poniedziałek, 22 września 2014

Two Roads rozdział 22.

zapraszam na mojego nowego bloga [link]  http://betweenworldss.blogspot.com/2014/09/1-kim-jestes.html Jest o pewnej dziewczynie, i chłopaku, który okazuje się kimś więcej, niż człowiekiem. Zachęcam do komentowania, zrobiłam opcję komentowania anonimowo, więc tym bardziej mile widziane komentarze <3

Kate POV

Mama powiadomiła mnie, że jutro wyjeżdżamy. Ucieszona wyciągnęłam dużą walizkę, do której wpakowałam wszystkie zbędne rzeczy potrzebne do normalnego funkcjonowania. Godzina, dwie, byłyśmy gotowe do wyjazdu. Postanowiłam spędzić ten dzień z Carą, która była zawiedziona faktem, że znowu ją zostawiam.


*następny dzień*
To już dziś! Jest rano, godzina 9:50. Moja mama wciąż mnie pospieszała, bo samolot, na który nas pokierowano zwykle się nie spóźnia, a my możemy nie zdążyć. Po jakimś czasie, spojrzałyśmy na godzinę, i praktycznie wybiegłyśmy z domu, wzywając taksówkę.

- Na lotnisko, poproszę- mówiła pospiesznie kobieta do starszego faceta za kierownicą.

Siedziałam w samolocie, obserwując ludzi, którzy kiwają swoim bliskim siedzącym w samolocie. Pasażerowie przygotowywali się do startu. Trochę się obawiałam, bo nigdy nie lubiłam latać takimi maszynami, niestety to było niezbędne. Samolot był prywatny, jednak ludzie są przypadkowi. Dziwne.
- Witam. Nazywam się John Steven i jestem dzisiejszym pilotem. Stewardessy z chęcią pomogą państwu odpowiednio ustabilnić miejsca, oraz przygotować na ewentualne sytuację. W razie pytań proszę również zwracać się do tych ślicznych pań. Dziękuję, i miłej podróży! - głos mężczyzny w około średnim wieku zabrzmiał z głośników- Proszę zapiąć pasy, startujemy.
Po chwili usłyszałam włączające się silniki, oraz gwałtowny ruch. Ruszamy. 

Minęło kilka godzin, a ja wpatrując się w chmury, nad którymi lecieliśmy, myślałam nad tą chwilą, kiedy spotkam Jasona. Tęskniłam za nim, chciałam go już przytulić. Nagle poczułam mocne szturchanie krzesła. Cały samolot zaczął się trząść, niczym trzęsienie ziemi, no ale przecież byliśmy nad tą powierzchnią. Stewardessy uspokajały ludzi, którzy dostawali ataków histerii. Głos pilota znowu zabrzmiał w głośnikach:
- Proszę zachować spokój! Mamy małe problemy techniczne. To zwykłe turbulencje. Nie ma się czego bać, zaraz wszystko wróci do normy.
W prawdzie mówiąc jego głos wcale mnie nie uspokoił, wręcz przeciwnie. Dla własnego odpoczynku psychicznego postanowiłam zaufać facetowi, i zgodnie z jego zapewnieniami, uważałam że to tylko zwykłe turbulencję. Ale przecież chyba każdy oglądał filmy katastroficzne, zawsze tak mówią, a kończy się to śmiercią!
Odciągając te myśli, odblokowałam ekran komórki, przeglądając aplikację.
- Przepraszam, ale w czasie lotu nie wolno używać sprzętów elektronicznych- odezwała się jakaś pani. W zasadzie to dziewczyna. Miała na sobie spódniczkę w kolorze morskiej piany, koszulę w tym samym odcieniu i marynatkę bez rękawów w czerwono-granatowe paski. Posiadała na głowie również małą czapeczkę, przypominającą papierowy statek.
- Och, przepraszam- parsknęłam- już chowam.
Trzęsienie minęło. Wszystko już chyba było w porządku. Moja mama cały czas spała. W mgnieniu oka znaleźliśmy się na miejscu. Obudziwszy moją rodzicielkę, zabrałyśmy nasz bagaż, i wysiadłyśmy. Czekała na nas taksówka. Zawiozła nas do specjalnego apartamentu należącego do firmy, w której pracowała mama. Dostałyśmy pokój na trzecim piętrze. Co za pech.
 
Po rozgoszczeniu się, natychmiast zadzwoniłam do mojego chłopaka informując go, że już jestem i że ma po mnie przyjechać na przystanek.

Czekałam, i czekałam, a jego czarnego samochodu nadal nie widziałam. Postanowiłam się przejść w stronę, z której miał nadjechać. Doszłam do miejsca, w którym kończyła się droga, i zaczynała piaszczysta ścieżka. Za mną znajdował się gęsty las. Przestraszyłam się dźwięku pędzącego samochodu, i patrząc w górę ujrzałam zatrzymujące się audi, a z niego wysiadającego Jasona. Podbiegłam do niego, rzucając się mu w ramiona, a on natomiast mocno otulił mnie w talii, podniósł do góry i kręciliśmy się w kółko.
- Tęskniłem!- krzyknął ucieszony
- Ja też, boże, stęskniłam się!- chłopak upuścił mnie na ziemię, i mocno przytulił. Podniosłam głowę do góry, i dałam mu słodkiego całusa. Chłopak pogłębił pocałunek, dodając język. Łapiąc go za policzki, przybliżyłam jego twarz do siebie, nie mogąc wyżej stanąć na palcach. Jason łobuzersko się zaśmiał i chwyciwszy mnie za tyłek, podniósł do góry tak, abym oplotła wokół niego nogi.
- Jedźmy już do domu, bo zaraz się tu coś wydarzy- powiedział blondyn, ukazując szereg swoich białych zębów. Wywróciłam oczami, wsiadając do auta.
- Okej, opowiedz mi, jak minęła ci podróż- zaczął.
- Dobrze, były turbulencje w samolocie, ale to nic takiego- machnęłam ręką w geście olania tej sprawy, i zrobiłam dumną minę aby pokazać, że to nic takiego dla mnie, jednak w tamtym momencie prawie sikałam ze strachu.
- Jasne- parsknął
- Czyżbyś we mnie zwątpił?- zaczęłam się z nim drażnić
- Nie, oczywiście że nie, nie śmiał bym- jego każde słowo przesiąkał sarkazm. Oboje się zaśmialiśmy.

Dojeżdżając do domu Jasona, złapałam go za rękę, jednak jego mina zdradzała coś tajemniczego.
- Coś się stało?- zapytałam. Siedemnastolatek stanął za mną, łapiąc mnie od tyłu za biodra, zatapiając swoją twarz w moje włosy.
- Zobaczysz- odpowiedział pociągająco- chodź, spodoba ci się. Teraz się będziesz dobrze czuć.
Weszłam do środka. Moim oczom ukazało się piękne wnętrze. Na początku ciągnął się jak zwykle długi, wąski korytarz, który wcześniej bym w kolorach ciemnych, natomiast teraz był to krwisto czerwony. Podłoga była z pięknego, ciemno brązowego, śliskiego drewna. Kręte schody były pięknie ozdobione. Jego pokój znajdujący się na dole wyglądał niebywale. Czarne ściany zastąpił piękny, ciemny fiolet, idealnie łączący się z również ciemnym drewnem jako podłoga. Wszystko było idealne.
- Wow- wydukałam z siebie, nie mogąc wyjść z podziwu- tu jest tak... pięknie!
- Podoba ci się?- chłopak był uszczęśliwiony- starałem się dobrać kolory, w których czułabyś się dobrze...
- Jest idealnie- stwierdziłam- zobaczysz, twój nastrój w takim cudownym miejscu nie będzie już negatywny!- zachichotałam
- Tylko, jeżeli ty będziesz- uniósł kciukiem mój podbródek, całując mnie z ogromnym uczuciem. Cały czas pogłębialiśmy pocałunek. Zrobiliśmy kilka kroczków w tył, nadal się całując. Jason jednym ruchem biodra popchnął drzwi w celu otworzenia ich, i rzucił nas na łóżko. Kładąc się nade mną, przejeżdżał rękoma z pożądaniem wzdłuż mojego ciała. Chwyciwszy go za ramiona, przyciągnęłam go do siebie bliżej. Nastolatek ssał moją szyję, robiąc malinkę, tymczasem ja powstrzymywałam się od głośnego jękania.
- Nie ma nikogo w domu, nie powstrzymuj się, chce się usłyszeć- powiedział, jednak nie posłuchałam się go. Nagle poczułam, jak wcisnął kolano miedzy moje nogi, trochę nim bujając na wszystkie strony, tak aby ocierało się o moje krocze. Wtedy z mojej buzi wydobyły się głośne jęki. Chłopak przyssał się mocniej. Czułam się jak w niebie. Jego usta wygięły się w łuk, łobuzersko się uśmiechając.


Jason POV

Chciałem, aby czuła się dobrze, i w prawdzie mówiąc sam był to uczynił, ale wtedy cały dom byłby zapełniony naszymi jękami. Włożyłem dłonie pod jej bluzkę, i bawiłem się zapinką od stanika. Dziewczyna była tak podniecona, że nie kontrolowała siebie, chociaż wiedziała, czym to się może skończyć. Kate jest rozsądną dziewczyną, wie co robi, ale najwidoczniej brakowało jej mnie. Z mojej twarzy nie schodził szeroki uśmiech, który powiększał się przy każdym jej jęknięciu. Usadziłem się tak, że leżałem na dziewczynie, będąc między jej nogami. Pragnąłem jej, ale nie mogę tego zrobić.
- Jason...- zaczęła łkać, prosząc mnie o to, o czym oboje myśleliśmy
- Nie, Kate... Nie.
- Proszę
- Kate- prosiłem, .żeby się hamowała, bo w końcu nie wytrzymam.
- Dlaczego mi to robisz?- gwałtownie wstając, krzyknęła do mnie zdenerwowana. Byłem zaskoczony jej nagłą zmianą nastroju.
- Ale co!?
- To wszystko!- odkrzyknęła- dobrze wiesz, do czego takie zachowanie doprowadzi, ale i tak to robisz! Jeżeli nie chcesz tego ze mną robić, to po prostu powiedz, ale mnie nie wykorzystuj!- jej mina nabrała smutku i zdenerwowania. Gwałtownie jej przerywając, złożyłem na jej usta długi, namiętny pocałunek, doprowadzając do tego, że na siłę znów ją położyłem.
- Zamknij się, bo chyba z podniecenia nie wiesz co gadasz- stwierdziłem- kocham cię, i cholernie chce to zrobić! Ale nie mogę, bo ten pieprzony czas leci za krótko, i ten pieprzony wiek określa, że jesteś za młoda!- wykrzyczałem
- Nie jestem za młoda, okej, może nie jestem wiekowo gotowa, ale psychicznie tak!
- Zawsze każdy tak mówi, Kate- powiedziałem- a później żałują.
Dziewczyna znowu usiadła, zamyślona, z nie do wierzeniem.
- Sugerujesz, ze będę żałować tego, że się z tobą prześpię?- zapytała, nadal nie dowierzając
- Nie, to znaczy... Będziesz z pewnością żałować tego, ze nastąpiło takie coś w tak młodym wieku.
- Nie, obiecuję, ze nie.- zapewniła mnie.
Pomyślałem chwilę nad jej słowami. Zbliżał się wieczór. Za oknami robiło się ciemno. Patrząc specyficznie na Kate, miałem pomysł.
- Idź się wykąp, ta podróż z pewnością cię zmęczyła, a ja mam nową wannę z masażem. Zrelaksuj się, muszę coś zrobić- tajemniczy uśmiech nie schodził mi z ust
- Ale co?- zapytała
- Nic, idź już- dając jej moją najmniejszą bluzkę, która i tak była na nią o wiele za duża, poszła wykonać moje polecenie. Przetarłem twarz, i próbowałem utworzyć romantyczną atmosferę. Włączyłem cicho muzykę, wyciągnąłem dużo poduszek, i przebierając się w jedynie dresy, po cichu wszedłem jej do łazienki. Nie usłyszała mnie. Leżała w wannie zapełnionej wodą i pianą, zasypiając. Musiała być wykończona.  uklęknąłem przy wannie, i przypatrywałem się jej zamkniętym oczom. Podziwiałem jej nagie ciało, przykryte grubą warstwą mydlanej substancji. Delikatnie dotknąłem ją w jej mokry brzuch, a ona dostając ciarek prawie się utopiła ze strachu.
- Boże!- wykrzyknęła- ale mnie wystraszyłeś!
- Spokojnie- zachichotałem, patrząc na jej piersi. Szesnastolatka zorientowała się, że leży nago, dlatego natychmiast uporczywie próbowała zakryć się rękoma.
- Nie zakrywaj się, jesteś piękna. Po za tym chcesz się ze mną przespać, a takie rzeczy to bez ubrań, kotku- zamruczałem delikatnie w jej ucho. Powiedziała coś niezrozumianego pod nosem, a ja- pozwalając sobie na więcej- chwyciłem powolnymi ruchami za ręce, ukazując mi jej ciało. Podniosłem się lekko do góry, aby mieć do niej lepszy dostęp. Przy okazji byłem cały mokry. Wyciągnąłem ją z wanny, spuszczając wodę, i pomagałem się wytrzeć. Chwyciwszy ręcznik, ocierałem ją po ramionach, brzuchu, piersiach- na co się zarumieniła- i nogach.
-W miejscach poniżej też mogę?- zaśmiałem się pociągająco, a ona oblała się rumieńcem
- Nie- stwierdziła zawstydzona, robiąc to sama. Zaniosłem ją do pokoju, rzucając na łóżko. Dziewczyna przykryła się ręcznikiem. leżałem nad nią, patrząc się prosto w oczy, z figlanym uśmieszkiem. Dotykałem jej ud, wzrokiem prosząc o dostęp, ale ona była zbyt zagubiona i zawstydzona.
- Kochanie- zacząłem- rozłóż nogi- chciałem, żeby to zabrzmiało jak najbardziej naturalnie, jednak to się nie udało- proszę...- łkałem
- Co ci się nagle stało?- spytała
- Ty się stałaś- wsuwałem coraz niżej moją dłoń, tak, aby dotknąć jej części intymnej. Kate zamknęła oczy z przyjemności, ale i z obawy.
- Będzie okej, pokochasz to- zapewniałem ją cicho.
Przybliżyłem twarz w to miejsce, ostatni raz patrząc, czy jej to odpowiada. Uznając uśmiech za tak, delikatnie przyssałem się do niej. Nastolatka gwałtownie zaczerpnęła powietrza, łapiąc mnie za rękę, głośno jęcząc. Nie spodziewała się takiej przyjemności. Ruszałem ustami bardziej intensywniej, wylizując jej soki, i przy okazji drażniąc językiem jej strefę prywatną. Wyginała się na wszystkie sposoby, krzyczała tak głośno, jak potrafiła, a mnie to bardziej motywowało. Uświadomiłem sobie, że kocham jej to robić.

poniedziałek, 15 września 2014

Two Roads rozdział 21.

przepraszam za opóźnienie, ale nie miałam laptopa, siedziałam tylko na komórce i tablecie, a tam nie mam polskich znaków.. pomożecie promować bloga? dawajcie RT na twitterze (@Biebzzzh) i polecajcie w google! dzięki, kocham was!! ps; chce zacząć nowe ff, więc chciałabym wiedzieć, czy zechcielibyście czytać :) Będzie z pewnością ciekawy, i żeby nie było, to też będę kontynuować. 

Kate POV

Wstałam i wyszykowałam się na zakończenie roku. O godzinie 9:00 pod mój dom przyjechała Cara. Po powrocie zastałam lekko zmartwioną mamę.
- Musimy pogadać- zaczęła
- Um.. Okej, co się stało?- zapytałam, mając nadzieję że to nie jest nic związanego z moim wyjazdem. Najwidoczniej mam pecha.
- Rose wyjeżdża. Powiedziała, że nie miałaby nic przeciwko temu, abyś przyjechała. Po prostu nie będzie jej.. W sumie to już jej nie ma. Wyjechała na trzy tygodnie ze swoim chłopakiem.- Wszystko mi się zawaliło.
- Co? Nie! Mamo, posłuchaj mnie, muszę tam jechać, mogę pojechać do wujka- przerywając na chwilę, spojrzałam na mamę, jednak ona popatrzyła się na mnie wzrokiem mówiącym "Serio? Pomyśl chwilę" i domyśliłam się, że przecież on podróżuje, i tylko czekał na nadejście wakacji. Zawiesiłam myśli na tym, żeby przenocować mój pobyt w Kanadzie u Jasona, ale moja rodzicielka zwariowałaby na samą wspominkę o tym. Ona go nie znała, nie wiedziała jaki jest, kim jest, czym się zajmuję i czy można mu ufać. Cholera jasna.
- Kochanie, wiem, że zależy ci na tym, bo wakacje to jedyny okres w roku, w którym mogłabyś go odwiedzić, ale na prawdę nie wiem jak ci pomóc. Nie mogłabym jechać z tobą, bo mam wyjazdy z pracy. Samej cię nie puszczę.
- Dlaczego?- krzyknęłam troszkę rozdrażniona
- Dlaczego!?- powtórzyła ze mną w niedowierzaniu- może dlatego że masz dopiero szesnaście lat, a Kanada jest pięć tysięcy kilometrów od domu! Po za tym, nie mamy pieniędzy na samolot.
Miała rację, to był głupi pomysł, ale warto próbować. Naglę wpadłam na genialny plan, który powinien się sprawdzić.
- Mamo! Mam świetną myśl! W Kanadzie jest jeden z tych zakładów podróżniczych, w których pracujesz...
- Pracuję w firmie- poprawiła mnie- Zakłady z tej firmy są praktycznie w każdym mieście, Kate. Na całym świecie, musi tak być. To jest robota podróżnicza.
- Och, no wiem, nie ważne, posłuchaj- postanowiłam kontynuować- Jeden z tych zakładów, jest w mieście gdzie mieszka Rose. poproś szefa, żeby twoje pierwsze przeniesienie było tam! Byłybyśmy tam razem!
Kobieta chwilę pomyślała nad moimi słowami, i po minię można było uznać, że pomysł przypadł jej do gustu. Jej było bez różnicy, gdzie będzie przeniesiona, a mi taki układ pasował w grafik.
- To nie jest takie łatwe, jak uważasz. Ci ludzie mają już ułożony plan, kto gdzie jedzie, więc wątpię żeby to wypaliło.
- Ale spróbować warto!- zachęcałam ją.
- Spróbuję, ale nic nie obiecuję. Kończę jutro pracę wyjątkowo o siedemnastej. Przyjdź po mnie.- zaproponowała- no okej, opowiadaj jak było na zakończeniu, i pokaż świadectwo!- Zaczęłam się śmiać, podając papier. Kobieta była zachwycona moimi ocenami. Przytuliła mnie, i wtedy udałam się do mojego pokoju. Przebrałam się, i zajęłam swoimi sprawami. Ten dzień szybko minął.

*następny dzień*
Szykowała się pora obiadowa. W prawdzie nie lubiłam nigdy chodzić po mamę do pracy, ale auto nam się zepsuło, a ona ma mnóstwo zakupów. Muszę jej pomóc. Zbliżała się godzina 17;00. Ubrałam buty, i podążyłam na autobus. Kierunek: zakład podróżniczy.
Moja mama zajmuję się sprawami papierkowymi. Siedzi w biurze, i ciągle piszę. Ręce ma pełne roboty. Jesteście ciekawi, dlaczego ją przenoszą, albo może dlaczego nie mamy wystarczająco pieniędzy, żeby pozwalać sobie na dużo więcej? Już mówię. Jeżeli chodzi o pracę, to wszystko jest na takiej podstawię, że zajmują się papierami, i utrzymaniem swoich stanowisk, oraz dobrej opinii pracodawcy. Firma ta jest bardzo znana na całym świecie, dlatego zakłady od niej, są w praktycznie każdym mieście, w każdym kraju. Przenoszą pracowników bardzo często, z tego względu że miesięcznie zbiera się gromada dokumentów, których ludzie nie są w stanie wypełnić w kraju, w którym się znajdują. Dlatego na koszt firmy (oczywiście mają wszystko prywatne, więc to praktycznie darmowe) przenoszą pracowników przeznaczonych do transportacji do danego kraju/miasta. My- abyśmy mieli wystarczająco pieniędzy na te wszystkie duperelę, musimy na tym ucierpieć. Moja mama zgłosiła się na kandydata do tych transakcji. W sumie nie narzeka, bo zwiedza różne miejsca. Natomiast jeżeli chodzi o przyczynę wiecznego braku tych pieniędzy, to chodzi o tatę. Mój... Mój ojciec umarł, gdy miałam sześć lat. Przed tragedią wziął wraz z mamą duży kredyt. Gdyby żył, byłoby nam lżej, dlatego doszłaby dodatkowa pomoc finansowa.

Ujrzałam drzwi od budynku. Powoli weszłam. Zrobiłam parę kroków w przód, po czym rozglądnęłam się. Przed oczami mignął mi napis "dyrekcja". Postanowiłam tam podążyć. Trzykrotnie pukając, czekałam na jakiekolwiek słowa zapraszające do środka. "Proszę!" zawołała jakaś kobieta. Weszłam. Ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam moją mamę, a obok niej chyba posiadaczkę głosu, którego przed chwilą usłyszałam.
- Dzień dobry- powiedziałam, podając rękę nieznajomej
- Witam, nazywam się Merlyn Countery, i jestem dyrektorką tego zakładu- miło się uśmiechnęła- a ty jesteś...?
- To moja córka, Kate. - odpowiedziała za mnie mama- możemy wrócić do rozmowy?
- Naturalnie! A więc co pani miała do powiedzenia?
- Chciałabym się spytać, czy istniałaby możliwość zmienienia mojego grafiku wyjazdu. Chodzi mi o dosłownie jedno miejsce. Bardzo mi na tym zależy.
- Och, no nie wiem, Pani Loretty. Wszystko jest już ustalone, i niezmiernie trudno będzie zmienić plany. Musiałabym wtedy przełożyć kilka wyjazdów innego pracownika, oraz pani. Nie sądzę, abym zdołała przekonać resztę dyrekcji na takie zmiany. Przykro mi
- Mi również- odpowiedziała. Nie mogłam tak tego zostawić! Musiałam coś zrobić!
- Zaraz!- krzyknęłam- Proszę pani, ja wiem, ze to będzie trudne, ale błagam panią, niech coś pani zrobi! Chodzi nam o Kanadę! Jeden, jedyny wyjazd do Kanady, proszę bardzo.
- Dlaczego akurat tam? -spytała lekko rozdrażniona kobieta
- Bo...- spojrzałam na mamę, a ona zamilkła- Bo mamy bardzo ciężką sytuację rodzinną. Moja babcia, matka mojej mamy, jest ciężko chora, bardzo ciężko, Potrzebuję wsparcia, a nikt z rodziny nie pozostał w tym mieście. Jesteśmy jej jedynym ratunkiem! Błagam panią, niech coś pani zrobi! Dzięki temu wyjazdowi pani pracownica- wskazałam palcem na matkę- na pewno będzie się starać w pracy, a ja zajęłabym się babcią. Bardzo nam na tym zależy, proszę- prosiłam, udając że zaraz się rozryczę. Moja mama strzelała we mnie piorującymi spojrzeniami, które w rzeczywistości zabijałyby. Kobieta spojrzała się w jej stronę, z widocznym na twarzy pytaniem "czy to prawda?", natomiast ona przykro przytaknęła, udając bardzo zatroskaną.
- To prawda, dałoby się coś zrobić?- spytała po chwili
- Och, to mają panie ciężko. Cóż, zważając na tą sytuację, myślę, że przeniesienie na inny rejon byłoby słuszne. Współczuję. Miałam kiedyś podobnie, więc wiem jak to jest, i jak się czujecie w takiej sprawie. A więc dobrze, przemyślę to, spróbuję przekonać resztę dyrekcji, i zmienię grafik.- podskoczyłam z radości, i obie dziękowałyśmy.

- Czyś ty oszalała!? Rozumiem, żeby dojść do porozumienia, ale żeby kłamać?- krzyczała na mnie rodzicielka, gdy byłyśmy po za posesją.
- No co! Nie dałaś rady, widziałam. Postanowiłam, że wezmę sprawy w swoje ręce. Podziałało? Tak!
- Kosztem kłamstwa, Kate! Lepiej, żeby ten chłopak był tego wart- zaczęła się śmiać, a ja razem z nią.

_________________________________________________________________________________
Jason POV

Na zakończeniu roku postanowiłem się nie wysilać, więc założyłem zwykłą białą koszulę, i czarne dżinsy, nic specjalnego. Prawie leżałem na krześle, podczas gdy nasza wychowawczyni wygłaszała przemowę. Skarciła mnie za moją postawę. Po zebraniu miałem się już udać do samochodu, jednak zatrzymała mnie Clara- dziewczyna uważana za "najpiękniejszą ze szkoły". Jest również bardzo popularna wśród swoich rówieśników ( i wzwyż). Kręcę ją od długiego czasu, ale ja wiem, że chodzi jej tylko o to, żeby umawiać się ze "złym chłopcem". Ta laska jest dokładnym przeciwieństwem Kate: ona nosi wyzywające ciuchy, a Kate woli wygodne swetry, Clara jest arogancka, i obchodzi ją tylko kasa oraz dobra opinia, a Kate skupia się na nauce i angażuję w związek..

- Cześć Jason- krzyknęła Clara zza moich pleców, prawie przewracając się na swoich wysokich szpilkach. U jej boku towarzyszyły dwie dziewczyny.
- Co chcesz- spytałem oschle, zmęczony. Nie chciało mi się z nią gadać. 
- Woah, spokojnie tygrysie. zachowaj takie zachowanie na sprawy łóżkowe- wkurzyłem się
- czego chcesz- powtórzyłem, zdenerwowany, z o wiele straszniejszym głosem.
- Chciałam się tylko zapytać, co będziesz robić w wakacje, i czy znajdziesz czas dla mnie...- przejechała palcem po moim torsie. Bezsens, przecież ona nie wie że mam dziewczynę. 
- hah, co, chłopacy już uciekli od ciebie?- spytałem ironicznie
- Nie, ale myślę, że znajdę czas dla ciebie...- postanowiłem się z nią podrażnić
- Um, w sumie to nie wiem, przyjeżdża do mnie ktoś ważny w te wakacje...
- A kto?- zainteresowało ją to- Mogłabym też wpaść?
- Uch, no nie wiem, chcesz wiedzieć kto to będzie?
- tak!- miałem z tego niezły ubaw.
- Ten ważny ktoś to moja dziewczyna. Przez większość nocy podejrzewam że będzie słychać jedynie jęki, i proszenie o więcej, więc chyba będziemy się czuć lekko skrępowani w twojej obecności- uśmiechnąłem się łobuzersko. Jej mina była bezcenna. Zgniewana, odwróciła się na szpilkach, machnęła włosami i zachowując resztki godności podążyła dumnie w przeciwną stronę. Zacząłem się śmiać, i podszedłem do auta.

Postanowiłem zadzwonić do mojej księżniczki
- Cześć kochanie- powiedziałem
- Jason! Myślałam akurat o tobie- powiedziała
- No a jak inaczej- mruknąłem pociągająco- o mnie nie da się nie myśleć
- zabawne- powiedziała wcale nie rozśmieszona, natomiast ja wybuchnąłem śmiechem.
- Co tam u ciebie? Kiedy przyjeżdżasz?- spytałem
- Nawet nie wiesz, ile mnie to wysiłku kosztowało, musiałam załatwić u mamy w pracy przeniesienie do Kanady!
- Aw, jak słodko, tak bardzo się starasz, uwierz mi, że sam bym do ciebie przyjechał, ale no wiesz... Twoja mama i w ogóle..
- No dobra dobra, nie słodź już tak. - zaczęła się śmiać
- Kocham cię, nie mogę się doczekać kiedy przyjedziesz tutaj do mnie!
- Ja też, myślę, że jeszcze w tym tygodniu mnie zobaczysz.
- To super!- ucieszyłem się
- Wiem- odparła, podekscytowana
- Mam na ciebie ochotę- powiedziałem, po długiej ciszy, a ona się roześmiała
- Co? - wyksztusiła
- To, co słyszałaś, kochanie- odparłem
- Ale mówiłeś że...
- To nie będzie seks- przerwałem jej. Mogłem wyczuć jak się rumieni, przez to słowo. Podniecała mnie jej reakcja, chociaż w prawdzie nie wiem do końca czy tak zrobiła.
- Jason- skarciła mnie, chcąc zmienić temat
- Okej, okej, spoko, jak chcesz, pogadajmy o czymś innym- zacząłem się ponownie śmiać.
Rozmawialiśmy krótko. Musiała kończyć. Postanowiłem powiadomić Jamesa o jej przyjeździe.

- Stary, ty to masz dobrze- powiedział mój przyjaciel
- Mam prośbę- westchnąłem- zostaw nas samych na jedną noc, obojętnie kiedy...
- Woah- zachichotał- Mówiłeś, że jest za młoda
- Bo jest. Ale to nie będzie to. Czy wy serio nie umiecie rozróżniać na przykład minetki od seksu?- wykrzyknąłem rozdrażniony. James wybuchł śmiechem
- Będzie się działo, będzie show, oj będzie- wydusił przez śmiech, na co ja też się zacząłem śmiać
- Zamknij się, po prostu nas zostaw.
- Okej, jak chcesz. Chodź, napijemy się gdzieś.- polecił
- Nie, jak chcesz to idź do sklepu. Ja zostaję.
-Stary
- Idź kup piwo.- rozkazałem
- A może tym razem ty pójdziesz, co!?- wykrzyknął- a, no tak. Ty jeszcze nie możesz- specjalnie podkreślił ostatnie słowa, żeby mnie wkurzyć.
- Po prostu kurwa idź- poleciłem, a chłopak wymamrotał coś pod nosem z czego się śmiał, i podążył w stronę drzwi.

sobota, 6 września 2014

Two Roads rozdział 20.

czytasz= komentujesz

Minęły dwa miesiące i osiem dni, odkąd Kate wyjechała z Kanady. Opisane będą teraz ostatnie dwa dni przed wakacjami.


Kate POV

Czy tęsknie? Oczywiście. Podróż minęła mi dobrze, beż żadnych przeszkód. Panie w samolocie były bardzo miłe, i ogółem wszystko poszło w porządku. Napisałam smsa do Jasona, że dotarłam. Ten od razu zadzwonił i zadawał miliony pytań związanych z podróżą. Co chwilę powtarzał, że mnie kocha bezgranicznie, i takie tam. Oczywiście przy każdym jego wyznaniu uśmiechałam się, dlatego że darzyłam go tym samym uczuciem. 
Minęło sporo czasu, odkąd się ostatnio widzieliśmy. Prawie codziennie rozmawialiśmy przez skype, telefon, esemesowaliśmy itd. Jednak mi to nie wystarcza. Chcę usłyszeć jego głos, ale nie przez słuchawkę telefonu. Chcę poczuć, jak mnie przytula i całuje, jak mnie podnosi, chcę widzieć jak się uśmiecha i chcę być przy nim.
Jest przed ostatni dzień szkoły. Nie mam zielonego pojęcia, jak to potoczy się dalej, dlatego że jeżeli nie pojadę w te wakacje do Rose, to zobaczę go dopiero za rok, lub dwa, lub trzy...
W dzień mojego przyjazdu czekała na mnie zdumiona Cara. Przytuliła mnie mocno, i próbowała się dowiedzieć wszystkich szczegółów związanych z moim pobytem w Kanadzie. Oczywiście wydusiła ze mnie, że mam chłopaka, jednak nie wie, że jest nim Jason Mccann. Obiecała mi, ze ta wiadomość zostanie między nami. Nadrabiam czas którego nie spędziłam z nią, dlatego praktycznie w każdej minucie jesteśmy razem. Pewnego dnia chciałam się zebrać do kupy, i powiedzieć mamie wszystko, ale nie dałam rady. Kocham ją, jesteśmy bardzo blisko siebie, mimo tego że ma głupią pracę przez którą praktycznie cały dzień w niej jest. Nie umiem jej okłamywać, ale muszę.
Postanowiłam się ogarnąć, bo zostało mało czasu, i zapytać o wszystko. Może nawet jej wyznam co nie co, kiedy najdzie mnie odwaga. Tak, zrobię to. Czekając, aż przyjdzie z pracy, ułożyłam w głowię wypowiedź, jaką jej przedstawię. Czekałam. Usłyszałam otwierające się drzwi. Mama ujrzała na blacie dwie herbaty, które przygotowałam na naszą rozmowę. Ucieszyła się.
- Cześć kochanie- powiedziała, ściągając letnią kurtkę i odkładając torebkę
- Hej- odpowiedziałam nieśmiało- musimy pogadać.
- Oh, dobrze, tylko daj mi się ogarnąć. Za pięć minut jestem do twojej dyspozycji- uśmiechnęła się.
- Okej.
Usiadłam. Po obiecanych pięciu minutach weszła do kuchni i usiadła na krześle, odprężając się. Wzięła łyk napoju, i wyjęła paczkę herbatników, częstując mnie. Zaczęłyśmy rozmowę. gadałyśmy przez dobre piętnaście minut.
 - No... A przechodząc do sedna, chciałaś ze mną porozmawiać, prawda?- powiedziała
-Um... Tak, w sumie tak. Mamo, powiedz mi, czy zaplanowałaś jakieś.. no wiesz.. "podróże" na lato w których będę musiała brać udział?- spytałam, ciągle się jąkając.
- W sumie to miałam na myśli parę miejsc, po za kraj, Bo w sumie przenoszą moje stanowisko pracy w te miejsca, więc zapewne tak, jednak nie jestem w stu procentach pewna, gdzie, ale na pewno, a co?
- Yh... no bo widzisz....- dalej nie wiedziałam co powiedzieć
- Coś się stało?
- tak jakby.
- Powiedz mi- złapała mnie za rękę
- Um... no bo chodzi o to, że poznałam takiego kogoś jak byłam w Kanadzie... Bardzo mi na tym kimś zależy, mamo, chciałabym na wakacje tam jechać, w sensie do Rosalie..
- Poznałaś?- zdziwiła się- jak to, kogo?
- Takiego... chłopaka- ciągnęłam dalej- Mogę ci mówić dalej, pod warunkiem że będziesz wyrozumiała, i mnie wysłuchasz- dałam warunek, modląc się żeby reakcja była pozytywna. Mama się uśmiechnęła szeroko i mnie przytuliła.
- Ależ kochanie! Możesz mi ufać, zdałaś ten rok perfekcyjnie, więc masz czas dla siebie. Opowiedz mi o nim! Jak ma na imię?
- Jason... Jason Clark..- czułam się podle, dlatego że znowu to robię, że ją okłamuję.
- Oh, mów dalej
- Ma siedemnaście lat, Mieszka w kanadzie, niedaleko Rose. Um... w sumie to do niego wychodziłam. Nie chciałam jej nic mówić, no wiesz, wolałam to zatrzymać dla siebie.. To było na prawdę przypadkowe poznanie. Bardzo dziwne. Ale po czasie spędzonym z nim na prawdę uświadomiłam sobie że nie jestem szarą myszką w tłumie i że mnie też ktoś może pokochać, a ja kogoś. On jest wspaniały
- Woah- przerwała mi- to wy już razem jesteście?
- No... Tak.
- Wow! A tak w ogóle, dlaczego tak mówisz? Dlaczego sugerujesz, że nikt by cię nie pokochał? Kochanie, jesteś prześliczną dziewczyną z cudownym charakterem, z ogromną wiedzą.. Kto głupi nie chciałby się z tobą umówić?- zaczęła się śmiać, a ja razem z nią
- Nie przesadzajmy. Chłopacy wolą laski, które pokazują "więcej ciała" i śmiałe, ładne, pewne siebie dziewczyny. Jestem dokładnym przeciwieństwem ich.
- Nigdy nie zniżaj się do tego, żeby pokazywać tyle ciała publicznie. Chłopak musi cię poznać, poznać twoje wnętrze, twoją osobowość, i to w niej się zakochać. Nie w tyłku. Kocham cię, i mam nadzieje że wam się uda, po mimo tylu tysięcy kilometrów. - po słowach mamy prawie się popłakałam, więc ją przytuliłam i podziękowałam.
- Mamo, to będę mogła jechać do niego? To znaczy do Rose- poprawiłam się.
- Um.. w sumie to nie tego się spodziewałam, ale tak, możesz. Pod warunkiem że resztkę wakacji spędzisz ze mną- zaczęłam piszczeć, skakać i dziękować
- Obiecuję obiecuję obiecuję! Dziękuję mamo!  Dzięki dzięki dzięki!!
- Hahaha, spokojnie, zadzwonię do nich, czy w ogóle to nie problem
- Okej!!- pobiegłam do telefonu, wybierając numer chłopaka

- Właśnie miałem do ciebie dzwonić, cwaniaro- głos blondyna wyrywał się ze słuchawki
- Mam lepsze wyczucie czasu, kochanie- drażniłam go- zgadnij co!
- Co- zaśmiał się
- W wakacje wbijam do ciebie, moja mama wie o nas- przybiła nas cisza
- O nas!? W sensie, wie że mam na imię Jaso...
- Nie- przerwałam mu- Nie wie tego. Nie miałam odwagi jej tego powiedzieć, ale kiedyś się dowie
- W sumie to dobrze, że jej tego nie powiedziałaś. To chyba normalne, ze tak łatwo jej nie powiesz- ponownie się zaśmiał
- Kocham cię- przerwałam mu. Nastąpiła kilku sekundowa cisza
- Ja ciebie też. Mocno. Bardzo mocno. Bardzo bardzo bardzo mocno- zaczęłam się śmiać- i tęsknie- dodał.
- Ja też, już niedługo cię przytulę, jejku, jak ja się stęskniłam!
- A ja cię kochanie wycałuję, więc się przygotuj, bo te dwa miesiące bez ciebie to jakaś porażka.
- Potrzebuję jakoś tego, więc chyba nie będę żałować- wybuchliśmy śmiechem
- Tylko że będę cię całować wszędzie- ostrzegł, a ja się zarumieniłam, nie wiedząc o co mu chodzi
- W sensie?
- W sensie, że wszędzie. Kochanie, po brzuchu również, trochę cię pewnie podniecę, znając ciebie, ale mam to gdzieś- mogłam wyczuć jego sławny uśmiech, przewróciłam oczami
- Głupku
- kocham cię
- ja ciebie tez, będę już kończyć
- Okej, kocham cię
- przed chwilą mi to mówiłeś- zachichotałam
- I będę mówić jeszcze miliony razy, kocham cię kocham cię kocham cię kocham cię kocham cię
- o jejku Jason - śmiech- Ja też ciebie kocham, bardzo bardzo, ale na serio muszę kończyć
- Okeey, pa kochanie
- Pa
- Kocham cię
- Jason
- Okej
Odłączyłam się. Czasem zachowywał się jak 2-letnie dziecko.

Był już wieczór. Poszłam się wykąpać. Po dziesięciu minutach poszłam spać.

*melodyjka*
Ja pierdole budzik, nienawidzę tego dzwonka. Wstając, ruszyłam do łazienki umyć zęby. Gdy to zrobiłam, spięłam chwilowo włosy i zrobiłam lekki makijaż. Następnie ogarnęłam włosy, i ogólnie toaletę poranną.  Ostatni dzień szkoły. Poszłam ubrać granatowy sweter, i czarne rurki. Przypomniało mi się, kiedy pierwszy raz całowałam się z Jasonem, byłam w to samo ubrana.
Do tego założyłam czarne balerinki, i ostatecznie postanowiłam zrobić niechlujnego koka. Spakowałam potrzebne do szkoły przybory (książki itd), a następnie zeszłam na dół po śniadanie, które jak zwykle o tej godzinie robiła mi mama.
- Hej kochanie- powiedziała
- Cześć, jedzenie gotowe?
- Tak- podała mi chlebak- wyspałaś się?
- Nie, a ty?
- Też nie- westchnęła- okej idź się pakować bo nie zdążysz
- Zawiedziesz mnie?
- Na którą masz?
- na ósmą
- Ugh, okej
Poszłam na górę. Przeszukałam jeszcze parę niezbędnych rzeczy, i usłyszałam klakson auta. Biorąc moją starą beżową torbę zbiegłam po schodach i pojechałam do szkoły.

Czwarta lekcja. Angielski. Nasza wychowawczyni- pani Spencer- jak zwykle tego dnia pytała się o plany na wakacje.
Cały czas myślałam o Jasonie.
- A ty, Kate? Jedziesz gdzieś?- ocknęłam się, a kobieta zwracała się do mnie
- Um, tak, do Kanady.
- znowu?- odezwała się Cara
- Tak
- oo, świetnie Kate, jedziesz do kogoś czy zwiedzasz?- pani kontynuowała
- Do chło.... znaczy do kuzynki- skarciłam się w myślach
- Chło... chłopaka? Boże ty masz chłopaka? - reszta dzieciaków z klasy wybuchła śmiechem, a ja nie wiedziałam co zrobić
- Masz jakiś problem?- zapytałam rozdrażniona
- ty i chłopak, to jak woda i ogień, lepiej trzymać z daleka- odezwał się mój kolega. To był Cameron.
- Ciekawe gdzie twoja dziewczyna, no bo skoro jesteś taki mądry, to gdzie ją masz?- zapytałam, cwaniakując. Zapadła cisza. Wygrałam.
- Dość!- krzyknęła pani Spencer- zaraz dzwonek, pakujcie się.- wykonując jej polecenie, zabrzmiał sygnał świadczący, ze zaczęła się przerwa. Cameron zaczepił mnie, odwracając do siebie z cwanym uśmieszkiem
- Nie bądź taka mądra, bo źle się to skończy- powiedział, najwidoczniej mi grożąc, Chciałam go wyśmiać
- Bo co, pobijesz mnie? Wyśmiejesz na fejsie jak dziewczynka? Prawda jest taka, że jesteś żałosnym pantoflarzem który nie ominie żadnej laski, jednak żadna nie byłaby taka głupia, żeby zniżyć się do twojego poziomu i z tobą być.
- Jesteś taka pewna? Tak się składa, że mam dziewczynę, Sarę, tą tutaj- pokazał palcem na niską brunetkę- ona na razie nie chcę mówić o tym publicznie, ale zaraz się z tym uporamy, a co do tego pantoflarza, to może i taki jestem, ale niestety, ominąłem ciebie wielkim łukiem gówniaro, i wcale tego nie żałuje. Jesteś szarą myszką w porównaniu do tych lasek.
Wkurzyłam się.
-
 Wolę być szarą myszką, niż dziwką tak jak one- uśmiechnęłam się parszywie- żegnam.
- Co? - krzyknął, stojąc w miejscu, a ja byłam już prawie koło szafek, z daleka od niego
- Sara się puszcza, idioto, powodzenia- krzyknęłam zadowolona, pokazując za sobą środkowy palec.
Po kilku lekcjach wróciłam do domu. Było nudno. Chwyciłam za telefon i napisałam smsa do Jasona

Do; Jason
Wejdź na skype
Po chwili dostałam odpowiedź

Od; Jason
Jestem cały czas, czekałem na ciebie
Logując się do sieci, dostałam komunikat świadczący, że chłopak dzwoni do mnie, odebrałam, włączając kamerkę
- Cześć - siadając przed laptopem po turecku, uśmiechnęłam się i pomachałam do ekranu.
- Hej skarbie- odwzajemnił uśmiech. Leżał, mając na brzuchu urządzenie- I jak tam w szkole?
- Dobrze. W sumie bardzo dobrze. A u ciebie? Byłeś na zajęciach?
- Tak, byłem. Skończyłem półtorej godziny temu, same nudy. A czemu dobrze? Co się stało?- zaśmiał się
- Um... powiecmy że zgasiłam takiego gościa
- To znaczy?
- Baba od angielskiego pytała się o plany na wakacje, oczywiście nieuważna ja powiedziałam, że jadę do chłopaka, a później się poprawiłam, że do kuzynki. Kolega mi dokuczał, że ja i chłopak to jak ogień i woda, no wiesz o co chodzi, wtedy go ładnie zgasiłam i mam nadzieje że się odwali
- Jak go zgasiłaś?
- Powiedział, że ma dziewczynę, uświadomiłam go, ze ona się puszcza, co jest prawdą-
Jason wybuchł śmiechem
 - Idiota. Jeżeli kiedyś do ciebie przyjadę, to go zapierdolę, za to że śmie tak mówić, a co dopiero zaczepiać.
- Jason!- krzyknęłam rozśmieszona
- Serio mówię
- przestań- ostrzegłam- co u ciebie?
- Nic ciekawego, w kółko to samo, bomby, biznes, spotkania, bomby, biznes, spotkania...
- I ja- poprawiłam go, udając że kaszle
- I ty- zachichotał
Pogadaliśmy ponad dwie godziny, i doszła godzina wieczorna, musiałam kończyć, więc żegnając się z chłopakiem, wyłączyłam laptopa i poszłam spać.