środa, 16 lipca 2014

Two Roads rozdział 2.

Nadszedł ten dzień. Dzień wyjazdu. Podczas oczekiwania na nadejście tej chwili dużo myślałam, i uświadomiłam sobie że może i mama ma rację. Do Meksyku mogę pojechać w wakacje, które zbliżają się wielkimi krokami. Na razie odpuszczam.
 Rano, tuż po obudzeniu nie marnowałam czasu i zbiegłam po schodach zrobić sobie porządne śniadanie, abym nie pojechała z pustym żołądkiem w tą "fascynującą" podróż. Podczas oczekiwania na bulganie wody które oznaczało, że moje jajka które gotowałam są gotowe, poszłam do łazienki się ubrać i odświeżyć. Przy myciu zębów usłyszałam dźwięk na który wyczekiwałam, jednak nie mogłam przecież wyjść z buzią pełną pasty.
- Cholera - syknęłam, zwinnie wyskakując z pomieszczenia w którym się ubierałam i pobiegłam w ostatniej chwili wyłączyć moje śniadanie.
Miałam na sobie dżinsowe rurki, białą luźną koszulkę i srebrny łańcuszek. Nakładając potrawę na talerz, szybko ją zjadłam, po czym pobiegłam do mojego pokoju z zamiarem posprzątania go, jednak zastałam go wysprzątanego. Zdziwiłam się, i wtedy usłyszałam głos zza drzwi
- Nie oglądaj się tak, idź się lepiej spakować. To nie lada wysiłek pościelić twoje pełne poduszek łóżko- zaśmiała się moja mama, wskazując mi walizkę, którą ewidentnie przyniosła z salonu.
-dzięki..-odpowiedziałam cicho i niepewnie.
Chwyciwszy za klamkę jednym ruchem otworzyłam szafę, z której aż wysypywało się.. wszystko.
- Musze tu kiedyś posprzątać- śmiejąc się sama do siebie zaczęłam wyciągać różne ciuchy które będę używać u Rosalie. Następnie poszłam do łazienki, wyciągnęłam wszystkie kosmetyki i tego podobne rzeczy wsadzając je do torby. Około dziesięć minut później byłam gotowa.
- Kate! Jesteś gotowa? - krzyknęła mama, na pewno spoglądając na zegarek
- tak mamo, już prawie!
Ściągając walizkę na dół pod drzwi, założyłam czarne trampki na wyższej podeszwie, chwyciłam jeszcze bluzę i kurtkę, wchodząc do samochodu.
- Mam nadzieje, kochanie, że się na mnie nie gniewasz- spytała niepewnie spoglądając na mnie moja towarzyszka przez następne pięć godzin.
- Niee, jest dobrze, mamo. Przemyślałam to, przecież mogę pojechać do Meksyku na wakacje- uśmiechnęłam się dodając jej otuchy do rozmowy
- Taak.. masz rację.
Po niezręcznej ciszy w końcu zadałam jej pytanie
-Mamo..
- tak, Kate?
- powiedz mi, czy jedziesz tam w sprawach biznesowych, czy wypoczynkowych?
-Oh, kochanie, oczewiście że w biznesowych. Przecież wiesz jaki jest mój szef. Musi miec ze mną wieczny kontakt, w końcu moja posada w pracy nie jest zbytnio nie ważna.
-Racja.
wyjeżdżając na autostradę włączyłam radio.
- No to jedziemy- parsknęła moja mama.

-----------------------------------------------------------------------------------------
Rosalie POV

-Oh, nareszcie przyjechaliście!- krzyknęłam, gdy zobaczyłam moją kuzynkę i ciocię w progu drzwi. Cieszyłam się, że mogę znów je zobaczyć. W końcu mieszkałyśmy dość daleko od siebie, a  moja ciocia zawsze była mi bliska.
- Witaj skarbie! Jak tam u was? Oh, cześć Jake!- ciesząc się witała się ze mną i moim chłopakiem.
- Hej mała, jak wam minęła podróż? -zapytałam, widząc, że czuje się nieswojo.
- Cześć Rose. Podróż minęła dość.. nudno, ale nie za bardzo- wymusiła uśmiech
- Choćmy usiąść do stołu, na pewno jesteście głodne- zaproponował Jake. 
- Oj taak, i to nawet nie wiesz jak- powiedziały w tym samym czasie, po chwili zaczynając się śmiać
- Siadajcie, Kate, pomożesz mi przygotować ciasto? - spytałam, chcąc zaciągnąć ją do kuchni na "babskie pogaduchy".
- Jasne.
Chwyciłam ją za rękę i zaprowadziłam do kuchni.
- Trzymaj, ukroj wszystkim po kawałku, a ja naleje do szklanek wodę na kawę.
Wykonując moje polecenie, postanowiłam znowu zacząć temat.
- Co tam u ciebie, hm? Jesteś jakoś małomówna, ale spokojnie, rozgościsz się
- No wiesz Rosalie, jest dobrze, ale miałam nadzieje że mama weźmie mnie na te wakacje- odpowiedziała smutno
- Byłaś tam miliony razy! Teraz czas na nasz wspólnie spędzony wypoczynek. A tak w ogóle, pamiętasz jak mówiłam ci o niespodziance?
Na jej twarzy rozległa się nagła iskra  zainteresowania i szczęscia
- tak tak, pamiętam. Co to takiego? - powiedziała najwyraźniej bardzo zainteresowana
Choć za mną.
Zaprowadziłam ją na górę, gdzie znajdował się salon, sypialnia i pokój, którego Kate nie miała okazji zobaczyć.
- Co to takiego? Wskazała na nieznane jej pomieszczenie.
- To jest.. pokój. Wraz z Jake'm stwierdziliśmy, że dobrze by było posiadać pokój gościnny. Inaczej trefa gościa. Od dziś przez całe dwa tygodnie należy do ciebie!
Na jej twarzy było widać niemal niezliczone szczęście
-Ojej, to wspaniale! Nareszcie przestaniesz mnie kontrować i w ogóle- puszczając mi oczko zachichotała
-Woah, kto tak powiedział?- wybuchłyśmy śmiechem
- Będę się zbierać! - krzyk z dołu zwrócił nasza uwagę. Ciocia już jechała.
Poszłyśmy się pożegnać.
- Bądź grzeczna, okej? - jej mama zaczęła się z nią droczyć
Kate przewróciła oczami na co wszyscy się zaśmialiśmy.
- Pa!- Rozległ się hałas.
- idę pooglądać telewizję. - poinformował mnie nasz nowy gość
-luz- odpowiedział za mnie mój chłopak, na co wzruszyłam ramionami.
Z daleka usłyszałam znajomy mi głos reportera który codziennie zapowiadał nowe wiadomości.

RAPORT SPECJALNY
Przerywamy program, aby nadać ważny komunikat. W lesie na zachodniej części miasta wybuchł stary magazyn. Na szczęście nie ma osób rannych, oraz wykryliśmy, że powodem wybuchnięcia była najprawdopodobniej odłożona bomba. Trwa w tej sprawie ślectwo. Nie wykryliśmy żadnych śladów sprawcy. Drogi w przeciągu  dwóch kilometrów od zdarzenia zostały tymczasowo zamknięte.


Rozległa się cisza, wszyscy byli wsłuchani w słowa faceta, i o chwili Jake się odezwał:
- To na pewno Mccann. No bo kto inny?
Mina Kate była zmieszana.
- Kto to Mccann?- Zapytała  zdezorientowana,   nie chciałam opowiadać jej o tym typku, ale znając ją nie odpuści.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz