Hej wszystkim :) To jest moje pierwsze opowiadanie, i mam nadzieje że się spodoba. Od razu mówię, że nie jestem obcykana na tym blogu i kompletnie nie wiem jak go używać, ale w końcu jakoś się połapałam jak napisać mój pierwszy rozdział :D Przepraszam za drobne błędy, rozdziały będą pojawiać się nieregularnie, a gdy tylko się połapie w tym wszystkim, zmieniam wygląd profilu.
WAŻNE:
opowiadanie jest o samotnej, spokojnej, niezbyt towarzyskiej dziewczynie (Kate Loretty) i chłopaku, który (UWAGA) wygląda jak Justin Bieber, w zasadzie to będzie on, ale występuje pod imieniem Jason Mccan, oraz zajmuje się tym samym co Jason z serialu WY JUZ WIECIE JAKIEGO ;) Dlaczego? To jest historia którą mam w głowie od dawna, i zawsze wyobrażałam sobie Jusa swoim wyglądem 16-latka, i dziewczyne o rok od niego młodszą. Jason pochodzi z Las Vegas, i tworzy bomby na zamówienie i z własnych korzyści. Dalej nie będe mówić :)
__________________________________________________________________________________
Kate POV
Piątek. Nareszcie piątek.
Od tygodnia nie mogłam się doczekać ostatniego dzwonka, który ogłaszał koniec lekcji. Nasza szkoła przechodziła mały remont w związku z tym została zamknięta na całe dwa tygodnie. Nie, żebym narzekała, ale nie byłam przyzwyczajona do takiego długiego nie uczęszczania na zajęcia. Oczywiście nie sugeruję, że jestem jakimś dzieckiem pozbawionym wolności, ale moja mama jest dość "uczulona" na sprawy typu wagarowanie, czy tego podobne. Nawet gdy byłam chora, dawała mi jakieś świństwa i powiedziała że niedługo poczuję się lepiej, i nie ma sensu nie puszczać mnie do szkoły. Żenada.
Tego dnia wracałam do domu sama. Wiedziałam co mnie czeka, dlatego że kilka dni temu pokłóciłam się z mamą. Zgadnijcie o co poszło- tak, o szkołę. Cały czas nalegam na trochę prywatności i pozwolenie na jakiekolwiek wyjście poza dom z przyjaciółmi. Mówiąc "przyjaciółmi" mam na myśli moją najlepszą przyjaciółkę Care, dlatego że -szczerze mówiąc- moje "grono przyjaciół" nie liczy zbyt dużej ilości członków. W zasadzie to nie liczy nawet dwóch. Owszem, posiadam parę koleżanek, ale nie są w moim życiu na tyle ważne, żeby się z nimi zadawać. Jestem typem osoby której dobrze z jedną osobą, i ze swoimi sprawami na głowie. Nie jestem zbyt towarzyska jeśli chodzi o dni codzienne, ale lubię się od czasu do czasu zabawić. Zresztą jak każdy człowiek.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Mamo! Wróciłam! - krzyknęłam, i po chwili usłyszałam odpowiedź
- Jestem w salonie! Chodź, musimy porozmawiać- odpowiedziała surowym głosem
Przełknęłam ślinę. Ostatnim razem trochę przesadziłam i powiedziałam parę nieodpowiednich słów, ale nie wiedziałam że może być aż tak zła.
Odkładając na krzesło najbliżej mnie leżące plecak ruszyłam w szybkim tempie do miejsca, które wskazała moja mama.
-Usiądź- palcem przejechała po krześle. Jej wyraz twarzy był nie do odczytania. W jej oczach czaiła się wściekłość, rozczarowanie i obojętność ale także nijakie zadowolenie.
Usiadłam.
- Chciałabym z tobą porozmawiać o.....- przerwała na chwilę, zastanawiając się co chciała powiedzieć. Jej twarz na chwilę stała się zdezorientowana.
- wakacjach.- przypominając sobie, wyraz twarzy wrócił do poprzedniego.
- Dlaczego akurat o tym? - zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać
- Dlatego, ze po długim namyśle uświadomiłam sobie, że masz rację. Potrzebujesz prywatności, w końcu jesteś jeszcze dzieckiem. Dlatego postanowiłam, że odpoczniesz sobie trochę ode mnie i poukładamy wszystkie nasze myśli i myślę że zrobi nam to na dobre.
Poczułam się dziwnie. Z jednej strony miała rację- tego właśnie potrzebowałam. Ale coraz bardziej mnie to niepokoiło.
- Umm, no dobrze. Masz rację, ale co mają do tego wakacje?
- Kate, postanowiłam, że pojadę do Meksyku sama. Bez ciebie.
Zdrętwiałam. Nie byłam w stanie się poruszyć ani odezwać, nie dowierzając w jej słowa. Jedyne, co mogłam zrobić to patrzyć na nią oszołomiona.
