czwartek, 17 lipca 2014

Two Roads rozdział 3.

Kate POV

- Kto to Mccann?- zapytałam zdezorientowana, bo nie miałam zielonego pojęcia kim jest ten człowiek.
- Umm... to nikt ważny, Kate. - odpowiedziała Rosalie, z widocznym wyrazem twarzy znaczącym, że coś przede mną ukrywa. Jake przesłał jej poważne, znaczące spojrzenie przez co poczułam niepokój.
Postanowiłam zrobić to samo, tylko że w trochę inny sposób. Patrzyłam się na nią z wyraźnym stwierdzeniem, że on ma rację
niezależnie co to było, ważne żeby mi powiedziała.
Rose poczuła się niekomfortowo, sądząc co jej minie. Chwyciła moją rękę i zaprowadziła mnie do mojego "nowego pokoju".
-A więc....- postanowiłam przerwać niezręczną ciszę.
- Mccann to taki chłopak...-nie wiedziała jak zacząć. - on.... Jake miał z nim kiedyś do czynienia. Zanim mnie poznał. To było jakieś półtora roku temu. Opowiadał mi, że założył się z kolegami o jakąś głupotę, nie wiem. Tak czy siak miało to coś wspólnego z taką starą chatą która była opuszczona od lat. Jake miał wykombinować jakąś mało szkodliwą rzecz, która rozwaliłaby ten domek na kawałki. Głupie, co nie?
Miał na to cały tydzień, albo musiałby wykąpać się w bagnie. Prawdopodobnie byli pijani. Pierwsza rzecz która przyszła mu na myśl to był mało szkodliwy dynamit, ale ostatecznie zdecydował się na bombę, dlatego że łatwiej ją dostać. Zdobył numer do Jasona i...
- Czekaj.- przerwałam jej- Jason to jest...
-  Mccann- dokończył za mnie Jake, który stał na progu drzwi. - Jason Mccann.
- Gdy po wszelkich staraniach zdobyłem numer, próbowałem zamówić tą małą bombę, którą zrobiłby zapewne w kilka godzin.

a więc zajmował się bombami.

Gdy doszliśmy do porozumienia, musiałem zapłacić dość sporą sumę pieniędzy, no wiesz,bardzo wymagający i te sprawy.. Gdy poszedłem ją odebrać, ujrzałem jego piwnicę. Przynajmniej tak mi się wydaję. Na półkach leżały kartony różnej wielkości podpisane czyimiś nazwiskami. Niektóre rozpoznałem, należały do znanych gangsterów. Pamiętam że trochę się wtedy przeraziłem. Kazał mi najpierw zapłacić, a później podpisać  jakieś papiery związane z całą tą sprawą. Nie mogłem nikomu a zwłaszcza policji mówić że znam ten adres, i znam GO. Papier ufności- tak, tak można to nazwać. Groził mi, że jeżeli komuś powiem o zaistnionej sytuacji, po prostu mnie zabiję.
  przeszedł mnie dreszcz.
-
Powiedział to w tak rozpracowany i obojętny sposób, jakby mówił to każdemu ze swoich klientów. Zapewne właśnie tak było. Musiał utrzymać pewną granicę między sobą i tym co robi a policją.
Po całej tej akcji, uznałem, że miałem spore szczęście że policja nie zainteresowała się nagłym wybuchem tej chaty, dlatego że prędzej czy szybciej odkryliby kto to zrobił, a ja bym miał przerąbane.
-a czy.. Czy on sam też podkłada bomby?- zapytałam zaciekawiona
- Oczywiście, że tak. Co to za głupie pytanie. To gangster. Za to się utrzymuję.
- ile on ma lat? -zapytałam, nie mogąc się dłużej powstrzymywać
- Um... noo... 16.- odpowiedział niepewnie Jake, po czym wpatrywał się w moje oszołomione oczy.
- Co? 16? Jest tylko o rok ode mnie starszy !? - krzyknęłam zdziwiona, wyobrażając sobie jak JA w tym wieku mogłabym robić takie rzeczy, zabijając bez sumienia ludzi.
-Tak, Kate. Nie interesuj się nim, to niebezpieczny gość. Um, wydaje mi się, że jest już późno.
- racja- potwierdziłam- idę się myć.


Podczas kąpieli cały czas myślałam o nim. Jak on żyję, co z nim jest, dlaczego to robi, od ilu lat, chciałam wiedzieć wszystko. Byłam strasznie zaciekawiona jego życiową historią.
Sięgnęłam po czysty ręcznik, i wycierając się nim rozmyślałam jakby tu odpowiedzieć na swoje wszystkie ciekawskie pytania.
Muszę wiedzieć o nim wszystko. WSZYSTKO. Gdyby był ode mnie dużo starszy, kiwnęłabym ręką i miała go w dupie. Ale on był jeszcze młody. On był prawie taki jak ja. Coś tu musi być nie tak.
Ostatecznie wymyśliłam najgłupszą ale za to najłatwiejsza rzecz na świecie. Sprawdzę w komputerze. Jedyny minus był w tym, że nie wiem jak w ich komputerze wykasować historię przeglądania, a Rosalie codziennie ją przegląda, tak na wszelki wypadek. Czekając do północy, aż wszyscy zasną, pobiegłam na palcach na dół do barku, w którym znajdował się laptop. Jednym ruchem przekręciłam kluczyk i otworzyłam. Teraz w moich rękach znajdowało się urządzenie. Biegnąc szybciutko na górę, zamknęłam się na klucz i włączając sprzęt upewniłam się, że wszyscy śpią.
- Doskonale- mruknęłam cicho sama do siebie, zadowolona.
W wyszukiwarce wpisałam "Jason Mccann" i czekałam na proponowane opcję. Klikając w parę linków i czytając treści zawarte w nich przeklinałam, że nie ma nic oczywistego. Cholera.
Naglę wyskoczyło mi pewne źródło, które przyciągnęło moją uwagę.

Jason Mccann- wszystko o nim! Ciekawe informację tylko u nas!

To jest to. Nieraz byłam w niebo wzięta, kiedy komputer okazał się najlepszym, co mi mogło pomóc.

Jason Mccann- 16lat, miejscowy
 gangster w Stratford, zajmujący się wykonywaniem bomb. Pochodzi z Las Vegas, jednak po zerwaniu rodzinnych więzi ostatecznie przeniósł się do Canady. Wykonuję bomby na zamówienie, oraz dla własnego użytku. Poszukiwany przez policję w Las Vegas i w naszym mieście. Narobił wiele szkód, jednak policja nie ma wystarczająco dobrych dowodów na to, że mógł to być on.
Tyle mi wystarczyło. Ale musiałam wiedzieć jedną, najważniejsza rzecz- DLACZEGO.
Napisane było wiele faktów, ale żadne nie były racjonalnie wyjaśnione. Mimo, jak bardzo byłam ciekawa, więcej nie byłam w stanie się dowiedzieć. No bo przecież on by mnie zabił, gdybym choć spytała się dlaczego akurat bomby, hah.
Poszłam spać. Następnego dnia, Moja kuzynka jak i jej chłopak byli trochę podekscytowani.
- Co wam jest? - zapytałam, ziewając.
- Nic- odpowiedzieli równo, natychmiast zmieniając wyrazy twarzy na kamienne. Ucichli. Wiedziałam, że coś ukrywają.
- Przestańcie mnie okłamywać! - krzyknęłam przytłoczona
Zostaniesz sama na godzinę. Musimy jechać załatwić ważną sprawę. Możemy ci ufać?
- Ta..- przytaknęłam, idąc do "łazienki" ale tak na prawdę podsłuchiwałam ich.

- Nie lepiej jej z kimś zostawić? Wiesz jaka ona jest. Nie odpuści i będzie chciała jechać z nami.
- Spokojnie, wiem co robię. Wystarczy odwrócić jej uwagę, zresztą, z nie zostawię jej z kimś obcym dla niej.
- No tak. Ciekawy jeste
m, jak wygląda taka chata po wybuchu..
- Zamknij się! Nie rozmawiajmy o tym teraz, w każdej chwili ona może wyjść. Przecież jej tam nie zabierzemy...
 
                          I wszystko było jasne, jadą tam.

1 komentarz:

  1. Zabijasz mnie, hihi, ciekawe to :)
    Ciekawe, czy z nimi pojedzie...
    Zdjecie w tle troche przeszkadza czytac, ale z biala czcionka jest okej. :)
    @monia0201

    OdpowiedzUsuń