Kate POV
- P..Puść mnie! - próbowałam wykrzyczeć, jednak chustka, którą miałam przywiązaną do ust nie pozwalała mi na to. Byłam przerażona! Nie spodziewałam się go tu. Żałuję że chciałam tu przyjechać.
Mogłam posłuchać Rosalie, a zamiast to zrobiłam ją w konia. Od początku mówiłam, że nie będę chodzić po jakiś zakamarkach, tylko obejrzymy budynek dookoła i wrócimy do domu. Jednak ja musiałam wejść do środka, i przyjrzeć się wszystkiemu z bliska. Brawa dla mnie.
Pewnie odchodzą teraz od zmysłów, szukając mnie po budynku! Tymczasem, ja siedziałam w samochodzie gangstera przywiązana chustami, czekająca co przyniesie los.
- Błagam, wypuść mnie! - krzyczałam, jednak wyszło z tego zwykłe niezrozumiałe mamrotanie.
- Zamknij się w końcu!- Gwałtownie się odwracając, wybuchnął, patrząc mi się podle w oczy, z kamienną buzią, doprowadzając mnie tym do grobowej ciszy. Byłam zbyt wystraszona żeby móc się poruszyć, lub cokolwiek powiedzieć. Jedyne, co mogłam w stanie zrobić to obserwować przez okno krajobrazy. Naglę samochód się zatrzymał. Zamarłam. Nie wiedziałam, czy teraz wysiądziemy, i zaprowadzi mnie w miejsce gdzie mnie zabiję, czy pójdziemy gdzieś indziej, i będzie mnie przytrzymywał. Strach mnie opętał. Nieprzyjemne ukłucia w brzuchu doprowadzały mnie do szaleństwa. Jason wysiadł i pomaszerował w stronę moich drzwi, otwierając je.
- Wysiadaj. - parsknął poirytowany.
Nawet nie zastanawiając się, gwałtownie się podniosłam i próbowałam stać, ale nie udawało mi się to dlatego że miałam związane ręce.
- Boże.. - wymamrotał, łapiąc mnie za talie i przerzucił mnie na swoje ramię. Musiał doskonale czuć, jak szybko biję mi serce, bo po kilkunastu krokach zaczął wiercić swoją klatką piersiową wznawiając próby zmiany pozycji. Postawił mnie, i złapał za ramię.
- No szybciej- pospieszał mnie.
Weszliśmy do wielkiego budynku, który- zapewne- był jego drugim magazynem.
Wchodząc po schodach, ostrożnie przyglądałam się przedmiotami wokół mnie. Przeszły mnie ciarki, na samą myśl co teraz. Zatrzymaliśmy się przy jakimś pokoju, a ja z paniki zaczęłam się wyrywać, usiłując zakończyć ten koszmar i wrócić do domu. Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy widząc gdzie mnie zaprowadził, to to, że chcę mnie zgwałcić albo coś..
- Możesz się łaskawie nie ruszać !? Nie mam ochoty cię tu niańczyć!- wypowiadając te słowa, wepchnął mnie do pomieszczenia, zatrzaskując na klucz drzwi.
Odetchnęłam z ulgą.
Zauważyłam niewielką kanapę, więc pobiegłam w jej kierunku i położyłam się na niej. Bałam się. Nawet nie wiedziałam, kiedy zasnęłam.
________________________________________________________________________________
Jason POV
Wybierając numer do Jamesa, telefon którego trzymałem w solidnym uścisku ręki prawie połamał się na części. Byłem wkurwiony. Nie miałem zielonego pojęcia co mam z nią zrobić. Minęły dwie godziny, pozostali ludzie na pewno się skapnęli że jej nie ma.
-Halo? - słysząc głos dobiegający ze słuchawki, odtrąciłem myśli i odpowiedziałem:
- James, posłuchaj jest źle... bardzo.
- Co się stało? Tylko nie mów, że coś poszło nie tak ze sprawą tego magazynu..
-Otóż to. Posłuchaj wszystko było okej, wysiadałem akurat z samochodu, kiedy zobaczyłem, że inne auto było zaparkowane od przodu. Tam byli ludzie! Nie mogli mnie zobaczyć, ale nie mogłem też tego zostawić. Skradałem się aż wszedłem na górę, i znalazłem odpowiednie miejsce na umieszczenie bomby. Ale wtedy usłyszałem czyjeś kroki.
- Co? Jakie kroki? Jak to? Widzieli cię?
- Nie! Znaczy... daj mi dokończyć! A więc szukając miejsca na ukrycie się, nie znalazłem go i..
- O boże stary, widzieli cię!
- Zamknij się i słuchaj! - wykrzyknąłem poirytowany jego ciągłymi przerwami. - Widziała mnie tylko jedna osoba.
- Jak to tylko jedna osoba? O jedna za dużo Jason! Co z tą osobą zrobiłeś? To chłopak czy dziewczyna? Na ile lat wygląda?
- James uspokój się. To jakaś laska, nie pytaj się mnie o wiek bo na prawdę nie wiem. Wygląda tak na mój wiek... zabrałem ją ze sobą i dzwonie o pomoc. Nie mogę jej zabić, bo przecież nie położyłem bomby a jeżeli ci ludzie zadzwonią na policje w celu jej zaginięcia, przeszukają teren i natkną się na moje odciski. Wtedy przyjadą do mnie i zastaną mnie i trupa. Nie zdążę jej nigdzie ukryć, zamaskować odciski i wszelkie dowody, że ona tu była. W dodatku będę wtedy ukarany za wybuch..
- Wiem, stary. Poczekaj. Będę za dwadzieścia minut. W tym czasie się uspokój, i idź ją popytaj o szczegóły.
- To znaczy?
- Kim jest, ile ma lat, co tam robiła, ilu ich było... poradzisz sobie
-Okej.- rozłączyłem się.
Przetarłem dłońmi całą długość twarzy, w celu uspokojenia. Odłożyłem telefon i ruszyłem w stronę pokoju.
Otworzyłem drzwi. Jednak ku mojemu zaskoczeniu, zastałem ją.. śpiącą. Po cichu skradałem się do niej, nie wiedząc dokładnie czy ją obudzić, czy poczekać aż wypocznie i przypomni sobie wszystko.
Po chwili namysłu wyśmiałem drugą opcję i ją obudziłem.
-Obudź się! No obudź!- cicho krzyczałem, w zamian dostałem jakieś pomruki.
-Pobudka! No dalej! Po chwili obudziła się. Leniwie odwracając się w moją stronę, patrzyła mi przez chwilę w oczy, a później zerwała się z łóżka oszołomiona. Uświadomiła sobie, gdzie i z kim jest.
- O mój boże! Co się dzieje? Gdzie ja jestem? Co tu robię? - zadawała milion pytań.
- Uspokój się i posłuchaj. - zasiadłem teraz na wierzchołku fotela leżącego obok niej, kładąc łokcie na kolanach, głowę opierając o dłonie ze zmęczenia. Patrzyłem na nią obojętnie, spod rzęs.
- Jesteś w magazynie. Ze mną. Znasz mnie? -pytałem wolno i spokojnie, żeby wygadała wszystko, co wie.
- T...tak. Znam.. Znaczy kojarzę. jesteś Jason Mccann, prawda? - zapytała niepewnie, jej oczy były czerwone i opuchnięte od łez, jej głos drżał.
- Tak. To ja. Posłuchaj mnie, musisz mi powiedzieć wszystko, rozumiesz?
- Ale... ale jak to wszystko? C..co chcesz wiedzieć?- nie ulegała.
- Co tam robiłaś? Tam, w sensie w magazynie.
Próbowała sobie przypomnieć całą sytuację, po chwili odpowiadając równie spokojnie jak ja.
- Ja... byłam tam z moją kuzynką.. W sumie po nic. My tylko chciałyśmy obejrzeć to wszystko z bliska. Widziałyśmy raport na ten temat. O..ona nie chciała mnie zabierać, bo wiedziała że będę ciekawa i będe chodzić po całym magazynie, a to nie bezpieczne.
-To prawda. To nie należy do najbezpieczniejszych rzeczy- lekko się uśmiechnąłem.- Byłaś tylko ty i twoja kuzynka?
- N..nie. Był też jej chłopak.
-Czyli było was trzech.
-Tak.
- Ile masz lat?
- 15
- Serio?- spytałem zdziwiony, przelatując po jej leżącej sylwetce wzrokiem. Widząc to, zarumieniła się i zaczęła się niekomfortowo kręcić.
-Tak.. serio.
-Masz przy sobie telefon?
-tak, mam.
-Teraz powiedz mi szczerze, bo wiem wszystko co się dzieje w tym mieście. Mogę namierzyć każdy telefon i każde wykonane połączenie. Szczerze mówiąc od tego zależy twoje życie - Szeroko się uśmiechnąłem a przez jej ciało przeszedł dreszcz- Dzwoniłaś na policję, albo do kogokolwiek?