- CO!? JAK TO!? - wykrzyknęłam, wybijając ręce do góry z frustracji jaką czułam. Nie mogłam uwierzyć że nie chce mnie zabrać na te wakacje.
- Daj mi karę, cokolwiek, ale ja chcę jechać! - krzyczałam pewnie tak głośno, że całe osiedle spokojnie by mnie słyszało.
- Kate, dziecko spokojnie! Wszystko ci wytłumaczę. A więc nieraz mówiłaś, że potrzebujesz tej cholernej prywatności, dlatego postanowiłam że czas wolny od szkoły spędzisz u swojej starszej kuzynki, Rosalie. Od lat nie miałam normalnych wakacji, zresztą od początku miałam jechać sama, ale musimy sobie wszystko ułożyć. Poza tym to będzie dla ciebie odpowiednia kara.
Dupa a nie kara.- idź do pokoju.- szybko odpowiedziała, nie dając mi szansy na odpowiedź.- Dobrze.- odpowiedziałam oschle, z czystą irytacją w głosie, wzrokiem prawdopodobnie zabijającym.
Jedyne co zrobiłam to trzasnęłam głośno drzwiami, położyłam się na łóżku i zaczęłam krzyczeć w poduszkę.
- Ona zawszę musi wszystko mi popsuć !! ZAWSZE !- łkałam sama do siebie
Po około dziesięciu minutach, zaczęłam dochodzić do siebie, uspokajając się.
Nagle niespodziewanie zadzwonił mój telefon.
- świetne wyczucie czasu, idioto- mruczałam pod nosem odbierając
usłyszałam głos, który często słyszałam podczas podsłuchiwania rozmów mojej mamy. To była ona.
- Cześć mała! Słyszałam że wybierasz się do mnie na 2 tygodnie. Nie martw się, będzie spoko.
ta,bo przecież nigdy nie bawiłam się lepiej.
Wywróciłam oczami
-Ta, hej Rosalie. -odpowiedziałam leniwie
- Woah, słyszę że chyba w nie najleszym momencie zadzwoniłam. No ale trudno. Czekam na ciebie młoda, a, i mam dla ciebie niespodziankę jak przyjedziesz- mogłam wyczuć jej sławny uśmieszek kiedy wypowiadała te słowa.
- O, dzięki. Słuchaj Rosi, jestem zajęta w tym momencie, pogadamy jutro. pa.- odłączyłam się, nie dając jej szansy na odpowiedź. Nie byłam zajęta, potrzebowałam spokoju, jednak jej słowa nie dawały mi za wygraną, i chociaż niezbyt mnie obchodziło, co dla mnie szykowała, byłam bardzo ciekawa co wykombinowała.
WAŻNE:
opowiadanie jest o samotnej, spokojnej, niezbyt towarzyskiej dziewczynie (Kate Loretty) i chłopaku, który (UWAGA) wygląda jak Justin Bieber, w zasadzie to będzie on, ale występuje pod imieniem Jason Mccan, oraz zajmuje się tym samym co Jason z serialu WY JUZ WIECIE JAKIEGO ;) Dlaczego? To jest historia którą mam w głowie od dawna, i zawsze wyobrażałam sobie Jusa swoim wyglądem 16-latka, i dziewczyne o rok od niego młodszą. Jason pochodzi z Las Vegas, i tworzy bomby na zamówienie i z własnych korzyści. Dalej nie będe mówić :)
__________________________________________________________________________________
Kate POV
Piątek. Nareszcie piątek.
Od tygodnia nie mogłam się doczekać ostatniego dzwonka, który ogłaszał koniec lekcji. Nasza szkoła przechodziła mały remont w związku z tym została zamknięta na całe dwa tygodnie. Nie, żebym narzekała, ale nie byłam przyzwyczajona do takiego długiego nie uczęszczania na zajęcia. Oczywiście nie sugeruję, że jestem jakimś dzieckiem pozbawionym wolności, ale moja mama jest dość "uczulona" na sprawy typu wagarowanie, czy tego podobne. Nawet gdy byłam chora, dawała mi jakieś świństwa i powiedziała że niedługo poczuję się lepiej, i nie ma sensu nie puszczać mnie do szkoły. Żenada.
Tego dnia wracałam do domu sama. Wiedziałam co mnie czeka, dlatego że kilka dni temu pokłóciłam się z mamą. Zgadnijcie o co poszło- tak, o szkołę. Cały czas nalegam na trochę prywatności i pozwolenie na jakiekolwiek wyjście poza dom z przyjaciółmi. Mówiąc "przyjaciółmi" mam na myśli moją najlepszą przyjaciółkę Care, dlatego że -szczerze mówiąc- moje "grono przyjaciół" nie liczy zbyt dużej ilości członków. W zasadzie to nie liczy nawet dwóch. Owszem, posiadam parę koleżanek, ale nie są w moim życiu na tyle ważne, żeby się z nimi zadawać. Jestem typem osoby której dobrze z jedną osobą, i ze swoimi sprawami na głowie. Nie jestem zbyt towarzyska jeśli chodzi o dni codzienne, ale lubię się od czasu do czasu zabawić. Zresztą jak każdy człowiek.
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Mamo! Wróciłam! - krzyknęłam, i po chwili usłyszałam odpowiedź
- Jestem w salonie! Chodź, musimy porozmawiać- odpowiedziała surowym głosem
Przełknęłam ślinę. Ostatnim razem trochę przesadziłam i powiedziałam parę nieodpowiednich słów, ale nie wiedziałam że może być aż tak zła.
Odkładając na krzesło najbliżej mnie leżące plecak ruszyłam w szybkim tempie do miejsca, które wskazała moja mama.
-Usiądź- palcem przejechała po krześle. Jej wyraz twarzy był nie do odczytania. W jej oczach czaiła się wściekłość, rozczarowanie i obojętność ale także nijakie zadowolenie.
Usiadłam.
- Chciałabym z tobą porozmawiać o.....- przerwała na chwilę, zastanawiając się co chciała powiedzieć. Jej twarz na chwilę stała się zdezorientowana.
- wakacjach.- przypominając sobie, wyraz twarzy wrócił do poprzedniego.
- Dlaczego akurat o tym? - zupełnie nie wiedziałam czego się spodziewać
- Dlatego, ze po długim namyśle uświadomiłam sobie, że masz rację. Potrzebujesz prywatności, w końcu jesteś jeszcze dzieckiem. Dlatego postanowiłam, że odpoczniesz sobie trochę ode mnie i poukładamy wszystkie nasze myśli i myślę że zrobi nam to na dobre.
Poczułam się dziwnie. Z jednej strony miała rację- tego właśnie potrzebowałam. Ale coraz bardziej mnie to niepokoiło.
- Umm, no dobrze. Masz rację, ale co mają do tego wakacje?
- Kate, postanowiłam, że pojadę do Meksyku sama. Bez ciebie.
Zdrętwiałam. Nie byłam w stanie się poruszyć ani odezwać, nie dowierzając w jej słowa. Jedyne, co mogłam zrobić to patrzyć na nią oszołomiona.
- CO!? JAK TO!? - wykrzyknęłam, wybijając ręce do góry z frustracji jaką czułam. Nie mogłam uwierzyć że nie chce mnie zabrać na te wakacje.
- Daj mi karę, cokolwiek, ale ja chcę jechać! - krzyczałam pewnie tak głośno, że całe osiedle spokojnie by mnie słyszało.
- Kate, dziecko spokojnie! Wszystko ci wytłumaczę. A więc nieraz mówiłaś, że potrzebujesz tej cholernej prywatności, dlatego postanowiłam że czas wolny od szkoły spędzisz u swojej starszej kuzynki, Rosalie. Od lat nie miałam normalnych wakacji, zresztą od początku miałam jechać sama, ale musimy sobie wszystko ułożyć. Poza tym to będzie dla ciebie odpowiednia kara.
Dupa a nie kara.- idź do pokoju.- szybko odpowiedziała, nie dając mi szansy na odpowiedź.- Dobrze.- odpowiedziałam oschle, z czystą irytacją w głosie, wzrokiem prawdopodobnie zabijającym.
Jedyne co zrobiłam to trzasnęłam głośno drzwiami, położyłam się na łóżku i zaczęłam krzyczeć w poduszkę.
- Ona zawszę musi wszystko mi popsuć !! ZAWSZE !- łkałam sama do siebie
Po około dziesięciu minutach, zaczęłam dochodzić do siebie, uspokajając się.
Nagle niespodziewanie zadzwonił mój telefon.
- świetne wyczucie czasu, idioto- mruczałam pod nosem odbierając
usłyszałam głos, który często słyszałam podczas podsłuchiwania rozmów mojej mamy. To była ona.
- Cześć mała! Słyszałam że wybierasz się do mnie na 2 tygodnie. Nie martw się, będzie spoko.
ta,bo przecież nigdy nie bawiłam się lepiej.
Wywróciłam oczami
-Ta, hej Rosalie. -odpowiedziałam leniwie
- Woah, słyszę że chyba w nie najleszym momencie zadzwoniłam. No ale trudno. Czekam na ciebie młoda, a, i mam dla ciebie niespodziankę jak przyjedziesz- mogłam wyczuć jej sławny uśmieszek kiedy wypowiadała te słowa.
- O, dzięki. Słuchaj Rosi, jestem zajęta w tym momencie, pogadamy jutro. pa.- odłączyłam się, nie dając jej szansy na odpowiedź. Nie byłam zajęta, potrzebowałam spokoju, jednak jej słowa nie dawały mi za wygraną, i chociaż niezbyt mnie obchodziło, co dla mnie szykowała, byłam bardzo ciekawa co wykombinowała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz