezręczna. Zaczęłam się wiercić kiedy zauważyłam, że Jason wpatruje się we mnie.
-Dziękuję - usłyszałam jego cichy głos
- Nie ma za co, serio. Mam tylko nadzieje, że nie będziesz trzymać mnie tu wieczność- próbwałam rozluźnić atmosferę, ale patrząc na niego, chyba mu odpowiadała i dobrze się czuł.
- Jest. Każda inna dziewczyna wylazłaby na sam widok radiowozu i cieszyła by się "wolnością", ale ty mnie nie wydałaś - kolejny raz na jego ustach pojawił się uśmiech - Zaufałaś mi.
- Chcę uniknąć problemów. Rozumiem cię. Gdybym była na twoim miejscu, zrobiłabym tak samo. Szczerze, to byłbyś głupi i za dużo ryzykował, gdybyś mnie nie zabrał. Boję się teraz najbardziej reakcji mojej kuzynki. Już drugi dzień mnie nie ma, i nie daję znaków życia. To na pewno ona zawiadomiła policję o moim zaginięciu.
- Poczekaj. Właśnie coś wymyśliłem - jego oczy aż zalśniły- czy masz w Stratford jakąś rodzinę, oprócz twojej kuzynki? Skup się.
- Um.. Tak, mam. Mój wujek Joe mieszka nie daleko Rosalie.
- Świetnie! Zadzwoń do niej, i powiedz że przenocujesz parę nocek u niego.
- Oszalałeś? Będzie kazała mi wracać natychmiast do domu! Wujek z pewnością nie pozwoli mi zostać, jeżeli będę pod jej zakazem. Zresztą już mam przechlapane. Mogę się założyć, że kiedy mama przyjedzie, ona pójdzie i opowie jej o całym zamieszaniu, i uziemi mnie na trzydzieści lat- wywróciłam oczami.
- Daj spokój, nie może być aż tak źle, to jedyne wyjście. Zadzwoń do niego, albo ja cię zawiozę, zostaniesz u niego a ja będę mieć lepszy dostęp do ciebie.
- Dostęp?- zachichotałam, nie za bardzo rozumiejąc.
- tak, no bo widzisz.. Po tym wszystkim nie mogę cię tak normalnie puścić. Będę cię musiał mieć na oku przez jakiś czas, a później się zobaczy. Zrozum mnie, nie wiem co za bardzo zrobić w takiej skomplikowanej sytuacji.
Po chwili podszedł do "swojego pokoju" i wyciągnął z kolejnej skrytki w łóżku mój telefon.
- Ile ty jeszcze masz tych skrytek?
- Dużo. Ten magazyn musi być dobrze zabezpieczony na wszelkie wypadki - puścił mi oczko- masz, dzwoń do wujka.
W prawdzie nie miałam jak odmówić, dlatego postanowiłam to zrobić.
-Halo?- dźwięk dochodzący ze słuchawki przyciągnął moją uwagę
- Um, wujek Joe? Cześć, mówi Kate.
- Kate? Witaj kochana. Dawno cię nie widziałem..
-Tak, wiem. Ja ciebie też. Myślałam ostatnio o tobie, i pomyślałam sobie, że może cię odwiedze, co ty na to? -zapytałam, błagając w duchu o zgodę
- Jesteś w Stratford? Och, jak cudownie! Oczywiście, serdecznie zapraszam!
przenosząc wzrok na Jasona, który trzymał ucho z drugiej strony telefonu, w ten sposób podsłuchiwając, i przybiliśmy sobie piątkę
- Wspaniale. Będę za pól godziny.
- Okej. Czekam
rozłączyłam się. Oboje ucieszyliśmy się, że na razie wszystko idzie po naszej myśli. Wstaliśmy, i wtedy wtuliłam się w chłopaka bardzo mocno, z uciechy, a on bardzo się zdziwił. Po chwili poczułam jego ramiona obejmujące mnie, i wtedy zdałam sobie sprawę, co my właściwie robimy. Natychmiast się od niego oderwałam
- Um, ja przepraszam, nie chciałam.. ja.. - przerwał mi
- Nie szkodzi- po raz setny się uśmiechnął, chwycił mnie za rękę i wychodząc z budynku wsiedliśmy do jego samochodu. Zapinając pas, rozsiadłam się wygodnie.
- Poczekaj sekundę, pójdę powiedzieć Jamesowi gdzie jedziemy.
Przytaknęłam.
________________________________________________________________________________
Jason POV
nie wiem co się stało, ale było mi przyjemnie, obejmując ją. Ruszyłem w stronę "salonu" i zauważyłem mojego kumpla obserwującego okolice przez okno.
- Jadę zawieść Kate do jej wujka.
- Wyglądaliście jak byście byli parą -spojrzał się z dumnym uśmiechem próbując mi dokuczyć.
- Co? Daj spokój, stary. Przecież tylko chwyciłem ją za rękę, nic wielkiego. Ogarnij się
- Jasne. Tylko się czasem nie zakochaj- zachichotał- bo ona jest niezła. Mogła by cię rozkochać w sobie w bardzo szybkim tempie.
- Nie poszukuje laski. Nie jestem takim pantoflarzem jak ty- posłałem mu znaczące spojrzenie i ponownie z mojego gardła wydobył się śmiech. - Idę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz