poniedziałek, 20 października 2014

Two Road rozdział 25.

Cześć! To ważne, więc przeczytajcie. Chciałabym was zaprosić na mojego nowego bloga. Jest o dziewczynie Julie i chłopaku, który zmarł, lecz jego duch szuka pomocy u jej progu. Bardzo mi na tym zależy, aby miał dużo wyświetleń, więc serdecznie zapraszam :)
(link do 5rozdziału)

 http://betweenworldss.blogspot.com/2014/10/5-wyznanie.html


Kate POV

Poczułam, jak nogi mi miękną. Stały się zwyczajną watą. Nie mogłam przez chwilę w to uwierzyć, to do mnie nie docierało. Stałam bez ruchu, a na mojej twarzy nie było żadnych emocji. Po mojej kamiennej minie przeleciała łza, a już za chwilę moje zaszklone oczy zaczęły łzawić coraz bardziej... i nawet nie wiem kiedy wybuchłam płaczem. Upadłam na kolana, szlochając, a następnie położyłam się na podłogę, turlając się, próbując jakoś w ten sposób ukoić ból. Nie udało się. Nie mogłam nawet wydusić z siebie pytania, co się z nim dzieje, ani co się stało, ponieważ z mojej buzi wydobył się głośny jęk. Dusiłam się łzami. Michael podniósł mnie, próbując uspokoić. Moje ciało było niczym flak. Chłopak chwycił mnie mocno za ramiona, potrząsając mną, abym na niego spojrzała i wysłuchała, ale nie byłam w stanie tego zrobić. Otarł słoną substancję z moich polików, i próbował przemówić mi do głowy.
- Musimy czym prędzej jechać do szpitala- przekrzyczał mnie. Był tak samo przerażony jak ja. Wziął mnie na ręcę (dobrze wiedział, że nie miałam siły samodzielnie iść) i pobiegliśmy do auta. Odpalając pojazd, gwałtownie odjechaliśmy.

W szpitalu czekał na nas James. Jego ręka była w bandażu, oraz dostrzegłam wielką śliwę na prawym oku. Oprócz tego mnóstwo zadrapań, siniaków. Ten widok doprowadził mnie do kolejnego ataku płaczu. Przytuliłam go mocno, i już wolałam nie myśleć jak wygląda Jason.
- Nic się nie stało- szepnął mi do ucha- Jason musi przeżyć. To moja wina. Moja cholerna wina. Ja powinienem tam leżeć, nie on.
- C.. Co z nim- wyłkałam, nadal dusząc się własnymi łzami. Czarnowłosy tylko pokręcił głową, odtrącając myśli.
Ujrzałam pielęgniarkę. Wstając na ostatnich siłach pobiegłam  w jej stronę.
- Przepraszam, szukam Jasona Mccanna- głos mi drżał- w której sali jest?
- W ósemce. Proszę tam nie wchodzić. Kim pani jest?- zapytała młoda kobieta.
- Jestem jego dziewczyną, czy z nim wszystko w porządku?- wyłkałam
- Cóż... Jego stan jest bardzo zły. Gdyby nie czarnowłosy chłopak, który tam siedzi- wskazała palcem na Jamesa- chłopak dawno by nie żył. Został wielokrotnie dźgnięty nożem, a później postrzelony. Przykro mi.
Po jej słowach po raz kolejny zebrało mi się na płacz. Zamknęłam oczy i głośno przełknęłam ślinę.
- Czy... Czy on będzie żyć?
- Proszę pani, tamten pan reanimował pana Mccanna, prędzej go przenosząc w inne miejsce. Do ran wdała się infekcja. Skaleczenia za późno zostały owinięte czymś, co hamowałoby wylew krwi. Chłopak godzinę temu został przywieziony. Nasi lekarze cały czas robią co w ich mocy, aby go obudzić. Serce pana Jasona przestało chwilowo pracować, i przez wiele minut próbowaliśmy przywrócić go do życia. Tym razem się udało. Następnym razem możemy nie mieć takiego szczęścia, bowiem chłopak nie ma tyle siły, aby zawalczyć o życie. Utrudniają mu to również infekcję, głębokie rany oraz mała ilość krwi w organizmie. Serce może w każdej chwili przestać pracować, a to dlatego że skaleczenia składano niedaleko tego organu. Proszę czekać w nadziei.
Podziękowałam, i oddaliłam się, usiadłam na krześle, chowając twarz w dłonie. Powstrzymywałam się od płaczu. Słyszałam pikanie sprzętów z sali numer osiem. Po jakimś czasie z tego pomieszczenia wybiegł lekarz. Jego strój był biały, i było widać na nim kropelki krwi. Ten widok mnie sparaliżował. Prosił kilka pielęgniarek o pomoc. Mówił coś, że "chłopak znowu nam odszedł". Nie wytrzymałam.
- Jason!!! Kochanie, proszę, wróć, nie zostawiaj mnie, nie zostawiaj!!!- krzyczałam na cały korytarz. Ksztusiłam się łzami, upadłam na podłogę, i poczułam jak zamykają mi się oczy. Zemdlałam.


Otwierając oczy, poczułam specyficzny lekarski zapach. gwałtownie wstałam, i rozglądnęłam się. Leżałam na łóżku lekarskim, a jakaś kobieta lekko się do mnie uśmiechnęła.
- Witam panno Kate, wie pani co się dzieje?
- Gdzie jest Jason- pytałam od razu
- Jason Mccann?
- tak, gdzie on jest, co się z nim dzieje!?
- Spokojnie. żyję.
- Spokojnie!? Niech pomoże go pani ratować, a nie, siedzi tu pani ze mną, pytając o moje cholerne zdrowie!
- Panno Kate- zaczeła, ale jej przerwałam
- Nie. Chce go zobaczyć.
- To nie jest możliwe- uciszyła mnie- Pan Mccann jest w trakcie ratunku...
 Natychmiast wstałam i wybiegłam z sali. gwałtownie otworzyłam drzwi od sali numer osiem. Ujrzałam mnóstwo pielęgniarek, dwóch lekarzy i Jasona na łóżku. Chłopak był strasznie blady, a jego rozcięcia na ciele przyprawiały mnie o ciarki. Jeden z facetów trzymał maszynę, którą próbował przywrócić blondyna do życia. Jedyne co słyszałam, to dźwięk pochodzący z monitora, do którego podłączony był siedemnastolatek. Linia wskazująca puls była prosta. Piszczący, jednolity, nie przerywający się odgłos przyprawił mnie o kolejną porcję płaczu. Podbiegłam do niego, Mocno go tuląc. Łzy ciekły mi po policzkach, spadając na jego usta. Pocałowałam go bardzo uczuciowo, głaskała po głowie, próbowałam wydusić z niego choć jedno słowo.
- Nie rób mi tego- szeptałam- wróć do mnie, przecież cię kocham, nie zostawiaj mnie!
- Przykro mi- usłyszałam z tyłu- robiliśmy wszystko, co w naszej mocy.
Dostałam ataku nerwicy. 
- Wam przykro? To nie wy właśnie tracicie miłość! To nie wy musicie to przeżywać! To nie wy musicie oglądać, jak wasza miłość ucieka wam do innego świata, to nie wy! Więc się kurwa zamknijcie, i go ratujcie!- łkałam, krzycząc ile wlezie, ale oni jedynie spuścili głowy w dół.
- Kochanie, błagam cię, otwórz te swoje śliczne oczka, i powiedz coś do mnie, wiem, że mnie słyszysz, wiem to. Wiem, że masz gdzieś tam siłę na powrót, zrób to dla mnie, proszę cię, nie możesz mnie zostawić- cicho szeptałam do niego. łapiąc go za rękę, chwilę popatrzyłam w jego zamknięte oczy, po czym odwróciłam się do lekarzy obserwujący całe zdarzenie.
- On żyję.
- Panno Kate...
- Niech pan lekarz łapię za te elektryczne cegły, czy co to jest, i niech go pan ratuję. ja wiem, ze on żyję, czuję to.
Westchnął. Wykonał moje polecenie. Nie udało się.
- jeszcze raz- rozkazałam
Nie udało się
- jeszcze raz
Również się nie udało. Podeszłam do Jasona, całując go w nos, łapiąc go za rękę.
- Ostatni raz, proszę.
Wykonawszy mój rozkaz, usłyszałam puls. z monitoru wydobywał się powolny, przerywający się dźwięk. Serce prawie wyskoczyło mi z ciała. Udało się!
- Pielęgniarki natychmiast pobiegły po kartę zdrowia. Wszyscy wykonali swoją dalszą pracę, Wygoniono mnie z sali.
- To jest cud- powiedział facet, kiedy skończył robić badania- Panie James, szkoda że nie był pan światkiem tego wzruszającego zdarzenia. ta młoda panna uratowała go, przywróciła do życia!
Czarnowłosy popatrzył na mnie, jakbym miała co najmniej pięć głów.

poniedziałek, 13 października 2014

Two Roads rozdział 24.

Dziękuję że czytanie <3 Proszę, zostawcie komentarz, to serio motywuję.

Jason POV

- Powiedz mi- nalegała Kate, ale ja na prawdę nie chciałem jej martwić.
- Nikt ważny. Po prostu uciekinier z więzienia- narzuciłem obojętnie
- Chcę się dowiedzieć, czy to prawda. Zadzwoń do Jamesa, może on coś wie- wywracając oczami, leniwie wyciągnąłem komórkę, wybierając numer chłopaka. Odebrał błyskawicznie.
- Czytasz mi w myślach- rzucił nerwowo- uciekaj z domu!
- Co się stało?- spytałem niepewny tego, co przed chwilą usłyszałem
- Uciekaj z domu kurwa! Zabieraj wszystkie cenne rzeczy, i idź do cholery gdziekolwiek. Nie kieruj się na wschód.
- O co chodzi?- krzyknąłem rozdrażniony, wstając.
- Frank- po tych słowach się rozłączył. Moje oczy się rozszerzyły. Czyli jednak to była prawda.

Gwałtownie chwyciłem dziewczynę za rękę, ciągnąc ją do mojego pokoju. Wyciągnąłem torbę, w którą wrzuciłem moje ubrania, laptopa, i sprzęt namierzający. Następnie chwyciłem kolejną z toreb, udając się do mojej pracowni w piwnicy. Szybkim ruchem zabezpieczałem bomby, które leżały na półkach, przyszykowane dla klientów, pakując je. Wyciągnąłem ze skrytki dwa pistolety, i wziąłem zapasowe naboje. Chwyciłem za rzeczy Kate, które szwędały się po całym domu. Dziewczyna zadawała miliony pytań, jednak nie miałem czasu odpowiedzieć. Zapakowałem nabytki do bagażnika, wsadziłem Kate do samochodu, i gwałtownie odjechałem.

- Co się dzieje!?- krzyknęła blondynka, kiedy byliśmy wystarczająco daleko od domu.
- Miałaś rację. Przepraszam- głos mi drżał. facet wybrał najgorszy moment-moment, w którym byłem szczęśliwy.
- Co!? Czyli ten facet serio cię ściga? Jak to? Przecież jakąś godzinę temu mnie wyśmiałeś!- oburzyła się
- Kochanie, zamknij się proszę, myślę co z tobą zrobić- uciszyłem ją. Wykonała moje polecenie, zdenerwowana.
- jak to co, odwieź mnie- zasugerowała nerwowo. Spojrzałem na nią jakby miała osiem głów. Ona kompletnie nie myśli!- Jesteś głupia czy taką udajesz!? Przecież nie mogę cię zostawić samą! On cię namierzy, a to byłby  dla mnie cios prosto w serce.
Dalej jechaliśmy w ciszy.

Dostałem sms'a.

Od; James

Do Michael'a, natychmiast.

Po jakimś czasie dojechaliśmy na ustalone miejsce. Przywitano nas już w samym wejściu.
- Nareszcie jesteście! Cali? Żadnych niespodzianek po drodze?- pytał nas facet,
- Cześć stary. Spokojnie, jesteśmy w jednym kawałku- zaśmiałem się
- Nareszcie mam szansę cię poznać- spojrzał na dziewczynę- Ty jesteś Kate, prawda?
- Tak, dzień dobry...- odpowiedziała niepewnie. Zaczęliśmy się wszyscy śmiać
- Mam dopiero dwadzieścia jeden lat! Mów mi po imieniu- złożył na jej dłoni pocałunek- Michael.
- Dobra, wchodźmy do środka- zasugerował James.


Kate POV

Nie wiedziałam gdzie jesteśmy. Bałam się o Jasona. Rozsiedliśmy się wszyscy na kanapie, ale oni natychmiast zaczęli planować co robić z Frankiem. Za pozwoleniem chłopaków, przeszłam się po domu. Ten facet miał strasznie dużo kwiatów. Usłyszałam moje imię.

- Słucham?- zeszłam na dół, siadając koło mojego chłopaka, przytulając jego rękę.
- W jakich godzinach pracuję twoja mama?- zapytali
- Um... W sumie od rana do wieczora, a co?
- Będziemy musieli coś z wami zrobić- Odezwał się Jason. Od razu zaprzeczyłam.
- Wara od mojej mamy. Nie może się o niczym dowiedzieć!
- Chodź na słówko- pociągnął mnie blondyn. Wyszliśmy na zewnątrz.

- Dlaczego kurwa mi to utrudniasz?- zapytał, rozdrażniony.
- Ale co? Nie chcę, żeby moja mama dowiedziała się, że ściga cię jakiś psychopata. Zabroniłaby mi się z tobą spotykać.
- Nie chcę cię stracić- od razu zmienił temat, zamykając oczy w cichym bólu. Spuścił głowę na dół.
Chwilę pomyślałam, jak zareagować.
- Ja ciebie też nie chcę..
- Jak czegoś nie wymyślę, to znowu zostaniemy rozdzieleni. Będziesz musiała jechać do Atlanty.
- Co? Nie zostawię cię!- wykrzyknęłam, rzucając mu się na szyję. Otulił mnie mocno w pasie.
- tak byłoby najbezpieczniej.
- Nie obchodzi mnie to, drugi raz nie mogłabym tu przyjechać... Wszystko się sypie, dlaczego akurat nam nie może Bóg dać spokoju?
- Ponieważ moje całe życie toczy się w takich sprawach- odpowiedział, ukrywając smutek- Jesteśmy dwie i pół godziny od mojego domu. Zostaniesz tu na kilka dni, dobrze? On nie będzie na razie miał czego tu szukać, a z Michaelem i jego ludźmi będziesz bezpieczna.


Jason POV

- A co z tobą?- nie ulegała
- Spokojnie. Ten facet jest naszą dobrą ręką od wieków. James załatwił z nim parę spraw, i kilku ludzi z jego gangu. Nie masz się czego obawiać, Frank nie ma szans... No chyba że również ma plan, co nie jest wykluczone.
- A jaki on by mógł mieć plan? Przecież dopiero uciekł z więzienia! Nic nie mógłby załatwić w tak krótkim czasie, prawda?- spytała Kate. Chciała wiedzieć jak najwięcej. Zacząłem się śmiać.
- Ten facet ma kontakty na wszystkich kontynentach. Alibi, broń czy też ludzi może załatwić w mgnieniu oka. Zapewne ma już ustaloną grupę chłopaków, którzy planują szczegóły ataku.  Nie możemy czekać.

Obejmując dziewczynę ramieniem, przysunąłem ją bliżej do siebie. Wtuliła głowę w zagłębienie mojego ramienia. Wyciągawszy papierosa, odpaliłem go i wziąłem dwa głębokie wdechnięcia, trzymając chwilę substancję w płucach, a później powoli wypuściłem. Nastolatka obserwowała moje ruchy z fascynacją.
- Dasz mi spróbować?- zapytała. Nie zwróciłem na nią uwagi, nie pozwolę jej palić.
- Jason-zaczęła- dasz mi spróbować?
Nie odpowiedziałem. Wziąłem kolejnego bucha, powoli go wypuszczając.
- Jaso...
Rzuciłem papierosa na ziemię, dokładnie go zdeptując.
- Nie.- powiedziałem stanowczo.

Wchodząc do środka, od razu napadły mnie propozycję chłopaków o ataku.
- Spokojnie, usiądźmy i przemyślmy wszystko na spokojnie- zasugerowałem.

Godzina dwudziesta trzecia piędziesiąt. Dyskutowaliśmy bardzo długi czas. Kate już dawno poszła spać. Ustaliliśmy, ze jutro ich namierzymy. Wiedząc, gdzie dokładnie się znajdują, będziemy wiedzieć, ile czasu nam zostało. Dziesiątka ludzi plus ja i James to dobra kompozycja. Obmyśleliśmy, że trójka ludzi pojedzie jutro w miejsce, gdzie znajduje się Frank, Znaczy w pobliżu, i obserwować jego postępowania. Za dwa dni, będziemy w pełni przyszykowani. Dwójka kolejnych mężczyzn pojedzie na miejsce. Michael ma niedaleko magazyn, w którym moglibyśmy się zagospodarować na czas pobytu. Wszystko jest ustalone.


Kate POV

Obudziłam się następnego ranka, jednak chłopcy nadal rozmawiali. Namierzali Franka w komputerze. Słyszałam pochwały ze strony ich gangu, typu "grzeczni chłopcy są w pułapce". Gdy wyszłam z łazienki, Jasona z Jamesem już nie było.
- Pojechali po parę niezbędnych rzeczy- uspokajał mnie chłopak
- Dobrze, um, mam nadzieje, że Jasonowi nic się nie stanie
- Nic a nic! Gwarantuję ci to. Dobrze, jesteś może głodna? Robię świetne naleśniki- zaśmiał się- miałabyś może ochotę na nie?
- Tak, poproszę- zgodziłam się.
Po zjedzeniu smacznego posiłku,  Michael dostał telefon. Dyskutował przez chwilę.

- Coś się stało?- spytałam
- Nie. Po prostu chłopaki poinformowali mnie, że już tu nie wrócą. Postanowili od razu ruszyć na "wojnę".
- Och... Ale są gotowi?- pytałam bez zastanowienia
- oczywiście- zaśmiał się- chodź, usiądziemy na kanapie, bo widzę że jesteś zestresowana

- A więc... Jak ci się żyję z naszym chłopakiem?- zadał pierwszy pytanie, rozsiadając się.
- Jest okay. Kilka dni temu przyjechałam do Kanady, i chcieliśmy spędzić ten czas jak najlepiej. Widocznie zawsze ktoś musi nam przerywać- parsknęłam zdenerwowana, na samą myśl o tym psychopacie.
- Nie jesteś z Kanady?
- Nie
- Skąd przyjechałaś?- jego twarz była zdziwiona
- Z Atlanty- oczy Michaela od razu się powiększyły
- Ale... Ale to kilka tysięcy kilometrów! Przepraszam że to powiem, ale zwykle związki na odległość nie wypalają.
Przemyślałam chwilę jego słowa. Miał rację, jednak nie chciałam tego okazywać. 
- Jakoś sobie poradzimy.
- Wiesz że młody ciągle o tobie gada? Odkąd pojechałaś do domu, przy każdym naszym spotkaniu opowiadał o tobie- zarumieniłam się
- A co mówił?
- Że w życiu nie poznał tak poukładanej dziewczyny, jak ty. Nie mogę wszystkiego powiedzieć, bo czułabyś się skrępowana- zaczął się śmiać. Mogłam się domyślić, co Jason mu naopowiadał.
- Nie ważne- odpowiedziałam szybko.


Następny dzień. Chłopcy powinni szykować się do ataku. Jest godzina dwudziesta pierwsza. O dwudziestej drugiej planowany jest napad. Siedziałam zestresowana w ciszy, chciałam usłyszeć jego głos, jednak nie mogłam. Mimo pocieszeń dwudziestolatka, moje myśli błagały, aby mojemu chłopakowi nic się nie stało. Chciała, aby już wrócił, aby było już po wszystkim. Na zegarze wybiła prawie północ. Michael wbiegł do pokoju z wymalowanym przerażeniem. Coś poszło nie tak.
- Kate, Jason umiera.

środa, 1 października 2014

Two Roads rozdział 23.


Jason POV

Leżeliśmy, wsłuchując się w cichą muzykę dochodzącą z głośników. Bawiłem się naszymi splątanymi palcami. Kate cały czas trzymała się za brzuch, zamyślona. Położyłem dłoń na jej podbrzuszu, lekko głaszcząc, i głęboko patrząc się w jej oczy.
- Przyjemne uczucie, co nie?- zapytałem, troskliwie się uśmiechając
- Bardzo- odpowiedziała- nie wiedziałam, że to aż takie cudowne. Czułam takie motylki...
- Ale to jeszcze nie wszystko! Jeżeli dla ciebie to jest wystarczająco cudowne, to nie wiem jak zareagujesz, gdy serio pójdziemy do łóżka- uśmiechnąłem się łobuzersko, a w zamian dostałem cios w klatkę piersiową.
Nagle zadzwonił telefon. Dziewczyna spojrzała na ekran, a jej przyjemny wyraz twarzy zbladł.
- To mama- powiedziała leniwie. Po chwili rozmowy odłączyła się, i oznajmiła, że musi wracać.
- Jak to?- spytałem- nie zostaniesz na noc?
- Chciałabym, ale nie mogę. Przepraszam- pocałowała mnie w nos, i wstała.
- Twoja mama zawsze musi psuć takie piękne chwile!?- krzyknąłem rozdrażniony, na co Kate się zaśmiała
- Niestety- nadal chichocząc, ubrała się. Chwyciłem ją za biodra, i gwałtownie przysunąłem do siebie, całując. Dziewczyna złapała moją szyję, przysuwając głowę bliżej. W ostatniej chwili oderwaliśmy się od siebie, bo jeszcze chwila i przerodziłoby się to w coś więcej. Odprowadziłem ją do drzwi, ale w progu ostatni raz ją zaczepiłem.
- Ale jutro jesteś u mnie, okej?- zapytałem stanowczo
- pojutrze- próbowała negocjować
- za jeden i pół dnia- drażniłem się z nią
- Ugh, to w takim razie do za "jeden i pół dnia"- zaczęła się śmiać, całując mnie w usta, i wychodząc.

Postanowiłem zadzwonić do Jamesa. Siadając na wygodnej sofie, wyciągnąłem telefon i wbijając dziewięć cyfr, które znam na pamięć, czekałem na moment, w którym odbierze.

- Hej stary
- Cześć- przywitałem się- gdzie jesteś?
- Załatwiam robotę- oznajmił- Kate już przyjechała?
- tak, ale musiała iść.
- Serio?- parsknął śmiechem- chyba czegoś innego się spodziewałeś, co?
- Ważne że jest. Na noc zostanie za "półtora" dnia- zacząłem się śmiać- skończyłeś czy mam czekać na ciebie?
- W zasadzie, to już skończyłem. Zaraz wpadnę
- dobra, czekam- odłączyłem się.

Napawając się ciszą, przetrawiałem w głowie słowo "praca". Ostatnio zaniedbałem moje obowiązki, i muszę czym prędzej zabrać się za robotę. Wstałem, i zszedłem do piwnicy, która służyła mi za pracownię.

Rozejrzałem się dookoła, widząc same podpisane pudła, narzędzia, niedokończone konstrukcję, i papiery. Podchodząc do jednego z kartonów, przeczytałem napis, który był napisany czarnym flamastrem na środku. "Frank". Z tym imieniem mam złe wspomnienia. Na sam widok tej nazwy, dostałem ciarek, i narosła we mnie złość.
Frank jest krajowym bandziorem. Raczej był. Pamiętam, gdy miałem czternaście lat, i zaczynałem rozwijać mój biznes. James przybiegł do mnie uradowany wiadomością, którą dostał. Frank chciał zamówić u mnie bombę. Świetny, tajny, nieprzewidywalny krajowy gangster chciał coś ode mnie. Był dla mnie wzorem. Starałem się jak nikt, chciałem, aby ta bomba była wyjątkowa. I taka była. Posiadała przeróżne kombinację, mnóstwo zabezpieczeń, dokładny czasomierz, stabilny pilot do sterowania wybuchem urządzenia, i wiele innych.
Ten facet jest jest grubo po trzydziestce, ma około czterdzieści parę lat. Muskularny, ozdobiony tatuażami i zarostem mężczyzna, który kondycje ma lepszą niż większość dzieciaków. O tym biznesie wie dosłownie wszystko. Trzy lata temu, podczas całego zdarzenia, byłem nim zafascynowany. Wręczając mu moje dzieło, polecałem się na przyszłość. Facet był surowy, jak zwykle, i to mnie w nim imponowało. Potrafił zachować powagę sytuacji, nawet podczas żartów. Kilka dni później, dowiedziałem się szokującej rzeczy: Frank mnie wykorzystał. Nie byłem wtedy w domu przez ten czas, ale kiedy postanowiłem odwiedzić mój dom, zszokowało mnie. Cała moja pracownia została obrabowana. Dowiedziałem się również, przez kogo. Nie podejrzewałem go, jednak kiedy był wystarczająco daleko, przyznał się ze śmiechem, że kiedy się spotkaliśmy, ukradł mi kluczę do domu. Byłem wściekły. W dodatku planował wielki atak na moich ludzi. Przegięcie. Nie zamierzałem odpuścić. Miałem plan.
Poinformowałem moich pracowników, aby pojechali na miejsce, w które miał dojść wypadek, i udawali, że nic nie wiedzą. Wraz z Jamesem dołączyliśmy do nich, przygotowani, czekając na atak. Tej nocy jego ludzie byli zdziwieni, lecz on najbardziej. Toczyła się ostra "wojna" miedzy naszą dwójką. Mimo że jest większy, silniejszy i starszy, nie zabił mnie. Wiedział, że zbyt dużo by tym ryzykował, a jednak próbował. Ostatecznie powaliłem go na ziemie, i trzymając spluwę przy jego skroni, obserwowałem jego każdy ruch podczas gdy James wraz z chłopakami zabierali niezbędne rzeczy, które należały do mnie. Okradłem go również z jego własnych skarbów. Jego dziewczyna próbowała go bronić, nie kochała go, nie lubiła, tak samo jak on jej, jednak próbowała. Frank uważał, że ta laska jest nieźle wkurwiająca. Traktował ją jak szmatę. Nie wiedziałem nawet, kiedy wyciągnął pistolet i kiedy wymierzał go w moją stronę, w ostatniej chwili wykręciłem mu rękę kierując kulę w stronę jego dziewczyny. Zabiliśmy ją. Mimo wszystkich złych chwil, załamał się. Później zgarnęła go policja. Siedzi na dożywocie, jednak groził, że ucieknie z pudła, i wtedy się zemści. Słyszałem, że udało mu się kilka razy wybrnąć, ale nie na długo. Jednak informację twierdzą, że zmierzał w moją stronę.

James nie przyszedł. trudno, przecież zawsze się spóźnia, a ja byłem śpiący. Wziąłem szybki prysznic i położyłem się spać.

Obudził mnie telefon. To Kate.

- Co kochanie- powiedziałem ochryple, ziewając.
- Spójrz w internet!!- krzyknęła, przerażona
- Co się stało? Znowu coś o mnie?-spytałem
- Tak! Boże Jason, jakiś facet planuje na ciebie zamach!
- Co?- spytałem, chcąc się dowiedzieć, czy dobrze zrozumiałem
- Zaraz u ciebie będę
- Kate, jest 6:00- stwierdziłem
- Nie obchodzi mnie to- odłączyła się.

W sumie ta wiadomość mnie mocno zaniepokoiła, chociaż wiem, że w internecie krąży miliony takich plotek. Nie wiem dlaczego, ale nie przejął bym się aż tak, gdyby nie powiedziała tego Kate.
Usłyszałem nerwowe pukanie do drzwi. Ledwo co otworzyłem, a dziewczyna rzuciła mi się w ramiona. Pocałowałem ją, zamykając drzwi, a ona pociągnęła mnie w stronę mojego pokoju.

- Patrz- dotknęła parę razy ekran komórki, i pokazała mi artykuł o całej tej sprawie. Przeczytałem, i zacząłem się śmiać.
- To cię tak śmieszy!?- krzyknęła oburzona
- tak- stwierdziłem, nadal się śmiejąc. Dziewczyna popatrzyła na mnie dziwnie, próbując rozszyfrować moje zachowanie.
- Poczekaj tu- wstałem, wyciągając laptopa
- Ale...
- Czekaj- przerwałem jej

Włączając urządzenie, usadziłem się wygodnie koło dziewczyny, a ona bacznie obserwowała każde oddziaływanie komputera. Wpisałem w wyszukiwarkę "Jason Mccann". Ukazały się różne strony plotkarskie, wypowiadające się na mój temat, informacje o mnie itd.
Kliknąłem byle jaki link.

"Jason Mccann złapany za zabójstwo!"

Oczy Kate gwałtownie się otworzyły, a ja przytulając ją, zachichotałem.
- Nigdy nie złapali mnie za zabójstwo. Nigdy też nie zrobiłem tego specjalnie, bez konieczności.

"Jason Mccann porywa dziewczynę!"

Czytając te zdanie, uśmiechnąłem się. Chodziło tu o Kate, jednak nikt nie wiedział, że to stało się na prawdę.
- To o mnie, tak?- uśmiechnęła się
- mhm- potwierdziłem, całując ją

"Jason Mccann wchodzi do nowego gangu!"
"Jason Mccann planuję napad na "California States"!"
" W rękach policji- czyli kilka słów o Jasonie Mccannie"
" Jason Mccann w rękach policji! Wymierzą dzieciakowi odpowiednią karę"

- Już rozumiesz?- zapytałem- Takich plotek jest tysiące, jednak żadne się nie sprawdziły.
- Nie możliwe! Jason, daj mi laptopa- wyrywając mi, wpisała swoje znalezione wcześniej informację.

"Krajowy gangster Frank, uciekł z więzienia! Czy niebezpieczny mężczyzna szykuję napad na Jasona Mccanna?

Trzy dni temu [data] krajowy gangster skazany na dożywocie zwany Frank (44l.), uciekł z więzienia! Mężczyzna po raz kolejny przyczynił się do tego czynu. Ostatnimi razy, tak jak podają świadkowie, kierował się w stronę Jasona Mccanna (17l.)
Jak wszyscy wiedzą, przed wejściem za kratki Frank groził Mccann'owi, że zemści się na nim z powodu śmierci jego ukochanej. Sprawa dotycząca zabicia kobiety nie wyjaśniła się. Jason twierdzi, że Frank kierował w niego pistolet, a on w geście samoobrony uniknął wypadku, przez co Frank strzelił w swoją dziewczynę. Czy tym razem niebezpieczny gangster znowu zacznie poszukiwania Mccann'a? Obawiamy się, że tak, ponieważ krążą plotki, że widziano czterdziesto cztero latka kierującego się w stronę Kanady."

- Znasz tego całego Franka?- zapytała.
Zamarłem. ten artykuł brzmiał dość przekonująco, ale postanowiłem sam to sprawdzić.
- Znam, nie chce o nim rozmawiać.