-Nie.- odpowiedziała szybko. Dość za szybko.
- Na pewno? To jest ważne, podejrzewam że nie tyko dla mnie, ale również dla ciebie.
- Tak, na pewno. Szczerze mówiąc po zamknięciu byłam zmęczona i nawet nie wiedziałam kiedy zasnęłam.
Postanowiłem bez słowa sprawdzić, czy mówi prawdę. Szczerzę, miałem nadzieje że ma rację.
Sięgnąłem z szafki sprzęt, jakieś kable i laptopa. Włączając i podłączając wszystko, wyrwałem jej telefon i podłączyłem do USB.
- Co ty robisz!? - wykrzyczała
- Sprawdzam, czy mówisz rację.
Po kilku kliknięciach mogłem odetchnąć z ulgą.
- Mówiłaś prawdę.
- No przecież mówiłam ci, że tak. Hej? Co ty robisz? Oddaj mój telefon!
- Nie mogę ci go oddać, możesz przecież zadzwonić, a ja nie chcę ryzykować.
- Daj mi chociaż zadzwonić do Rosalie!
- Do kogo?
-Rosalie! Mojej kuzynki. Chcę ją poinformować
zacząłem się śmiać
- co chcesz jej powiedzieć? Że porwał się Mccann i siedzisz teraz w zamknięciu, czekając co on zrobi? - wyśmiałem ją. -Nie ma mowy.
Po chwili namysłu jednak oddałem jej telefon.
-Siadaj tutaj- wskazałem na krzesło- zadzwoń do niej, i powiedz jej żeby się nie martwiła bo... jesteś u znajomych. Nakłam. Ach, no i zrób na głośnomówiący.
- Nie mam tutaj znajomych. Jestem z Florydy.
- Ja pierdolę. Powiedz cokolwiek, byle nie prawdę.
Odblokowując telefon, wyszukała numer i zaczęła dzwonić, robiąc jak jej kazałem - na głośnik.
-O mój boże, Kate! gdzie ty jesteś? Co się stało?- zaczęła jakaś dziewczyna nie dając dojść jej do słowa.
- Rose! Spokojnie, uspokój się i mnie posłuchaj.- zerknęła na mnie.- Nie martw się, wszystko jest dobrze. Otóż... em... gdy byłam w budynku ja... natknęłam się na taką dziewczynę.
-Dziewczynę!? Czy ona coś ci zrobiła?
- Nie- sztucznie się zaśmiała- no cośty. Ja.. Zakolegowałam się z nią, bo w prawdzie mówiąc wyszłam trochę do lasu poza teren, i się zgubiłam.
-Jak to zgubiłaś, miałam cię cały czas na oku.
Dziewczyna przełknęła ślinę, zastanawiając się co teraz powiedzieć. Patrzyła naglę z proszącym o pomoc wzrokiem.
Ruszając ustami bez dźwięku, gestykulowałem, żeby oznajmiła, że jest u tej koleżanki, a zgubiła się wtedy, kiedy poszła na górę.
Rozumiejąc to co pokazałem, dokładnie to samo przekazała.
- Noo.. dobrze.. Podaj adres to cię odbiorę.
-NIE!! To znaczy... nie, Rose. Znam tą dziewczynę z internetu, ja... chciałabym spędzić z nią trochę czasu, błagam, daj mi zostać na noc.- jej głos niemal ukazał swoją prawdziwą odsłonę, przy czym na pewno by się rozpłakała.
- Czy ty siebie słyszysz? Nie znasz jej, daj spokój i gadaj adres.
- Nie! Ja, ja chcę zostać. Znam ją. Na prawdę, zaufaj mi.
Nie dając szansy na odpowiedź odłączyła się. Popatrzyła mi w oczy ze smutkiem.
- Ona nie odpuści.- Łzy leciały jej po policzkach
- Trudno. Nie moja wina, że jest taka uparta. Chociaż powinienem się obrazić.
- Co? Dlaczego?
- Nazwałaś mnie dziewczyną.
Zaczęliśmy się śmiać, a ona w tym czasie też wycierała policzki.
- Nie masz płakać. Nic ci nie zrobię. Po prostu nie mogę cię teraz puścić.
Przytaknęła, po czym usłyszeliśmy otwierające się drzwi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz